Reklama

Konklawe w cieniu wojny. Pontyfikat, a polityka Kremla [ANALIZA]

Autor. Unsplash

Po śmierci Papieża Franciszka nie milkną głosy o potencjalnych następcach na Piotrowym Tronie. Zakończony pontyfikat stał pod znakiem wielu szlachetnych inicjatyw jak zwalczanie ekonomicznych nierówności i wsparcie dla krajów dyskryminowanych jako tzw. Trzeci Świat, ale także kontrowersyjnej legitymizacji patriarchy Cyryla I, agenta KGB, który w swojej długiej karierze spotkał się wyłącznie z jednym papieżem – Franciszkiem.

W lutym 2022 roku byłem zaskoczony postawą Ojca Świętego, Papieża Franciszka. Zagadkowe jest to dlaczego przyjął taką postawę wobec Rosji. Franciszek w 2017 roku zainicjował akcję „Papież dla Ukrainy” wspierając ofiary wojny na Ukrainie. Był jednym z nielicznych rozpoznawalnych światowych przywódców, który nie odwrócił wzroku od konfliktu zbrojnego toczonego na wschodzie Ukrainy w latach 2014-2022. Kościół na całym świecie organizował zbiórki dla Ukraińców w potrzebie, a w Zaporożu zorganizowano Komitet Techniczny do realizacji tej wielkiej kościelnej akcji. Jako reporter jeździłem z ukraińskimi wolontariuszami, którzy realizowali akcję „Papież dla Ukrainy”, ale pomijając walor charytatywny ważniejsze było to, że na Piotrowym Tronie zasiadał kapłan, który rozumiał ukraińską wrażliwość, percepcję kraju gdzie przecież Kościół Greckokatolicki jest immanentną częścią lokalnego patriotyzmu.

Reklama

Kościół na Ukrainie był polski

Miało to przemożny wpływ także na relacje polsko-ukraińskie. Najlepszym przykładem jak bardzo społeczny impakt to miało, jest znana mi postawa polskiego księdza, proboszcza w Maniewiczach na Wołyniu, śp. Andrzeja, który gdy miejscowi popi tzw. moskiewskiej cerkwi, odmówili pochowania ciał żołnierzy, którzy zginęli w Donbasie walcząc z separatystami, pochował ich w poświęconej ziemi organizując uroczystości pogrzebowe. Dla zdruzgotanych rodziców, żon i dzieci odmowa pochówku najbliższego słowami, że uczestniczyli „w nieprawowitej wojnie” (bo tak cerkiew odmawiała oficjalnie pogrzebów) była ciosem w czasie żałoby. Ukraina wychodząc z czasów sowieckich odziedziczyła kościół katolicki w zgliszczach, a cerkiew zindoktrynowaną przez Moskwę. Z tego powodu pierwsze pokolenia kapłanów pochodziły z Polski, stając się niejako ambasadorami ocieplania relacji Polska-Ukraina. Na ile wyzyskały to nasze kolejne rządy to temat na odrębną analizę.

Tak czy inaczej, akcja „Papież dla Ukrainy” budowała pozytywny wizerunek Polaka-Kapłana, który gdy inni opuścili ludzi w potrzebie, on przywozi pomoc i pamięta o ofiarach wojny. Budowała na Ukrainie generalnie pozytywny odbiór Kościoła Rzymskokatolickiego oraz Greckokatolickiego (ponieważ kościoły katolickie obrządku wschodniego ciesząc się tradycyjną autonomią podlegają Papieżowi), i na sam koniec utwierdzała Ukraińców w tym, że Papież Franciszek o nich nie zapomniał. Pamiętajmy, że za pontyfikatu Franciszka, a przed frontalną inwazją Rosji przeciwko Ukrainie, doszło do oderwania się ukraińskiej narodowej cerkwi od Moskwy, a raczej powrót do legalnych korzeni greckiego prawosławia. Były pewne symptomy - o których zaraz powiem - ale nie zapowiadało one, aż tak wizerunkowej katastrofy w Watykanie, która nastąpiła w lutym 2022 roku.

Reklama

Dlaczego Papież poszedł do rosyjskiej ambasady?

Pierwszym szokiem dla międzynarodowej opinii publicznej był komunikat, iż niedługo po rozpoczęciu inwazji, Papież Franciszek udał się do rosyjskiej ambasady. Jak tłumaczył później w swoich wspomnieniach: „Błagałem o przerwanie bombardowań, wezwałem do dialogu, zaproponowałem mediację Watykanu. Powiedziałem, że jestem gotów natychmiast udać się do Moskwy, jeśli tylko Putin, z którym spotkałem się już trzykrotnie podczas mojego pontyfikatu, uchyli choćby okienko dla negocjacji” (cytat pochodzi z artykułu „Rzeczpospolitej” – „Papież Franciszek o wojnie na Ukrainie: Błagałem ambasadora Rosji o przerwanie bombardowań”). W tym zdaniu są zawarte intencje Papieża Franciszka, który udał się do tej ambasady ze szlachetnych pobudek. Ale łamiąc protokół dyplomatyczny i błagając o spotkanie z Władimirem Putinem – mając serce na dłoni – „karmił” rosyjski imperializm. Świat oczekiwał wówczas – jeśli już – to wezwania ambasadora Rosji na audiencję u Papieża i listę oczekiwań Głowy Kościoła, aby Rosja zakończyła swą inwazję. Protokół dyplomatyczny sprzyjał Papieżowi Franciszkowi, ponieważ rosyjski ambasador nie miał wówczas listów uwierzytelniających, więc była okazja, by postąpić inaczej. Nawet minister spraw zagranicznych Rosji Sergiej Ławrow odpowiedział Papieżowi, że to „nie czas na spotkanie”, co było od początku do przewidzenia. Rosja poszła na wojnę totalną i nie planowała wówczas żadnych negocjacji, chyba że bezwarunkową kapitulację i aneksję Ukrainy. Papież Franciszek nie zraził sobie Ukrainy dlatego, że o niej zapomniał. Gdy inni ambasadorowie uciekali z Kijowa, nuncjusz apostolski - abp Visvaldas Kulbokas, podobnie jak polski ambasador, pozostał na miejscu. Nad Dnieprem działał Caritas, który pomagał ofiarom wojny. Zgodnie z Konwencjami Genewskimi kościół odgrywa w czasie wojny rolę chronioną prawem międzynarodowym, więc zaangażował się w ochronę ofiar wojny – o czym sam pisałem w wielu artykułach.

Popsucie się relacji na linii Watykan-Kijów było spowodowane nie brakiem pomocy dla Ukrainy, bo ta ewidentnie ze strony Papieża Franciszka była, ale tzw. symetryzmem, czyli jednoczesnym utrzymaniem relacji z Rosją na stopie co najmniej życzliwej neutralności. Wielu ekspertów nie orientujących się w polityce Kościoła oskarża Papieża Franciszka o to, że był on prorosyjski, albo że był on antyukraiński. To nadużycie. Za misją Papieża Franciszka stała popularna w Watykanie naiwność o nawróceniu Trzeciego Rzymu, czyli przyjaznej polityce wobec Rosji, aby uzyskać najważniejszą korzyść jaką ma być brak utraty przez Kościół Rzymskokatolicki chrześcijańskiej Rusi. Jest to wizja zdezaktualizowana przez wiele ostatnich wojen z udziałem Rosji, ostatni dzwonek alarmowy bił już w 2008 roku, gdy Władimir Putin próbował ogłuszyć chrześcijańską Gruzję i pokazał jak bardzo potrafi być bezwzględny na toczonych przez siebie konfliktach zbrojnych. Nie miało znaczenia czy pacyfikował kraj islamu czy chrześcijaństwa. Papież Franciszek utrzymywał, więc taki kurs wobec Rosji licząc, iż stanie się mediatorem w tej wojnie, że trzymając na równy dystans Moskwę i Kijów od Watykanu da się przywrócić pokój. 

    Pontyfikat, świętej pamięci, Papieża Franciszka w latach 2013-2025 był naznaczony wielokrotnymi próbami ocieplania relacji z władzami Federacji Rosyjskiej. Część z nich można uznać za naturalne kroki wykonane w celu ochrony nielicznej katolickiej diaspory w Federacji Rosyjskiej, czy wpisujące się w międzychrześcijański dialog. Trudno za to winić Głowę Kościoła, bo w sens wiary jest wpisane pojednanie. Wszelako, część było krokiem, których nie wykonywali poprzedni Papieże, bo po prostu lepiej rozumieli Rosję. Być może argentyńskie więzy krwi był tak silne w tym pontyfikacie, że Papież Franciszek przyjął w pewnym sensie percepcje Globalnego Południa, gdzie Rosję ocenia się inaczej. A być może celem był pokój, tylko że ten cel zaczął przysłowiowo „uświęcać środki”.

    Pontyfikat Papieża Franciszka przypadł na czas, gdy Władimir Putin toczył już kilka konfliktów zbrojnych o różnej intensywności, a na każdym z nich wspierała go Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Wynika to z agenturalnej przeszłości Władimira Michajłowicza Gundiajewa, czyli Cyryla I, który był współpracownikiem KGB o pseudonimie „Michajłow”. Za jego karierą jako duchownego stoją nie tylko radzieckie, a następnie rosyjskie służby specjalne, ale także przyjaźń z Władimirem Putinem, ponieważ obaj wywodzą się ze stronnictwa leningradzkiego, które obecnie rządzi Rosją. W roku 2017 Papież Franciszek spotkał się z patriarchą Cyrylem w Hawanie, na Kubie. Za inicjatorów spotkania uznaje się Rosję, ponieważ samo miejsce było szalenie niefortunne. W czasie tego spotkania Papież i patriarcha podpisali 30-punktowe porozumienie, które było korzystne dla Rosji, ponieważ ograniczało misyjność Kościoła Greckokatolickiego. Na Ukrainie dokument odebrano z rozpaczą, w Rosji z euforią. Spotkanie miało przede wszystkim wymiar historyczny, ponieważ było pierwszym od rozłamu w chrześcijaństwie i pójściem przez Księstwo Moskiewskie w politykę narodowego kościoła prawosławnego spotkaniem Papieża z patriarchą. Takich trudnych do wytłumaczenia kroków i słów w tym pontyfikacie było kilka. Krytycy Papieża je wyolbrzymiają, apologeci o nich zapomnieli. Ale faktycznie można złapać się za głowę, gdy przypomni się takie słowa.

    Papieskie przesłanie do rosyjskiej młodzieży, z którego później się tłumaczył, brzmiało tak: „Jesteście spadkobiercami wielkiej Rosji, wielkiej Rosji świętych, królów, wielkiej Rosji Piotra Wielkiego i Katarzyny II, tego Imperium Rosyjskiego, wielkiego i oświeconego, o wielkiej kulturze i człowieczeństwie. Nigdy nie wyzbywajcie się tego dziedzictwa. Jesteście dziedzicami wielkiej matki Rosji”. Następnie watykańskie media tłumaczyły Papieża Franciszka, że „przyznał, że odwoływanie się do Piotra Wielkiego i Katarzyny II nie było fortunne. Zapewnił, że miał na myśli kulturę, a nie rosyjski imperializm. Zasugerował się tym, czego nauczył się w szkole” (cytat z artykułu „Papież: słowa o wielkiej Rosji nie były fortunne” w Vaticannews.va). Papież Franciszek spotkał się trzykrotnie z Putinem.

    W 2024 roku wywołał wściekłość na Ukrainie słowami: „Silniejszy jest ten, kto widzi sytuację, kto myśli o narodzie, kto ma odwagę białej flagi, by negocjować” – mówiąc to w wywiadzie dla szwajcarskiej telewizji, na pytanie o wojnę na Ukrainie. W tej sprawie wezwano nawet nuncjusza apostolskiego do ukraińskiego MSZ, co było pewnie równie przesadną reperkusją jak przesadą były słowa Papieża Franciszka. Tak czy inaczej, odczytano to jako wezwanie do Ukraińców, by zrobili to co chcą Rosjanie, czyli wykonali akt bezwarunkowej kapitulacji czytaj: zbiorowe samobójstwo, bo tym byłaby rosyjska okupacja dla całego kraju. Podobne sformułowania Kreml wykorzystywał publicznie jako legitymację do pokonania Ukrainy. Wspisuje się to w rosyjską historię.

    W czasie jednej z kremlowskich narad Józef Stalin wykpił temat Watykanu pytając retorycznie ile dywizji pancernych ma Papież. W Rosji jest kult traktowania Kościoła Rzymskokatolickiego jako instytucji zgniłej i słabej, co koresponduje z rosyjską wizją Zachodu jako upadłego. W Moskwie nie ma rozdziału tronu i ołtarza. Pontyfikat Papieża Franciszka był, więc dla Rosji li tylko szansą na przełamanie międzynarodowej izolacji, która wzbierała z każdą kolejną wojną Putina. Legitymizowaniem nowego samodzierżawia Putina oraz Cyryla I. Nie przyniósł on odzyskania Trzeciego Rzymu, dla Pierwszego Rzymu, bo nie mógł tego przynieść. Rosja, misję świętej pamięci papieża, potraktowała instrumentalnie, a Zachód jej nie zrozumiał.

    Wszelako inny status Watykan ma w Rosji, a inny w krajach cywilizacji zachodniej, gdzie Papież pomimo braku dywizji pancernych – jak kpił Stalin – ma wbrew pozorom ogromną siłę odziaływania. Ponieważ analizuję wąski wycinek pontyfikatu Papieża Franciszka jakim były relację z Rosją, także zaznaczam, że doceniam jego pracę na rzecz walki z ekonomicznymi nierównościami na świecie, czy przypominanie opinii publicznej o innych konfliktach zbrojnych np. w Afryce. O losie prześladowanych chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Papież Franciszek ma bezsprzecznie bardzo wiele zasług.

    Papież może więcej niż nam się wydaje i ma w tym umocowanie prawa międzynarodowego. Wraz z rozpoczęciem konfliktów zbrojnych konwencje wojenne wymieniają Czerwony Krzyż jako główną instytucję humanitarną, a kapłani oraz obiekty sakralne są chronieni z mocy prawa. Wiemy, że na początku inwazji sondowano pielgrzymkę Papieża Franciszka na Ukrainę. Nuncjusz apostolski stwierdził, iż byłaby to podróż zbyt niebezpieczna dla Głowy Kościoła. Być może taki wyjazd Papież Franciszek rozważał na poważnie, mógł on mieć wielki wpływ na choćby chwilowe zawieszenie ognia nad Dnieprem w pierwszej fazie walk. Przywołam tylko pielgrzymkę papieską do Iraku, gdzie pokłócone ze sobą frakcje w kraju, musiały przełknąć wzajemne konflikty i wysłuchać Papieża jak na przysłowiowym kazaniu. Uczestnicy tej pielgrzymki wspominają, że tak spokojnego i bezpiecznego Iraku nie widzieli nigdy za swojego życia. Podróż apostolska Franciszka do Iraku miała miejsce w 2021 roku, tuż przed totalną obroną Ukrainy przed rosyjską napaścią. 

    Reklama

    Nikotynowy patriarcha

    Zaznaczmy, Stolica Apostolska i Państwo Watykańskie mają ogromny wpływ na świat. Zwłaszcza w sferze: religijnej, kulturalnej i politycznej. Tytularnie Papież jest jedną z najbardziej wpływowych osób na świecie. Nie tylko przekłada się to na 1,3 mld katolików, ale także na międzynarodową opinię publiczną. Prowadzi aktywne działania dyplomatyczne. Każdy jego gest, krok i słowo są bacznie obserwowane. Papież jest de facto obserwatorem przy ONZ. Zwłaszcza odrywa rolę rozjemczą w czasie wojen. Ma szereg instytucji, które zawstydzają wiele większych państw jak np. Instytut Dzieł Religijnych (IOR), powszechnie znany jako Bank Watykański. Z resztą reforma tego banku była jednym z priorytetów pontyfikatu Franciszka, ponieważ wokół niego namnożyło się wiele różnych skandali, które podchwycały media. Na tym tle widzimy ogromny rozdźwięk między Zachodem, a Rosją. Dla Moskwy, wszystkie publikacje obnażające problemy Watykanu, są przykładem słabości Zachodu, ponieważ Rosyjska Cerkiew Prawosławna jest w zasadzie z definicji skorumpowana i ma do tego społeczne przyzwolenie. Wicepremier Bułgarii nazwał Cyryla I „nikotynowym patriarchą”, ponieważ Rosyjska Cerkiew Prawosławna importuje papierosy nie płacąc cła, jako pomoc humanitarną, a następnie odsprzedaje je z zyskiem. Na tym procederze Cyryl I mógł zarobić ok. 14 mld USD.   

    Stosunki Watykanu z Rosją to pewnie zagadnienie na co najmniej rozprawę doktorską. Nie jest tak, że Papież Franciszek był prorosyjski, a wcześniej na Piotrowym Tronie zasiadały zastępy rusofobów. Geopolityka Watykanu rozdzielała zazwyczaj stosunki z obywatelami (wiernymi), a z władzami państw. Każdy z Papieży – w tym nasz Jan Paweł II – mieli pozytywny stosunek do zwykłych obywateli Rosji. Sam Jan Paweł II marzył o pielgrzymce do Rosji, ale nie mógł się na nią zgodzić, bez uprzedniego wypełnienia przez Moskwę jego wymogu, którym był brak represji skierowanych przeciwko Kościołowi Greckokatolickiemu. Nie zgodził się na to, na co niestety w zawoalowanej formie zgodził się Papież Franciszek w umowie z Cyrylem I. Pontyfikat świętego Jana Pawła II był bezsprzecznie - wschodni. My postrzegamy go jako polski, jako „nasz”, ale był on także posłaniem nadziei dla represjonowanych z Ukrainy, Białorusi, Państw Bałtyckich i samej Rosji. Sołżenicyn jeszcze zanim został miłośnikiem Władimira Putina, nazwał wybór Wojtyły na Papieża „darem z nieba”. Jan Paweł II przyjął wobec Rosji bardzo realistyczną politykę, która była podobna do jego gry z władzami PRL – jak najwięcej korzyści w postaci ochrony praw religijnych i obywatelskich uzyskiwano przy jak najmniejszym legitymizowaniu tych władz. Możemy to nawet nazwać pewną formą watykańskiego „Realpolitik”.   

    Jan Paweł II wielokrotnie podkreślał swoje wschodnie korzenie. W Gnieźnie, na Wzgórzu Lecha, w dniu 3 czerwca 1979 roku, podczas swojej pielgrzymki powiedział tak: „Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten papież Polak, papież Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu? My, Polacy, którzy braliśmy przez całe tysiąclecie udział w tradycji Zachodu, podobnie jak nasi bracia Litwini, szanowaliśmy zawsze przez nasze tysiąclecie tradycje chrześcijańskiego Wschodu. Nasze ziemie były gościnne dla tych tradycji, sięgających swych początków w Nowym Rzymie – w Konstantynopolu”.

    Z obecnej polskiej perspektywy, wydają się to słowa bez politycznego podtekstu. Wówczas były odczytywane jako próba rozkładu ZSRR. Pierwszy sekretarz PZPR, Stanisław Kania, miał rzucić watykańskiej delegacji oburzony po tych słowach, iż „nie tak się umawiali”. Zinterpretowano to jako rechrystianizację komunistycznej wschodniej Europy. Na spotkaniu kierownictwa Urzędu ds. Wyznań z Radą ds. Religii przy Radzie Ministrów ZSRS alarmowano, że Jan Paweł II „wzbudził w kręgach religijnych ZSRR nadzieję na przetrwanie i rozwój”.

    Papież Franciszek miał ambicje wielu reform w kościele, ale tak istotną watykańską dyplomację zreformował właśnie święty Wojtyła. Jan Paweł II pchnął ją na bardziej aktywne tory. W tej dyplomacji Ukraina odegrała zasadniczą rolę. Stosunek Jana Pawła II do Kijowa był jednoznaczny: Ukraina ma być niepodległa, a wierni grekokatolicy wolni. „Ukraińcy powinni czuć się dowartościowani. (…) Kościół nie ma prawa odbierać im historycznej prawdy o nich w imię ekumenizmu. Tak samo krzyczące pod adresem Rosji, jak i Rumunii, jest zniszczenie Kościoła unickiego, zniszczenie administracyjne” – apelował.

      Rosja naznaczyła pontyfikat Jana Pawła II. Po zamachu na życie stwierdził: „Za przyczyną Matki Bożej życie zostało mi na nowo darowane. Zrozumiałem, że jedynym sposobem ocalenia świata od wojny, ocalenia od ateizmu, jest nawrócenie Rosji zgodnie z orędziem z Fatimy”. Jan Paweł II wiedział, że za zamachem na jego życie mogą stać radzieckie służby specjalne. Chciał dialogu z prawosławiem, ale robił to z poszanowaniem hierarchii „greckiej”, a nie „rosyjskiej”. Dialog Jana Pawła II z prawosławiem opierał się o Komisję Mieszaną ds. Dialogu Teologicznego między Kościołem katolickim i całym Kościołem prawosławnym, z patriarchą Konstantynopola, a nie Moskwy. W każdym XX w. i XXI w. pontyfikacie były silne prądy myśleniowe, aby traktować Rosję jako ważny wektor watykańskiej dyplomacji. Być może ze względu na pochodzenie, Karol Wojtyła rozumiał, że dialog kościoła z Rosją musi być z pozycji poszanowania ludzi, ale z żelazną konsekwencją i wstrzemięźliwością wobec władz Rosji. W 1980 roku papież ogłosił świętych braci Cyryla i Metodego patronami Europy, czym kolejny raz dał sygnał, że to wschodni pontyfikat, ale ze zrozumieniem, że z Rosją gra się na wielu poziomach. Cyryl i Metody stali się więc niejako bohaterami organizacji antykomunistycznych. Polski święty marzył o pielgrzymce do Rosji.

      Ilekroć wystosowywano dla niego zaproszenie do Rosji - konsekwentnie odmawiał, ponieważ Moskwa nie spełniała stawianych przez jego warunków. Wymiernym skutkiem tej realnej polityki Jana Pawła II było zalegalizowanie związków wyznaniowych jeszcze w czasach radzieckich i zelżenie represji komunistycznych wobec chrześcijan na wschodzie. Finalnie Jan Paweł II miał znaczący udział w upadku systemu komunistycznego we wschodniej Europie. Pielgrzymował na Ukrainę, do Rumunii i na Litwę demonstrując Rosji niezależność tych narodów i Kościołów. O Polsce, nawet nie piszę, bo z nią bezsprzecznie łączyła go bardzo silna więź.

      Następca Jana Pawła II – Benedykt XVI (pontyfikat w latach 2005-2013) po spotkaniu z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem podniósł do najwyższego szczebla stosunków dyplomatycznych relacje Stolica Apostolska-Federacja Rosyjska. Otwarcie Benedykta XVI na podwyższenie relacji z Rosją było zaskoczeniem, ponieważ jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary miał on opinię antyrosyjskiego. „Deklaracja o jedności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła „Dominus Iesus” z 2000 r. została odczytana jako zahamowanie ocieplania relacji Watykan-Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Zwłaszcza, że Moskwa miała swój dokument Soboru Patriarchatu Moskiewskiego pt: „Podstawowe zasady stosunków rosyjskiej Cerkwi prawosławnej z innowiercami”. Ale to się zmieniło. Benedykt XVI uznawał dialog z rosyjskim prawosławiem za bezalternatywny. Poprzedni, więc pontyfikat, był w stosunkach z Rosją czymś pośrednim, wobec postawy Franciszka w roku 2022. Pamiętajmy także o fałszywej narracji Federacji Rosyjskiej, która swój udział w wojnie domowej w Syrii przedstawiało jako obronę prześladowanych chrześcijan. Obecne terytorium Izraela, Libanu i Syrii to ziemie historycznie najważniejsze dla kościoła, co poniekąd wpływało na odwilż w relacjach po czasach radzieckich.

      Ostatnie trzy pontyfikaty w relacjach z Rosją można zatem oceniać jako drogę od realistycznej oceny Moskwy, przez pewną formę otwarcia się z kredytem zaufania, do niezrozumiałej i bardzo trudnej do obrony próby symetrycznego traktowania Federacji Rosyjskiej. Pojawia się zatem pytanie: co dalej? Następca Papieża Franciszka może zatem wybrać realizm stosunków dyplomatycznych z Rosją (której zwolennikiem był Jan Paweł II), albo symetryzm, czyli traktowanie na równi Ukrainy oraz Rosji. Być może dziedzictwem świętej pamięci Papieża Franciszka, którego on nie doczekał, a który by wynikał z jego pontyfikatu jest fakt, iż Rosja zgodzi się na jakąś formę mediacji Watykanu w zawieraniu rozejmu nad Dnieprem.

      Być może wkład ten przyniesie Ukrainie lepsze warunki ewentualnego traktatu pokojowego, aczkolwiek trudno sobie wyobrazić Putina, który na takowe się zgadza – co też świadczy in minus o papieskich gestach, które trafiły w próżnię. Papież Franciszek był przez rosyjskie rządowe media oceniany wysoko. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji opublikowało komunikat po śmierci Ojca Świętego, gdzie pada takie sformułowanie: „Późny pontyfikat zostanie zapamiętany jako wybitne przywództwo religijne i światowe, obrona ideałów humanistycznych i zasad moralnych w sprawach międzynarodowych”. Niestety, będące tubą propagandową Kremla media, opisują wyłącznie taki stan, w którym dana polityka jest na korzyść Rosji.

      Z pewnością jest różnica między oceną parlamentaryzmów i pisaniem analiz o wyborach w różnych miejscach świata, a kardynalskim konklawe, które natchnione przez Ducha Świętego ma obrać Papieża. Watykan jest ustrojowo bardzo unikatowym rodzajem monarchii, trudnym do porównania z innym państwem. Ale kardynałowie mają swoje poglądy, które wyrażają publicznie, sprzyjali papieżowi Franciszkowi bądź nie. „Giełda nazwisk” kardynałów w mediach trwa, padają kolejne potencjalne kandydatury. Zazwyczaj faworyci dziennikarzy nie zostają papieżami, ale warto przeanalizować kto może nim zostać. W praktyce dowiemy się o tym, gdy biały dym z komina Kaplicy Sykstyńskiej oznajmi nam koniec głosowania konklawe. Zastanówmy się kogo typują media i jaką wizję świata podzielają wspomniani kapłani?

      Reklama

      Konklawe zmian czy stabilizacji?

      Zacznijmy od kardynałów ze wschodniej Europy. Na wstępie należy wymienić kardynała Konrada Krajewskiego, Polaka, zwanego „Robin Hoodem od Franciszka”, jałmużnika papieskiego, którego posługa na rzecz ubogich i potrzebujących jest jego osobistym wielkim dziedzictwem, a przede wszystkim Papieża. Polak jest zwany także „kardynałem elektrykiem”, ponieważ zerwał plombę włoskiej policji, gdy próbowano ludzi, którzy nie płacili rachunków, pozbawić prądu. On go włączył czym naraził się włoskiemu rządowi. Konrad Krajewski woził pomocą humanitarną od Papieża na Ukrainę, był wielokrotnie wysyłany przez niego do Kijowa ze specjalną misją. Jest faworytem polskich mediów. W zagranicznych raczej niewymieniany. Z pewnością rozumie on bezpieczeństwo wschodniej Europy i wrażliwość jej narodów. Nie jest jedynym Polakiem z kardynalskim kapeluszem, ale wśród naszych rodaków – jeśli któryś ma szansę to wyłącznie kard. Krajewski. Papież miał mu swego czasu powiedzieć: „biurko możesz sprzedać. Nie będziesz za nim siedział. Ja potrzebuję jałmużnika, który pójdzie do ludzi. Masz nie siedzieć i czekać na biednych, ale sam ich szukać”. Krajewski widział wojnę na własne oczy. Tak wielkie doświadczenie i praca na rzecz biednych tylko pozornie może być dużym atutem w głosowaniu.  

        Innym potencjalnym kandydatem na Papieża jest kardynał Peter Erdo z Węgier. Jest przedstawicielem tzw. konserwatywnego skrzydła w Kościele, kardynalski kapelusz otrzymał z rąk Jana Pawła II. New York Times pisze o nim per: „bystry dyplomata, potrafiący budować mosty z katolikami w Ameryce Łacińskiej i Afryce, dobry w nawiązywaniu kontaktów z innymi grupami religijnymi”. Ma 72 lata, więc jest w wybieralnym wieku na Piotrowy Tron. Faworyt konserwatystów, czyli kardynał Robert Sarah ma już 79 lat, więc wydaje się zbyt leciwy by konklawe go wybrało. Ten myśliciel, autor wielu książek o prześladowanych chrześcijanach, antymodernista, z pewnością odrzuciłby franciszkańską wizję pointyfikatu. Ale Sarah nie jest jedynym przedstawicielem Afryki w tej „karuzeli nazwisk”. New York Times w grupie, branych pod uwagę obieralnych kardynałów, wymienia Fridolina Ambongo, arcybiskupa Kinszasy. Ambongo ma 65 lat. Papież Franciszek jako Argentyńczyk był pierwszym nie-Europejczykiem, którego wybrano Papieżem od 741 roku, od czasów Grzegorza III, który urodził się w Syrii. Medialnej kontrowersji kandydaturze z Afryki dodaje fakt, że w przepowiedni św. Malachiasza ma się pojawić klątwa „czarnoskórego Papieża”, który ma być zapowiedzią końca świata. To nie do końca tak. W przepowiedni irlandzkiego świętego przedostatni Papież ma być „chwałą oliwce” – co zinterpretowano jako ciemniejszy kolor skóry, a ostatnim „Piotr Rzymianin”.

        Donald Trump będzie uważnie przyglądał się wynikowi konklawe, ponieważ wśród kardynałów znajduje się Raymond Burke określany przed media jako „trumpista”. Burke jest konserwatystą i podobnie jak Sarah i Erdo, sprzeciwiał się reformom Franciszka. Trump, być może, zawdzięcza prezydenturę Burke’owi, ponieważ ten, w toku kampanii wyborczej, nawoływał iż katolicy mogą bez wyrzutów sumienia głosować na Trumpa. Powstrzymanie migracji do USA na południowej granicy nazwał „nie wrogością, a roztropnością”. Z enuncjacji mediów wynika wszelako, że wymieniłem dotąd potencjalnych papieży, którzy są najbardziej wyraziści, ale wcale nie są traktowani jako najważniejsi kandydaci. „New York Times” przychyla się do koncepcji Papieża-Włocha.

        Reklama

        Trumpista, Azjata i Włosi

        Wymieniani są kardynałowie: ekspert od Bliskiego Wschodu o przyjemnym nazwisku Pierbattista Pizzaballa oraz sekretarz papieski Pietro Parolin. Obaj są względnie młodzi jak na kardynalski wiek, określani jako „centryści”. Parolin specjalizował się w kontaktach z Chinami, więc bardzo trudnym i zarazem przyszłościowym kierunkiem. Jest też Matteo Zuppi, którego Papież Franciszek prawdopodobnie wskazał jako swojego następcę. Kardynał Zuppi jest silnie włączony w kontakty Watykanu z Rosją, do której wielokrotnie jeździł. Być może on doradzał Papieżowi, by przyjąć taktykę życzliwej neutralności wobec Putina, albo ją konsekwentnie realizował. Ponadto na liście pojawia się Luis Antonio Tagle, zwany „Azjatyckim Franciszkiem”, filipiński biskup, który ma liberalne poglądy.

        Wydaje się, że każdemu konklawe przyświeca pewna wizja Stolicy Piotrowej. Nazwałbym to wyborem między otwarciem, a stabilizacją, ponieważ porównanie między rewolucją, a kontrrewolucją, byłoby za mocne i nie oddawało istoty konklawe. Kardynał Wojtyła został papieżem, by Kościół otworzył się na wschód – kardynał Ratzinger był wyborem stabilizacji. Kardynał Bergoglio miał być kolejnym otwarciem – na latynoską wrażliwość, na perspektywę południa, rejonów świata które są dyskryminowane w nazwie „Trzeci Świat”. Kandydaci z Afryki i dalekiej Azji byliby wyborem „wielkiego otwarcia”, czyli stawianiem na misyjność w Afryce lub chrystianizację Chin, które mogą stać się kiedyś największym chrześcijańskim krajem świata. Kardynałowie ze wschodniej Europy i Ameryki Północnej to „mniejsze otwarcie” Kościoła, a kardynałowie z Włoch lub zachodu Europy oznaczaliby wybór „stabilizacji”. Kto pojawi się na balkonie bazyliki Świętego Piotra?

        Reklama
        WIDEO: Burza w Nowej Dębie. Polskie K9 na poligonie
        Reklama

        Komentarze

          Reklama