Rozejm bez rozejmu. Fiasko rozmów USA-Rosja-Ukraina? [OPINIA]

Rezultaty rozmów delegacji: amerykańskiej, ukraińskiej oraz rosyjskiej są rozczarowujące. Ustalenia nie wypełniają definicji zawieszenia broni, a są korzystne wyłącznie dla Rosji.
Format rijadzki – bo chyba pod taką nazwą przejdzie do historii seria spotkań dotyczących pokoju w wojnie rosyjsko-ukraińskiej – zaczyna w przerażający sposób przypominać serię katastrofalnych decyzji Zachodu wobec Ukrainy w Normandii oraz Mińsku. Spotkanie „wielkiej czwórki”: Francji, Niemiec, Ukrainy oraz Rosji w ramach tzw. formatu normandzkiego, a także tzw. protokoły mińskie z uczestnictwem Białorusi w latach 2014-2015, określano w mediach mianem pokojowego przełomu. W istocie były ogłuszającym ciosem, jaki spadł na Siły Zbrojne Ukrainy. „Klimat” rozmów przypominał Konferencję Monachijską z września 1938 roku, gdy zmuszono Czechosłowację do zmiękczenia postawy, a sankcjonowanie jej rozbiorów miało powstrzymać wybuch wielkiej wojny w Europie. Jak wiemy, nieszczęsne Monachium jedynie ją przyspieszyło.
Podobne działanie wywołały układy normandzko-mińskie. Przypomnę, że w artykule drugim traktatu zadecydowano o „wycofaniu broni ciężkiej – 50 km w przypadku systemów artyleryjskich (…) oraz 140 km dla wyrzutni rakiet”. Ten bagatelizowany w naszych mediach zapis spowodował, że Kijów stracił – z perspektywy prawa międzynarodowego – potencjał odbicia z rąk separatystyczno-rosyjskich oddziałów Donieck oraz Ługańsk. Do połowy 2021 r. układ ten wydawał się pozornie korzystny. Jednak w rzeczywistości nie wprowadzono zawieszenia broni, ponieważ na froncie „separzy” cały czas prowadzili ogień przeciw Ukraińcom, o czym przekonałem się na własnej skórze w Awdijiwce, Piskach i Opytnem w 2018 r. Uwierzcie mi na słowo, że pobudka w środku nocy, słysząc serię uderzeń „Gradów”, pozbawia wszelkich złudzeń co do przestrzegania traktatów o zawieszeniu broni.
Format Rijadzki jak Format Normandzki?
W lutym 2022 r. perspektywa na dotychczasowe mińsko-normandzkie ustalenia się zmieniła. Okazało się, że były one wyłącznie grą na czas ze strony Moskwy. Ułatwiły one Rosji uderzenie frontalne przeciwko Ukrainie. Zagadką pozostaje, dlaczego Rosja nie wykończyła Ukrainy w roku 2014, gdy doszło do faktycznego kryzysu „na tyłach”, a ukraińska armia szła w rozsypkę. Putin odwlekał ostateczne uderzenie, a rozmowy Zachód-Ukraina-Rosja tylko temu służyły. Jaki był skutek tych rozmów? Przypomnę, że żołnierzom Sił Zbrojnych Ukrainy nie wolno było jako pierwszym otwierać ogień w separatystyczno-rosyjskie pozycje. O ostrzale artyleryjskim i rajdach pancernych w ogóle zapomnijcie.
W ten sposób Ukraina została – w sposób usankcjonowany – zepchnięta wyłącznie do defensywy, walcząc wyłącznie na własnym terytorium. Stała się reaktywna. Rzecz jasna, Ukraina zgadzała się na każdy z tych zapisów, wiedząc, że należy liczyć się z zachodnią opinią publiczną, a przy tym wyraźnie wskazując, że to nie jest ona agresorem w tej wojnie, co kreowała część mediów, pisząc różne głupstwa o rzekomej dyskryminacji języka rosyjskiego na Ukrainie. Wystarczyła wizyta w Kijowie albo posłuchanie początków prezydentury Wołodymyra Zełenskiego, by zrozumieć, że to akurat język ukraiński był w tym kraju dyskryminowany przez dekady.
Niestety obserwując nie słowa, a czyny w toku formatu rijadzkiego, dostrzegam powtórkę z normandzko-mińskich pomyłek Zachodu. Przezorność amerykańskiej administracji (ale także polskiej) trzymała z daleka od tych pokojowych ustaleń Waszyngton oraz inne zachodnie stolice. Wszyscy mieli w pamięci, jak niewiele warte okazało się Memorandum Budapesztańskie, gdzie Rosja oraz zachodni sygnatariusze zagwarantowali suwerenność oraz integralność terytorialną Ukrainy. Z układem mińsko-normandzkim nie wiązano wielkich nadziei, a wszelkiej maści „formuły Steinmeiera” należy traktować jako geopolityczne szaleństwo w stylu Monachium 1938.
Prezydentura Donalda Trumpa miała przynieść pokój w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Paradoksalnie najwięcej zwolenników tej koncepcji Trump mógł znaleźć na Ukrainie, ponieważ prowadzenie totalnej wojny obronnej na własnym terytorium jest wykańczające, a państwo ukraińskie cierpi nie tylko z powodu rosyjskich rakiet i operacji lądowych. W strzępach jest krajowa demografia i gospodarka. Na domiar złego, jak to często na wojnie, kwitnąć zaczął czarny rynek. Obok instytucji państwowych powstała alternatywna struktura, która jedynie wzmocniła wpływy oligarchii.
W trójkącie USA-Ukraina-Rosja to właśnie Ukrainie najbardziej zależało na zawarciu pokoju. Dla Amerykanów Ukraina ma mniejsze znaczenie niż – dajmy na to – casus Kanału Panamskiego. Kreml jest zdeterminowany, by wojnę kontynuować, a czy zginie na froncie kolejny „kanibal z Wołgogradu” wypuszczony z więzienia i wcielony do Szturmu V, nie ma to większego znaczenia dla rosyjskich interesów. Ofiarą wojny jest Ukraina. Dlatego też Kijów zgodził się na dotychczasowe rachityczne warunki „rozejmu bez rozejmu”, który negocjowany jest w Arabii Saudyjskiej, tak jak przy wielu kontrowersjach zgodził się wcześniej na ustalenia normandzko-mińskie. Jakie to są warunki?
Zacznijmy od tego, że Władimir Putin, rosyjski dyktator, odrzucił zawieszenie broni. Należy to wyraźnie podkreślić. Wspomniane zawieszenie broni to, zgodnie z prawem międzynarodowym, „uzgodnione przez strony konfliktu zbrojnego wstrzymanie działań wojennych”. Tego nie mamy. Jest to skutek decyzji Putina, który do bezwarunkowego zawieszenia broni przywiezionego przez Steve’a Witkoffa dopisał kilka swoich warunków cyrylicą, a resztę skreślił. Putin zgodził się, w zasadzie, na dwie kwestie: zawieszenie broni na Morzu Czarnym oraz ograniczenie ataków lotniczych na infrastrukturę krytyczną. Obnaża to wyjątkowy cynizm Rosji. Dlaczego?
Jak Mińsk-3?
W lipcu 2023 r. Rosja wycofała się z tzw. Czarnomorskiej Inicjatywy Zbożowej. Frontalna wojna rosyjsko-ukraińska miała różne fazy. Początkowo Rosjanie chcieli całkowicie odciąć Ukrainę od wybrzeża, przejmując wszystkie jej porty. Wyszło tak, jak ze zdobyciem Kijowa. Rosjanie przegrali bitwę o Mikołajów, więc nie mogli przeprowadzić lądowego uderzenia na Odessę, a szykowany desant należało odwołać. Gdyby rosyjski Blitzkrieg się powiódł, byłoby to uderzenie nie tylko w istnienie państwowości ukraińskiej, ale kolejny cios we wpływy Turcji w basenie Morza Czarnego. Gdy stało się jasne, że Rosjanie nie połkną ukraińskiego wybrzeża, pojawiło się zasadnicze pytanie: co z flotą handlową pływającą z Odessy przez tureckie cieśniny? Zresztą jako Polska sami to odczuliśmy, stając się krajem transferowym dla ukraińskiego zboża.
W wojnie rosyjsko-ukraińskiej to Moskwa ma absolutną dominację na tym akwenie, choć Ukraińcy skutecznie rażą od czasu do czasu rosyjskie jednostki. Rosja chce zniszczyć Ukrainę. Z Zachodem się nie liczy, ale z Turcją musi. Rosyjska aneksja Krymu w 2014 r. natrafiła na silny sprzeciw w Ankarze. Podobnie było z blokadą handlową Odessy. Jeżeli spojrzymy na wojnę rosyjsko-ukraińską z perspektywy relacji Ankara-Moskwa, zauważymy, że Turcja ma wiele odczuwalnych lewarów na Rosję. Turcja roztoczyła parasol ochronny nad ludnością tatarską, naciskała wielokrotnie na Rosję w Syrii oraz w Górskim Karabachu. Zawarto zatem nietrwałe porozumienie w sprawie eksportu morskiego z Ukrainy. Choć Rosja je w swoim stylu zerwała, to szlak ten nie został de facto przez nią zablokowany. Dlaczego? Został po prostu postawiony w stanie wiecznego niepokoju, aby naciskać na Ukrainę oraz Turcję. Jednak okoliczności się zmieniają.
W 2025 r. Moskwa traci siłę nacisku na Turcję, która szykuje się do ewentualnego rozejmu na Ukrainie. Układ pokojowy nad Dnieprem będzie poniekąd sankcjonował rozbiory Ukrainy, w tym zabór Krymu. To oznacza większą dominację Rosji na Morzu Czarnym, czyli jest niekorzystne dla Turcji. Co prawda Rosja miała swoją bazę w Sewastopolu, ale teraz będzie miała zapisany cały półwysep. Ukraina będzie oficjalnym przegranym wojny. Nastąpi intensywna rusyfikacja części ukraińskiego wybrzeża. Rosja w przypadku pokoju otrzyma czas na umocnienie swojej pozycji na Morzu Czarnym. To stawia wręcz Turcję i Rosję na skraju przyszłej wojny.
Dlatego Kreml chce tego zapisu o „zawieszeniu broni na Morzu Czarnym”? ponieważ nie wygrawszy jeszcze konfliktu zbrojnego, ryzykuje kroki odwetowe Turcji. Te w obecnej fazie walk byłyby dla Kremla szalenie dotkliwe. Przypomnijmy, co Turcja zadeklarowała w połowie 2023 r. Tak pisał Ośrodek Studiów Wschodnich: „Odnosząc się do rosyjskiej decyzji o wyjściu z porozumienia zbożowego, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan podkreślał rolę, jaką korytarz ten odegrał w uniknięciu globalnego kryzysu żywnościowego. Dał przy tym wyraz swojemu przekonaniu, że Moskwa wróci do porozumienia, a chwilowy impas uda się zażegnać” – czytamy w analizie pt. „Rosyjska gra z Zachodem: Moskwa wycofuje się z umowy zbożowej”. Erdogan pokiwał palcem w stronę Rosji.
Choć cały czas patrzymy żywo na uczestników negocjacji pokojowych: USA, Rosję oraz Ukrainę, to zapominamy o tym, że nadchodzący układ pokojowy oraz polityka Putina uderzają rykoszetem także w Turcję. Należy zauważyć, że po roku 2014 zmieniła się dynamika zaangażowania Turcji na frontach, gdzie była obecna Rosja. To wymiana ciosów za okupację Krymu. Wczorajszy zapis o pokoju na Morzu Czarnym jest grą Rosji, aby uspokajać Turcję, która coraz ostrzej potępia poczynania Putina na Morzu Czarnym. Z militarnej perspektywy nie ma to kompletnie wpływu na wojnę rosyjsko-ukraińską. W kwietniu 2022 r. Ukraińcy zatopili salwą rakietową z lądu rosyjski krążownik „Moskwa”. Potem w serii morskich ataków dronowych uszkadzali kolejne rosyjskie jednostki. Flota Czarnomorska cofnęła się więc od wybrzeża. Podobnie jak lotnictwo, zaczęła razić Ukrainę zza horyzontu.
Zapis ten należy więc uznać za geopolityczny krok Moskwy. Jednak zupełnie inną kategorią jest pseudo zawieszenie broni dotyczące infrastruktury krytycznej. To przypomina powtórkę z układu mińsko-normandzkiego. Zaznaczmy, że obecna faza wojny pokazuje ogromne dysproporcje w rezerwach ludzkich na korzyść Rosji.
Jednak istnieje dziedzina wojny, gdzie Kijów znalazł sposób na Rosjan – to ataki dronowe w głąb Federacji Rosyjskiej. Wbrew pozorom są one bardzo odczuwalne przez rosyjski budżet, który i tak jest nadwątlony reżimem gospodarki wojennej. Skutecznie zaatakowano rafinerie w Saratowie, Wołgogradzie, Riazaniu, a także bazy paliwowe Rosji. Żyjący z eksportu surowców kraj nie jest przygotowany na magazynowanie czy zastępstwo tego sektora gospodarki. Jest to więc zapis związujący Ukrainie jedną rękę z tyłu, podczas gdy bokserski pojedynek wciąż trwa. Przypomnę, że nastanie wiosny i topniejące zapasy uzbrojenia precyzyjnego spowodowały, że Rosja tak czy inaczej zmniejszyłaby intensywność nalotów na ukraińską energetykę, bo to robi przed pierwszymi śniegami.
Tytułowy „rozejm bez rozejmu” wywraca kalendarz, który planował Donald Trump. Jeżeli prawdą były medialne spekulacje o „Rozejmie Wielkanocnym” i „pokoju na 9 maja”, to na naszych oczach Rosja te plany – a być może cały stolik – wywróciła. Nawet nie za połowiczny sukces należy odnotować osiągnięcia rozmów formatu rijadzkiego. Na froncie wciąż trwa śmiertelny uścisk obu armii. Rosjanie wciąż strzelają i zabijają Ukraińców. Wiele mówimy o pokoju nad Dnieprem, a nie ma nawet zawieszenia broni.
Rusmongol
Trump musiał przybyć na pomoc Rosji żeby mogła pokonac UA.
ouction
A w czym Tramp pomaga rosji?
ouction
A myślałeś, że nagle, z dnia na dzień wojna się skończy?
Davien3
Wojna może się skończyc albo w 24h kiedy rosja wyniesie się z Ukrainy albo trwac jeszcze kilka lat. rezultat będzie ten sam
ouction
Rosja na 100% nie wyniesie się z Ukrainy.a rezultat nie będzie ten sam. Jeśli Tramp doprowadzi do pokoju to z Ukrainy zostanie to co jest w tej chwili a jeśli nie to przestanie ona istnieć.
Zbyszek
Podstawowym problemem negocjacji kończących wojnę jest brak kart w ręku Zełeńskiego i Trumpa (Europę można pominąć).Przebieg negocjacji i reakcje Amerykanów jasno to pokazują - Putin demonstracyjnie poniża Trumpa a ten nie reaguje. Wie że wygrywa i że Zachód nie jest w stanie go zatrzymać. Trump chyba grał (gra?) na pokój za zniesienie sankcji przeciw Moskwie plus może nieformalne ale faktyczne uznanie aneksji okupowanych terytoriów. Ta jednak toczy wojnę o wasalizację / likwidację Ukrainy, więc uzyskanie tego co miała przed rozpoczęciem agresji to byłaby jej klęską. Nie zgodzi się ona na żadne siły pokojowe czy objęcie Ukrainy artykułem 5. Realniejsze może być zamrożenie konfliktu bez rozbrojenia Kijowa. Pewnie Putin musiałby też dostać zobowiązanie o wstrzymaniu dostaw broni, które później można by złamać. By to osiągnąć trzeba pomóc Ukrainie wstrzymać rosyjską ofensywę. W ciągu pół roku - roku bezowocnych ataków Rosja może chcieć ustąpić. Tylko czy tyle wytrzyma Kijów?
DanielZakupowy
Zbyszek A jakie karty ma Putin? Zagrozi, że w ciągu następnych 10 lat zajmie kolejne 20% Ukrainy? A może rzucić groźbę zmniejszenia rosyjskiego eksportu ropy, gazu i spadek udziału rosji w światowym ekspercie broni?
ouction
Za 2 lata Ukraina nie będzie miała kim walczyć i zniknie z mapy świata. Takie karty ma Putin.
Zbyszek
@DanielZakupowy, Pierwszym atutem jest przewaga na froncie - w zeszłym roku SZU były na krawędzi upadku. Teraz się poprawiło (przechodzą do ofensyw) ale jest to prawdopodobnie skutek zaprzestania operacji kurskiej oraz redystrybucji żołnierzy z tyłów / z jednostek specjalistycznych (np OPL) na front. Spowolnili ruch Moskali, miejscami przeszli do kontruderzeń. Są one jednak płytkie i pewnie kosztowne. Wkrótce wyczerpanie weźmie górę, ruscy zaś odbudowują rezerwy. Drugim jest powolność działania sankcji - oni mają całkiem sporo czasu zanim zaczną one być dla nich problemem, a potem jeszcze więcej zanim odwróci to nastroje społeczne
Borkow
USA stara się uratowac z ukrainy tyle ile się da. Wojna dla ukrainy już jest przegrana. NATO nie ma już sprzętu i amunicji aby wspierac ukrainę. USA też ma pustki w magazynach z bronią i amunicją a przecież musi miec zapasy na ewentualność wojny z Chinami i musi mieć czym wspierac Izrael. Ukraina jest już na przegranej pozycji i USA próbują ratowac jeszcze co sie da...ale to już niewiele....
Zbyszek
Z pustkami amunicji, zwłaszcza USA to gruba przesada. Ale niestety nie wiadomo o co grają Amerykanie. Im dłużej Ukraina wytrwa, tym większa szansa że Trump ją wesprze.
Rusmongol
Nie tłumacz uległości Trumpa wobec Rosji jakimiś brakami w magazynie.
ouction
Jeśli Tramp nie doprowadzi do pokoju to Ukraina za 2 lata zniknie z mapy świata. I nie trzeba tego niczym tłumaczyć.
Zbyszek
Ciekawym wątkiem jest ocena skutków ukraińskich ataków dronowych w głębi Rosji. Są one dokuczliwe, przynoszą realne straty, ale nie sądzę by mogły odwrócić los wojny. Rosyjska wojna z ukraińską infrastrukturą jest bardzo intensywna i dotyka całego kraju. Blackouty są częste ale nie paraliżują gospodarki.
Zbyszek
Nie bardzo widzę by po 2014 Turcja specjalnie zmieniła swoje nastawienie do Rosji. Co więcej w 2022 mogła bardzo zaszkodzić Putinowi, a bardzo mu pomogła (omijanie sankcji)
Zbyszek
Bardzo interesujący artykuł. Mam wątpliwości co do intencji Turcji (Syria czy Armenia to ich strategiczne kierunki, Ukraina raczej wygląda na dobry sposób dokuczania Putinowi. Widać to też w parasolu nad krymskimi tatarami. Parasol ten składa się tylko z dziury). Morze Czarne zdominowane po wojnie przez Rosję może być początkiem usankcjonowania stref wpływu Rosji i Turcji: dla Turcji Armenia, a dla Rosji Gruzja. Choć zwycięstwo Rosji na Ukrainie może zachęcić ją do mieszania w Armenii co faktycznie byłoby nie w smak Ankarze tylko co ona może z tym zrobić?
556
polska najwiekszym looserem
AVI
Trump postrzega putina jako kogoś podobnego do siebie, ale ich sytuacja jest zupełnie odmienna. Trump ryzykuje co najwyżej spadkiem poparcia wyborców dla Republikanów , putin natomiast ryzykuje własną głową a może i rozpadem państwa. W rosyjskiej tradycji jest mała tolerancja dla carów, którzy przegrali wojnę, więc putin zrobi wszystko co możliwe aby jej nie przegrać. Poczeka spokojnie aż Trumpowi znudzi się misja czynienia pokoju na świecie.