Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Odbicie Krymu – cel ukraińskiej ofensywy

Ukraińska ofensywa, choć prowadzona powoli, może doprowadzić nawet do odzyskania Krymu. Warunkiem osiągnięcia tego celu jest jednak dostarczenie Ukrainie wystarczającej ilości amunicji dalekiego zasięgu oraz brak woli walki u Rosjan. Niestety z tą wolą walki u rosyjskich żołnierze nie jest obecnie tak źle i to wcale nie z powodu miłości do „Matuszki Rosiji”.

Autor. M.Dura
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Sposób prowadzenia ofensywy przez ukraińskie siły zbrojne na wschodzie Ukrainy jak na razie odbiega od powszechnego wyobrażenia o tego rodzaju operacjach wojskowych. Nie ma więc spektakularnego przełamania frontu uderzeniem dziesiątek czołgów i tyralier piechoty, ale jest żmudne zdobywanie terenu, dosłownie metr po metrze, z wykorzystaniem artylerii oraz niewielkich pododdziałów szturmowych, powoli wybijających rosyjskich żołnierzy na zajmowanych przez nich pozycjach.

Wynika to z kilku przyczyn. Po pierwsze Rosjanie mieli czas by przygotować swoje linie obrony. Jak się okazało ich pozycje nie są majstersztykiem sztuki saperskiej (np. z powodu braku maskowania), ale cała ta rosyjska prowizorka została obsypana tysiącami min, które praktycznie eliminują możliwość szybkiego przeprowadzenia ataku ukraińskimi siłami pancernymi.

Reklama

Po drugie Ukraińcy widząc o większych zasobach ludzkich w Federacji Rosyjskiej muszą chronić swoich żołnierzy, starając się jak najbardziej ograniczyć straty. Stąd działanie bardziej zachowawcze i wolniejsze niż pozwalałyby faktycznie posiadane siły. Taktyka ta jest konsekwentnie realizowana pomimo zewnętrznych nacisków, krytyki powolności oraz zarzutów braku skuteczności. Przynosi ona założone efekty, ale jednocześnie grozi, że do jesiennych roztopów Ukraińcy mogą nie zdążyć wyprzeć Rosjan ze swojego terytorium. Jeżeli jednak przyśpieszą, to w zasięgu ukraińskich sił zbrojnych jest nawet wyzwolenie Krymu.

Zobacz też

Pierwszy cel – rozcięcie rosyjskich wojsk

Prawdziwy cel ukraińskiej ofensywy nie jest znany. Już jednak wiadomo, że będzie ona miała kilka etapów, z których trzy prawdopodobnie będą związane z wyzwoleniem Krymu, a ostatni z wyparciem Rosjan z obwodów: Donieckiego i Ługańskiego. Najłatwiej jest oceniać jak będzie wyglądała pierwsza faza operacji. Analizując miejsca, gdzie obecnie są uzyskiwane niewielkie zdobycze terenowe można przypuszczać, że główne uderzenia będą realizowane w dwóch kierunkach:

Reklama

-       na południowy wschód – by dojść do Morza Azowskiego (ze zdobyciem portu Mariupol lub Berdiańsk);

-       na południe – ze zdobyciem miejscowości Tokmat i później Melitopola.

Reklama
Autor. Defence24.pl
Reklama

W pierwszym przypadku Ukraińcy odetną całą południową grupę wojsk rosyjskich od dostaw bezpośrednio z terytorium Federacji Rosyjskiej. Każdy pocisk i litr paliwa będzie więc musiał być dostarczany wielokrotnie dłuższą drogą: przez Most Kerczeński, okupowany Krym i okupowany obwód Chersoński. Ułatwi to działanie drugiej grupie ukraińskich wojsk, która dochodząc do Melitopola weźmie w okrążenie rosyjskie oddziały odcięte wcześniej koło Berdiańska (lub Mariupola).

Wtedy być może powtórzy się scenariusz z zachodniego brzegu Dniepru i Rosjanie wiedząc o zbliżającym się zagrożeniu po prostu wycofają się z zajmowanych pozycji – uciekając w kierunku Krymu i na północ, w kierunku Obwodu Rostowskiego. Gdyby to nastąpiło do końca lata, to Ukraińcy niewątpliwie przejdą do drugiej fazy operacji i wypchną rosyjskie wojska z południowej Ukrainy na Półwysep Krymski.

Reklama
Autor. Defence24.pl
Reklama

I znowu pomoże w tym odcięcie dostaw z Krymu, poprzez przerwanie przeprawy mostowej w rejonie Czongaru oraz ciągłe ataki artyleryjskie na drogi Przesmyku Perekopskiego. W tej fazie duże znaczenie może mieć pomocnicze uderzenie przez Dniepr wyprowadzone przez Ukraińców z Chersonia. Pierwsze kroki w tym celu już zostały poczynione po zdobyciu i obronieniu przez ukraińskich specjalsów przyczółku na wschodnim brzegu rzeki w rejonie Mostu Antonowskiego. Jak się okazało taka operacja może się zakończyć powodzeniem, tym bardziej że po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce linie obrony przygotowane tam przez Rosjan zostały w dużej części zniszczone.

Trzecia faza ofensywy ukraińskiej będzie już dotyczyła wyzwolenia Krymu. W pierwszej kolejności Ukraińcy najprawdopodobniej będą się starali za pomocą systemów rakietowych dalekiego zasięgu odciąć Krym przez zniszczenie mostu Kerczeńskiego. Wtedy Rosjanom pozostaną już tylko dostawy drogą morską, co da pole do popisu ukraińskim systemom nadbrzeżnym z rakietami Neptun, Harpoon, a być może również NSM. Ukraińskie rakiety przeciwokrętowe mogą dokonać prawdziwej rzezi jednostek pływających wypełnionych, żołnierzami i co gorsza: paliwem oraz amunicją. Będzie to możliwe, ponieważ Melitopol do Cieśniny Kerczeńskiej dzieli nie więcej niż 170 km.

Reklama

Ukraińskie wojska uderzą wtedy na odciętych od dostaw Rosjan i jak się okazało w historii, taka ofensywa na Krymie ma dużą szansę na zakończenie w ciągu miesiąca walk. Pod warunkiem, że za cel nie weźmie się od razu zajęcia Sewastopola.

Autor. Defence24.pl

Zdobycie Krymu – to już było w XX wieku i to trzykrotnie

Półwysep Krymski jest tylko pozornie trudny do zdobycia. W XX wieku zajmowała go Armia Czerwona w 1920 roku (w ciągu 9 dni), Niemcy w 1941 roku (bez Sewastopola i Kercza) oraz Sowieci w 1944 roku. Ofensywy trwały więc około miesiąca, pomimo że obrońcy doskonale wiedzieli, gdzie zostanie wyprowadzone uderzenie i za każdym razem przygotowywali wszystko, by się przed nim uchronić.

Reklama

Pomijając wydarzenia z 1920 roku, bo tam Armia Czerwona miała prawie dziesięciokrotną przewagę nad Armią Rosyjską Wrangla, warto przyjrzeć się, jak zdobywano Krym w czasie II wojny światowej. Półwysep ten został zajęty po raz pierwszy w 1941 roku przez niemiecką grupę generała Mansteina. Natarcie, które rozpoczęło się 18 października już cztery dni później doprowadziło do przełamania pozycji sowieckich na Przesmyku Perekopskim i przy przeprawach Czongar oraz do rozcięcia rosyjskiej obrony na siły broniące Sewastopola i wycofujące się w kierunku Kercza.

Zobacz też

W ciągu niecałego miesiąca Niemcom udało się zająć praktycznie cały Krym z wyłączeniem dwóch zgrupowań sowieckich: koło Kercza (który ostatecznie został zajęty 15 maja 1942 roku) i koło Sewastopola. Miasto to było zaatakowane przez Manstaina po raz pierwszy już 2 listopada 1941 roku. Jednak utworzona tam twierdza dzięki dostawom drogą morską broniła się ostatecznie do 4 lipca 1942 roku.

Reklama

Na rewanż trzeba było czekać dwa lata. Rosyjska ofensywa krymska zaczęła się bowiem 8 kwietnia i zakończyła 12 maja 1944 roku z wyzwoleniem Sewastopola włącznie. I w tym przypadku atak rozpoczął się przez Przesmyk Perekopski, gdzie Niemcy zorganizowali silne pozycje obronne. Sowieci przeprowadzili również operację desantową w rejonie Kercza.

Autor. Wikipedia

Oczywiście pozostaje pytanie, czy można porównywać działania w czasie II wojny światowej i w 2023 roku. Są niewątpliwie duże różnice, ale wynikają one głównie z postępu technicznego. A ten postęp działa na korzyść Ukrainy. To ukraińskie wojska mają bowiem przewagę, szczególnie jeżeli chodzi o rozpoznanie, precyzyjną amunicję i łączność.

Reklama

W pierwszej kolejności zmniejszy to znaczenie Sewastopola, który po otoczeniu przez Ukraińców wcale nie musi być przez nich zdobywany. Ukraińskie siły zbrojne mają bowiem możliwość całkowitego odcięcia Rosjan od dostaw drogą morską, czego nie udało się zrobić Niemcom w 1942 roku. Taka blokada może doprowadzić rosyjskie dowództwo nawet do poddania swoich sił, a na pewno skróci czas obrony otoczonego Sewastopola.

Nie jest również prawdą, że Krym będzie trudno zająć Ukraińcom z powodu jego dziewięcioletniej rusyfikacji. Proces ten był bowiem realizowany, ale nie zakończył się dla Rosjan pełnym sukcesem. Przykładem oporu miejscowej ludności przed taką polityką rosyjską jest postawa Tatarów Krymskich. Pomimo nękania, zastraszania, ataków fizycznych a nawet aresztowań zachowują oni swoją tożsamość i w dużej chcą powrotu władz ukraińskich – gwarantujących im autonomię. Sztandarowym przykładem takiego oporu jest Nariman Celâl, wiceprzewodniczący organizacji Medżlis Tatarów Krymskich, którego w 2021 roku aresztowano i skazano na 17 lat na podstawie sfabrykowanych zarzutów o „sabotaż".

Reklama

Rosjanie na Krymie nie są więc wszędzie traktowani jako wyzwoliciele, ale również jako okupanci. I Ukraińcy mogą to teraz skutecznie wykorzystać.

Zobacz też

Będzie ofensywa krymska, czy nie będzie?

Bitwa o Krym jest tylko kwestą czasu. Jest ona ważna nie tylko dla Ukrainy, ale również dla władz na Kremlu. Coraz więcej głosów w rosyjskich mediach wskazuje bowiem, że odbicie Krymu będzie jednoznaczne z upadkiem prezydenta Putina. Krym był bowiem jego największym osiągnięciem i jedynym, jakie mu obecnie pozostało. Wcześniej upadł bowiem mit człowieka, który się liczy na świecie i wodza niezwyciężonej armii. Teraz Putin jest ścigany międzynarodowym listem gończym, a rosyjskie siły zbrojne okazały się niezdolne do pokonania teoretycznie wielokrotnie słabszej armii ukraińskiej.

Reklama

Wraz z odzyskaniem Krymu przez Ukrainę i likwidacją bazy w Sewastopolu Rosjanie utracili by swoją dominującą rolę na Morzu Czarnym. Morze to wraz z wejściem Ukrainy i być może później Gruzji do NATO podzieliłoby los Bałtyku, który jest obecnie w pełni kontrolowany przez Pakt Północnoatlantycki. Oczywiście baza w Noworosyjsku nie jest pod tak permanentną inwigilacją jak Bałtijsk i Sankt Petersburg, ale większość wybrzeża Morza Czarnego zajmowałyby państwa natowskie. Dodatkowo cieśniny Bosfor i Dadanele wprowadzające na ten akwen są w pełni kontrolowana przez Turcję, podobnie jak Kattegat i Skagerrak przez Danię i Szwecję.

Autor. M.Dura

W operacji Krymskiej niewątpliwie pomoże Ukraińcom precyzyjne uzbrojenie rakietowe. Daje ono bowiem możliwość odcięcia Krymu całkowicie od dostaw, co przy obecnej postawie wojsk rosyjskich może doprowadzić do ich wycofania. Doszłoby wtedy do sytuacji podobnej jak na zachodnim brzegu Dniepru, w której Ukraińcy wchodzili na teren wcześniej opuszczony przez uciekających Rosjan. I taki scenariusz byłby optymalny dla Ukrainy, która nie tracąc żołnierzy osiągnęłaby cel swojej operacji.

Reklama

Dlaczego Rosjanie walczą?

Reklama

W tym wszystkim największym zaskoczeniem jest niewątpliwie postawa rosyjskich żołnierzy. Wiedzą oni bowiem doskonale, że są okupantami i najeźdźcami, że są gorzej wyposażeniu od Ukraińców, gorzej wyszkoleniu oraz gorzej dowodzeni. A jednak godzą się na służbę na froncie, często ponosząc za to najwyższą cenę.

W przypadku Wagnerowców motywacją do walki był bardzo często terror i kary za niewypełnienie rozkazu. W przypadku rosyjskich żołnierzy największą motywacją są pieniądze (kilkakrotnie wyższe niż średnia płaca w Rosji), które dostaje się za służbę na Ukrainie. Słowo „służba" nie zostało tu użyte przypadkowo, ponieważ większość Rosjan na ukraińskich terenach nie walczy na pierwszej linii frontu, a przebywa dalej, zajmując się szeroko pojętą „okupacją" - w tym kradzieżami i szabrunkiem. A przecież i jedni, i drudzy pobierają to samo, frontowe uposażenie. Ale nawet siedząc w okopach Rosjanie liczą na to, że im się jakość uda przeżyć bez walki do kolejnej zmiany.

Reklama

Nie jest przy tym prawdą, że rosyjscy żołnierze to niewyszkoleni amatorzy, którzy nie wiedzą jak walczyć. Ukraińcy wyraźnie wskazują, że łatwiej jest oczywiście z „mobikami", ale w odniesieniu do kontraktowego wojska przewagę zapewnia im tylko ich lepsze uzbrojenie i motywacja do walki, której druga strona w dużej części w ogóle nie posiada. Rosjanie mają za to nieprzebrane zapasy amunicji i uzbrojenia, które pomimo że jest coraz starsze, to jednak w masowym użyciu stanowią duży problem.

Autor. M.Dura

Nie pomaga nawet to, że rosyjscy żołnierze w ogromnej części w ogóle nie dbają o swój sprzęt wojskowy, porzucając go w razie jakiegokolwiek uszkodzenia. Podobnie jest w przypadku amunicji, która jest źle przechowywana i wykorzystywana często bez sensu, z zadaniem „by ją wystrzelić" a nie „by nią trafić". Ale nawet przy takim podejściu i poniesionych stratach, na froncie nadal trwają intensywne walki, chociaż już na pewno nie jako operacja wyzwalania Ukraińców o „kijowskiego nazizmu".

Reklama

To co jednak już widać to coraz mniejsze zapasy rosyjskiej amunicji bezpośrednio na froncie. Jeżeli Ukraińcom uda się odciąć i tak już wydłużone linie zaopatrzenia, to w południowej Ukrainie i na Krymie mogą się powtórzyć scenariusze z zachodniego brzegu Dniepru i z samego Chersoniu. A przypomnijmy, że tamte tereny miały być również bardzo dobrze przygotowane do obrony przez Rosjan. Bez amunicji i paliwa było to jednak niemożliwe.

Reklama
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama