Rosja porywa dzieci Ukrainy. Potem idą na front

Od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę wiadomo o co najmniej 19 546 przypadkach przymusowej deportacji dzieci, choć nieoficjalne szacunki są znacznie wyższe. Jaki jest ich los i czy część z nich trafia później na front?
W swojej analizie „Stolen Generation” (Ukradzione Pokolenie) Globsec starał się przyjrzeć bliżej losowi, którego doświadczyły i doświadczają nadal ukraińskie dzieci, które zostały siłowo przeniesione na terytorium Rosji, niekiedy tysiące kilometrów od swoich domów. Zmieniano im imiona i nazwiska, wysyłano do rodzin zastępczych. W dalszej kolejności czekała na nie „reedukacja”, czyli agresywna rusyfikacja, która miała na celu całkowitą indoktrynację, wymazanie dotychczasowych kodów kulturowych i języka. Ten schemat Rosja wykorzystywała już wcześniej, bo już w 2014 roku w przypadku Krymu oraz Donbasu.
Czytaj też
Rosja tuszuje tę zbrodnię
Liczby pojawiają się bardzo od siebie różne. Od prawie 20 tysięcy do nawet kilkuset tysięcy dzieci mogło zostać porwanych przez Federację Rosyjską, a następnie zostać poddanym rusyfikacji. Ustalenie tego jest bardzo trudne, ponieważ Rosja celowo niszczy dokumenty, fałszuje tożsamości dzieci i wykorzystuje luki prawne, co uniemożliwia dokładne oszacowanie skali zjawiska. Brak dostępu do okupowanych terytoriów dodatkowo komplikuje weryfikację.
Badania OSINT ujawniły, że już w październiku 2022 roku dzieci pojawiały się na rosyjskich platformach adopcyjnych. Potencjalni rodzice, często powiązani z rosyjskim Kościołem Prawosławnym lub organizacjami państwowymi, preferują „sieroty wojenne”, postrzegane jako zdrowsze fizycznie i psychicznie.
Organizacja „Bring Kids Back” stara się o to, by jak najwięcej porwanych dzieci udało się zidentyfikować i pomóc im wrócić do rodzin, co jednak jest niezwykle trudnym przedsięwzięciem - państwo rosyjskie nie tyle nie współpracuje, ile celowo utrudnia takie działania. Jak sama podaje, jedynie 1460 udało się powrócić.
Czytaj też
Na front przeciwko swoim
To, co jednak jest najbardziej niepokojące w tym procederze, to fakt, że wiele z tych dzieci, poddanych radykalnej indoktrynacji, trafia następnie na front. To wpajanie rosyjskiej wizji odbywa się poprzez wszystko i na każdym kroku. Od rodziców adopcyjnych przez szkołę, książki, portale społecznościowe, media, gry, nauczycieli, po podcasty i zajęcia pozaszkolne. W dedykowanych podręcznikach dzieci uczą się m.in. o tym, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa są NATO oraz Stany Zjednoczone.
„Władze okupacyjne kontrolują także pozaszkolne aktywności dzieci, rekrutując je do programów militarnych, takich jak „Młoda Armia” (Junarmija), gdzie otrzymują wykładnię ideologiczną i podstawowe szkolenie wojskowe. Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) narzuca dalszą kontrolę poprzez nadzorców, którzy zlecają pozaszkolne zadania, takie jak fotografowanie dzieci z rosyjskimi flagami, odwiedzanie rosyjskich punktów kontrolnych lub pisanie listów do rosyjskich żołnierzy. Nieprzestrzeganie tych poleceń może prowadzić do poważnych konsekwencji, w tym odebrania dzieci rodzinom i umieszczenia ich w instytucjach kontrolowanych przez państwo lub aresztowania i zastraszania rodziców” - czytamy w raporcie.
Czytaj też
To jednak nie wszystko. W okupowanych Zaporożu i Chersoniu dzieci są angażowane w nieformalne działania, takie jak kampania „Czyste Ulice”, polegająca na usuwaniu ukraińskich symboli i zastępowaniu ich rosyjskimi. Programy takie jak „Region dla Młodzieży” oferują młodym ludziom dostęp do rosyjskich świadczeń, grantów i wydarzeń ideologicznych. Kampanie typu „Noworoczna Poczta”, prowadzone przez partię Jedna Rosja (czyli ugrupowanie Władimira Putina), angażują dzieci w tworzenie wiadomości i kartek dla rosyjskich żołnierzy uczestniczących w „Operacji Specjalnej”.
Raport zwraca również uwagę na te osoby, które zostały poddane rusyfikacji już po 2014 roku. Część z nich kilka lat później trafiła do armii, a następnie na front. To pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze niezwykle skuteczny i bezwzględny proces „prania mózgu” rosyjskiej machiny propagandowej. Po drugie, wiele z dzieci, które po 2022 roku trafiły do Rosji, również może czekać podobny los w najbliższych latach.
Bezsilność instytucji międzynarodowych
Największą obawę budzi tu jednak fakt ogólnej bezsilności prawa międzynarodowego. Oficjalnie Rosja złamała Konwencję genewską zabraniającą przymusowego przenoszenia ludności cywilnej z okupowanych terytoriów oraz Konwencję o prawach dziecka ONZ, która gwarantuje prawo do tożsamości, edukacji i ochrony przed przemocą. Tylko czy za tym mogą pójść jakiekolwiek szerzej zakrojone działania? Jest to mało prawdopodobne. Organizacja Narodów Zjednoczonych nie posiada żadnych skutecznych narzędzi do egzekwowania prawa.
Część pracy jest wykonywana przez samych Ukraińców, czy pomniejsze organizacje przy użyciu metod białego wywiadu, przekopywanie się przez media społecznościowe oraz wykorzystywanie sztucznej inteligencji do rozpoznawania twarzy. Jednak te działania bardziej mogą służyć do dokumentowania zbrodni niż do realnego przyczynienia się do powrotu porwanych.
user_1074157
Ja dzisiaj widziałem nagranie na którym ukraińscy "rekruterzy" porwali z ulicy 16-latka celem mobilizacji, a jego matka zmarła na zawał. Także musi już być bardzo źle, skoro ukraińcy łapią dzieci do wojska.
Wania
Współczesne dzieciaki z Ukrainy są jak "Dzieci z Zamojszczyzny".