Reklama
  • Wiadomości
  • Analiza

Kiedy skończą się Ukraińcy? Wraca dyskusja o stratach Kijowa [ANALIZA]

W ostatnich tygodniach w mediach pojawiało się wiele materiałów i doniesień dotyczących zdolności Sił Obrony Ukrainy do dalszego stawiania skutecznego oporu rosyjskiemu najeźdźcy. Poza kwestią sprzętową i finansową bardzo często omawianym tematem jest wysokość strat ukraińskich, szczególnie w poległych, oraz możliwości ich uzupełnienia.

Autor. Sztab Generalny Ukrainy/Facebook
Reklama

Spekulacje ożywił ostatni wywiad oraz artykuł gen. Wałerija Załużnego dla „The Economist”, w którym ostrzegał, że na froncie może pojawić się impas, a długotrwała wojna pozycyjna będzie korzystniejsza dla Rosji, która ma kilka razy więcej ludności niż Ukraina. W swoim artykule omówię kwestie ukraińskiego podejścia do mobilizacji poszczególnych grup wiekowych, straty SOU, a także problem uchylania się od służby wojskowej. Czy Ukraińcy rzeczywiście się „kończą”?

Dyskusje i spekulacje

Zaczniemy od kontrowersyjnej kwestii, jaką są spekulacje w temacie strat, rezerw, możliwości mobilizacyjnych Ukrainy oraz doniesień o liczbie Ukraińców uchylających się od służby wojskowej, w tym poprzez ucieczkę z kraju. Temat strat obu stron jest szczególnie interesujący. Dlaczego? Bo pozwala ocenić kilka aspektów:

  • możliwość kontynuowania walki przez strony konfliktu;
  • czy ich rezerwy będą wystarczające do uzupełnienia strat;
  • porównanie strat pozwala ocenić, komu na dłuższą metę sprzyja obecna sytuacja na froncie;
  • czy w danych warunkach istnieje możliwość sformowania nowych jednostek poza uzupełnianiem walczących;
  • kiedy w obu społeczeństwach będzie mógł nastąpić wzrost niezadowolenia związanego ze zbyt dużą liczbą poległych.

Media zachodnie pisząc o rzekomej wysokości strat obu stron najczęściej próbują powołać się na „autorytet”. Najczęściej przy tym rozmówcy pozostają anonimowi, a na dodatek dziennikarze unikają również wskazania, którą instytucję reprezentują ich rozmówcy. Wszystko to utrudnia weryfikację podanych informacji.

Reklama

13 listopada „The Economist” ocenił straty SOU na ok. 70 tysięcy poległych i zmarłych, a liczbę okaleczonych i obecnie przebywających w szpitalach na ok. 120 tysięcy osób. Co ciekawe, identyczne straty Ukrainy w poległych ogłosił w sierpniu br. „The New York Times”. Jeżeli dane ogłoszone przez reporterów obu wymienionych gazet odpowiadają prawdzie, to raczej powinny się różnić z uwagi na czas, który upłynął, jak i to, że w właśnie w tym okresie doszło do ciężkich walk na różnych odcinkach frontu wojny rosyjsko-ukraińskiej.

wojna ukraina żołnierz czołg
Ukraiński żołnierz
Autor. Генеральний штаб ЗСУ (@GeneralStaffUA)/X

Powyższy przykład utwierdza mnie w przekonaniu, że Zachód, a szczególnie media, niedostatecznie orientują się w wysokości strat ukraińskich i rosyjskich. Niestety z powodu ograniczania dostępu do informacji również analitycy i komentatorzy obserwujący wojnę za naszą wschodnią granicą zderzają się z problemem możliwie jak najbardziej dokładnego ich oszacowania. Stąd często pojawiają się błędy niedoszacowania lub (częściej) przeszacowania. Niejednokrotnie na manowce prowadzą też informacje o „średniej” dziennych strat, o których mówili np. przedstawiciela Biura Prezydenta Ukrainy. Wiele zależy od intensywności walk, zmian na froncie, pojedynczych dotkliwych uderzeń (np. ostrzału miejsca koncentracji), pogody, a także wykorzystywanych zasobów.

Reklama

Wiele się spekuluje również w kwestii zasobów ludzkich, którymi jeszcze dysponuje Ukraina. Wiadomo, że w dniu inwazji Siły Obrony Ukrainy mogły dysponować ok. 200 tys. żołnierzami, choć zgodnie z polityką Kijowa liczba ta powinna być wyższa o 50 tysięcy. Stało się tak z powodu licznych przypadków zrywania kontraktów przez weteranów, którzy mieli najczęściej dość armijnej biurokracji (krytykowanej jako „sowiecka” zaszłość), a także braku woli politycznej cywilnych decydentów, którzy nie dali zgody na wezwanie rezerwy aktywnej (zwanej nad Dnieprem rezerwą operacyjną). W Gwardii Narodowej służyło ok. 50 tysięcy funkcjonariuszy, a w Państwowej Straży Granicznej ok. 42 tys. (na 50 tys. ogólnej liczby funkcjonariuszy). Daje to tym samym mniej niż 300 tys. umundurowanych Ukraińców, którzy znajdowali się na służbie przed 24 lutego 2022 r. Do lipca 2022 r. liczba umundurowanych Ukraińców wzrosła do ok. 1 mln. Czy jest ona wystarczająca?

Kogo mobilizuje Ukraina?

W pierwszych miesiącach wojny na pełną skalę Ukraina nie musiała zbytnio uciekać się do środków przymusu, aby ponad trzykrotnie zwiększyć swoje Siły Obrony (czyli połączone SZU, GN, Państwową Straż Graniczną i inne formacje zmilitaryzowane). Większość Ukraińców zgłaszała się na ochotnika, nie brakowało wśród nich weteranów walk w Donbasie oraz dobrze wyszkolonych sympatyków organizacji nacjonalistycznych (głównie „Prawego Sektora” i ruchu azowskiego). Szacowano, że Ukraina dysponuje setkami tysięcy rezerwistów, wartościowego materiału żołnierskiego. Oczywiście nie wszyscy ochotnicy z pierwszych miesięcy mieli doświadczenie bojowe lub przeszli odpowiednie szkolenia. Wielu niedoświadczonych Ukraińców i Ukrainek znalazło się w szeregach Obrony Terytorialnej.

Reklama

Jesienią 2022 r. sytuacja na froncie zaczęła się stabilizować. Miejscem najbardziej intensywnych walk stał się odcinek bachmucko-siwerski, przez co wojna zaczęła zmieniać charakter z manewrowej na okopową (również pod Bachmutem). Straty, ale również konieczność rotacji zmęczonych ciężką służbą żołnierzy, zmusiły władze Ukrainy do sięgnięcia po nowych rekrutów. Udział ochotników wśród nowych żołnierzy znacząco spadł, większość stanowiły osoby mobilizowane.

wojna ukraina
Wojna w Ukrainie
Autor. Defense of Ukraine (@DefenceU)/X

Wtedy też po raz pierwszy doszło do pojedynczych incydentów siłowego wręczenia kart mobilizacyjnych czy szukania potencjalnych odbiorców wezwań w klubach nocnych. Choć nie oznaczały one natychmiastowego „wzięcia w kamasze” i wysłania na front, to wywołały pewien popłoch u tych mężczyzn, którzy uważali, że wojna już ich „nie dosięgnie”. Powyższe sytuacje skłoniły do dyskusji na temat możliwych problemów mobilizacyjnych Ukrainy.

Reklama

Dlaczego SOU potrzebują kolejnych żołnierzy, skoro liczbę umundurowanych obrońców ojczyzny zwiększono do połowy 2022 r. do ok. miliona osób? W tym momencie należy przedstawić czytelnikowi czynniki, które zmuszają Ukrainę to tworzenia kolejnych rezerw:

  • konieczność rotacji pojedynczych żołnierzy wyczerpanych służbą frontową (zwłaszcza w warunkach jesienno-zimowych, ponadto nie można pominąć kwestii stresu);
  • z racji wysyłania na tyły całych oddziałów celem ich uzupełnienia i zgrania;
  • po to, by formować nowe jednostki;
  • by utrzymywać i szkolić na zapleczu odwody.

W jednym z wywiadów, których swego czasu udzielił Taras Czmut, jeden z najbardziej znanych wolontariuszy, weteran ukraińskiej piechoty morskiej i prezes fundacji „Powernyś Żywym” (ang. Come Back Alive, pol. Wróć Żywy), pojawiło się pytanie o to, jaka będzie skala zaangażowania społeczeństwa ukraińskiego w wojnę. Czmut odpowiedział wtedy, że walczyć przyjdzie każdemu. Chodziło mu o to, że niezależnie od poniesionych strat, konieczność rotacji i demobilizacji zmęczonych weteranów zmusi w końcu państwo do sięgnięcia nawet po niechętnych do służby na froncie. I jest to zresztą stały problem niemal wszystkich państw zaangażowanych w duże konflikty zbrojne. W tłumie liczącym ponad milion mężczyzn nie wszyscy są ochotnikami o wysokim morale oraz ponadprzeciętnym stopniu patriotyzmu. Jeżeli zajrzeć do źródeł archiwalnych oraz fachowych opracowań naukowych o tego typu problemach w poprzednich wojnach, to zdamy sobie sprawę, że towarzyszą one ludzkości od dawna.

Reklama

W temacie mobilizacji „po ukraińsku” pojawiają się często zarzuty o to, że Kijów oszczędza młodzież i dwudziestokilkulatków, a na front wysyła „dziadków”. Wypowiadają je niektórzy zachodni politycy i analitycy. Przykładem był choćby niedawny zarzut ze strony Bena Wallace’a, byłego ministra obrony Wielkiej Brytanii. Jednak pretensje pojawiają się również wśród samych Ukraińców. Niedawno Petro „Rollo” Horbatenko z 3. Brygady Szturmowej „Azow” stwierdził, że należy zmobilizować 18-20 latków, gdyż jakoby w wojsku służy zbyt wielu mężczyzn powyżej 50 roku życia, którzy nie charakteryzują się taką samą tężyzną fizyczną co dużo młodsi rekruci.

Czy tak jest w rzeczywistości? Komentator polityczny, bloger i działacz społeczny Nazar Prychodko uściślił w komentarzu do wypowiedzi „azowca”, że średnia wieku w SZU wynosi obecnie 42 lata. Niemniej zgodził się, że w tym gronie też można znaleźć mężczyzn z różnymi powikłaniami zdrowotnymi, a także (jeszcze częściej) z nałogiem palenia. Sam jest przeciwko masowej mobilizacji studentów, szczególnie tych z najmłodszych roczników, gdyż jego zdaniem ich przygotowanie (fizyczne i psychiczne) nie odbiega zbytnio od tego, które prezentują czterdziestolatkowie.

Reklama

Jaki jest powód tak licznego wcielania do SOU czterdziestolatków? Odpowiedzi na to pytanie udzielił niedawno na platformie X Michał Senajko. Otóż taka polityka mobilizacyjna ma związek z tym, że wojsko potrzebuje przede wszystkim mężczyzn, którzy mają już za sobą zasadniczą służbę wojskową, czyli znaleźli się w SZU, zanim je uzawodowiono na początku poprzedniej dekady. Ponadto, znają oni dość dobrze sprzęt postsowiecki, który nadal ma na swoim wyposażeniu wojsko ukraińskie. Pozwala to skrócić okres szkolenia, który na terytorium Ukrainy i tak jest bardzo utrudniony z uwagi na zagrożenie ostrzałem rakietowym poligonów. Z tego też powodu dla SOU bardzo cenne są szkolenia prowadzone na Zachodzie przy wsparciu partnerów, gdyż pozwalają przeszkolić w bezpiecznych warunkach dziesiątki tysięcy rekrutów. Bardzo często przy tym na sprzęcie produkcji zachodniej.

Poza tym jak to wygląda na tle struktury wiekowej obywateli Ukrainy? Stanem na 1 lutego 2022 r. liczba ludności stale mieszkającej nad Dnieprem (bez Krymu i Sewastopola) wynosi ponad 40 960 tys. osób. Średnia wieku stanowiła 39 lat dla mężczyzn i 44 dla kobiet. Z kolei stanem na 1 stycznia 2021 r. piramida wiekowa społeczeństwa ukraińskiego wyglądała następująco (a nie zmieniła się znacząco w ciągu roku):

Piramida wiekowa społeczeństwa ukraińskiego stanem na 1 stycznia 2021 r. autorstwa "sdgedfegw".
Piramida wiekowa społeczeństwa ukraińskiego stanem na 1 stycznia 2021 r. autorstwa "sdgedfegw".
Autor. sdgedfegw

Próg bólu

Generał Załużny przyznał w rozmowie z „The Economist”, że wierzył w to, że Rosjanie też mają swój „próg bólu”, którym miało być 150 tys. poległych. Po jego przekroczeniu Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej miały doświadczyć spadku morale, a w społeczeństwie rosyjskim dojść do wybuchu niezadowolenia.

Generał Załużnyj na pierwszym planie, fot. Siły Zbrojne Ukrainy
Generał Załużnyj na pierwszym planie, fot. Siły Zbrojne Ukrainy

Skąd akurat taka liczba? Stanem na 2021 r. liczbę ludności Federacji Rosyjskiej oceniano na ok. 143,4 mln osób. Nie tylko ukraińscy, ale i izraelscy wojskowi (np. Yigal Levin) uważali, że jeżeli na każdy tysiąc mieszkańców Rosji będzie przypadać jeden poległy, to społeczeństwo rosyjskie uświadomi sobie, że na Ukrainie nie trwa żadna „specjalna operacja wojskowa”, ale kosztowna wojna na pełną skalę, która na dodatek nie idzie Rosji zbyt dobrze.

Reklama

Jak widzimy, przekroczenie tego „progu” nie doprowadziło do wybuchu rewolucji, choć zauważalny jest pewien spadek zdolności SZ FR. W czerwcu 2023 r. doszło co prawda do puczu oligarchy Jewgienija Prigożyna, który nawet poparła część napotkanej przez buntowników ludności Rosji (i nawet pojedyncze jednostki wojskowe), ale do wielkich zmian w Rosji, a tym bardziej wojny domowej, nie doszło.

A jak wygląda sytuacja po stronie ukraińskiej? Czy ona również ma swój umowny „próg bólu”? Jak już wspomniałem stanem na początek 2022 r. liczbę ludności Ukrainy szacowano na mniej niż 41 mln osób. Oznaczało by to, że 41 tysięcy poległych i zmarłych żołnierzy również powinny wywołać niepokoje, a także doprowadzić do znacznego spadku morale i zdolności bojowej SOU. Czy tak rzeczywiście się stało? Jak wysokie mogą być straty ukraińskie?

Straty

Część analityków i komentatorów obserwujących wojnę rosyjsko-ukraińską często powołuje się na informacje podawane przez zachodnie media, nawet, gdy dziennikarze powołują się na nieweryfikowalne „anonimowe źródła”. Tym samym przeważnie powtarzają za nimi oceny jak i szacunki.

Pozostali starają się ustalić orientacyjną wysokość strat, wykorzystując statystykę i pojawiające się doniesienia o średniej dziennej liczbie poległych. Jak już jednak wyżej zaznaczyłem, może to doprowadzić też do niedoszacowania lub (częściej) przeszacowania danych. Nie ukrywam, że również mogę należeć do grona osób, które nieco przeszacowały straty ukraińskie. Pod koniec sierpnia 2023 r. stwierdziłem w swej analizie, że straty SOU prawdopodobnie przekroczyły barierę 50 tys. poległych i zmarłych od ran. Skąd taki samokrytyczny wniosek?

Reklama

Na Ukrainie pracuje grupa badaczy, którzy od 2014 r. starają się ustalić wysokość strat nieodwracalnych, a także personalia każdego poległego ukraińskiego żołnierza i funkcjonariusza. W latach 2014-2021 chodziło o osoby, które straciły życie w walkach o Donbas. Od 24 lutego 2022 r. starają się oni również ustalić wysokość strat poniesionych podczas wojny pełnoskalowej. Stworzona przez nich „Księga Pamięci Poległych za Ukrainę” zawiera dane personalne poległych i zmarłych, ale prowadzą oni również statystykę, by ustalić poziom śmiertelności w poszczególnych miesiącach wojny. Zespołem kierują Jarosław Tynczenko (znany historyk, popularyzator ukraińskiej historii wojskowości i zastępca dyrektora ds. badawczych w Narodowym Muzeum Historyczno-Wojskowym Ukrainy) i Herman Szapowałenko (koordynator projektu, o którym teraz mowa).

wojna ukraina żołnierze
Ukraińscy żołnierze w okopach.
Autor. Генеральний штаб ЗСУ (@GeneralStaffUA)/Twitter

Korzystając z otwartych źródeł informacji twórcy ukraińskiej „Księgi Pamięci” do 14 listopada 2023 r. potwierdzili personalia 24,5 tys. poległych. Twierdzą oni, że to ok. 70% wszystkich ofiar z tej kategorii. Tym samym w pełni zweryfikowana liczba powinna być wyższa o ponad 6 tysięcy osób. Pamiętajmy, że autorzy księgi dysponują ustalonymi personaliami 24,5 tys. poległych, ale wiemy, że pewną część tych, którzy oddali życie w obronie niepodległości, stanowią również nieznani z nazwiska żołnierze. Ten problem był szczególnie częsty w pierwszych miesiącach wojny na pełną skalę, gdy wiele oddziałów było formowanych ad hoc. Moim zdaniem owe orientacyjne 30% przypada również na poległych n.n.

Reklama

Autorzy „Księgi” nie wliczyli też do tej liczby ponad 15 tys. żołnierzy uznanych za zaginionych. Niemal wszyscy zostaną uznani za jakiś czas za poległych. Dlaczego? Najczęściej ma to miejsce w przypadku, gdy wiadomo, gdzie znajdował się zaginiony żołnierz w chwili potencjalnej śmierci, ale brakuje dowodów (np. w postaci DNA), a na dodatek rodzina odmawia pogodzenia się ze śmiercią bliskiej osoby. Takich sytuacji nie brakuje, szczególnie w przypadku rosyjskich ataków rakietowych na garnizony lub poligony. Przykładem było zbombardowanie poligonu Desna 17 maja 2022 r., gdy potwierdzono śmierć 63 żołnierzy, zranienie 39, a 68 formalnie uznano za „zaginionych”, choć ukraińskie Ministerstwo Obrony nie ma wątpliwości co do ich losu i uważa ich za zabitych. W zdecydowanej większości przypadków problemem okazał się właśnie wspomniany opór rodzin, podsycony tylko brakiem możliwości na potwierdzenie śmierci bliskiej im osoby, gdyż eksplozje rakiet uniemożliwiły odnalezienie i/lub identyfikację ciał. Tym samym dla nich, a także dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, taka osoba dotąd uchodzi za „zaginioną”.

Gdyby przyjąć szacunki autorów „Księgi” i dodać do nich owe ponad 15 tysięcy zaginionych, oznacza to, że Ukraina straciła co najmniej 46 tys. poległych. Czy rzeczywiste liczby mogą być jeszcze większe? Moim zdaniem zdecydowanie tak. Istnieją ku temu pewne przesłanki.

Reklama

O ile w przypadku strat poniesionych w 2022 r. możemy być przekonani, że autorom „Księgi” udało się ustalić większość strat bezpowrotnych, to tego samego nie można powiedzieć o roku bieżącym. Ustalają oni wysokość strat na podstawie zebranych danych personalnych. Te uzyskują z czasem. Pogrzeby, nekrologi, informacje pojawiające się w mediach klasycznych, jak i społecznościowych są podstawowymi źródłami informacji. Może się zdarzyć, że wieści o śmierci niektórych obrońców jeszcze nie doszły do autorów „Księgi”. Dotyczy to szczególnie poległych z ostatnich miesięcy. Z czasem lista będzie więc uzupełniana o kolejne nazwiska tych, którzy oddali życie za niepodległość Ukrainy wiele dni temu.

Ukraińcy w odróżnieniu od Rosjan przyznają się, że ponoszą duże straty choć nie podają konkretnych liczb
Ukraińcy w odróżnieniu od Rosjan przyznają się, że ponoszą duże straty choć nie podają konkretnych liczb
Autor. twitter.com/DefenceU

Możemy też jednak przypuszczać, że autorzy nie uwzględnili też jeszcze części zabitych i zmarłych obrońców Ukrainy z ubiegłego roku wojny. Mowa o trzech kategoriach poległych i zmarłych od ran (a czasem również zamordowanych przez najeźdźców). Do pierwszej należą żołnierze, którzy pochodzili z małych, często wymierających, miejscowości. Mogą być pochowani na małych cmentarzach wiejskich na odludziu. Znajdują się poza uwagą badaczy z przyczyn informacyjnych (wieść o tym, że zginęli oraz gdzie spoczywają nie dotarła jeszcze do autorów „Księgi”) lub fizycznych (takie miejscowości nie tylko znajdują się długo poza uwagą, ale też zwyczajnie trudno do nich dotrzeć, by zweryfikować dane).

Reklama

Kolejnym wyzwaniem są polegli, którzy nie mieli rodzin i bliskich lub nie utrzymywali z nimi kontaktu. W takim wypadku nawet jeżeli nie należą do kategorii n.n., to i tak długo pozostają poza uwagą mediów społecznościowych i badaczy. Po prostu bardzo często nie miał kto poinformować o ich śmierci. Czasem zdarza się, że i oni są chowani na odludziu.

Problemem jest również ustalenie liczby strat oraz weryfikacja danych personalnych na terenach aktualnie okupowanych przez Rosjan. Jak już wspomniałem, już w pierwszej dobie inwazji część Ukraińców ruszyła do walki w oddziałach formowanych ad hoc, w chaosie przyłączyła się do istniejących wcześniej jednostek lub podjęła opór na własną rękę. Takich miejsc nie brakuje na południu Ukrainy. Nie wiemy, ilu poległych obrońców Ukrainy z tej kategorii nie zostało ujętych w „Księdze Pamięci”. Dopiero wyzwolenie tych terenów, ekshumacje i rozmowy ze świadkami (np. ocalałymi mieszkańcami) pomogą ustalić rzeczywisty wymiar strat poniesionych ponad rok temu.

Reklama

Jeżeli weźmiemy pod uwagę powyższe czynniki, to staje się jasne, że rzeczywiste straty SOU w poległych i zmarłych od ran są wyższe niż podane przez autorów „Księgi”, aczkolwiek jest niemożliwe, by znacząco odbiegały od wyników ich badań. Należy przy tym podkreślić ich dużą rzetelność – wcześniej opracowali część dotyczącą strat poniesionych podczas hybrydowej fazy wojny. Co prawda wtedy zadanie mieli ułatwione z uwagi na znacznie mniejszy pod względem intensywności walk jak i rozległości terenu etap konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Sprzyjało im też to, że mieli dużo czasu na weryfikację informacji, a także mogli wykorzystać warsztat naukowy historyka oraz doświadczenia z tym związane. Stawiają oni sobie również szczytny cel – nie pominąć nikogo, kto oddał życie w obronie ojczyzny.

8-letnia dziewczynka, ukraina
8-letnia dziewczynka na pogrzebie swojego taty - obrońcy Ukrainy.
Autor. olladyka / Instagram / Defense of Ukraine (@DefenceU)/Twitter

Warto przy tym wspomnieć o tym, że na początku tego roku pojawiła się informacja z jednego ze źródeł ukraińskich o śmierci 34 466 i zaledwie 890 zaginionych. Skąd różnica szacunków w tej ostatniej kategorii w porównaniu do danych ukraińskiego MSW? Prawdopodobnie przyczyną jest biurokracja i różnice w podejściu. Ze względów praktycznych MO Ukrainy zapewne uznało (tak jak w przypadku ostrzału Desny), że większość z zaginionych to w rzeczywistości polegli, zwłaszcza, że dysponuje wiedzą o okolicznościach ich „zniknięcia”. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że znaczna część z nich „zaginęła” w 2022 r., to okazuje się, że powyższe szacunki mogą bardzo mocno zbiegać się z wynikami badań autorów „Księgi Pamięci”.

Reklama

Jak wyglądają inne kategorie strat? Wiadomo dokładnie, ilu żołnierzy SOU oraz funkcjonariuszy różnych służb mundurowych znajduje się w niewoli rosyjskiej. Jest ich 3 574. Poza nimi Rosjanie przetrzymują jeszcze 763 cywili.

Podsumowując, możemy przyjąć, że liczba straty śmiertelnych SOU mogły urosnąć do ponad 50 tysięcy ofiar trochę później, niż przypuszczałem. Czy teraz sięgają 70 tys., jak twierdzi „The Economist”? Nie można tego w pełni wykluczyć, ale w świetle badań zespołu „Księgi Pamięci” oraz wiedzy na temat liczby zaginionych i jeńców jest to wątpliwe. Być może prawda leży pośrodku i SOU straciły 60 tys. żołnierzy (do czego bym się częściowo przychylał), ale na chwilę obecną to jedynie przypuszczenia. W każdym razie widzimy, że Ukraińcy również nie przekroczyli jeszcze swego „progu bólu”, a przedstawione wyżej trzy pułapy nie stanowią jeszcze dla wojsk ukraińskich krytycznego odsetka, uniemożliwiającego kontynuowanie walki, choć odczuwalny jest pewien spadek wartości bojowej niektórych jednostek uzupełnianych pośpiesznie wyszkolonym rekrutem i słabo zgranymi oddziałami.

Czynnik bezkrwawy. Uchylający się od służby wojskowej

17 listopada br. BBC przedstawiło dane, które co prawda nie dotyczą strat, ale mają związek z możliwościami mobilizacyjnymi Ukrainy oraz skalą problemu uchylania się od służby wojskowej. Otóż od 24 lutego 2022 r. do 31 sierpnia 2023 r. z ojczyzny zbiegło 19 740 mężczyzn, którzy nie mieli prawa na opuszczenie kraju, gdyż mogli podlegać mobilizacji. Uciekli do Polski, Słowacji, Rumunii, Węgier oraz Mołdawii. 21 113 innych mężczyzn zatrzymano podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy, z czego 6 800 chciało to uczynić na podstawie sfałszowanych dokumentów, które poddano weryfikacji, a pozostali chcieli zbiec pieszo lub wpław.

Wynika z tego, że służby ukraińskie odnotowały niemal 41 tys. przypadków ucieczki, z czego ponad połowa nie była udana. Czy są to dane ostateczne? Z pewnością nie. Rzecz w tym, że Straż Graniczna Ukrainy mogła nie objąć w tej statystyce niektórych niewykrytych przypadków nielegalnego przekroczenia granicy w oparciu o sfałszowane zaświadczenia. Nie można też wykluczyć, że nie wliczono w to jeszcze sytuacji, gdy ktoś przekroczył nielegalnie granicę np. w nocy lub wpław i schronił się u znajomych lub rodziny po drugiej stronie, po czym nie afiszował swojej ucieczki. Takie działania mogli podjąć np. niektórzy przedstawiciele mniejszości narodowych, choć należy odnotować, że wbrew pozorom nie doszło wśród mężczyzn z tej kategorii do licznych dezercji czy uchylania się od służby.

Reklama

Moim zdaniem rzeczywista liczba uchylających się od służby wojskowej, którzy uciekli za granicę, nie musi być znacząco (np. dwu- lub trzykrotnie) większa. Jednak z pewnością możemy podejrzewać kolejne tysiące takich przypadków, których po prostu jeszcze nie wykryto (czyli mamy tu do czynienia z podobnym problemem co z liczeniem poległych).

Zatrzymanie przez SBU
Zatrzymanie przez SBU
Autor. SBU

Należy odnotować przy tym liczne przypadki skutecznego przeciwdziałania nielegalnym próbom ucieczki potencjalnych poborowych z Ukrainy. Straż Graniczna w zachodnich obwodach przygranicznych coraz skuteczniej wyłapuje uciekinierów. Ma to z pewnością związek z odpowiednimi decyzjami „z góry”, rosnącą wiedzą i doświadczeniem funkcjonariuszy, a także stabilizacją sytuacji w kraju po pierwszych, najtrudniejszych miesiącach rosyjskiej inwazji.

Reklama

Dochodzi przy tym do dość komicznych sytuacji, jak ta z 27-letnim mieszkańcem obwodu zakarpackiego, który na początku listopada chciał przekroczyć granicę z Rumunią, a następnie udać się do USA. Przez trzy doby błąkał się po lesie, po czym zadzwonił po ratowników. Ocaliła go Straż Graniczna, której unikał za wszelką cenę.

Żołnierze ZSU w przekazanym przez Polskę czołgu podstawowym PT-91 Twardy.
Żołnierze ZSU w przekazanym przez Polskę czołgu podstawowym PT-91 Twardy.
Autor. @ZelenskyyUa / X

Ponadto, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy i Policja Narodowa zwalczają ugrupowania przestępcze oferujące fałszywe zaświadczenia uprawniające do wyjazdu z kraju lub zwalniające z poboru. Innym typem organizacji nielegalnych są takie, które oferują planującym ucieczkę pieszy lub wodny „przerzut” przez granicę. 20 listopada obie służby zlikwidowały działającą w obwodzie czerniowieckim szajkę, która oferowała organizację ucieczki do Mołdawii za cenę od 3 do 5 tys. dolarów amerykańskich. Miesięcznie zarabiali nawet ok. 100 tys. dolarów. Następnego dnia SBU zlikwidowały kolejne ugrupowania działające w obwodach odeskim, lwowskim i czerkaskim. Z kolei 17 listopada Straż Graniczna zatrzymała w obwodzie odeskim 5 mężczyzn z obwodów tarnopolskiego i iwano-frankiwskiego, którzy chcieli nielegalnie przekroczyć granicę, a po drugiej stronie mieli dopłacić „pośrednikom” od 3,5 do 4 tys. dolarów.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama