- Analiza
- Komentarz
- Wiadomości
Cyrkony zestrzelone nad Kijowem. Upada kolejny mit Kremla [KOMENTARZ]
Ukraińcom udało się zestrzelić dwa rosyjskie hipersoniczne pociski przeciwokrętowe 3M22 Cyrkon. Jeszcze do niedawna były uważane za jedne z najtajniejszych i najbardziej niebezpiecznych środków walki w arsenale rosyjskich sił zbrojnych. Jednak na Ukrainie Cyrkony są zestrzeliwane wcale nie najnowszymi pociskami z zachodnich systemów przeciwlotniczych.

Autor. Defense Express
W nalocie na Ukrainę zorganizowanym 25 marca 2024 roku Rosjanie zebrali wszystko, co było „pod ręką”, by przebić się przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Braki musiały być na tyle duże, że zdecydowano się użyć nawet tak tajną broń jak rakiety hipersoniczne Cyrkon. Ze względu na deklarowane możliwości bojowe pociski te były uznawane za konwencjonalny odpowiednik broni atomowej, „teoretycznie” posiadające zdolność do przełamywania nawet najsilniejszej obrony przeciwlotniczej przeciwnika. Prawdopodobnie to dlatego skierowano je przeciwko najbardziej chronionym obiektom znajdującym się w Kijowie.
Jednak po raz kolejny Rosyjskie deklaracje okazały się tylko przechwałkami, bo Ukraińcom udało się zestrzelić oba nadlatujące Cyrkony. Sprawa jest o tyle kłopotliwa dla Moskwy, że już raz próbowano wykorzystać Cyrkony przeciwko Kijowowi, lecz pierwszy atak, przeprowadzony 7 lutego 2024 r., był równie nieudany jak drugi. Wtedy zestrzelony pocisk rozpadł się na tak drobne kawałki, sama identyfikacja środka napadu powietrznego trwała przez kilka dni.

W ostatnim nalocie w marcu 2024 r. trafiono oba pociski. Szczątki spadły na salę gimnastyczną szkoły obwodzie peczerskim i na tereny prywatne, raniąc tam łącznie siedem osób. Spadające na ziemię odłamki były już na tyle duże, że na ich podstawie Ukraińcom udało się częściowo odtworzyć budowę tajnych rosyjskich środków napadu powietrznego i oszacować ich rzeczywiste możliwości.
Jest to bardzo ważne, ponieważ do tego czasu nie opublikowano żadnego zdjęcia Cyrkonów poza niewyraźnymi filmami Minoborony z ich startów z pokładów rosyjskich okrętów. Nie są też znane rzeczywiste parametry tych pocisków, które zasadniczo z biegiem czasu są przez Rosjan wyolbrzymiane. W ten sposób prędkość maksymalna pocisku Cyrkon wzrosła „propagandowo” z początkowych 6 do 10 Mach, zasięg z 600 do 1000 km, a masa głowicy bojowej z 300 kg do 500 kg.

Teraz pewne parametry mogą zostać oszacowane bardziej dokładnie. Przykładowo, dzięki odnalezionej części ogonowej pocisku wyjaśniono, że Rosjanom rzeczywiście udało się stworzyć hipersoniczny silnik strumieniowy z naddźwiękową komorą spalania (ang. supersonic combustion ramjet, scramjet). Cyrkon działa więc inaczej niż również hipersoniczny Kinżał. W tym drugim przypadku silnik na paliwo stałe pozwala na rozpędzenie pocisku do prędkości przekraczającej 5 Mach jedynie w początkowej fazie lotu.
W odróżnieniu od Kinżała Cyrkon ma być pełnokrwistym pociskiem hipersonicznym. Jego silnik startowy ma bowiem wynosić pocisk w powietrze i rozpędzić do prędkości, w której zaczyna działać silnik strumieniowy. Pozwala to dojście do szybkości hipersonicznej i utrzymywanie jej przez pewien czas. Ukraińcy szacują, że na odcinku marszowym (na dużej wysokości, przy rozrzedzonej atmosferze) jest to około 5,5 Mach. Kiedy jednak przed celem pocisk zaczyna nurkować, prędkość wzrasta do maksymalnie 7,5 Mach. Wtedy też ma być wykorzystywana powłoka termoizolacyjna ze względu na wzrost temperatury.
Zobacz też
I co najważniejsze, przy samej ziemi Cyrkon przestaje być hipersoniczny, wyhamowując do około 4,5 Mach. Nie zmienia to faktu, że jest to rozwiązanie wielokrotnie lepsze od Kinżałów, które jedynie na chwilę przyśpieszają do prędkości większych niż 5 Mach. Z drugiej strony, Cyrkon nie jest „Wunderwaffe Putina”, którym go próbowała uczynić kremlowska propaganda. Lecąc z tak wysoką prędkością nie jest on łatwy do zestrzelenia, jednak doświadczone obsady ukraińskich baterii przeciwlotniczych jak na razie radzą sobie z tego rodzaju zagrożeniem.
Wielką niewiadomą pozostaje sam układ naprowadzania pocisków. Opublikowany przez rosyjskie ministerstwo obrony film z prób pokazywał, że atakowany cel był zbudowany na barce pokrytej rożkami odbijającymi promieniowanie radarowe. Przypuszczano więc wcześniej, że w głowicy tych pocisków znajduje się aktywna stacja radiolokacyjna. Ukraińcy twierdzą, że udało im się zebrać wiele podzespołów elektronicznych. Być może to pozwoli im na rozwiązanie zagadki, którą stanowi faktyczny sposób naprowadzania rosyjskich rakiet. I ta wiedza będzie ceną, którą zapłacą Rosjanie za użycie swoich cennych pocisków nie do tych celów, które im wcześniej przeznaczono.
Zobacz też
Co ciekawe, Ukraińcy pracują też nad określeniem miejsca, skąd wystrzelono Cyrkony przeciwko ich stolicy. Od razy wykluczono okręty, ponieważ posiadane przez Flotę Czarnomorską jednostki pływające nie są do tego przygotowane. Z kolei testujące te pociski fregaty projektu 22350 typu Admirał Gorszkow są na stanie Floty Północnej, a nie Czarnomorskiej. Z tego powodu za najbardziej „podejrzane” uważa się brzegowe, mobilne baterie rakiet nadbrzeżnych Bastion, które na co dzień strzelają naddźwiękowymi przeciwokrętowymi pociskami rakietowymi P-800 Oniks.
Ukraińcy dopuszczają także możliwość użycia przez Rosjan tzw. Obiektu 100, czyli instalacji stacjonarnych, podziemnych wyrzutni rakiet nadbrzeżnych systemu Utios znajdujących się na najdalej wysuniętym na południe górskim cyplu Krymu, niedaleko miejscowości Bałakław. Wcześniej służyły one do odpalania pocisków P-35 (znanych też pod NATO-wskim oznaczeniem SS-N-3a Shaddock). Istnieje możliwość, że Rosjanie w jakiś sposób zmodernizowali instalację, by mogła odpalać również Cyrkony.
Zobacz też
Ostateczne wnioski z tego dochodzenia poznamy po opisie celów, które już w niedługiej przyszłości zostaną zaatakowane przez Ukraińców na Krymie. W tym względzie są bardzo konsekwentni. Nie ulega wątpliwości, że prędzej czy później „odwdzięczą” się swoim oprawcom.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu