Reklama
  • Wiadomości

Co z kadyrowcami? Byli jak NKWD, a teraz zastąpią wagnerowców

Choć pozowali na doświadczonych frontowców, czeczeńskie oddziały powiązane z Ramzanem Kadyrowem, namiestnikiem Czeczenii, spędziły ostatnie miesiące na tyłach. Wypełniali m.in. rolę, którą pełniło NKWD w okresie II wojny światowej, egzekwując wojskową dyscyplinę. Do powrotu kadyrowców na front odniósł się przywódca Legionu Gruzińskiego walczącego w obronie Ukrainy.

Autor. instagram/polish_sof
Reklama

"Żołnierze przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa, którzy prawdopodobnie otrzymali rozkaz, by po niemal roku wznowić działania zbrojne na Ukrainie, nie są żadną poważną siłą bojową; tych ludzi nawet trudno nazywać wojskowymi" - oznajmił Mamuka Mamulaszwili, dowódca walczącego w ukraińskiej armii Legionu Gruzińskiego.

Reklama

Zobacz też

Reklama

"Oni są zupełnie nieprzygotowani na wojnę. Kadyrowcy mogą być wykorzystywani jako milicja na okupowanych terytoriach, ale w żadnym wypadku nie walczyć. Po pierwsze, po prostu tego nie potrafią. Po drugie, nie mają żadnej motywacji poza finansową. (...) Czeczeni zajmują się głównie pacyfikowaniem (nieposłusznych osób) we własnych szeregach, czyli w armii (agresora) oraz (...) rabowaniem cywilów. (...) Kadyrowcy nie są żadnymi profesjonalistami" - powiedział Mamulaszwili w rozmowie z niezależną rosyjską telewizją Nastojaszczeje Wriemia.

Dowódca podkreślił, że te wnioski wynikają z jego własnych obserwacji na froncie, gdzie wielokrotnie stykał się z żołnierzami z Czeczenii.

Reklama

"Ci ludzie działają na tyłach, trudno spotkać ich na polu walki. (...) Nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika, ale akurat ten przeciwnik aż się o to prosi. (...) Zajmują się głównie grabieżami, dopuszczają się gwałtów, czyli robią wszystko to, czym nie powinni zajmować się mężczyźni. Dlatego nawet nie warto ich określać jako mężczyzn" - ocenił Mamulaszwili.

Zobacz też

Kadyrow utrzymuje, że na Ukrainie przebywa jedynie około 7 tys. żołnierzy z Czeczenii. Taka liczba wojskowych nie będzie w stanie dokonać żadnego istotnego przełomu na polu walki, jak zaznaczono w analizie ISW.

Reklama

Oddziały przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa prawdopodobnie otrzymały rozkaz, by po niemal roku wznowić działania bojowe na Ukrainie; decyzja ta ma związek z wycofywaniem się najemników z Grupy Wagnera z Bachmutu - powiadomił w najnowszym raporcie amerykański think-tank.

Sam Kadyrow przekonywał w środę, że podległe mu formacje mają jakoby przejąć odpowiedzialność za całą linię frontu w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy, a także wziąć udział w walkach w regionach zaporoskim i chersońskim na południu kraju. ISW nie dostrzegł tam jednak żadnych oznak aktywności kadyrowców, czytamy w analizie think tanku z Waszyngtonu.

Reklama

Siły czeczeńskie uczestniczące w inwazji Rosji na Ukrainę operowały dotychczas głównie na zapleczu frontu. Zmiana roli tych oddziałów może wynikać z ocen Kremla, prawdopodobnie postrzegającego kadyrowców jako nie w pełni wykorzystaną siłę uderzeniową.

Decyzja rosyjskiego dowództwa może też oznaczać próbę rozbicia nieformalnego porozumienia Kadyrowa z właścicielem Grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem. Putin przeciwdziała w ten sposób niebezpiecznemu - w jego opinii - sojuszowi, a także wykorzystuje okazję, by podkreślić zwierzchnictwo Moskwy nad czeczeńskimi oddziałami, cieszącymi się dotąd dużym zakresem samodzielności - zauważył amerykański ośrodek.

Reklama

Tzw. kadyrowcy to jednostki specjalne przywódcy Czeczenii (formalnie głowy republiki) Ramzana Kadyrowa, stanowiące znaczącą część Gwardii Narodowej (Rosgwardii), formacji utworzonej w 2016 roku na bazie Wojsk Wewnętrznych MSW Rosji i dowodzonej przez generała Wiktora Zołotowa, byłego szefa osobistej ochrony Władimira Putina.

Od lutego 2022 r., czyli początku inwazji Rosji na Ukrainę, pojawiają się informacje o zbrodniach popełnianych przez kadyrowców na ludności cywilnej, a także o ich uprzywilejowanej pozycji w armii agresora, co ma prowadzić do konfliktów z innymi rosyjskimi oddziałami. Według licznych doniesień z frontu kadyrowcy są również wykorzystywani jako żołnierze tzw. oddziałów zaporowych, powstrzymujących osoby przymusowo zmobilizowane do rosyjskiej armii (m.in. mieszkańców okupowanych terenów Ukrainy) przed dezercją.

Reklama
Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama