Reklama

Porozumienie dotyczące zawieszenia broni w trzech regionach graniczących z Izraelem i Jordanią miało być dowodem, że konstruktywna współpraca Waszyngtonu i Kremla jest możliwa. Jednak najwidoczniej nie wszystkie kraje regionu interpretują je jako krok w dobrym kierunku. W czasie swojej wizyty w Paryżu premier Benjamin Netanjahu powiedział dziennikarzom, że Izrael sprzeciwia się porozumieniu, które jego zdaniem ma umacniać irańską obecność w Syrii.

Czytaj więcej: "Sukces mierzony słowami". Putin i Trump po spotkaniu [3 PUNKTY]

Według dziennika "Haaretz" w ciągu ostatnich miesięcy strona izraelska odbyła szereg rozmów dotyczących tej kwestii z amerykańską administracją, w tym ze specjalnym przedstawicielem do spraw walki z tzw. Państwem Islamskim Brettem McGurkiem oraz Michaelem Ratneyem, specjalnym wysłannikiem do sprawy Syrii.

W ich trakcie Izrael miał przedstawić obawy związane z negocjowanym układem oraz listę żądań, wśród których znalazły się m.in. powstrzymanie Iranu, wspieranego przez niego Hezbollahu czy innych szyickich milicji przed zbliżaniem się do granic Izraela i Jordanii. Tel Awiw wyraził również obawy dotyczące kontroli nad bezpieczeństwem w strefach deeskalacji przez rosyjską żandarmerię. Według źródeł w izraelskich władzach, na które powołuje się "Haaretz", Iran chce nie tylko wysłać do Syrii swoich doradców, ale także wojska, z czym wiązałoby się utworzenie bazy lotniczej i morskiej.

Czytaj więcej: Rosyjska żandarmeria będzie pilnowała porządku w Syrii

W związku z narastającymi obawami Netanjahu odbył rozmowy telefoniczne z sekretarzem stanu USA oraz ministrem spraw zagranicznych Rosji, aby jeszcze raz powtórzyć swoje postulaty oraz wyrazić swoje zastrzeżenia. Jak informuje izraelski dziennik, na początku posiedzenia rządu 9 lipca br., czyli na dzień przed rozpoczęciem obowiązywania zawieszenia broni, Netanjahu miał poinformować, że zarówno Rex Tillerson, jak i Siergiej Ławrow zapewnili o zrozumieniu dla stanowiska Tel Awiwu oraz o wzięciu izraelskich postulatów pod uwagę. Ostatecznie jednak przedstawione żądania miały zostać pominięte. 

W czasie spotkania z Emmanuelem Macronem Netanjahu poruszył również kwestię dozbrajania przez Teheran Hezbollahu działającego na ternie Libanu. Izraelski premier, zwracając uwagę na bliskie relacje łączące Paryż i Bejrut, poprosił francuskiego prezydenta o pośrednictwo w tej kwestii oraz o przekazanie informacji premierowi Saadowi Hariri dotyczącej planów przeniesienia aktywności Hamasu na terytorium Libanu. Macron zgodził się pośredniczyć między oboma stronami. 

Sprzeciw wobec porozumienia dotyczącego zawieszenia broni w Syrii jest pierwszym wyrazem krytyki pod adresem obecnej administracji amerykańskiej wyrażonym przez izraelskiego premiera. Po okresie nienajlepszych relacji między USA a Izraelem w czasie prezydentury Baracka Obamy, Tel Awiw z zadowoleniem przywitał zwycięstwo kandydata republikanów, który popierał stanowisko Izraela w takich kwestiach, jak choćby osadnictwo na zachodnim Brzegu Jordanu.

Benjamin Netanjahu i Emmanuel Macron
Benjamin Netanjahu i Emmanuel Macron podczas wizyty premiera Izraela w Paryżu Fot. Haim Zach, GPO / Facebook

Dla Izraela pewnym zaskoczeniem jest również postawa Moskwy, szczególnie, iż wydawało się, że podczas spotkań z Władimirem Putinem Benjaminowi Netanjahu udało się wypracować swego rodzaju modeus operandii postępowania z Moskwą mimo odmiennych stanowisk wobec Iranu.

Czy w tej sytuacji Izrael będzie chciał wykorzystać francuskie ambicje większego zaangażowania w rozwiązanie konfliktu w Syrii? Prośba o pośrednictwo w kontaktach z Libanem może być tego początkiem, niemniej najprawdopodobniej Netanjahu będzie chciał bezpośrednio wpływać na Stany Zjednoczone i Rosję, które zapowiadają kontynuowanie współpracy w tworzeniu kolejnych tego typu obszarów w Syrii.

Czytaj także: Trump odebrał defiladę w Paryżu. "Obrona ponad podziałami"

Reklama
Reklama

Komentarze (7)

  1. Zbrojnik

    Wszyscy poprzedni komentatorzy mają rację . To zawarte porozumienie jest potrzebne ale ono tak naprawdę odwleka w czasie klęske rebeliantów i jednocześnie pokazuje komu tak naprawdę zależy na pokoju w Syrii - na pewno nie Izraelowi . Izrael w dłuższej perspektywie nie ma jednak wyjścia - musi zaakceptować przegraną w Syrii bo za Syrią stoją potężni sojusznicy - Rosja i Chiny . Jest jeszcze większy problem dla Izraela - Hamas . I to jego należy się pozbyć w pierwszej kolejności - Bliski Wschód będzie bezpieczniejszy

  2. Doktor

    Izrael jest niezadowolony, bo zanosi się na zakończenie konfliktu w Syrii, co jest I. bardzo nie na rękę. Trwająca wojna osłabia tradycyjnych wrogów Izraela: Syrię, Iran i wspierany przez niego Hezbollah. Zakończona wojna nie da I. możliwości dalszego powiększania zajętego terytorium Syrii wokół wzgórz Golan. Dlatego I. zintensyfikował dostawy broni i zaopatrzenia dla "umiarkowanych terrorystów" a w niedalekiej przyszłości należy się spodziewać kolejnych "pomyłek" jak zbombardowanie SAA pod Dar-Ez-Zor przez USA i kolejnych "ataków" chemicznych.

  3. Boczek

    Niespełnione oczekiwania to dopiero będą, bo Niemcy właśnie zablokowały sprzedaż Dolphin'ów do Izraela.

  4. yaro

    No tylko patrzeć jak będzie prowokacja z atakiem bronią chemiczną na biednych rebeliantów przez wojska Asada i zerwanie całego porozumienia ....

    1. Marek1

      Zdaje się, że kolega jaro jednoznacznie potępia islamistów z Daesh, jednocześnie widząc w islamistach irańskich regionalne "gołabki pokoju" ;))). Irańskie jedn. Pasdaran(strażników rewolucji), to tacy sami fanatyczni islamiści jak bandziory z Daesh, a ich jedyną(z naszego pkt. widzenia) zaletą jest, że b. nienawidzą sunnitów, co wyklucza(póki co) współpracę z nimi.

  5. Artur

    no to Mosad nie ma innej opcji jak odpalić sarin na kierunku operacyjnym SAA

  6. rozczochrany

    Widocznie Izrael nie chce pokoju tylko wojny, destabilizacji regionu w celu osłabienia sąsiadów.

    1. Whiro

      Oczywiście że tak. Przecież Izrael wie że z islamistami nie ma pokoju. To tylko kit który próbuje wciskać wam Moskwa, że niby Syria to taki fajny kraj.....

  7. przypominacz

    Syria była kiedyś francuską kolonią...