Zgodnie z naszymi przewidywaniami ex-USS „Guardian” został usunięty z rafy Tubbataha wcześniej niż planowano. Ostatnią część rufową przeniesiono na barkę „Seabridge”.
W ten sposób zakończył pracę pływający dźwig M/V „Jascon 25”, ale nie siły zaangażowane w likwidację szkód. Teraz bowiem rozpoczęło się ocenianie uszkodzeń rafy, spowodowane przez ważący blisko 1367 ton niszczyciel min. Wyciągnięte ponad wodę części pociętego kadłuba wskazywały, że okręt praktycznie przeorał rafę wyłamując łopaty obu śrub oraz obie płetwy sterowe (szczególnie z lewej burty). Spód kadłuba szczególnie w części dziobowej był starty i naruszona została struktura materiału z jakiego ten kadłub został wykonany (żywice poliestrowe wzmacniane włóknem szklanym GRP).
Przeczytaj także: Stępka pod USS John Warner
Decyzja o kasacji okrętu wynikała więc głównie z oceny kosztów ewentualnej naprawy, a nie tylko z woli uniknięcia dalszych zniszczeń rafy i miłości Amerykanów do przyrody. A tu zniszczenia są bardzo duże. Wstępne badania wykazały, że uszkodzono ponad 4000 m2 powierzchni rafy, która ze względu na bogactwo flory i fauny jest często uważana za rywala Wielkiej Rafy Koralowej. Już teraz ocenia się, że grzywna za zniszczenie każdego metra kwadratowego będzie nie mniejsza niż 585 dolarów.
Zobacz także: Pierwsza awaria USS Freedom
Ale straty materialne są o wiele mniej ważne niż problemy polityczne. Katastrofa amerykańskiego okrętu dała bowiem pretekst siłom nacjonalistycznym w Manili do wszczęcia protestów przeciwko obecności Amerykanów w tamtym regionie świata. Protesty są tym większe, że US Navy do dzisiaj nie wyjaśniła, dlaczego jej okręt wszedł na mieliznę. Filipińczycy nie wierzą w mapy, ponieważ w ich atlasach głębokości są wyraźnie zaznaczone. Nieoficjalnie coraz częściej mówi się o wycieczce krajoznawczej, jaką amerykańska załoga zrobiła sobie w tamtym rejonie wierząc w małe zanurzenie swojego okrętu.
(MD)
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie