Technologie
USA szykują bezzałogowce MALE na dużą wojnę [KOMENTARZ]
Firma General Atomics Aeronautical Systems przedstawiła szeroką wizję modernizacji obecnie używanych w siłach zbrojnych USA MQ-1C Gray Eagle i MQ-9 Reaper. Dodatkowe wyposażenie i uzbrojenie ma umożliwić tym licznym obecnie platformom efektywny udział na polu bitwy przyszłości, a co za tym idzie uzasadnić ich dalszą eksploatację.
Nie od dzisiaj wiadomo, że tworzone przez General Atomics duże bezzałogowce powstały na zupełnie inną wojnę, niż ta, która może wybuchnąć w niedalekiej przyszłości. Platformy te powstały te na tzw. „wojnę z terrorem”, czyli walkę z przeciwnikiem nie dysponującym wcale obroną przeciwlotniczą, bądź bardzo ograniczonym środkami w tym zakresie. Operując bezkarnie na dużym pułapie, maszyny te miały być po prostu stabilnymi platformami umożliwiającymi prowadzenie zaawansowanego rozpoznania i dozoru a także używania relatywnie szerokiego wachlarza uzbrojenia klasy powietrze-ziemia.
Obecnie coraz bardziej oczywiste staje się to, że duża długotrwałość lotu i stosunkowo wysokie zdolności do przenoszenia ładunku nie będą w ewentualnym przyszłym konflikcie wystarczające, a w Stanach Zjednoczonych, a nawet państwach o mniejszym potencjale trwają już prace nad tworzeniem BSP o znacznie wyższych możliwościach. Przede wszystkim jeżeli chodzi o zdolność do przetrwania na polu walki. Nowe maszyny będą szybsze i zwinniejsze, a także stworzone z uwzględnieniem cech stealth. Na ich tle używane obecnie maszyny wydają się łatwe do zniszczenia czy to dla myśliwców czy systemów OPL.
General Atomics najwyraźniej chce jednak przekonać użytkowników co do dalszej użyteczności swoich platform i na zorganizowanej w maju konferencji sił specjalnych SOFIC (Special Operations Forces Industry Conference) przedstawiła serię infografik MQ-1C i MQ-9 z nowym wyposażeniem i w nowych rolach.
Aparaty zostały na nich przedstawione z nowego typu podwieszanym uzbrojeniem i wyposażeniem. Nowość stanowił zupełnie nowy typ mniejszego przenoszonego bezzałogowca ze śmigłem ciągnącym, rozkładanymi skrzydłami, usterzeniem ogonowym typu V i wyraźnymi cechami stealth. Opublikowaniu jego wizerunku nie towarzyszyła żadna dodatkowa informacja, można jednak zakładać, że chodzi o maszynę rozpoznawczą albo uderzeniową. Może to być także amunicja krążąca.
Czytaj też: Latające skrzydło następcą MQ-9 Reaper?
Rozwiązanie to należy prawdopodobnie do całej rodziny planowanych małych bezzałogowców. Wiadomo, że należy do niej np., stosunkowo podobny do nowo zaprezentowanej maszyny, Sparrowhawk – rozwijany przez General Atomics wspólnie z DARPA w ramach programu LongShot. Maszyna ta ma być „wystrzeliwana i odzyskiwana” w powietrzu i sama być uzbrojona.
MQ-1C przedstawiono także w towarzystwie dronów ALTIUS-600 (Agile-Launch Tactically Integrated Unmanned System) rozwijanych w ramach programu ALE (Air Launch Effects). Ma on zaowocować powstaniem mniejszych dronów o różnych zastosowaniach i operujących w roju. Wygląda na to, że Gray Eagle i Reapery mogłyby być ich statkami-matkami.
W towarzyszącej grafikom prezentacji General Atomics przekonywał, że dzięki zastosowaniu mniejszych BSP podwieszanych pod MQ-1C i MQ-9, będą one mogły brać udział w konflikcie symetrycznym z wymagającym technicznie przeciwnikiem. Ich atuty w postaci dużego zasięgu i długotrwałości lotu oraz możliwości przenoszenia relatywnie dużego ładunku użytecznego mogłyby zostać wykorzystane po to, aby dotarły do granic bezpiecznej strefy a następnie uwolniły mniejsze, trudne do wykrycia BSP. Dopiero te ostatnie przeprowadzałyby misję właściwą, transmitując informacje tylko do samolotu-matki. Ten zaś, dzięki potężniejszym pokładowym systemom łączności przekazywałby je do operatora. Tą samą drogą w drugą stronę mogłyby iść rozkazy dla niewielkich BSP.
Fakt powstawania wszystkich tych peryferyjnych dronów nie oznacza automatycznie, że współczesne maszyny klasy MALE mają zapewnione miejsce w wojnie przyszłości. Mniejsze drony towarzyszące są owszem są rozwijane, ale nie jako rozwiązanie przeznaczone wyłącznie dla MQ-1C i MQ-9, ale jako rozwiązania uniwersalne. Takie, które mogłyby przenosić także bezzałogowce odrzutowe, a nawet które mogłyby być wystrzeliwane bezpośrednio z lądu czy morza. Otwartym pytaniem pozostaje czy będzie sens ryzykować użycie wolniejszych i łatwiejszych do zniszczenia, choć dysponujących zapewne znacznie większymi możliwościami, jeśli chodzi o długotrwałość lotu, samolotów-matek. Na to pytanie będą musieli odpowiedzieć decydenci z US Air Force i US Army.
Jedną z metod ich przekonania do zastosowania starych platform jest, poza potencjalnie niższymi kosztami eksploatacyjnymi, zapewnienie tym obecnym większej niż dzisiaj przeżywalności. Stąd zaprezentowanie ich na grafikach z zasobnikami systemów samoobrony – elektrooptycznym ostrzegający przed opromieniowaniem laserem wraz z systemem oślepiającym głowice termowizyjnych nieprzyjacielskich pocisków (DAIRCM) i wyrzutnikami flar i pasków folii. Do samoobrony, a być może także do zwalczania pocisków krążących przeciwnika miałyby też służyć pociski AIM-9X Sidewinder.
Bezzałogowce pokazywano też zasobnikami REAP (Rosetta Echo Advanced Payload) i SOAR (Scalable Open Architecture Reconnaissance). Pierwszy z nich służy do prowadzenia zaawansowanego rozpoznania sygnałowego (SIGINT), a drugi zamienia nosiciela w retranslator przekazujący informacje i nawet będący „tłumaczem” przesyłanych danych pomiędzy samolotami bojowymi 4. i 5. generacji.
Czytaj też: Morskie Reapery dla Australii
Jak widać producent potomków słynnego MQ-1 Predator aktywnie poszukuje zastosowań dla produkowanych jeszcze nadal platform, tak aby pozostały w służbie i pozwoliły zachować pozycję największego dostawcy technologii dla amerykańskich sił zbrojnych. Czas pokaże na ile to się uda i jakie role zostaną powierzone współczesnym systemom bezzałogowym.