- Wiadomości
PAS19: Szanse przemysłowe dla Polski w kontekście F-35
W czasie spotkania na temat rozwoju biznesu i partnerstw strategicznych w Europie, wiceprezes zarządzający Lockheed Martin International, Rick Edwards, odniósł się do kwestii możliwości udziału polskiego przemysłu w programie samolotu F-35. Okazuje się, że udział w jego globalnym łańcuchu dostaw jest możliwy i to nie tylko ze względu na kwestie offsetowe, czy inne rekompensaty.

Na pytanie dziennikarza Defence24 (jedynego polskiego przedstawiciela na spotkaniu) o możliwości koprodukcji F-35 w Polsce Rick Edwards odpowiedział w następujący sposób:
„Uważam, że porozumienie z Polską, kiedy już je osiągniemy, będzie się wiązało z pakietem przemysłowym. Oczywiście to kraje partnerskie programu dokonały stosownych inwestycji 15 lat temu, zaryzykowały i weszły w program a także pracowały nad jego zawartością. Jednak ze względu na to, że przedsięwzięcie odniosło sukces i wolumen produkcji rośnie, jesteśmy obecnie w sytuacji, w której nie możemy sobie pozwolić na ryzyko. Żaden element F-35 nie może pochodzić z jednego źródła. Nie możemy mieć wąskich gardeł i żadnych porażek - nie, kiedy mamy wytwarzać 180 samolotów rocznie. Szczególnie w czasach, kiedy baza przemysłowa i lotnicza na świecie jest – generalnie mówiąc – słabsza niż była kiedyś. Firmy nie mają dzisiaj takich możliwości i takiego potencjału. Więc kiedy wpadną w kłopoty, znacznie dłużej trwa wyciąganie ich na prostą. Za pomoc dla takich firm jesteśmy odpowiedzialni, ale musimy elastycznie zarządzać całym łańcuchem dostaw. To dobra wiadomość dla nowych klientów. Państw, które nie były w programie, a teraz chcą kupić F-35 i pytają <<co z tego będę miał>
>. Mamy jeszcze elementy, które obecnie powstają tylko w jednym miejscu na świecie i musimy stworzyć dodatkowe miejsca ich pozyskiwania. Tak więc to są okazje dla takich klientów jak Polska, Belgia czy Finlandia. Do tego dochodzi jeszcze program utrzymania floty F-35, który będzie trwał przez 50 lat. Patrząc na skalę produkcji, to właśnie jest interes, który będzie najbardziej lukratywny: konserwacja, remonty, serwis. To będzie niekończący się proces”.
Obecnie planuje się, że F-35 wszystkich wersji powstaną w liczbie 3,5-4 tys. egzemplarzy.
Kontekstu do tej wypowiedzi dodały inne, które padły z ust Ricka Edwardsa i Michele Evans, wiceprezes zarządzającej działem lotniczym Lockheeda Martina. W wyniku ostatnich doświadczeń zmianie miało ulec całe podejście koncernu do międzynarodowej współpracy przemysłowej. Jeszcze cztery lata temu amerykański gigant zbrojeniowy opierał swoje planowanie przede wszystkim na planach trzyletnich, a europejski rynek wydawał się coraz mniej atrakcyjny. Chodziło zarówno o niewielkie perspektywy na znalezienie klientów, jak i zmniejszające się możliwości lokalnego przemysłu zbrojeniowego, na którym można byłoby się oprzeć.
Dzisiaj sytuacja się odwróciła pod każdym względem, a Europa stała się najszybciej rosnącym rynkiem. Jako przykłady Rick Edwards podał zakupy C-130J dokonane przez Francję i Niemcy, czy inwestycję Słowacji w F-16V, mimo że wcześniej nie była brana nawet pod uwagę jako potencjalny klient. Polska z kolei stała się klientem „znacznie większym i ważnym” z uwagi na zakup artylerii rakietowych HIMARS, pocisków PAC-3 MSE i zbliżającego się zakupu F-35. Edwards wspomniał też o działaniach swojej firmy na Węgrzech i w Bułgarii.
„Wszędzie tam rozmawiamy o tym, co możemy sprzedać i jak wzmocnić Sojusz Północnoatlantycki. Kraje te [Europy Środkowowschodniej – przyp. aut] rozwinęły swoje budżety obronne ponad 2 proc. i biorą obronność bardzo poważnie. Dla nas to możliwości, ale to także dobre miejsce do robienia interesów. Znaleźliśmy tu dobrych partnerów przemysłowych.” – opisywał sytuację Edwards.
Jako przykład podał przejęcie zakładów Sikorsky’ego, działających PZL Sp. z o.o. w Mielcu. Dzięki położeniu w Polsce Lockheed Martin mógł sprzedać produkowane tam Black Hawki Filipinom z pominięciem trudnych procedur związanych ze sprzedażą sprzętu produkowanego w Stanach Zjednoczonych. Teraz firma ma nadzieję na podobnych zasadach sprzedawać także do innych krajów, m.in. Ameryki Południowej.
„Dotąd nie robiliśmy tak interesów, myśleliśmy o sobie <<amerykocentrycznie>>. Teraz eksportujemy z Polski, Kanady i Australii. Świat się zmienia, a my się do tego przystosowujemy” – przekonuje Edwards.
Czytaj też: F-35: dużo i znacznie taniej
Z kolei Mischelle Evans odniosła się do program F-16, którego Lockheed Martin planuje sprzedać jeszcze w około 400 egzemplarzach. Będą to maszyny Block 70/72, znane także jako F-16V. Przedstawiciele koncernu powiedzieli, że są to maszyny stworzone z myślą o tych klientach, których nie stać na zakup i eksploatację F-35. Podkreślili jednocześnie, że naprawdę wszyscy klienci „chcieliby” wziąć Lightninga II i z czasem prawdopodobnie i tak wymienią na nie F-16V.
Deklaracje Lockheed Martin dotyczące potencjalnej możliwości produkcji elementów tego samolotu w Polsce są odbierane jako pozytywny sygnał i wydają się mieć podstawy w przemysłowych i ekonomicznych uwarunkowaniach współczesnego świata. Wiele jednak będzie zależało od tego, jak skutecznie polscy negocjatorzy będą trzymali Amerykanów za słowo i w jakim stopniu polski przemysł lotniczy i zbrojeniowy będzie w stanie absorbować technologie, które pojawią się nad Wisłą wraz z nowym myśliwcem.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS