Do czterech razy sztuka? Amerykanie wciąż szukają nowej haubicy

Autor. Brandon Mejia / dvidshub.net
Po trzech nieudanych próbach US Army liczy, że kolejne podejście do wprowadzenia do służby nowej haubicy samobieżnej zakończy się sukcesem. Tym razem Amerykanie biorą pod uwagę już istniejące systemy.
W amerykańskich wojskach lądowych utrzymuje się decyzyjny impas, mimo że potrzeba wprowadzenia nowej haubicy samobieżnej jest konsekwentnie podkreślana. Obecnie wykorzystywany system, czyli M109, w pierwotnej konfiguracji wszedł do służby w latach sześćdziesiątych. Od tego czasu przeszedł liczne modernizacje, osiągając w 2015 roku najnowszy wariant – A7, wyposażony m.in. w nowe podwozie, ulepszony układ napędowy z silnikiem o mocy 675 KM, systemy cyfrowe, zmodernizowany pancerz oraz rozwiązania z zakresu automatyzacji.
Na przełomie wieków rozważano wprowadzenie do służby rozwijanej wówczas haubicy XM2001 Crusader na podwoziu gąsienicowym, jednak w 2002 roku program zarzucono, uznając, że w dającej się przewidzieć przyszłości Stany Zjednoczone nie będą musiały mierzyć się z regularną armią dysponującą rozwiniętą artylerią. Podobny los spotkał program XM1203 (NLOS-C) w 2009 roku, który wykorzystywał technologie opracowane w ramach Crusadera.
W efekcie US Army nadal eksploatuje haubice M109, choć możliwości ich dalszej modernizacji zostały w dużej mierze wyczerpane. Tymczasem oczekiwania wojska są jasne – nowe systemy artyleryjskie mają być wysoce mobilne, możliwie lekkie i zdolne do rażenia celów z większego dystansu niż obecnie używane modele. To w dużej mierze reakcja na rozwój rosyjskich i chińskich systemów artyleryjskich, które zaczęły przewyższać amerykańskie pod względem zasięgu.
Obiecujące testy
Coraz wyraźniejsze potrzeby zwiększenia zdolności artyleryjskich sprawiły, że w 2018 roku zainicjowano program ERCA (Extended Range Cannon Artillery), którego celem było osiągnięcie zasięgu ponad 70 kilometrów przy jednoczesnym zwiększeniu szybkostrzelności. Automatyczny system ładowania miał umożliwić oddanie od 2 do 3 razy większej liczby strzałów niż przy obsłudze manualnej – nawet do 7 pocisków na minutę. ERCA wykorzystywał zaawansowaną amunicję, taką jak rakietowo wspomagany pocisk XM1113 RAP (Rocket Assisted Projectile) oraz precyzyjny Excalibur z naprowadzaniem GPS, które zapewniały wysoką celność także na maksymalnym zasięgu.
Czytaj też
Co istotne, ERCA bazował na podwoziu haubicy M109A7 PIM (Paladin Integrated Management), produkowanej przez BAE Systems. Pojazd miał jednak otrzymać nową wieżę z armatą XM907 o tym samym kalibrze (155 mm), lecz z dłuższą lufą – zamiast 39 kalibrów jak w M109A7 miało to być 58 kalibrów. Taka zmiana znacząco poprawiałaby parametry balistyczne: zwiększała prędkość początkową pocisku i jego zasięg, poprawiała stabilność oraz celność, a także pozwalała na stosowanie nowocześniejszej amunicji wymagającej wyższych ciśnień i prędkości.
Program regularnie osiągał kolejne etapy. Przykładowo, w 2020 roku udało się precyzyjnie trafić cel z odległości 70 km za pomocą pocisku Excalibur. Rok później przeprowadzono udany test szybkiego strzelania trzema pociskami Excalibur przy użyciu automatycznego systemu ładowania. W 2022 roku podkalibrowy pocisk dalekiego zasięgu XM1155 osiągnął dystans 110 km. Mimo tych sukcesów, w 2024 roku US Army, które wówczas miało zamówionych 20 prototypów, zakończyło program. Nie udało się pokonać problemów technicznych, w tym niewielkiej żywotności lufy, co uniemożliwiło przejście do produkcji seryjnej.
Równolegle Amerykanie przeprowadzili testy porównawcze istniejących systemów artyleryjskich. W 2021 roku w Arizonie oceniono możliwości kilku pojazdów kołowych. W Stanach Zjednoczonych testowano m.in. takie systemy jak Archer (BAE Systems), ATMOS Iron Sabre (Elbit Systems of America), Caesar (Nexter, obecnie KNDS France), Brutus MHS (AM General) oraz serbski system NORA B-52 M21, prezentowany przez amerykańską firmę Global Ordnance.
Nowe wymagania
Zamknięcie programu ERCA nie sprawiło, że potrzeby operacyjne US Army zniknęły. Obecnie realizowany jest program o nazwie SPH-M (Self-Propelled Howitzer Modernization). To już czwarty z kolei projekt modernizacji artylerii po programach XM2001, XM1203 i ERCA. Czego obecnie oczekują Amerykanie? Wymagania są jasno określone: SPH-M ma dać „nowoczesną haubicę nowej generacji, wysoce mobilną, odporną na zagrożenia, wszechstronną, łatwą do transportu, zapewniającą wsparcie ogniowe o zwiększonym zasięgu”. System ma być przygotowany na potrzeby konwencjonalnego pola walki aż do 2040 roku i dłużej.
Zamiast stawiać na rozwiązania futurystyczne, US Army – mając na uwadze niepowodzenie programu ERCA i pilne potrzeby operacyjne – otwiera się na już istniejące konstrukcje artyleryjskie. Swoją ofertę US Army chce przedstawić wiele firm. BAE Systems niezmiennie promuje system Archer. Według producenta, ta kołowa haubica podczas testów w 2021 roku oddała około 450 strzałów, w tym salwy od 6 do 12 pocisków, osiągając tempo ognia do ośmiu strzałów na minutę. Archer może wykorzystywać precyzyjną amunicję BONUS przeciwpancerną (zasięg do 35 km), konwencjonalną (do 40 km), a także amunicję kierowaną, jak Excalibur, na dystansie przekraczającym 50 km.
Z kolei Elbit Systems America zapewne zaprezentuje kołową haubicę samobieżną SIGMA, pokazane wcześniej podczas targów AUSA w Waszyngtonie. Południowokoreaska Hanwha z powodzeniem przetestowała w Arizonie w kwietniu 2024 roku haubicę K9, która wystrzeliła serię pocisków kierowanych M982A1 Excalibur. General Dynamics Land Systems. Amerykanie wyrażają zainteresowanie wozem Piranha HMC/Heavy Mission Carrier (General Dynamics Land Systems) oraz RCH 155 na kołowym pojeździe Boxer opracowanym we współpracy z KMW/Nexter (oferowanym przez American Rheinmetall Vehicles).
Obecność pojazdów kołowych może zaskakiwać, ale z jednej strony odbierać to należy jako elastyczność Amerykanów. Z drugiej tłumaczyć to można brakiem przekonania, który kierunek jest najlepszy. Być może ostatecznie US Army zdecyduje się na wybór zarówno pojazdów gąsienicowych jak i kołowych. Te drugie miałyby zastąpić holowane haubice M777, które przekazano Ukrainie. Gotowość sięgnięcia po kołowe haubice to prawdopodobnie efekt obserwacji wojny na Ukrainie, gdzie wojska ukraińskie skutecznie wykorzystują haubice pochodzące z Francji (Caesar), Szwecji (Archer) oraz własnej produkcji (2S22 Bohdana). Byłaby to rewolucja, bowiem US Army jeszcze nigdy nie miała w służbie kołowych haubic.
Niepewna przyszłość
Na razie nie zapadły żadne wiążące decyzje. US Army przygotowuje się do kolejnej fazy testów poligonowych, zaplanowanej na rok podatkowy 2026 (1 października 2025 – 30 września 2026). W ich trakcie wojsko ma „ocenić konkurujące systemy pod kątem zasięgu, precyzji i siły ognia, jak również cech platform takich jak mobilność i możliwości logistyczne”. Każdy z producentów otrzyma po 5 milionów dolarów w zamian za dostarczenie swoich systemów do dziewięciomiesięcznych testów. Dopiero po ich zakończeniu mają zostać ogłoszone szczegółowe wymogi taktyczno-techniczne. US Army liczy, że od zakończenia ERCA przemysł zdołał opracować nowe rozwiązania. Selekcja ma nastąpić na początku roku podatkowego 2027 (1 października 2026 – 30 września 2027), a wybrany system trafi do jednostek bojowych około 2030 roku. Kluczowym kryterium przy wyborze systemu będzie również jego potencjał modernizacyjny.
Na razie brakuje szczegółów, ponieważ US Army prowadzi równoległą analizę dotyczącą potencjalnych zmian organizacyjnych w strukturze wojsk lądowych. Nie można wykluczyć, że założenia programu SPH-M jeszcze się zmienią. Wiele głosów wskazuje, że wnioski z wojny w Ukrainie – zwłaszcza w kontekście rosnącej roli bezzałogowców – wymuszają nowe podejście do roli artylerii samobieżnej na współczesnym polu walki. Dotyczy to zwłaszcza zapewniania skutecznego wsparcia i osłony dla Armored Brigade Combat Team (ABCT) oraz Stryker Brigade Combat Team (SBCT). Dlatego też możliwe zmiany, opóźnienia, a nawet całkowite anulowanie programu SPH-M nie byłyby dużym zaskoczeniem.
WIDEO: Defence24 Days 2024 - Podsumowanie największego forum o bezpieczeństwie