Geopolityka
Syria: Amerykanie zgodzą się na strefę bezpieczeństwa przy granicy z Turcją?
Prezydent USA Donald Trump i prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan omawiali współpracę w Syrii w związku z rozpoczęciem przez siły amerykańskie wycofywania się z tego konfliktu.
Jednym z tematów rozmowy był pomysł utworzenia przez Turcję strefy bezpieczeństwa na terytoriach wzdłuż granicy tureckiej. Amerykański prezydent w niedzielę opublikował tweet, w którym zasugerował stworzenie takiej strefy bezpieczeństwa oczyszczonej z milicji, nie ujawnił jednak żadnych szczegółów. "Kwestia strefy bezpieczeństwa - w tym utworzonej przez nas strefy bezpieczeństwa wzdłuż granic Turcji, którą podnosiłem od czasów (poprzedniego prezydenta USA Baracka) Obamy - została przez niego (Trumpa - PAP) powtórzona (i zaproponowana na) 20 mil (w głąb terytorium syryjskiego)" - powiedział Erdogan przedstawicielom swojej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju w parlamencie. Na późniejszej konferencji prasowej powiedział, że strefę można by poszerzyć ponad 20 mil, czyli ok. 32 km, nie ujawnił jednak, jak bardzo.
Trump oświadczył, że chce współpracować z Turcją, by zająć się obawami Ankary dotyczącymi bezpieczeństwa w północno-wschodniej Syrii, podkreślając zarazem znaczenie, jakie dla Stanów Zjednoczonych ma to, by Turcja nie represjonowała Kurdów ani innych grup, "z którymi wspólnie walczyliśmy, by pokonać Państwo Islamskie" - powiedziała z kolei rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders. Poinformowała też, że przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA gen. Joseph Dunford spotka się we wtorek ze swym tureckim odpowiednikiem, by kontynuować konsultacje.
W rozmowie telefonicznej obaj przywódcy podkreślili potrzebę pełnej mapy drogowej dotyczącej granicznego miasta Manbidż. Wskazywali też, że trzeba unikać dawania jakiejkolwiek okazji elementom starającym się zablokować planowane wycofanie sił USA z Syrii - poinformowała strona turecka. Manbidż leży w północnej części syryjskiej muhafazy Aleppo i jest jedynym terytorium znajdującym się na zachód od Eufratu będącym pod kontrolą Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF). Turcja, która okupuje sąsiedni rejon Al-Babu i Dżarabulusu, wielokrotnie zapowiadała atak na Manbidż.
Czytaj też: Turcja: niepewny sojusznik w NATO
W niedzielę Trump zagroził Turcji katastrofą gospodarczą w przypadku ataku tureckiej armii na Kurdów po wycofaniu wojsk amerykańskich z Syrii. Prezydent USA wezwał jednocześnie syryjskich Kurdów, aby nie "prowokowali" Ankary. "Stany Zjednoczone zdewastują Turcję ekonomicznie, jeśli zaatakuje ona Kurdów" - napisał Trump w niedzielę na Twitterze. Erdogan powiedział we wtorek, że "zasmucił" go tweet Trumpa, ale rozmowę telefoniczną z nim określił jako pozytywną. Dodał, że porozumieli się oni co do poprawy stosunków gospodarczych między ich krajami. "Turcja będzie nadal robiła to, co musi, by rozwiązać ten problem zgodnie z duchem tego sojuszu, pod warunkiem, że respektowane będą jej prawa i przepisy. Wczoraj osiągnęliśmy z Trumpem historyczne porozumienie" - oświadczył
Czytaj też: Trump nie poda daty wycofania wojsk USA z Syrii
Bojownicy Kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) okazali się skutecznym sojusznikiem Amerykanów w walce z islamskimi radykałami z IS, ale Turcja uważa YPG za organizację terrorystyczną i przedłużenie zdelegalizowanej w tym kraju, separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).W połowie grudnia Trump zapowiedział wycofanie sił USA z Syrii, ale wkrótce stwierdził, że do zakończenia tego procesu wspierać będzie oddziały kurdyjskie.
Minister spraw zagranicznych Turcji Mevlut Cavusoglu oświadczył w poniedziałek, że niczego nie da się osiągnąć, grożąc ekonomicznie jego krajowi. Dodał, że partnerzy strategiczni nie powinni komunikować się za pomocą mediów społecznościowych. Turcja nie da się zastraszyć amerykańskim groźbom - powiedział minister, nawiązując do niedzielnego tweeta Trumpa. Oświadczył zarazem, że Turcja nie jest przeciwna strefie bezpieczeństwa między turecką granicą a pozycjami bojowników kurdyjskich w Syrii.
W piątek turecki minister obrony Hulusi Akar zapowiedział, że atak na oddziały sprzymierzonych z USA Kurdów w Syrii nastąpi w "odpowiednim czasie i miejscu". Zagroził, że Kurdowie zostaną "zakopani w rowach, które wykopali", odnosząc się w ten sposób do umocnień zbudowanych przez YPG na wypadek tureckiej agresji.
Milutki
Hulusi Akar nie groził Kurdom zakopaniem w rowach, groził YPG zakopanie w rowach a to jest różnica. Często spotykane w mediach przekręcanie słów z YPG na "Kurdowie" jestvantyturecką propagandą. Turcja wyzwala Kurdów i inne grupy etniczne od YPG.