Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Wymóg produkcji uzbrojenia w Polsce – obywatelski projekt ustawy trafił do Sejmu

Złożony w Sejmie przez związkowców NSZZ Solidarność PZL-Świdnik i przedstawicieli miasta Świdnik obywatelski projekt ustawy „o wzmocnieniu przemysłowego potencjału obronnego Rzeczypospolitej Polskiej”, ma na celu zwiększenie udziału polskiego przemysłu obronnego w modernizacji sił zbrojnych i wzmocnienie kompetencji MON w zakresie jego egzekwowania. Wszystko to w ramach słynnego art. 346 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej.

  • Fot. Rosomak SA.
    Fot. Rosomak SA.
  • Fot. D. Sadza/Defence24.pl
    Fot. D. Sadza/Defence24.pl

Projekt ustawy i 1600 podpisów (prawo wymaga 1000, ale wnioskodawcy chcieli mieć rezerwę, na wypadek uznania części za nieważne) zebranych w Świdniku złożono 30 lipca w Sejmie. Nikt nie ukrywa, że impulsem dla tej inicjatywy był przebieg przetargu na śmigłowce wielozadaniowe, w którym odrzucono z przyczyn formalnych zarówno ofertę PZL-Świdnik, jak i PZL Mielec. Zwycięzcą została firma Airbus Helicopters, która obecnie nie posiada zakładów produkujących helikoptery w Polsce.

Celem ustawy, jak przekonują autorzy, nie jest jedynie regulacja procedur przetargowych, ale zapewnienie przemysłowi zbrojeniowemu Polski należnej mu roli w systemie obrony kraju – zagwarantowanie nie tyko produkcji, ale też wsparcia eksploatacji i rozwoju sprzętu oraz uzbrojenia polskich Sił Zbrojnych. 

Chcemy dać MON narzędzie do realizacji programu modernizacji polskiej armii. I to takie narzędzie, które pozwoli efektywnie i zgodnie z unijnym prawem zrealizować dwa główne cele tego programu. Jednym z nich jest bezpieczeństwo polskich żołnierzy, poprzez zagwarantowanie dostaw sprzętu, broni i amunicji z terenu Rzeczpospolitej Polskiej. Drugą kwestią jest wykorzystanie potencjału polskiego przemysłu obronnego do zaabsorbowania tych inwestycji, które realizuje MON. (…) Wydatki na przemysł obronny procentują nie tyko miejscami pracy w tym sektorze, ale również wzrostem innowacji i napływem nowoczesnych technologii w innych branżach. Ale tak dzieje się tylko jeśli środki te są inwestowane w kraju, a nie wydawane za granicą.

mówi sekretarz miasta, Świdnik, jeden z autorów projektu ustawy Artur Soboń

Odmiennie ten wniosek ustawodawczy oceniał kilka dni wcześniej odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia wiceszef MON Czesław Mroczek, który w wypowiedzi dla PAP stwierdził: „To tak naprawdę zatrzymałoby rozwój polskiego przemysłu obronnego. W istocie taka ustawa uderza w ten przemysł".

Czytając projekt ustawy - którego treść jest znana od 2 dni - można jednak odnieść zgoła odmienne wrażenie. Zakłada on bowiem bardzo szerokie kompetencje MON w zakresie decydowania o stopniu wykorzystania polskiego przemysłu i ocenie jego możliwości podczas planowania postępowań związanych z pozyskiwaniem sprzętu i uzbrojenia. Na tej podstawie ministerstwo podejmowałoby decyzje o procentowym udziale polskiego przemysłu w produkcji sprzętu lub uzbrojenia, które może być objęte zapisami art. 346 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, a więc „przeznaczone jest do celów wojskowych, koniecznych do ochrony podstawowych interesów państwa”. Jednak jednym z kryteriów udzielenia zamówienia byłaby produkcja sprzętu oraz możliwość jego serwisowania i modernizacji na terytorium Polski.

W wypadku firm zagranicznych spełnienie tego kryterium byłoby możliwe przez posiadanie na terytorium Polski zakładów i ulokowanie tu infrastruktury umożliwiającej serwisowanie sprzętu lub utworzenie odpowiednich spółek celowych z podmiotami Skarbu Państwa. Do działań podejmowanych na podstawie nowej ustawy nie stosowałyby się przepisy Prawa zamówień publicznych, Ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym. Do realizacji zamówień podejmowanych na podstawie nowych regulacji nie byłyby również stosowane przepisy ustawy offsetowej.

Celem ustawy zdaje się więc być nie tylko zwiększenie udziału w modernizacji sił zbrojnych przemysłu krajowego, ale też zwiększenie kontroli rządu polskiego zarówno nad produkcją, modernizacją, serwisowaniem sprzętu i uzbrojenia oraz amunicji wykorzystywanych przez Wojsko Polskie.

Sztywne zapisy w tym zakresie pozwoliłyby uniknąć sytuacji takich, jak np. zwycięstwo w przetargu na 50 robotów rozpoznawczych „Tarantula” maszyn produkcji zagranicznej (uzyskując 85 na 100 pkt), podczas gdy oferta polskiego państwowego producenta (co było bardzo podkreślane przez MON przy okazji tłumaczenia wyboru oferenta na helikopter i jego umów z państwowym WZL-1), Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów PIAP okazała się niewiele słabsza (81,96 pkt) przy ocenie w 85% opartej na cenie i w 15 na parametrach technicznych.

Oznacza to być może, że MON zapłaci mniej, ale w Polsce zarobi jedynie pośrednik zagranicznego producenta. Budżet państwa w całej sytuacji będzie więc stratny. O zmarnowanych szansach rozwojowych PIAP i osłabieniu pozycji eksportowych nie będziemy tutaj wspominać. Taka sytuacja nie byłaby możliwa w przypadku działania rozwiązań powyżej ustawy. Polskie wojsko używałoby krajowego sprzętu, którego technologia i serwis byłyby dostępne i rozwijane w kraju, zamiast finansować badania i produkcję za granicą.

Kwestią otwartą pozostaje to, jak rozwiązywane byłyby sytuacje pozyskiwania uzbrojenia, którego produkcja w Polsce byłaby niezasadna z przyczyn ekonomicznych, a koszty takich działań - wykraczające dalece poza możliwości zarówno technologiczne jak i finansowe naszego kraju. Dobrym przykładem mogą tu być myśliwce nowej generacji. Ich produkcja w Polsce byłaby bardzo droga, jednak w takich wypadkach prawdopodobnie możliwe byłoby uchylenie wymogów zawartych w projekcie ustawy. Wymagałoby to jednak odpowiedniej większości parlamentarnej, a nie tak jak dziś, jedynie decyzji ministerstwa.

Paradoksalnie, takie rozwiązanie może doprowadzić do większej transparentności kosztownych programów zbrojeniowych, takich jak zakupy samolotów bojowych czy systemów obrony powietrznej. Niezbędna byłaby jednak polityczno-merytoryczna debata, podobnie jak ma to miejsce w bardziej rozwiniętych demokracjach, w których tak długoterminowe decyzje wymagają decyzji parlamentu.

Niezależnie od ewentualnych zastrzeżeń i komplikacji proces zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy został uruchomiony i jak zapewniają wnioskodawcy, zebranie wymaganej liczby 100 tys. nie powinno stanowić problemu. Kwestią otwartą pozostaje jak taki projekt zostanie potraktowany przez Sejm, który dotąd niezbyt chętnie uchwalał obywatelskie projekty. Jednak jak mówią sami pomysłodawcy ważny jest efekt, a nie sama ustawa. 

Nam nie zależy na debacie z sejmowej mównicy, ale na samej sprawie. Jeśli np. MON sam z siebie podejmie temat tego projektu i włączy go do prac legislacyjnych to efekt zostanie osiągnięty. Jeśli w wyniku tej społecznej inicjatywy dojdzie do debaty w ministerstwie i powstanie jakiś projekt MON-u, to dobrze. Chodzi nam o danie rządowi twardych mechanizmów w tej kwestii i ułatwienie realizacji realizowanych już strategii

mówi Artur Soboń

W obecnej chwili nie widać jednak szczególnego zainteresowania MON tego typu twardymi mechanizmami kierowania zamówień z zakresu obronności do przemysłu krajowego. Warto w tym kontekście wspomnieć choćby odrzucony w Sejmie projekt PSL dotyczący zapisania w „Ustawie o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej” stałej minimalnej wartości zakupów dokonywanych w kraju. Projekt zakładał minimalny udział zamówień dla polskiego przemysłu obronnego na poziomie 70%.

– „Ten sektor przemysłu pełni także ważne funkcje gospodarcze(...) kreując impulsy technologiczne, zasilając budżet państwa w przychody z tytułu dywidend, podatków i opłat, a także przyczyniając się do rozwoju kooperacji przemysłowej i wymiany handlowej z partnerami zagranicznymi.” - przekonywał wówczas poseł Bartłomiej Bodio z PSL, jednak bezskutecznie i projekt odrzucono. Wówczas, podobnie jak w związku z obywatelskim projektem ustawy "o wzmocnieniu przemysłowego potencjału obronnego Rzeczypospolitej Polskiej" wiceminister Mroczek przekonywał, że taki zapis może być szkodliwy, a przy tym sprzeczny z prawem unijnym, niedającym możliwości preferowania krajowego przemysłu ponad przemysł innych krajów UE.

Ten wygodny argument zdaje się jednak stać w sprzeczności z działaniami poszczególnych rządów krajów Unii Europejskiej, ze szczególnym uwzględnieniem takich gospodarczych potęg jak Francja, Niemcy i Wielka Brytania. Ich przemysły zbrojeniowe były przez dekady lokomotywami gospodarczego rozwoju i nadal są traktowane w sposób preferencyjny.

Francuskie ministerstwo obrony, rozpoczynając w 2014 roku wart co najmniej 5 mld euro program wozów bojowych nowej generacji, w sposób naturalny i bez oglądania się na prawo unijne wybrało francuskie firmy Nexter, Renault Trucks Defense i Thales do jego realizacji. Oczywiście nie mamy takiego potencjału jak jeden z największych eksporterów broni, ale warto wziąć przykład z krajów które konsekwentnie budują swój potencjał technologiczno-przemysłowy.

Jednym z nich jest Turcja, która od lat bardzo zdecydowanie walczy o pozyskiwanie nowoczesnego uzbrojenia wraz z maksymalnym dostępnym zakresem technologii. Dzięki takiej polityce kraj nie tylko skutecznie podniósł poziom technologiczny swojego przemysłu, ale też udoskonalił zakupione systemy, takie jak czołgi Leopard 2 czy śmigłowce A129 Mangusta. Na bazie tych ostatnich opracowano maszyny T129 ATAK, a doświadczenia z modernizacji Leopardów zostały wykorzystane w programie własnego czołgu nowej generacji typu Altay.

W oparciu o posiadane technologie rozwija też nowe rodzaje uzbrojenia, reprezentujące dziś światowy poziom i kompatybilne np. z samolotami F-35 czy też własne bezzałogowce klasy MALE. Osiągnięcia Ankary są efektem współpracy rządu i przemysłu, ale też świadomości iż Turcja jest krajem granicznym NATO, narażonym na ataki i potrzebującym maksymalnej autonomii w zakresie eksploatacji, serwisowania i modernizacji posiadanego uzbrojenia.

W Polsce od lat, jeśli nie dekad brak jest zarówno spójnego działania wobec przemysłu obronnego, jak też konsekwentnej polityki zakupowej. MON finansował latami nieperspektywiczne, czy wręcz zacofane koncepcyjnie programy badawcze. Z drugiej strony Inspektorat Uzbrojenia wielokrotnie dokonywał zakupów za granicą, ignorując nie tylko krajowych producentów, ale również finansowane przez MON rozwiązania technologiczne oraz producentów należących do Skarbu Państwa.

Być może sztywne powiązanie zakupów z lokalizacją produkcji (można tu ominąć prawo UE wpisując np. maksymalny czas dostawy części czy też serwisu wykluczający transport z zagranicy) i know how w Polsce jest jedynym rozwiązaniem, które zagwarantuje Polsce wymaganą autonomię i rozwój przemysłu zbrojeniowego. Nawet więc jeśli projekt ustawy przekazanej właśnie do Sejmu nie jest optymalnym rozwiązaniem, to może stanowić punkt wyjścia dla ulepszenia systemu. 

WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133
Reklama
Reklama