Reklama
  • Komentarz
  • Wiadomości
  • Polecane

Wojna informacyjna na morzu. Celem amerykański lotniskowiec

Fałszywe informacje o trafieniu przez Huti amerykańskiego lotniskowca USS „Dwight D. Einsenhower” powtarzają się tak często, że Amerykanie zorganizowali specjalną wizytę dziennikarską na pokładzie tego „zatopionego kilkukrotnie” okrętu. Miało to uspokoić m.in. rodziny marynarzy, które nagle stały się celem brutalnej wojny informacyjnej.

Zgodnie z informacjami przekazywanymi przez Huti lotniskowiec USS „Dwight D. Einsenhower” miał być zatopiony trzykrotnie w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Jednak nadal pływa i wcale nie jako „Latający Holender”
Zgodnie z informacjami przekazywanymi przez Huti lotniskowiec USS „Dwight D. Einsenhower” miał być zatopiony trzykrotnie w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Jednak nadal pływa i wcale nie jako „Latający Holender”
Autor. US Navy

O tym jak groźne są działania prowadzone w czasie wojny informacyjnej przekonali się Amerykanie. Państwa wspierające Huti i korzystające z destabilizacji sytuacji na Bliskim Wschodzie (w tym Rosja) zaczęły bowiem rozpowszechniać fałszywe informacje o rzekomych trafieniach w rejonie Bliskiego Wschodu amerykańskich okrętów. Taką ofiarą miał być również lotniskowiec USS „Dwight D. Einsenhower” („Ike”), który „zatapiano” w ciągu ostatnich sześciu miesięcy trzykrotnie.

Zobacz też

Sygnały publikowane na wielu forach i komunikatorach, wspierane opiniami różnego rodzaju „specjalistów”, zaczęły docierać również do Stanów Zjednoczonych i ze względu na powtarzalność, stawały się coraz bardziej niebezpieczne. Celem takiego ataku informacyjnego były bowiem m.in. rodziny ponad pięciu tysięcy osób służących na lotniskowcu, doskonale zdające sobie sprawę, z jakimi zagrożeniami związana jest misja w rejonie Morza Czerwonego.

Reklama

By uciąć wszelkie spekulacje Amerykanie postanowili zorganizować „press tour” dla dziennikarzy pokazując im, jak toczy się życie na okręcie w misji bojowej. Marynarki wojenne zasadniczo unikają tego rodzaju wizyt, ponieważ na jednostkach pływających, działających w realnych operacjach, dba się przede wszystkim o wykonanie zadania i bezpieczeństwo, a nie o „malowanie trawy i krawężników”. A niestety dla wielu dziennikarzy brak tego „malowania” automatycznie musi świadczyć o złym stanie całego okrętu.

Lotnicze działania nocne przeciwko Huti na lotniskowcu USS „Dwight D. Einsenhower”
Lotnicze działania nocne przeciwko Huti na lotniskowcu USS „Dwight D. Einsenhower”
Autor. US Navy

Amerykańska marynarka wojenna zdawała sobie dodatkowo sprawę, że USS „Dwight D. Einsenhower” to drugi pod względem wieku lotniskowiec w służbie w US Navy, który został wprowadzony do linii 18 października 1977 roku. Duża część wyposażenia okrętowego ma więc widoczne ślady kilkudziesięcioletniego użytkowania, co nie daje oczekiwanego przez wszystkich wrażenia „okrętu spod igły”.

I to właśnie dostrzegli dziennikarze (w tym z agencji Associated Press), którzy odwiedzili lotniskowiec USS „Dwight D. Einsenhower” i spędzili tam półtorej doby (mając nawet możliwość inspekcji okrętu z zewnątrz na śmigłowcu Seahawk). Jednak zwracając uwagę na zacieki rdzy na kadłubie oraz przeciekającą rurę w mesie nie wykorzystali tego do krytyki, ale do podkreślenia intensywności misji, jaką wykonuje amerykański okręt. O ty samym także świadczyły plamy oleistej wody na pokładzie lotniczym i hałas silników startujących i lądujących samolotów bojowych.

Reklama

Dziennikarze zwrócili również uwagę na samo podejście załogi lotniskowca do pogłosek rozpuszczanych przez Huti o trafieniu lub zatopieniu ich okrętu. Okazało się, że nikt się tym tak naprawdę nie przejmuje, skupiając się na wypełnianiu swoich obowiązków. Amerykanie mają jednak pełną świadomość, że stali się uczestnikami wojny informacyjnej. Szczególnie mocno w to został wciągnięty dowódca okrętu komandor Christopher „Chowdah” Hill, którego wpisy w mediach społecznościowych nagle stały się równie ważne, jak oficjalne komunikaty US Navy.

Zdjęcie członkini załogi lotniskowca USS „Dwight D. Einsenhower” jedzącej ciasteczko może mieć równie wielką wartość w czasie wojny informacyjnej jak oficjalne komunikaty US Navy
Zdjęcie członkini załogi lotniskowca USS „Dwight D. Einsenhower” jedzącej ciasteczko może mieć równie wielką wartość w czasie wojny informacyjnej jak oficjalne komunikaty US Navy
Autor. US Navy
„Celem działań w mediach społecznościowych było nawiązanie kontaktu z rodzinami i przybliżenie ich do okrętu. Więc jeśli mogę opublikować tutaj zdjęcia synów i córek, mężów i żon, a nawet ojców i matek, to to robię, to w pewnym sensie przybliża do nas rodziny. I to jest nasza sieć wsparcia”.
Komandor Christopher „Chowdah” Hill - dowódca lotniskowca USS „Dwight D. Einsenhower”

To właśnie dlatego zwiększono m.in. częstość przekazywania informacji o normalnym życiu załogi, które wcześniej było bagatelizowane. Jak bowiem okręt może tonąć, jeżeli organizuje się na nim „wtorki tacos”, lub wielkiego, pokładowego grilla. W sieci udostępniono też zdjęcia Demo - mieszańca labradora i golden retrievera, który pływa na okręcie jako pies wspierający marynarzy, fotoreportaż z pracy piekarni okrętowej jak również fotografie członków załogi jedzących babeczki i bułki cynamonowe.

Takie uspakajające wpisy oczywiście łagodzą sytuację w kraju, jednak nie eliminują zagrożenia na Morzu Czerwonym. Wiedzą o tym nie tylko członkowie załogi samego lotniskowca, ale również okrętów osłony (obecnie to krążownik typu Ticonderoga USS „Philippine Sea” i dwa niszczyciele typu Arleigh Burke: USS „Gravely” i USS „Mason”). Stąd tak ważne staje się utrzymanie morale marynarzy lotniskowca, który jak podkreślają Amerykanie „stanął w obliczu najbardziej zaciętych walk od czasów II wojny światowej”. O tym zaangażowaniu świadczy chociażby to, że w czasie ośmiomiesięcznej rotacji, USS „Dwight D. Einsenhower” tylko raz na krótko zawinął do portu w Grecji. Pomimo swojego wieku, „Ike” jest zresztą „najczęściej rozmieszczonym lotniskowcem wśród całej floty USA w ciągu ostatnich pięciu lat”, co potwierdziła analiza serwisu informacyjnego Instytutu Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.

Zobacz też

Równie intensywnie działają siły osłony, które muszą cały czas zwalczać rakiety i drony, jakie są wystrzeliwane w kierunku jednostek pływających, korzystających z Morza Czerwonego. Jest to zresztą związane z ogromnymi kosztami, najczęściej nieadekwatnymi do ceny i poziomu technologicznego zestrzeliwanego zagrożenia. W ten sposób najnowsze amerykańskie rakiety muszą być wysyłane w kierunku siermiężnych irańskich pocisków i dronów, których niestety nie można zbagatelizować. Takie działanie prewencyjne tylko w maju 2024 roku miało kosztować amerykańską marynarkę wojenną prawie miliard dolarów. Według raportu sekretarz US Navy Carlosa Del Toro dla Komisji Sił Zbrojnych Senatu USA, tyle miało bowiem zostać wydane „na uzbrojenie potrzebne do walki na Morzu Czerwonym”.

Zobacz też

Ale to właśnie m.in. dzięki takiemu wysiłkowi, w przypadku lotniskowca USS „Dwight D. Einsenhower” można zacytować Marka Twaina, który po pojawieniu się fałszywych nekrologów na swój temat napisał: „wiadomość o mojej śmierci była przesadzona” („The report of my death was an exaggeration”). I tak będzie najprawdopodobniej do 2029 roku, gdy „Ike” zostanie zgodnie z planem wycofany i zastąpiony lotniskowcem nowej generacji.

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama