Reklama

Siły zbrojne

Trwa wymiana ognia na granicy Izraela i Strefy Gazy

Fot. Badwanart0/Pixabay
Fot. Badwanart0/Pixabay

We wtorek, drugi dzień z rzędu, izraelskie lotnictwo bombardowało cele w Strefie Gazy, a bojownicy w tej palestyńskiej enklawie wystrzelili rakiety w stronę Izraela - podała agencja Associated Press.

Izraelska armia poinformowała, że w poniedziałek i wtorek w stronę Izraela odpalono kilkadziesiąt rakiet. Wszystkie pociski zostały albo przechwycone, albo spadły na otwartym terenie. Wśród celów izraelskiej armii były pozycje radykalnej organizacji palestyńskiej Hamas, która rządzi w Strefie Gazy, oraz mniejszego ugrupowania - Islamski Dżihad. Resort zdrowia w Strefie Gazy poinformował, że w atakach z powietrza rannych zostało siedmioro Palestyńczyków.

Ataki te były odpowiedzią na poniedziałkowy ostrzał ze Strefy Gazy izraelskiej wsi Miszmeret, wskutek którego rannych zostało siedem osób. Izraelskie wojsko oskarżyło o atak Hamas, wg. izraelskich mediów na granicę państwa żydowskiego z tą palestyńską enklawą wysłano znaczne siły wojskowe. Późnym popołudniem w poniedziałek izraelskie wojsko dokonało ataku na cele Hamasu w Strefie Gazy; zniszczone zostało m.in. główne biuro tej organizacji, na której czele stoi Ismail Hanija. Samemu szefowi Hamasu nic się nie stało, gdyż został wcześniej ewakuowany, ponieważ palestyńscy radykałowie spodziewali się odwetu za ostrzelanie Miszmeret.

Z kolei, odpowiadając na ten atak, palestyńscy bojownicy wieczorem wystrzelili rakiety w kierunku Izraela. Atakom towarzyszy wymiana pogróżek między przywódcami obu stron. Izraelski premier Benjamin Netanjahu, który z powodu wzrostu napięcia zdecydował się skrócić wizytę w USA, ostrzegł, że Izrael nie będzie tolerował ostrzeliwania rakietami swojego terytorium. Hanija z kolei w wydanym oświadczeniu napisał, że Palestyńczycy się nie poddadzą, a ich ugrupowania zbrojne "powstrzymają wroga, jeśli ten przekroczy czerwone linie".

Tymczasem w poniedziałek wieczorem Hamas jednostronnie ogłosił zawieszenie broni. Jak poinformował rzecznik ugrupowania, do rozejmu doszło dzięki mediacji Egiptu. Jednak - jak podaje agencja AP - we wtorek rano wymiana ognia przez granicę była kontynuowana. Associated Press zwraca uwagę, że do wzrostu napięcia izraelsko-palestyńskiego dochodzi w momencie, gdy zarówno Netanjahu, jak i jego wrogowie nie mają motywacji do rychłego załagodzenia konfliktu.

Czytaj też: Waszyngton ujawni "Plan Kushnera" dla Bliskiego Wschodu po wyborach w Izraelu

Przed zaplanowanymi na 9 kwietnia wyborami premier Izraela walczy o głosy ze swoim największym rywalem, byłym szefem Sztabu Generalnego Bennym Gancem. Zaledwie dwa tygodnie przed głosowaniem Netanjahu stoi w ogniu krytyki ze strony politycznych rywali, w tym w swoim własnym prawicowym obozie politycznym, który oskarża go o zbyt łagodne traktowanie Hamasu.

Z kolei Hamas znajduje się pod coraz większą presją, ponieważ nie zdołał zmusić Izraela i Egiptu do złagodzenia blokady Strefy Gazy, nałożonej po przejęciu tam władzy przez to palestyńskie ugrupowanie w 2007 roku. Tymczasem wpływowe radykalne szyickie ugrupowanie Hezbollah z Libanu poinformowało, że jego lider Hasan Nasrallah spotkał się w poniedziałek z wysokimi rangą przedstawicielami Hamasu. Hezbollah poinformował, że omawiano sytuację w Strefie Gazy i "izraelską agresję". 

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Ludzi żal

    Zarówno w Izraelu i Strefie Gazy rządzi prawactwo a jako takie nigdy nie dogada się między sobą.

    1. Taka prawda

      Wiadomo lewica by sie dogadala , bo tak jak dla Lenina panstwa sie nie liczyly, tylko globalny komunizm bez granic.

  2. Rzyt

    I tu jest okej... Nie ma problemu.