Trump rusza na kolejną wojnę - sądową z transseksualistami

Administracja Donalda Trumpa chce w sądzie uzyskać zgodę na wprowadzenie zakazu zaciągania się osób transseksualnych do amerykańskiej armii. W ten sposób prezydent USA zamierza przeciwstawić się m.in. ustaleniom zawartym w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-11.
Swoistym „polem bitwy” w wojnie z transseksualistami ma być dla Trumpa federalny sąd apelacyjny w Waszyngtonie. To właśnie tam zwrócono się o zgodę na wprowadzenie zakazu służby w amerykańskiej armii osób transseksualnych. Ludzie Trumpa wcale jednak nie zamierzają na tym poprzestać i planują w podobnej sprawie zwrócić się również do Sądu Najwyższego, co już raz, w 2019 roku, przyniosło im sukces.
Jak na razie trzyosobowy skład sędziowski Sądu Apelacyjnego Okręgu Kolumbia, po wysłuchaniu ustnego uzasadnienia, nie przedstawił jasnego poglądu, jaki wyrok zapadnie, gdy zostanie mu przedłożone rozporządzenie wykonawcze w sprawie wprowadzenia zakazu. Administracja Trumpa jest więc zablokowana, przegrywając w sądzie niższej instancji i to z „miażdżącym uzasadnieniem”. Sędzina Ana Reyes stwierdziła bowiem, że nie można egzekwować zakazu, który miał wejść w życie pod koniec marca 2025 roku, wskazując że „zakaz ten jest przesiąknięty niechęcią i ociekający wymówkami. Jego język jest bezczelnie poniżający, jego ustalenia stygmatyzują osoby transseksualne jako z natury nieodpowiednie, a jego wnioski nie mają nic wspólnego z faktami”.
Sędzina wstrzymała jednak swój wyrok o kilka dni, by dać administracji Trumpa czas na odwołanie się do Sądu Apelacyjnego Okręgu Kolumbii. I tak się rzeczywiście stało. W swoim odwołaniu administracja Trumpa wskazywała, że zakaz ma obejmować osoby z diagnozą „dysforii płciowej” (stan, w którym osoba doświadcza dyskomfortu psychicznego i cierpienia z powodu rozbieżności między płcią biologiczną a tożsamością płciową) i ma być on zgodny z linią przyjętą przez amerykański Sąd Najwyższy kilka lat wcześniej. W rzeczywistości równie ważnym uzasadnieniem dla Trumpa przy wprowadzaniu swojego zakazu jest to, że wcześniej istniejącą ustawę zakazującą osobom transpłciowym służby w siłach zbrojnych uchyliła administracja byłego prezydenta, Joe Bidena.
Przeciwnicy obecnej decyzji Trumpa wskazują z kolei w sądzie, że „nie ma żadnego innego schorzenia, które automatycznie skazywałoby osobę na separację administracyjną”. Negatywnie podchodzi się również do argumentacji przyjętej przez Biały Dom, w której uzasadnia się m.in., że tożsamość osoby transpłciowej „jest w konflikcie z zobowiązaniem żołnierza do honorowego, prawdomównego i zdyscyplinowanego stylu życia, nawet w życiu osobistym”.
Wbrew pozorom obie strony mają szansę na wygranie. Decyzja prezydenta Trumpa nie odbiega bowiem od ustaleń obowiązujących w wielu innych państwach. Warto przypomnieć, że w aktualnej jeszcze niedawno Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10, transseksualizm był rzeczywiście zaliczany do zaburzeń identyfikacji płciowej (F64) i zawarty był w dziale (F60-F69) - zaburzenia osobowości i zachowania dorosłych (co automatycznie uniemożliwiało pełnienie służby wojskowej). Co ciekawe, także w Polsce jest to nadal stosowane przy orzekaniu o przydatności do służby wojskowej.
Czytaj też
Jednak w aktualnej wersji Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD 11 (opublikowanej przez WHO 18 stycznia 2018 roku i obowiązującej od 1 stycznia 2022 roku) transpłciowość, w tym transseksualizm zostały usunięte z listy zaburzeń psychicznych, a więc zniknęła przesłanka zakazująca przyjmowania osób transpłciowych do wojska. Polska ma pięcioletni okres przejściowy, by wdrożyć ICD-11 i ma to dotyczyć również orzecznictwa wojskowo- lekarskiego.
Wskazał na to m.in. Zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich Valeri Vachev w piśmie do sekretarza stanu w MON Cezarego Tomczyka. Resort obrony w swojej odpowiedzi poinformował o „rozpoczęciu prac nad regulacjami dotyczącymi zmiany kategorii zdolności do czynnej służby wojskowej w grupie osób stawiających się do kwalifikacji wojskowej oraz osób ubiegających się o powołanie do czynnej służby wojskowej innej niż zawodowa a także żołnierzy rezerwy”.
Ma to się wiązać z „wprowadzeniem w miejsce transseksualizmu nowego pojęcia zgodnego z lCD-11: „niezgodność płciowa”. Podobne działanie planuje się w przypadku pojęcia „obojnactwo”, które można zastąpić pojęciem „interpłciowości” lub całkowicie usunąć”. Ma to być później uwzględnione w „kolejnej nowelizacji rozporządzenia w sprawie orzekania o zdolności do służby wojskowej i trybu postępowania wojskowych komisji lekarskich”.
Trump próbuje zastopować to działanie w Stanach Zjednoczonych, jednak jest w o wiele gorszej sytuacji niż miałby w Polsce. Skargę do sądu złożyły bowiem nie tylko osoby chcące się zaciągnąć do wojska, ale również transpłciowi żołnierze już będący w służbie czynnej. A jest ich bardzo dużo. Szacuje się bowiem, że aż 4240 osób służby czynnej, rezerwy i Gwardii Narodowej ma zdiagnozowaną dysforią płciową, a około 1000 żołnierzy przeszło w latach 2014–2025 operację korekty płci. To właśnie dlatego sędzina Ana Reyes mogła stwierdzić: „rzeczywiście, okrutną ironią jest to, że tysiące transpłciowych żołnierzy poświęciło się – niektórzy ryzykując życie – aby zapewnić innym równe prawa ochronne, których przez zakaz wojskowy, chce im się odmówić”.
Czytaj też
Jak na razie głównym argumentem administracji prezydenta Trumpa i to już od jego pierwszej kadencji, jest stwierdzenie, że „dalsze zezwalanie osobom transpłciowym na służbę w USA negatywnie wpłynie między innymi na śmiertelność, gotowość i spójność armii”. Dowodów na to jednak nie przedstawiono. Departament Sprawiedliwości próbował również używać „trumpowskiej” argumentacji, że „prezydent ma szerokie uprawnienia do decydowania, kto może służyć w wojsku”.
Nie zgodziły się z tym federalne sądy okręgowe w całym kraju już kilka lat wcześniej, tymczasowo blokując wejście zakazu w życie i stwierdzając, że zakaz ten narusza konstytucyjne prawa osób transpłciowych. Ostatecznie Sąd Najwyższy pozwolił na wejście ograniczeń w życie (nie określając jednak, czy jest to zgodne z Konstytucją), ale zostały one cofnięte przez Bidena w 2021 roku.
Pod koniec marca 2024 roku zadecydowano, by ponownie wrócić do poprzednich ustaleń. Departament Obrony stwierdził przy tym za Donaldem Trumpem, że uznawane są tylko dwie płcie: męska i żeńska, płeć jest niezmienna przez całe życie, a wszyscy żołnierze będą służyć wyłącznie zgodnie ze swoją płcią”. Dla sądów taka argumentacja może jednak nie mieć większego znaczenia.
Kaszana
Ja pierdziu. Będąc w okopie lepiej mieć obok transa co potrafi strzelać niż nikogo. Bzdury. Tak jak kiedyś kobiety nie mogły służyć, a okazało się że też są pomocne . Ba nawet s siłach specjalnych służą.
M.M
No dobrze, ale czy ktoś mógłby mi powiedzieć, dlaczego KONKRETNIE transeksualiści nie mogą służyć w wojsku? Bo jedyne co słyszę, to argumenty natury estetycznej. Podkreślam, że nie walczy się tym co jest między nogami.nogami.
Grom2137
Ktoś kto nie wie jakiej jest płci może stwierdzić że nie wie kto jest wrogiem
Jan z Krakowa
Nie sądzę, żeby decyzje WHO, w kwestii co jest a co nie jest chorobą były prawnie wiążące sądy czy prezydenta w USA. Sama kwestia mnie specjalnie jakoś nie interesuje o ile nie narusza zdolnośći wojska do działania. Jednakże jeżeli ktoś już służył w wojsku i jeszcze odniósł rany to jest on weteranem, i ten spór go nie dotyczy (mam nadzieję). Z kolei to co wg artykułu mówi ta sędzia, to nie są to raczej prawne uzasadnienia. Inna rzecz związana z sądami w USA jest także istotna. Otóż proszę zauważyć,że sądy w USA stoją rzeczywiście na straży demokracji i nie pozwoliły władzy wykonawczej za czasów prezydentury Bidena uwalić kandydaturę Trumpa, podczas gdy sądy we Francji kandydaturę Le Penowej -- uwaliły.
Franek Dolas
Te "miażdżące" uzasadnienie p. Sędziny to ideologiczny bełkot lewackich libalerałów i nic więcej. Co do wyczynów WHO to już od dawna wiadomo źe ich "wytyczne" nie są wydawane na podstawie wiedzy naukowej tylko ideologicznej poprawności politycznej.
yy
Wraca normalność?