Reklama

Siły zbrojne

Steadfast Jazz: początek nowego rozdziału w historii NATO

  • Fot. Artur Weber/DPI MON
  • Ministrowie obrony Polski i Francji po podpisaniu listu intencyjnego. W tle premier Tusk i prezydent Hollande - fot. Maciej Śmiarowski/KPRM

Dla NATO to kształt rzeczy które nadejdą. Steadfast Jazz to coś więcej niż test dla naszych żołnierzy. To miejsce w którym możemy sprawdzić nasze aktualne i przyszłe zdolności oraz nasze długoterminowe plany obrony sojuszników – mówił na poligonie w Drawsku Sekretarz Generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, obserwując te ćwiczenia.

Po zakończeniu całości manewrów przyszedł czas na podsumowania. Nie tylko samych ćwiczeń, ale też w pewnym stopniu celów i skutków tej akcji szkoleniowej NATO, która pod względem rozmachu nie miała sobie równych od czasu rozpoczęcia działań Sojuszu w Afganistanie.

Po 2014 roku i wycofaniu się NATO z Afganistanu, Sojusz jest zmuszony zredefiniować swoje cele, zadania i możliwości. Kryzys ekonomiczny, który spowodował w wielu krajach znaczne ograniczenia funduszy na obronność, również nie pozostaje bez wpływu na zdolności NATO. W końcu jest on silny, jedynie możliwościami sił zbrojnych swych krajów członkowskich.

Steadfast Jazz – egzamin końcowy

Ćwiczenia Steadfast Jazz 2013 nie stanowią jedynie wyrwanego z kontekstu pokazu czy możliwości bojowych NATO. Nie jest to, wbrew sugestiom niektórych mediów, odpowiedź na wrześniowe manewry rosyjsko-białoruskie Zapad 2013. Trudno porównywać ponad dwudziestotysięczne  siły i floty działające na dwóch morzach z 3 tysiącami żołnierzy NATO i kilkunastoma okrętami na Bałtyku.

Steadfast Jazz to ukoronowanie procesu testowania zdolności do skutecznej reakcji i działania NATO Response Force (NRF), czyli połączonych dowództw wszystkich rodzajów wojsk i około 13 tysięcy żołnierzy stanowiących Immediate Response Force. Siły te są zdolne zarówno do natychmiastowej reakcji jak też samodzielnego operowania w warunkach nagłego pojawienia się zagrożenia.

NRF mają rozwiązać sytuację, lub stanowić pierwszą linię działania, przegotowując warunki dla operacji większych sił NATO. Sił proporcjonalnych do wyzwań jakie się pojawią. Do Response Force Pool, czyli sił „drugiego rzutu” NRF należy do 20 tysięcy żołnierzy, ze wszystkich krajów członkowskich. W założeniu ma to być dostateczna militarna siła, dla wsparcia dowolnego kraju w wypadku agresji, aż do czasu pełnej mobilizacji NATO. Jej relokacja w dowolne miejsce świata ma być możliwa w czasie do 5 dni.

NRF są dowodzone w rocznych turach, naprzemiennie przez Joint Force Command Brunssum w Holandii i Joint Force Command Naples we Francji. W bieżącym roku dowodzą Francuzi. Głównym celem manewrów Steadfast Jazz było uzyskanie przez JFC Brussum certyfikatu zdolności dowodzenia NRF14 (Nato Response Force 2014).  

W tym kontekście oczywiste jest, że zwierzchnikiem wszystkich sił biorących udział w manewrach był dowódca JFC Brunssum, generał Hans-Lothar Domröse. Po ich zakończeniu. - Jestem całkowicie usatysfakcjonowany, że nasze siły połączone osiągnęły wszystkie cele szkoleniowe i chciałbym pochwalić wszystkich żołnierzy, którzy byli pod moim dowództwem za dobrze wykonaną pracę. - Zadowolenie generała Domröse jest zrozumiałe, ale jakie z ćwiczeń płyną wnioski dla nas?

Sztabowo-wirtualny Jazz

Wielu obserwatorów miało ogromne wątpliwości co do tych ćwiczeń. Jak to jest - pytali – że z biorących udział w Steadfast Jazz  6 tysięcy żołnierzy, aż połowa siedzi w sztabach i przesuwa wirtualne siły po wirtualnych polach walki? Trzy tysiące oficerów, prowadzących codziennie narady, komunikujących się pomiędzy dowództwami poszczególnych sił, z których wiele znajdowało się wręcz tysiące kilometrów do Drawska czy okrętów trenujących na Bałtyku.  

Oficerowie NATO podczas odprawy na SFJ13 - fot. NATO

Dla zdolności bojowych NATO jako całości, wbrew pozorom istotniejsze było odpowiednie zgranie tych 3 tysięcy oficerów i pracowników sztabowych, działających nie tylko w Polsce i na Litwie, gdzie rozlokowano polowe centrum dowodzenia. Dlatego część sztabowa, choć mniej widoczna i mniej widowiskowa, była najbardziej rozbudowanym elementem ćwiczenia. Co oczywiście nie umniejsza wartości działań poligonowych. 

Jak powiedział dowódca ACT (Allied Command Transformation), francuski generał Jean-Paul Palomeros. - Ćwiczenie Steadfast Jazz zawierało dużą różnorodność scenariuszy, w tym operacje związane z misjami humanitarnymi, obroną cybernetyczną, obroną przeciwrakietową i kolektywną obroną. Realistyczne, połączone, wielonarodowe szkolenie zapewnia, że Sojusz jest przygotowany do zwalczania zagrożeń w przyszłości.

Scenariusz w którym fikcyjne kraje atakują terytorium jednego z państw nadbałtyckich, a celem sił NATO jest ich powstrzymanie i wyparcie zajmowanego terytorium może wyglądać zabawnie, gdy „agresora” umieszczono na terytorium Szwecji i Finlandii. Zagrożenia spodziewalibyśmy się z nieco innego kierunku. Ale przecież nie chodzi o wskazywanie kogokolwiek, ale stworzenie pewnej fikcyjnej sytuacji, która umożliwia możliwie szeroki zakres działań ćwiczebnych. 

Wschodnioeuropejska mobilizacja

Sztabowcy „walczyli wirtualnie” na terenie całego Sojuszu, a na Polskich poligonach, lotniskach i Morzu Bałtyckim, około 3 tysiące żołnierzy, niemal 350 pojazdów, 46 samolotów, 11 śmigłowców i 12 okrętów wojennych ćwiczyło całkowicie realne współdziałanie.

Mimo że ich działania przedstawiały sobą jedynie drobny wycinek ćwiczonej operacji, to w toku faktycznych działań wypracowywane są metody współdziałania, ale też wzajemnego zaufania przedstawicieli różnych formacji z 14 krajów. Najbardziej widoczne, ćwiczenia wojsk lądowych, stanowiły dobry test interoperacyjności sił NATO.

Jak zauważył szef BBN gen. Stanisław Koziej –Scenariusz jest uniwersalny i odpowiada zadaniom sił szybkiego reagowania NATO. A tu widzieliśmy element bardzo istotny, odparcie ataku i przejście do kontrataku. Czyli pewną klasykę sztuki wojennej w wypadku agresji na terytorium państwa. Któregokolwiek państwa NATO-wskiego. (…) Ćwiczenie miało na celu zgranie tych różnonarodowych sił i testowania dowodzenia tego komponentu lądowego we wspólnych działaniach.

Ukraińskie transporter opancerzony i KTO Rosomak podczas SFJ13 - fot. NATO
 

Sprawdzono też w praktyce zdolność do współdziałania z formacjami nie stosującymi standardów Sojuszu. W działaniach brała bowiem również udział kompania ukraińskiej piechoty zmechanizowanej.

Warto w ogóle zatrzymać się przy składzie sił biorących udział w komponencie lądowym Steadfast Jazz. Trzeba przyznać, że nie był on szczególnie reprezentacyjny dla sił Sojuszu. Ani też tak liczny jak pierwotnie planowano. Pierwsze szacunki mówiły o ćwiczeniach na 12 tys. żołnierzy, ale gdy polityczne deklaracje zastąpiły realne wyliczenia, liczba ta szybko zaczęła maleć, aby zatrzymać się na połowie pierwotnych planów. Z której jedynie połowa wyszła w pole. Można przypuszczać ze użycie mniejszych sił byłoby wizerunkową katastrofą dal NATO, ale też uniemożliwiałoby właściwe sprawdzenie zgrania formacji we wzajemnej współpracy. 

Kraje takie jak Norwegia, Wielka Brytania, Włochy czy Holandia wystawiły do ćwiczeń jedynie swoje okręty na Bałtyku. Portugalia – jeden samolot patrolowy P-3C Orion. Na lądzie sytuacja wygląda znacznie gorzej. Amerykanie przysłali około 100 ludzi i kilka Humvee, Francuzi batalion chemiczno-nuklearny, a Czesi i Słowacy po kompanii ABC. Słowenia 5 oficerów a Dania 4 ludzi.

Niemcy reprezentowały na poligonie w Drawsku leciwe śmigłowce UH-1 i około 50 ludzi. Dla porównania liczące około 3 tys. żołnierzy siły zbrojne Estonii reprezentowała kompania piechoty zmechanizowanej, podobnie jak Litwę czy nie należącą do NATO Ukrainę. Widoczne były też na poligonie siły rumuńskie czy Łotewski pluton dalekiego zwiadu. Ze względu na bycie gospodarzem, Polacy oczywiście byli najliczniejsi i najbardziej aktywni.

Obserwując tą sytuację, można odnieść wrażenie, że wkład w manewry był wprost proporcjonalny do poczucia zagrożenia i odwrotnie proporcjonalny do odległości od granic NATO. Najmniej zaangażowane były kraje, które zaangażowane są najbardziej w Afganistanie i w ramach Sojuszu będą raczej wspomagać niż potrzebować pomocy.

Miejmy nadzieję, że nie mamy do czynienia z „Sojuszem dwóch prędkości”. Ćwiczenia Steadfast Jazz pokazały że NATO, a zwłaszcza NRF, posiadają potencjał do szybkiego i skutecznego działania. Kwestią otwartą pozostaje jednak, czy politycy Sojuszu posiadają wolę działania a kryzys nie stępił „ostrza włóczni”, jaką Anders Fogh Rasmussen nazwał siły odpowiedzi NATO. 

Reklama

Komentarze (8)

  1. pl 68 !

    Kupa smiechu ! Olali wszyscy a to byly tylko cwiczenia , i teraz wyobrazcie sobie jak by wygladala pomoc polsce w razie ewentualnego zagrozenia ? Juz to przerabialismy bedzie dokladnie tak samo jak w ...´39! Polska baardzo zle wybrala sobie sojusznikow , za PRL-u mielismy o 100% lepszych !

    1. aaaa

      kiedy rosjanie zaatakowali w Gruzji nie zdazyli dojechac do Tbilisi a pojawily sie amerykanskie samoloty , i tego sie trzymajmy ; )

  2. gghh

    Dlaczego nie napiszecie, że ten cale steadfast to kicz? Przecież akcja byla skierowana nie w stosunku do rosjan a finów..

  3. AndrzejS

    Generał Polko miał w swojej wypowiedzi 100% racji co do oceny tego teatrzyku. Przedstawienie było mierne, zaangażowanie żadne, a liczyć na sojusz można tylko w przypadku ataku piratów na dętkach, a nie przeciwnika z prawdziwego zdarzenia.

  4. abon 18.11.2013

    Kabaret, 24 państwa "wystawiły" 6 tys. zołnierzy z tego 3 tys. w sztabach. "Straszny" to był wysiłek, dla tych średnio 200 zołnierzy, bioracych udział w "ćwiczeniu", tylko czego, po co i komu to było potrzebne. Rosjanie ze smiechu się posikali!.

  5. jerry

    akapit w tekscie "francuskie Joint Force Command Naples" - nie jest francuskie - jest dowództwem z NATO Command Strukture dowodzone rotacyjnie od zawsze przez amerykańskiegi admirała (quota post) - NRF to inna bajka

  6. Naleczxxx

    O innych armiach niewiele wiem ale w naszym wojsku byłem. Nasz żołnierz zawsze dobrze walczył a w przyszłym konflikcie jak zwykle możemy liczyć tylko na siebie może jeszcze Węgrów. Podstawowym prawem jakie mieć powinien żołnierz polski jest być dobrze dowodzonym. Czego zabrakło na wysokich szczeblach dowodzenia w 1939. Drugim aby miał czym bo gołymi rękami nie pokona wroga. Aby nie powtórzyło się jak np: nad Bzura i w innych bitwach ,że nasi musieli się poddać bo nie było już amunicji. Wsparcie z powietrza to jest to czego nam dzisiaj brak. przypuszczam ,ze nasze F-16 nie mają podstawowych środków rażenia do długotrwałej walki. Migi 29 uważam za dobry i przydatny samolot choć wielu spisuje te samoloty na straty.

  7. Zgryźliwy

    Ostatni akapit: "siły NRF posiadają potencjał...". Zabrzmiało to prawie jak modlitwa. Samym potencjałem hipotetycznej wojny się nie wygra. A nadzieja umiera zwykle ostatnia. To tyle ode mnie.

  8. bruno wątpliwy

    ...już dawno stępił.

Reklama