Reklama
  • Wiadomości

Rosjanie rozpoczęli operację lotniczą nad Syrią. Pierwszym celem Homs

Rosyjskie samoloty nieoficjalnie rozpoczęły naloty na pozycje zajmowane przez terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego. Prezydent Władimir Putin uzyskał jednocześnie enigmatyczną zgodę ze strony tamtejszego parlamentu na użycie sił zbrojnych poza krajem i ewidentnie zamierza to czynić w Syrii.

Fot. Alex Beltyukov / licencja  Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
Fot. Alex Beltyukov / licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Niemal natychmiast po uzyskaniu zgody na działania poza Federacją Rosyjską, władze w Moskwie zdecydowały się na rozpoczęcie uderzeń z powietrza przy użyciu budowanego od pewnego czasu potencjału wojskowego w Syrii. Pentagon miał zostać poinformowany wcześniej o pierwszej fali rosyjskich ataków powietrznych w Syrii. Wszystko po to, aby misje prowadzone przez oba mocarstwa nie nałożyły się w sposób niebezpieczny dla pilotów obu stron w tym samym czasie i miejscu. Co ciekawe, Amerykanie nie zostali wdrożeni w szczegóły operacji strony rosyjsko-syryjskiej.

Dlatego można domniemywać, że działanie Moskwy miało dwojaki cel – praktyczny, wynikający z potrzeby taktycznej oraz strategiczny, związany z chęcią formalnego przejęcia kontroli nad przestrzenią powietrzną Syrii. Wcześniej to właśnie Stany Zjednoczone, a także część ich sojuszników z obecnej koalicji wymierzonej w tzw. Państwo Islamskie (Da`ish), wielokrotnie swobodnie przeprowadzała operacje powietrzne nad Syrią bez zgody władz w Damaszku.

Cele rosyjskiego uderzenia miały być zlokalizowane w głównej mierze niedaleko miasta Homs. Co interesujące, pojawiają się sugestie, że rejon uderzenia nie był opanowany przez tzw. Państwo Islamskie (Da`ish), ale formacje uznawane za antyreżimowe. Oficjalnie, użyte w misji samoloty bojowe z Rosji miały trafić do Syrii w ramach bilateralnych umów, na bezpośrednią prośbę Baszara al-Asada. W ramach kontyngentu logicznego na Bliski Wschód zostały prawdopodobnie przebazowane m.in. nowoczesne Su-34.

Wcześniejsze zdjęcia satelitarne bazy lotniczej w Latakia wskazywały na możliwość posiadania w rejonie obecnych walk nawet ok. 28 maszyn, w tym 12 Su-24, 12 Su-25 i 4 Su-30. Doniesienia mogą sugerować, że już nie tylko na terytorium ogarniętej wojną Syrii, ale również ponad nią zaczyna się robić bardzo niebezpiecznie, zwłaszcza, że nieoficjalnie przedstawiciele administracji waszyngtońskiej twierdzą, że nie zamierzają wstrzymywać własnych operacji powietrznych.

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama