Reklama

Siły zbrojne

Wśród zmian, które planowano w ubiegłym roku, było instalacja zestawu obrony bezpośredniej Vulcan-Phalanx Block-1B - fot. US Navy

Remont polskich fregat rakietowych, podejście drugie?

W lecie bieżącego roku wiceminister Waldemar Skrzypczak odgrzał swoją wypowiedzią spekulacje o możliwym remoncie i częściowej modernizacji obu polskich fregat rakietowych. W ostatnich dniach mieliśmy kolejny element wiążący.



W sierpniu, w czasie wizyty w Gdyni, wiceminister obrony (odpowiedzialny za modernizację techniczną) stwierdził, że jest za remontem obu fregat rakietowych typu Oliver Hazard Perry. W połowie września, gościł w Polsce amerykański Sekretarz Marynarki, który odbył m.in. rozmowy z dowódcą polskiej floty oraz oficjelami w Warszawie. Może to nic, ale czy na pewno? Ze względu na świeżość wydarzeń, na razie brak konkretnych informacji, prezentujemy więc Państwu, opis planów, jakie Ministerstwo Obrony Narodowej miało jeszcze w ubiegłym roku.

26 lipca 2011 roku amerykańska agencja obrotu uzbrojeniem, Defense Security Cooperation Agency (DSCA), przesłała do Kongresu Stanów Zjednoczonych dokumenty potrzebne do wydania zgody na (potencjalną) sprzedaż Polsce usług i wyposażenia militarnego potrzebnego do remontu eksploatowanych w kraju fregat rakietowych typu Oliver Hazar Perry. Dokument ten, częściowo, precyzował zakres planowanych prac oraz koszt całości – mający wynieść, bagatela, 200 mln dolarów.

Zgodnie z prawem amerykańskim, transakcja ta (finansowana za pośrednictwem programu Foreing Military Sales) musiała zostać zatwierdzona przez ciało ustawodawcze. Nie ma co się łudzić, że decydenci w Waszyngtonie blokowaliby ten projekt – przyniósłby on w końcu pracę w ogarniętych kryzysem Stanom Zjednoczonym, a poza tym Polska to przecież sojusznik z NATO.

O stanie technicznym przejętych od Amerykanów fregat rakietowych typu Oliver Hazard Perry (ORP Gen. K. Pułaski podniósł polską banderę 15 marca 2000 roku, a bliźniaczy ORP Gen. T. Kościuszko 28 czerwca 2002 roku) pisano na łamach prasy wielokrotnie. Wedle planów z początku wieku te wiekowe okręty (oba wcielone do służby w US Navy w 1980 roku) miały znajdować się w szeregach floty do momentu wdrożenia wielozadaniowych korwet projektu 621 Gawron – eksploatacja zakończyć się miała w 2016 roku.



W ramach tej kwoty, która mogła ulec zmianie ze względu na częste przeszacowanie wykonywane przez urzędników amerykańskich, okręty miały przejść zabiegi odmładzające w amerykańskich stoczniach mieszczących się nad Oceanem Atlantyckim. Według wniosku DSCA, Polacy chcieli zainstalować na pokładach artyleryjski system obrony bezpośredniej Phalanx Block 1B w konfiguracji baseline 2 – odmiana ta umożliwia zwalczanie celów lotniczych oraz morskich, posiada zarówno system radiolokacyjny oraz układ elektrooptyczny. Dodatkowo zmiany konstrukcyjne tej broni pozwalają na zwiększenie precyzji prowadzonego ognia, a powiększony magazyn amunicji otwiera drogę do większej autonomiczności. Co ciekawe, było to jedyne urządzenie wymienione z nazwy, które miało trafić na pokłady fregat. Poza tym, ogólnie, wniosek informował o: częściach zamiennych, przeglądzie i unowocześnieniu systemów pokładowych, szkoleniu personelu oraz zakupie dokumentacji technicznej. Co jeszcze bardziej interesuje, to fakt iż strona polska nie była zainteresowana, w momencie złożenia dokumentu, offsetem przemysłowym.

W styczniu 2011 roku, ówczesny, wiceminister Marcin Idzik przesłał do Sejmu odpowiedź na zapytanie dotyczące planowanego remontu obu fregat. W ramach przewidzianych prac wymieniono ogólnie następujące prace – remont sensorów połączony z unowocześnieniem systemu kierowania uzbrojeniem, remont i unowocześnienie uzbrojenia, remont i unowocześnienie systemu dowodzenia, remont napędu głównego, remont mechanizmów pomocniczych oraz zakup zestawu diagnostyczno-naprawczego układów elektronicznych – wówczas koszt oszacowano na około 450 mln złotych. Dzięki temu oba okręty miałyby odzyskać pełną sprawność wyposażenia pokładowego, jednocześnie przewiduje się wydłużenie ich eksploatacji do 2025 roku.



Nic więcej pewnego o całych przedsięwzięciu napisać się (wówczas) nie dało. Wiadomo, że urzędnicy w Warszawie oraz Marynarka Wojenna, w przypadku "odgrzebania" pomysłu, powinni zastanowić się nad różnymi problemami wynikającymi z dłuższego pozostawienia okrętów w służbie – w tej kwestii można wymienić m.in. kwestię głównego uzbrojenia, czyli wyrzutni pocisków rakietowych Mk.13 oraz pocisków rakietowych. Wyrzutnie zainstalowane na pokładach polskich fregat osiągnęły już kres, zakładanego, życia technicznego (resurs wynoszący 30 lat), dodatkowo pociski przeciwlotnicze Standard SM-1 nie są już produkowane seryjnie, a także powoli Amerykanie kończą program wsparcia technicznego dla eksportowych klientów tego systemu. Wskazane byłoby więc rozwiązanie tego problemu – modernizację systemu do pocisków Standard SM-2MR (wzorem Australii) czy też instalację pionowej wyrzutni Mk.41, a to zrodzi kolejne koszty.

Biorąc pod uwagę ostatnie informacje dotyczące przydziału środków budżetowych na najbliższy rok, wydaje się iż decydenci znów zapomnieli o Marynarce Wojennej i jej potrzebach dotyczących nowych jednostek. A czymś trzeba się "pochwalić" w czasie "gospodarskich" wizyt nad morzem.

Łukasz Pacholski
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama