Reklama

Siły zbrojne

Premier polecił szefowi MON nadzór nad dochodzeniem ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą

Autor. Twitter / @MorawieckiM

Jestem w stałym kontakcie z ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem i poleciłem mu osobisty nadzór nad przebiegiem dochodzenia, przebiegiem wszystkich prac, które wiążą się z ostatecznym wyjaśnieniem ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą - poinformował w piątek premier Mateusz Morawiecki.

Reklama

W czwartek MON poinformowało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego; podkreślono, że sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Miejsce znaleziska badają policjanci, żandarmi i saperzy - informował resort. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła śledztwo.

Reklama

W piątek dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami". Jak wskazał, chodzi o ustalenie, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Generał Piotrowski nawiązał też do wydarzeń z połowy grudnia ub. r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę, wskazał też na próby działań psychologicznych podejmowane przez Rosję. "Powstały pewne hipotezy, mamy pewne wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem w Zamościu pod Bydgoszczą" – powiedział w oświadczeniu dla mediów.

Premier nawiązując do słów gen. Piotrowskiego ocenił, że są podstawy, by łączyć znalezione szczątki obiektu z incydentem z grudnia ub. r., gdy nad terytorium Polski przeleciała rakieta. "Jestem w stałym kontakcie z ministrem obrony narodowej i poleciłem mu osobisty nadzór nad przebiegiem dochodzenia, przebiegiem wszystkich prac, które wiążą się z ostatecznym wyjaśnieniem tego tematu" – powiedział Morawiecki dziennikarzom w piątek w Zielonej (woj. mazowieckie).

Reklama

Dodał, że zażądał także wszelkich informacji związanych z incydentem od prokuratury i otrzymał je w czwartek. „Istnieją przesłanki – jak powiedział pan generał – aby połączyć to znalezisko, ten sprzęt znaleziony parę dni temu, z informacją, którą powzięły nasze służby już w grudniu zeszłego roku, a co do której również byliśmy w stałym kontakcie z naszymi sojusznikami" – podkreślił premier.

Jak dodał „w trakcie tego incydentu samoloty F-35 i nasze własne zostały poderwane, aby śledzić trajektorię tego sprzętu, tej rakiety, która znalazła się nad terytorium Rzeczypospolitej Polskiej".

"Dla mnie najważniejsze jest to, że Polska jest bezpieczna, że nic się nikomu nie stało, a ten incydent powinien zostać co do każdego drobnego szczegółu wyjaśniony" – oświadczył.

W piątek dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych powiedział, że "powstały pewne hipotezy". "Mamy pewne wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem w Zamościu pod Bydgoszczą" – dodał. Generał zwrócił uwagę na podejmowane przez Rosję próby „wpływania na nasze emocje".

"W jednej z takich sytuacji z 16 grudnia poprzedniego roku doszliśmy do wniosku, że jest prawdopodobne, że znalezisko na ziemi można połączyć z tym, co działo się w przestrzeni powietrznej" – powiedział Piotrowski. Podkreślił, że polskie wojsko współdziała z sojusznikami w nadzorze nad przestrzenia powietrzną, a "sytuacja była wówczas całkowicie pod kontrolą". Szesnastego grudnia ub. r. Rosja przeprowadziła kolejny zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Celem była infrastruktura energetyczna. W całej Ukrainie doszło wówczas do przerw w zasilaniu.

Reklama

Komentarze (2)

  1. rwd

    Kompromitacja została ujawniona, teraz trzeba czekać na wyjaśnienia ale sprawa jest bardzo poważna i mam nadzieję, że tak samo potraktuje ją MON.

  2. Prezes Polski

    Tłumacząc ten bełkot na język polski na dzień dzisiejszy wiemy: coś wleciało w nasza przestrzeń powietrzną. Nie wiemy co bo nie byliśmy w stanie śledzić "trajektorii" (jezus maria....) Wleciało i poleciało gdzieś, nie wiemy dokąd. Jak poleciało to pewnie spadło, ale nie wiemy gdzie. Nie szukaliśmy tego, no bo nic się nie stało, przecież nikt nie zginął. Naprawdę jest jeszcze ktoś, kto uważa, że nasze MON robi dobrą robotę? Przecież to jest całkowita kompromitacja państwa i sił zbrojnych. Wisienką na torcie jest polityka informacyjna. Ja rozumiem, że nie mamy środków żeby śledzić ruskie rakiety, nie mówiąc o ich zwalczaniu, ale dlaczego przynajmniej jej nie szukali? Myśleli, że spadła i zardzewieje gdzieś w lesie? Cały czas jestem w szoku z powodu tej sprawy.

Reklama