Reklama

Siły zbrojne

Pomoc dla Grecji kluczowa dla funkcjonowania NATO

Fot. Konstantinos Stampoulis/Wikipedia
Fot. Konstantinos Stampoulis/Wikipedia

Potencjalne bankructwo i wyjście ze strefy Euro spowodowałoby nie tylko upadek ekonomiczny Grecji, ale przede wszystkim przewartościowanie stosunków z Turcją. Konsekwencje tego procesu mogłyby być trudne do przewidzenia.  W takiej sytuacji Grecja najprawdopodobniej rozpoczęłaby poszukiwania wsparcia poza UE i NATO. Niszę tą z chęcią zapełniłaby Rosja, a być może i rosnące w potęgę Chiny – pisze dr Krzysztof Pająk w analizie dla Defence24.pl.

Tematem, który zdominował początek bieżącego tygodnia były kwestie kryzysu finansowego Grecji oraz potencjalne jej bankructwo i wyjście ze strefy Euro. Powierzchownie sytuacja wydawała się być prosta: zaciągnięte długi należy spłacić, kto nie jest w stanie spłacać lub dalej pożyczać staje się bankrutem. Współczesna historia wskazuje co najmniej kilka przypadków bankructwa państw. Po ogłoszeniu bankructwa i wprowadzeniu nowej waluty oszczędności obywateli zdeponowane w bankach zostawały przeliczone na nowe, niemal bezwartościowe pieniądze, a popyt wewnętrzny ulegał załamaniu. Państwo mogło jednak złapać finansowy oddech drukując, zazwyczaj bez pokrycia, nową walutę. Choć koszt drukowania pieniądza pokrywają ostatecznie obywatele, to jednak w dłuższym perspektywie taki manewr czyni gospodarkę zbankrutowanego państwa bardziej konkurencyjną, gdyż gwałtownie spadają koszty produkcji i pracy. Choć w początkowym okresie PKB ulega silnemu obniżeniu, to później jednak państwom zazwyczaj udaje się wejść na ścieżkę stabilnego wzrostu. Dlaczego zatem europejscy politycy nie pozwolili Grecji zbankrutować?

Problemy ekonomiczne Grecji nie mogły być rozpatrywane tylko przez pryzmat absurdalnych dodatków do pensji, mitycznego lenistwa Greków w pracy, niewystawianych paragonów w restauracjach, niepłaconych podatków od basenów, czy braku nordyckiego podejścia do długów, które należy bezwzględnie spłacać. Bankructwo Grecji stało się sprawą nie tylko ekonomiczną, ale przede wszystkim polityczną, mającą znaczne implikacje dla ładu i bezpieczeństwa w obszarze śródziemnomorskim. Niestety, bankierzy nie zdawali sobie sprawy z uwarunkowań geopolitycznych finansowego bankructwa Grecji, czy jej potencjalnego wyjścia z UE, dlatego też sprawami tymi musieli zająć się politycy.

Grecja to państwo, które od lat próbuje stanowić przeciwwagę dla rosnącej w potęgę Turcji. Jest również bardzo ważnym elementem skomplikowanego układu bezpieczeństwa zarówno w ramach chwiejącej się równowagi sił w rejonie Morza Egejskiego, procesu migracji przez Morze Śródziemne, czy w końcu bezpieczeństwa Europy. Załamanie się finansów i greckiej gospodarki mogło mieć implikacje nie tylko ekonomiczne i prestiżowe dla państw strefy Euro, ale przede wszystkim trudne do przewidzenia konsekwencje dla ładu w południowowschodniej Europie. Taka perspektywa sprawiła, że przywódcy Zachodnioeuropejscy przed podjęciem kluczowej decyzji o dalszej pomocy zapewnie przeprowadzili dogłębne analizy dotyczące nie tylko możliwości spłaty przez Grecję zadłużenia, ale również wartości, jakie wnosi ona do UE i NATO oraz jak i czy w ogóle można je przeliczyć na pieniądze.

Choć zarówno Grecja jak i Turcja są członkami NATO to nie sposób zaobserwować gorącej „przyjaźni” pomiędzy tymi państwami. Grecję i Turcję dzieli wiele spraw, począwszy od zaszłości historycznych, przez turecką okupację północnej części Cypru, czy kwestie dominacji na Morzu Egejskim. Grecko-turecka niechęć długo przekładała się na stosunki w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony pomiędzy NATO i UE. W związku z blokowaniem przez Grecję wszelkich prób integracji Turcji z UE, Turcja przez długi czas nie zgadzała się na udostępnienie zdolności militarnych NATO na rzecz operacji prowadzonych przez kraje unijne. Brak dostępu do zasobów NATO uniemożliwiał z kolei rozwój Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony.

Dla Grecji ważniejsze od „dokuczania” wschodniemu sąsiadowi jest jednak utrzymanie względnej równowagi militarnej z Turcją. Wynika to z faktu, że położenie geostrategiczne Grecji jest znacznie gorsze względem Turcji niż Turcji względem Grecji. Turecka inwazja na Cypr w 1974 r. potwierdziła te obawy. Odległość od greckich baz do wysp u wybrzeży Azji Mniejszej lub Cypru jest znaczna i utrudnia potencjalne działania militarne. Z kolei możliwość wsparcia własnych oddziałów ze stałego lądu pozwala siłom tureckim na szybkie wypracowanie przewagi zarówno w powietrzu jak i na morzu. Hipotetyczne zajęcie przez Turcję choćby kilku greckich wysp u wybrzeży Azji Mniejszej może postawić greckie siły zbrojne w bardzo niekorzystnej sytuacji. Obawy przed urzeczywistnieniem się takiego scenariusza – ograniczonej wojny lokalnej i zamrożenia konfliktu w niekorzystnym dla Grecji momencie (podobnie jak w przypadku Cypru) były czynnikiem przez lata powodującym przeznaczanie przez Grecję dużej części budżetu na siły zbrojne. Przez wiele lat Grecji udawało się utrzymać stan względnej równowagi, jednak po długiej rywalizacji wyraźnie zaczęła przegrywać ten wyścig.

Pierwszych „przegranych” w konfrontacji z Turcją Grecja doświadczyła w kwestiach liczebności ludności i demografii. W 1960 r. Turków było 3,3 razy więcej niż Greków, w 1971 – 4 razy, w 1986 – 5 razy, w 2004 r. – 6 razy, a obecnie już prawie 7 razy. Dane demograficzne są nadal niekorzystne dla Grecji, gdzie na każde tysiąc osób w 2014 r. urodziło się średnio 8,5 dziecka, podczas gdy w Turcji niemal dwa razy więcej.

Kolejnym obszarem, gdzie Grecja nie była w stanie stawić czoła Turcji był wzrost PKB. Interesujące możliwości badania grecko-tureckiej rywalizacji umożliwiają nam dane dotyczące PKB publikowane za okres 1960-2014 przez Bank Światowy. Analizując je już na wstępie należy zauważyć, że greckie PKB nigdy nie przewyższało tureckiego. Od 1960 do 1980 r. greckie PKB stanowiło od 70 do ok. 90% tureckiego. Następnie stosunek greckiego PKB do tureckiego spadał z 90% w 1980 r. do 60% w 1990 r. Zmniejszanie się stosunku greckiej gospodarki do tureckiej zostało wyhamowane dopiero w 1997 r. na poziomie 50%. Do 2009 r. panowała w tej kwestii względna stabilność.

Światowy kryzys finansowy w 2009 r. spowodował załamanie greckiej gospodarki i gwałtowny spadek PKB. W latach 2010-2014 stosunek PKB Grecji do Turcji zmalał z 50% do zaledwie 30%. Inaczej rzecz ujmując w 2009 r. turecka gospodarka była dwa razy większa od greckiej, a pięć lat później tureckie PKB stanowiło aż 334% greckiego.

Zauważyć można, że Grecja w latach 80. doświadczyła już zjawiska, w którym jej PKB znacznie zmalało w stosunku do tureckiego, jednak wejście Grecji do UE w 1981 r. i przeobrażenia, jakim poddana została jej gospodarka oraz pomoc Wspólnoty Europejskiej spowodowały przyspieszenie wzrostu gospodarczego i nadzieje na lepszą przyszłość. Obecny spadek greckiego PKB w stosunku do tureckiego jest jeszcze bardziej gwałtowny i o tyle gorszy dla Greków, że nie widać w najbliższym czasie szans na poprawę. Sytuację pogarsza nie tylko astronomiczny dług Grecji, lecz również szereg innych niesprzyjających rozwojowi gospodarczemu czynników, do których zaliczyć można między innymi: silne uzależnienie greckiej gospodarki od turystyki (branża ta zatrudnia co piątego pracującego w państwie), wysokie koszty pracy, małą innowacyjność gospodarki (według Global Innovation Index 2014 grecka gospodarka jest mniej innowacyjna od polskiej, bułgarskiej, czy nawet rosyjskiej), duży zakres interwencji państwa w gospodarkę i stosunkowo niewielką wolność gospodarczą (130 miejsce na 178 w Rankingu Wolności Gospodarczej[1] w 2015 r.)

Pomimo wyraźnego przegrywania konfrontacji demograficznej i ekonomicznej Grecja nie chce dopuścić, aby Turcja uzyskała znaczącą przewagę militarną. Licząca 10,7 mln ludzi Grecja w 2014 r. utrzymywała siły liczące 143,4 tysiąca żołnierzy. To aż 13 żołnierzy na każde tysiąc mieszkańców. Gdyby Polska miała mieć adekwatną liczbę żołnierzy w naszym wojsku powinno służyć ponad 515 tysięcy wojskowych. O tym że Grecja priorytetowo traktuje kwestie obronności świadczyć może fakt, że od czasu kryzysu finansowego w 2009 r. zmniejszyła liczebność swoich wojsk zaledwie o 13,2 tysiąca żołnierzy, czyli tylko o 8,4%.

Pomimo kryzysu Grecja w dalszym ciągu dysponuje znacznym potencjałem militarnym. Dla przykładu państwo to w 2014 r. posiadało 234 samoloty bojowe (w tym 34 F-4E Phantom-II, 156 samolotów F‑16 różnych wersji i 44 szt. Mirage 2000), 1462 czołgi i 13 fregat. Aby dorównać greckiemu potencjałowi militarnemu, w przeliczeniu na jednego mieszkańca, Polska powinna posiadać 840 samolotów bojowych, 5249 czołgów i 47 fregat – byłaby wówczas największą potęgą militarną na Starym Kontynencie.

Również w kwestii wydatków obronnych Grecja próbuje nie dokonywać radykalnych cięć. W 2009 r. budżet obronny wynosił 4,32 mld  Euro, zaś w 2014 r. zmniejszył się do 3,83 mld Euro[2], czyli zaledwie o 11,5%. Grecja pomimo kryzysu finansowego przeznacza dużą część PKB na obronność. W 2009 r. było to 2,54%, w 2010 r. – 2,07%, w 2011 – 1,73%, w 2012 r. – 1,69%, a w 2013 r. – 1,68%[3]. Można by oczekiwać, że państwo będące na krawędzi bankructwa dokona głębszych cięć w wydatkach obronnych, jednak dla Greków kwestie bezpieczeństwa wciąż mają kluczowe znaczenie.

Warto się w tym miejscu przyjrzeć kto był największym beneficjentem wydatków zbrojeniowych w latach 2008-2014. W rozpatrywanym okresie, według danych SIPRI, Grecja wydała 2,764 mld USD na import uzbrojenia[4]. Beneficjentem niemal 43% tej kwoty były firmy ze Stanów Zjednoczonych, a prawie 41% z Niemiec. Spory udział mają także firmy zbrojeniowe z państw unijnych takich jak: Francja (4,9%), Szwecja (4,3%), Holandia (2,9%), czy Wielka Brytania (1,8%).

Problemy ekonomiczne Grecji przełożyły się również na zmniejszenie jej aktywności w międzynarodowych operacjach i misjach. W 2006 r. jeden okręt i 1135 greckich żołnierzy brało udział w operacjach międzynarodowych pod egidą NATO, UE i ONZ[5]. Do 2014 r. liczba żołnierzy oddelegowanych do udziału w międzynarodowych operacjach zmniejszyła sie do 186 żołnierzy. Zmniejszenie zaangażowania w ten rodzaj aktywności militarnej miało z pewnością odczuwalne skutki na wpływy w poszczególnych organizacjach międzynarodowych, w tym głównie w NATO i UE. Obie organizacje są konsensusowe, co oznacza, że zgoda wszystkich członków wymagana jest do podejmowania większości decyzji. Osłabienie wpływów Grecji może powodować, że jej głos w obu organizacjach może stać się swoistym liberum veto, utrudniającym ich funkcjonowanie, gdyż będzie nakierowany na ograniczanie wpływów Turcji.

Pomimo wysiłków Grecja z każdym rokiem coraz wyraźniej przegrywała konfrontację z Turcją. Wystarczy nadmienić, że Turcja w 2014 r. posiadła armię liczącą 510 tys. żołnierzy, która dysponowała między innymi 2504 czołgami, 19 fregatami i 352 samolotami bojowymi. Również wpływy Turcji w poszczególnych organizacjach międzynarodowych są znacznie większe niż greckie, gdyż w samym 2014 r. oddelegowała do udziału w operacjach pod egidą NATO, UE i ONZ aż 1829 żołnierzy i dwa okręty.

Potencjalne bankructwo i wyjście ze strefy Euro spowodowałoby nie tylko upadek ekonomiczny Grecji, ale przede wszystkim przewartościowanie stosunków z Turcją. Konsekwencje tego procesu mogłyby być trudne do przewidzenia. W takiej sytuacji Grecja najprawdopodobniej rozpoczęłaby poszukiwania wsparcia poza UE i NATO. Niszę tą z chęcią zapełniłaby Rosja, a być może i rosnące w potęgę Chiny. Zrobienie znacznego wyłomu w jedności NATO i UE z pewnością utrudniłoby funkcjonowanie tych organizacji. Sprzyjający Rosji grecki głos w tych organizacjach mógłby na przykład uniemożliwić wprowadzenie TTTP (Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji), zniweczyć osiągnięcie porozumienia z Iranem czy utrudnić przedłużenie sankcji dla Rosji.

dr Krzysztof Pająk


[1] http://www.heritage.org/index/ranking

[2] The Military Balance 2009 i 2014

[3] http://www.eda.europa.eu

[4] www.sipri.org

[5] The Military Balance 2006 i 2007

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (11)

  1. panzerfaust39

    Tak jasne Rosja lub Chiny będą utrzymywać 11 milionów greckich żebraków

  2. Miko

    Uważałbym by na nich bo to powoli zaczyna byc V kolumna ruskich w UE i NATO...

  3. WARS

    blabla...to moze i my zacznijmy "straszyc" przyjaznia z sowietami i USA oraz Unia "spojrza na nas milym okiem" ?Polska z Rosja?...panstwa baltycke padna w dwa dni...to samo Slowacja, Ukraina a nawet Czechy... Niemcy znow nie beda spokojnie spac...

  4. NAVY

    [...]pomimo kryzysu Grecja w dalszym ciągu dysponuje znacznym potencjałem militarnym. Dla przykładu państwo to w 2014 r. posiadało 234 samoloty bojowe (w tym 34 F-4E Phantom-II, 156 samolotów F‑16 różnych wersji i 44 szt. Mirage 2000), 1462 czołgi i 13 fregat. Aby dorównać greckiemu potencjałowi militarnemu, w przeliczeniu na jednego mieszkańca, Polska powinna posiadać 840 samolotów bojowych, 5249 czołgów i 47 fregat – byłaby wówczas największą potęgą militarną na Starym Kontynencie.[...] - wymowne ....

  5. tagore

    Grecja już kiedyś szantażem w sprawie baz NATO wślizgnęła się do UE i strefy euro ,to worek bez dna ,mając Tureckiego sąsiada będą grzeczni.

  6. Li

    A teraz to Grecja nie uśmiecha się do Rosji? Problem tkwi w personaliach władzy i decyzji narodu, prawda? Dlaczego skupiamy się na bankructwie jako przyczynie niebezpieczeństwa dla NATO skoro premier Grecji jawnie sympatyzuje z Rosją? Jeśli nie zbankrutują to sympatia do Rosji zniknie? Sorry, ale czegoś tu nie rozumiem.Poprawcie mnie jeżeli się mylę...

    1. xxx

      Dla mnie to dorabianie dobrą miną, gdy gra źle się toczy... po prostu liderom UE b. zależy, aby Grecja została w Unii, ale raczej nie chodzi o bezpieczeństwo, tylko o model gdy można kogoś pogrążyć w długach i zgarniać "zrzutkę" na niego do końca świata, jeszcze mówiąc, że się mu pomaga. W przeciwnym modelu Grecja pokazałaby środkowy palec mówiąc "nie mam, więc nie oddam - i co mi zrobicie", co zaraz mogłyby powtórzyć inne państwa, a tego bankierzy boją się jak ognia... I o to właśnie chodzi!

  7. jim

    Jęśli Grecy by poszli pod skrzydla rosji to by ją obciągneli z kasy a tej kasy rosja ma coraz mniej mogło by być ciekawie

  8. kadwa

    Wszystko to pokazane z punktu widzenia interesow NATO i Unii. Tylko ze my rozmawiamy o interesie Grecji i Grekow tutaj. Moze w interesie Grekow jest zblizenie z Rosja, tania ropa i gaz, mniejsze rachunki, nizsze koszty produkcji, nizsze ceny - moze to nie jest takie zle dla Grekow? A moze Grecy powinni sie kierowac interesem Unii zamiast tego?

    1. kzet69

      Jeszcze nie widziałem by jakiekolwiek państwo wyszło dobrze na zbliżeniu z Rosją, pomijając drobiazg, że pogrążonej w recesji Rosji nie stać po prostu by wzięła Grecję na swój garnuszek.

  9. vvv

    I Rosja da mi mld euro na spłatę długu?;) a moze Turcja im pomoże? Jak zwykle biedni i oszukani Grecy :)

  10. Marek

    Nie pierwszy więc raz ostatnio wychodzi, że bankierzy pozbawieni są instynktu samozachowawczego i podcinają gałąź, na której siedzą.

    1. Mietek

      Niektórzy twierdzą że to celowo.

  11. Afgan

    Jeżeli Grecję będziemy trzymali na siłę w strukturach UE i NATO i dopłacali im do tego aby tylko nie zwrócili się w stronę Rosji to wydrenują nas finansowo. Grecja a dokładniej Syriza doskonale zdaje sobie z tego sprawę i na tym "pasożytuje". Dosyć już tego płacenia Grekom haraczu, żeby tylko byli z nami. Groźniejsza dla Unii jest Grecja w Unii niż poza Unią. Czasem jedynym sposobem aby wyleczyć kogoś z gangreny jest usunięcie zdegenerowanego fragmentu ciała, tutaj jest podobnie niestety.

Reklama