Reklama

Siły zbrojne

Pentagon oficjalnie znosi zakaz udziału kobiet w walce

Kobiety w armii amerykańskiej od wczoraj mają prawo do służby na takich samych stanowiskach jak mężczyźni - fot. The Associated Press
Kobiety w armii amerykańskiej od wczoraj mają prawo do służby na takich samych stanowiskach jak mężczyźni - fot. The Associated Press

24 stycznia br. Pentagon oficjalnie zniósł zakaz uczestniczenia kobiet w walce. W ten sposób przy klasyfikowaniu na stanowiska w armii przestanie się liczyć płeć, a będą brane pod uwagę jedynie umiejętności.



Decyzja ta otworzy ponad 230 000 wojskowych miejsc pracy dla kobiet w mundurach, stawiając je wreszcie na równych prawach z mężczyznami.

Panie to obecnie 14 % z 1,4 miliona czynnych amerykańskich żołnierzy. Ponad 290 tysięcy kobiet (na ok. 2,5 miliona żołnierzy) wzięło udział w walkach w Afganistanie, Iraku i innych operacjach poza granicami Stanów Zjednoczonych, przy czym 152 z nich zginęło. Prezydent Obama entuzjastycznie przyjął nowe ustalenia: Dzisiaj każdy Amerykanin może być dumny, że nasza armia staje się jeszcze silniejsza z naszymi matkami, żonami, siostrami i córkami grającymi coraz większą rolę w obronie kraju, który kochamy.

Decyzja Pentagonu to wynik długiego procesu otwierania armii dla pań, a jej pierwszym znakiem było pozwolenie im w lutym 2012 r. na pracę na ponad 14 500 nowych stanowiskach. Jednak sprawa nabrała tempa dopiero w listopadzie 2012 r., kiedy cztery kobiety w mundurach z pomocą American Civil Liberties Union pozwały Departament Obrony za dyskryminowanie kobiet służących na linii frontu. Wsparło je w tym wielu polityków, w tym kongresmenka Tammy Duckworth, która w czasie wojny w Iraku w 2004 roku jako pilot wojskowego śmigłowca została ciężko ranna, tracąc obie nogi i mając ograniczoną sprawność w prawej ręce.

Teraz armia ma czas do stycznia 2016 roku by przygotować się do zmienionego wczoraj prawa. Pewne stanowiska zostaną otwarte jeszcze w tym roku. Inne – przede wszystkim dotyczące służby w jednostkach specjalnych takich jak Navy SEAL i Delata Force będą wymagały więcej czasu. Najtrudniejszym zadaniem będzie jednak ustalenie tych dziedzin, które nadal mają być zamknięte dla kobiet.

Wcześniej prawo zabraniało przyjmowania kobiet do związków mniejszych niż brygada, w której służyłoby mniej niż 3500 osób, co skutecznie blokowało dostęp do takich jednostek jak piechota, artyleria, saperzy i komandosi. Obecnie Kongres ma 30 dni na zaakceptowanie proponowanych zmian.

Nie będzie to łatwe, ponieważ wielu polityków nie jest aż za takim równouprawnieniem w tej dziedzinie. Podobnego zdania jest również wielu weteranów. Tłumaczą oni, że nowe decyzje nie zwiększą efektywności sił zbrojnych. Co więcej podkreśla się, że jeżeli ma być równouprawnienie to musi ono dotyczyć wszystkiego, a więc również testów, które muszą przejść żołnierze.

I tu pojawia się problem, który dotyczy również polskiej armii. Czy wymagania np. na testach sprawnościowych powinny być różnicowane w zależności od płci, ale również od … wieku. Może wystarczyłoby wprowadzić limity dotyczące danego stanowiska lub grupy stanowisk. Dochodzi bowiem do takich sytuacji, że dowódca planując działanie musi uwzględnić wiek i płeć żołnierzy oddziału, który ma je wykonać. A standardy w danym typie jednostki powinny być zawsze takie same. I używanie argumentu płci jest w tym przypadku nie na miejscu, ponieważ kobiety w mundurach są często o wiele sprawniejsze fizycznie od mężczyzn.

Maksymilian Dura
Reklama
Reklama

Komentarze