- Wiadomości
Odstraszanie à la MON vs. odstraszanie à la Sejm. Zadecyduje analiza
Resort obrony nie chce rakiet manewrujących na nowych okrętach podwodnych. Parlamentarzyści opowiadają się za zakupem tego strategicznego uzbrojenia. W tym sporze zadecyduje analiza, która jest przygotowywana przez Ministerstwo Obrony Narodowej.
Oficjalnie nic nie powinno być jeszcze rozstrzygnięte w sprawie rakiet manewrujących na okrętach podwodnych, ale wiceminister Obrony Narodowej Czesław Mroczek już poinformował PAP, że przegląd planów modernizacyjnych w związku z sytuacją na Ukrainie nie spowodował zmian w wymaganiach na okręty podwodne, które zgodnie z tym jak zadecydowano przed kilku laty nadal nie muszą mieć pocisków manewrujących dalekiego zasięgu. Podkreślił również „… nasze potrzeby, jeżeli chodzi o pociski rakietowe rozpatrujemy nie tylko z punktu widzenia okrętów podwodnych, ale całości sił zbrojnych. Tworzymy nasze zdolności rakietowe poprzez program Homar, Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy i pociski JASSM”.
Tymczasem w tym samym czasie, w wywiadzie opublikowanym na stronach internetowych "Rzeczpospolitej" przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej Stefan Niesiołowski (PO) wyjaśnił, że: „…Żaden przetarg nie zaważy na bezpieczeństwie narodowym. Tym niemniej z okrętami podwodnymi wiąże się potencjał odstraszający. Warto, by były to nie tylko klasyczne torpedy do zatapiania statków, lecz także dalekosiężne rakiety”.
Jak widać w MON jak na razie zadecydowano, że nie jest warto.
Co to jest broń odstraszania?
Niestety problem jest o wiele większy, ponieważ istnieją duże rozbieżności nie tylko w kwestii, w co powinny być uzbrojone okręty podwodne, ale również definicji, czym jest broń odstraszania i do czego ma ona służyć. Dla ministra Mroczka są to rakiety NSM z NDR (ok. 200 km), nieistniejące rakiety z wyrzutni lądowej Homar (do 200 - 300 km) i rakiety lotnicze JASSM (do 370 km).
Tymczasem w czasie posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Wojska Polskiego w sprawie strategii odstraszania 29 maja br., Przewodniczący tego Zespołu poseł Michał Jach (PIS) wyraźnie określił, że siły zbrojne powinny posiadać „…takie możliwości, żeby nawet w starciu z potencjalnie dużo silniejszym przeciwnikiem mogły mu zadać takie straty, które każą mu się głęboko zastanowić zanim zacznie przygotowywać jakieś potencjalne zagrożenie dla Polski".
Podobnego zdania w Sejmie był zastępca szefa Sztabu Generalnego generał Anatol Wojtan: „Polska potrzebuje wiarygodnego i skutecznego systemy odstraszania obronnego, ażeby przekonać potencjalnego przeciwnika, że wojna z Polską to zamiar niebezpieczny i nieopłacalny”. Jednak później generał Wojtan do środków odstraszających zaliczył to co przewiduje teoria, a więc: doktryny, strategie, sojusze, silną gospodarkę, itd. oraz NSR i Wojska Specjalne działające na terenie zajętym przez przeciwnika, rakiety NSM z NDR, nowy program Homar, pociski lotnicze JASSM, przyszły system polskiej obrony przeciwrakietowej oraz co ciekawe zamontowane na Rosomakach rakiety Spike – uznając je za „bliski zasięg odstraszania”.
Tymczasem jedynym systemem z wymienionych przez ministra Mroczka i generała Wojtana, które można zakwalifikować do broni odstraszania (w rozumieniu posłów) są rakiety JASSM. Według informacji generała Wojtana mają mieć wstępnie zasięg 300 km, a docelowy 1000 km i takie rakiety mają zostać pozyskane.
W rzeczywistości specjaliści wskazują, że rakiety NSM i Homar są bronią defensywną i służą do obrony już w momencie rozpoczęcia ataku i tylko przeciwko siłom wojskowym, które dokonały agresji. Przy takim podejściu, odstraszanie w rozumieniu MON ze względu na zasięg oraz platformy wykorzystywane do strzelania pocisków rakietowych, dotyczy jedynie terytorium Obwodu Kaliningradzkiego, części zachodniej i środkowej Białorusi oraz Ukrainy. Całe pozostałe terytorium Rosji w tym przypadku jest niezagrożone i mówienie tu o potencjale odstraszania w stosunku do tego państwa jest chyba przesadą. Obwód Kaliningradzki daje natomiast Rosjanom możliwość atakowanie każdego miejsca w naszym kraju (system Iskander M).
I to chyba dlatego poseł Michał Jach podsumowując posiedzenie w Sejmie na Twitterze napisał, że „Polska potrzebuje strategii odstraszania”.
Rozstrzygnięcie blisko
Na szczęście sprawa rakiet manewrujących na okrętach podwodnych już od kilku miesięcy nie toczy się tylko w zaciszu gabinetów, co potwierdził minister Mroczek w wywiadzie dla PAP zastrzegając, że „…czekam jeszcze na analizę, czy nie zaszły tutaj jakieś istotne zmiany, które wskazywałyby na potrzebę innego rozstrzygnięcia..." I nie ma tu znaczenia, czy zapadnie decyzja na tak, albo na nie, ponieważ MON ma rzeczywiście prawo decydować o takim, a nie innym rozwiązaniu (i słusznie).
Ważne jest, że decyzja ta nie zostanie podjęta przez parę osób w jakimś gabinecie, ale na podstawie wcześniej opracowanej analizy. Posłowie mając dostęp do tego dokumentu i informacji przetargowych będą mogli sami sprawdzić, czym motywowali się decydenci rezygnując lub wybierając rakiety manewrujące na kupowanych okrętach podwodnych. I to dopiero jest prawdziwy, cywilny nadzór nad siłami zbrojnymi.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]