Reklama

Siły zbrojne

Obrona powietrzna Japonii – nierozwiązane kwestie [ANALIZA]

Tan-SAM, fot. Max Smith - praca własna, domena publiczna, commons.wikimedia.org
Tan-SAM, fot. Max Smith - praca własna, domena publiczna, commons.wikimedia.org

Jednym z priorytetów modernizacyjnych Japonii jest wzmocnienie swojej szeroko pojętej obrony powietrznej. Tokio stawia nie tylko na zagraniczne systemy, takie jak nawodne Aegis czy naziemne Patriot, ale również rodzime konstrukcje. Celem Japończyków jest bowiem stworzenie możliwie szczelnej, wielopiętrowej obrony przed zagrożeniem ze strony już nie tylko Korei Północnej, ale również Chin. W ostatnim jednak czasie projekt modernizacyjny wokół systemu Aegis napotkał istotny problem finansowo-organizacyjny i póki co decydenci w Tokio nie znaleźli stosownego rozwiązania.

Tokio rozpoczęło wieloletni program rozbudowy i modernizacji swojej obrony przeciwrakietowej podczas rządów Junichiro Koizumiego (2001-2006), aczkolwiek pierwsze prace nad tego rodzaju systemami to końcówka lat osiemdziesiątych XX w., kiedy to Japończycy dołączyli do amerykańskiej inicjatywy SDI (Strategic Defense Initiative). Zaangażowanie w tego rodzaju inicjatywy, wówczas rewolucyjne i przez wielu krytykowane, idealnie wpisywało się w japońską doktrynę wojskową, skoncentrowaną na obronie.

Poprzedni premier, a więc Shinzo Abe (2012-2020) jak i obecnie rządzący Yoshihide Suga (od września 2020 roku z tej samej partii co Abe), nie tylko kontynuują ten plan, ale również wzmocnili go o nowy element, to jest systemy ofensywne. Tak jak i niemal dwie dekady temu, tak i teraz, za podstawowy powód swych wysiłków Tokio podaje rakietowe zagrożenie ze strony Korei Północnej. Państwo to nie tylko prowadzi prace nad tego rodzaju technologiami, ale także co jakiś czas wystrzeliwuje swoje rakiety w stronę Japonii. Dość przypomnieć testy rakietowe z 2017 roku, kiedy to kilka pocisków przeleciało nad terytorium omawianego państwa. W zgodnych opiniach ekspertów, w razie wybuchu wojny w Azji Wschodniej Japonia – obok Korei Południowej – byłaby naturalnym i bardzo prawdopodobnym celem Pjongjangu. W ostatnich latach Tokio do listy dodało kolejne zagrożenie – Chiny.

Ewolucja zagrożeń

Tokio podkreśla, że Korea Północna jest w stanie dokonać ataku szczególnie trudnego do zneutralizowania – mowa o uderzeniu saturacyjnym, to jest zmasowanym ostrzale w krótkim czasie wybranego obszaru. Drugi problem, podnoszony w kontekście japońskiej obrony przeciwrakietowej i Korei Północnej to fakt, że Pjongjang może dokonać uderzenia z zaskoczenia – zarówno z okrętów podwodnych jak i mobilnych, kołowych wyrzutni naziemnych. Jako potwierdzenie takiej konstatacji Tokio podaje kilka przykładów, w tym test z sierpnia 2016 roku północnokoreańskiej rakiety balistycznej Pukguksong-1 dla okrętów podwodnych, która wleciała wówczas 500 kilometrów w japońską strefę identyfikacji powietrznej. W maju 2017 roku Pukgunsong-2 wystrzelono z wyrzutni lądowej. Warto nadmienić, że to seria północnokoreańskich testów rakietowych w połowie lat dwutysięcznych sprawiła, że Japonia – mająca już wówczas okręty z systemem Aegis –  przyspieszyła wprowadzanie baterii PAC-3.

W swych kalkulacjach Japonia podkreśla rozwój nowego zagrożenia, które stanowi istotne wyzwanie dla systemów przeciwrakietowych. Mowa oczywiście o broni hipersonicznej, a więc poruszającej się z dużą prędkością na względnie niewielkim pułapie. Tokio podaje za przykład systemy chińskie, takie jak DF-100 i DF-17, ale także rosyjskie, jak 3M22 Cyrkon. Do listy krytycznych zagrożeń Japończycy zaliczają również bezzałogowce (szczególnie użyte w formie roju celem dokonania zmasowanego ataku), rozwijane obecnie przez szereg państw świata rakiety manewrujące oraz nowe typy rakiet balistycznych. Za przykład podaje się północnokoreańskie parady wojskowe z października 2020 roku i stycznia 2021 roku, podczas których zaprezentowano najprawdopodobniej nowe rakiety międzykontynentalne oraz rakiety wystrzeliwane z okrętów podwodnych.

Zwiększone inwestycje na siły zbrojne (JSDF, Japan Self-Defense Forces), w tym na obronę powietrzną, to w dużym stopniu efekt pojawienia się zagrożenia ze strony wspomnianych Chin – nieporównywalnie bardziej wymagającego niż Korea Północna. W 2019 roku Japonia pierwszy raz w historii oficjalnie uznała Chiny za najważniejsze zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa narodowego. Według obecnego stanowiska Japonii, Chiny stanowią „poważną troskę” nie tylko dla Tokio, ale również wspólnoty międzynarodowej.

Od czasów premiera Koizumiego Japonia stworzyła wielowarstwowy system obrony przed środkami napadu powietrznego, aczkolwiek – jak zawsze w takim przypadku – konstrukcja jest procesem, który nigdy się nie kończy. Modernizacja nie ustaje. Obecnie obszar Japonii jest monitorowany przez naziemne stacje radiolokacyjne (FPS-3, FPS-6, FPS-7, czy też amerykańskie radary, w tym mobilny AN/TPY-2 przy japońskim lotnictwie w bazie Shariki na wyspie Honsiu), radary na okrętach floty (Aegis BMD), satelity oraz samoloty wczesnego ostrzegania. Dane są na bieżąco zbierane, analizowane i przekazywane do konkretnych punktów (dowództwa lub – gdy jest taka potrzeba – do baterii przechwytujących). Zautomatyzowany, ogólnonarodowy system nadzoru i obrony znany jest jako JADGE (Japan Aerospace Defense Ground Environment).

image
Radar systemu Type 03, Fot. Los688, praca własna, domena publiczna, wikimedia commons

 

Konstrukcja obrony

W przypadku wykrycia zmierzającego w stronę Japonii zagrożenia rakietowego rolę wiodącą odgrywają dwa wspomniane systemy przechwytywania – Aegis BMD oraz Patriot. Te pierwsze przeznaczone są do neutralizowania zagrożenia w środkowej fazie lotu, poza ziemską atmosferą, podczas gdy te drugie w fazie końcowej, po ponownym wejściu obiektu w atmosferę. W ramach niższego piętra Japonia wykorzystuje w ramach wojsk lądowych szereg rodzimych systemów.

Co do systemu Patriot, to system ten w Japonii przeznaczony jest do neutralizowania zagrożeń balistycznych w ostatniej fazie ich lotu. Obecnie Tokio kończy program modernizacji swych baterii do standardu PAC-3MSE, co pozwala zwiększyć zasięg obrony z 70 km do 100 km. Lockheed Martin wygrał wart 944 mln USD kontrakt na dostawy PAC-3 i PAC-3 MSE w grudniu 2017 roku. Dostawy trwają - w ubiegłym roku Japończycy rozmieścili te systemy w czterech kluczowych bazach. Osiągnięcie kompatybilności 28 jednostek ogniowych z PAC-3MSE przewidziane jest na rok podatkowy 2022 (1 kwietnia 2022 – 31 marca 2023). W tym roku podatkowym Japonia dalej finansuje prace w tym zakresie.

Jak zostało wcześniej wspomniane, Aegis BMD znajduje się na okrętach. To obecnie łącznie osiem jednostek trzech typów niszczycieli: Kongo („Kongo”, „Kirishima”, „Myoko”, ”Chokai”), Atago („Atago”, ”Ashigara”) z rakietami SM-3 Block IA oraz Maya („Maya”) z Block IIA. Ósmym okrętem z taką zdolnością został „Haguro” (typ Maya), który w czerwcu 2020 roku rozpoczął testy morskie i został wprowadzony do czynnej służby w marcu tego roku. Jednostka ta, wybudowana  Japan Marine United Corporation w stoczni w Isogo, ma 170 metrów długość, a jej wyporność to 8,2 tysiąca ton. Okręt posiada 96-komorową wyrzutnie pionowego startu (VLS) – 64 na dziobie i 32 na rufie. Okręt uzbrojono w szereg rakiet, w tym antybalistyczne SM-3 Block IIA oraz dopiero pozyskiwane ze Stanów Zjednoczonych SM-6. Typ Maya posiada oprogramowanie w wersji Baseline J7, który jest wariantem wykorzystywanej przez US Navy wersji Baseline 9, zintegrowanej z IAMD ( Integrated Air and Missile Defense). Japońskie systemy blisko współpracują z amerykańskimi, aczkolwiek Stanom Zjednoczonym nie udało się przekonać Tokio i Seulu, aby stworzyć zintegrowaną sieć trzech państw – Stanów Zjednoczonych, Japonii i Korei Południowej. Istotną przeszkodą są historycznie raczej chłodne relacje Japończyków i Koreańczyków.

image
Niszczyciel Chokai, fot. TaitaFkm - praca własna, licencja CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org

Zmiany w systemach przechwytujących wpisują się w szerszy plan modernizacji i reorganizacji. By poprawić efektywność, JASDF redukuje liczbę jednostek przechwytujących (grup) z sześciu do czterech, przy zachowaniu ilości dywizjonów z wyrzutniami ziemia-powietrze – pozostanie ich 24.

image

 

By zwiększyć swoją świadomość operacyjną, Japonia zainicjowała program sformowania eskadry bezzałogowców rozpoznawczych oraz skrzydła samolotów wczesnego ostrzegania (obie formacje w ramach JASDF, Japan Air Self-Defense Force). Do służby ma trafić łącznie dziewięć samolotów wczesnego ostrzegania E-2D (jako następcy E-2E, dostawy od 2019 roku), podczas gdy już wykorzystywane samoloty wczesnego ostrzegania i dozoru E-767 przeznaczono do modernizacji. Szereg japońskich wysp ma otrzymać natomiast przenośne stacje radiolokacyjne. Do służby ma wejść jedna duża, stacjonarna stacja radiolokacyjna. Obecnie Japonia wyposaża również niedawno pozyskane (jako następcy YS-11EB) samoloty walki elektronicznej Kawasaki RC-2 (pierwszy wszedł do służby w październiku 2020 roku). W bieżącym roku podatkowym jednym z inwestycyjnych priorytetów obronnych Japonii jest finansowanie badań nad technologiami przechwytywania zagrożeń hipersonicznych. 

image
RC-2, fot. 防衛省 - mod.go.jp, licencja CC BY 4.0, commons.wikimedia.org

 

Warto nadmienić, że o ile amerykańskie systemy Aegis i Patriot to filary japońskiej obrony przestrzeni powietrznej, to Tokio stara się inwestować w rodzime technologie. Dość wymienić rakiety ziemia-powietrze średniego zasięgu typu 3 (Chu-SAM), które są planowane jako element ogólnonarodowego, wielowarstwowego systemu obrony przed rakietami balistycznymi nieprzyjaciela. W tym kontekście warto wspomnieć amerykańsko-japońskie ćwiczenia „Orient Shield” ze stycznia 2021 roku, kiedy to Chu-SAM współdziałał z amerykańskim Patriotem. Obie jednostki stworzyły wspólne centrum dowodzenia, a systemy otrzymały własne obszary odpowiedzialności.

Chu-SAM to dzieło firm Kato Works i Mitsubishi Electric, produkowane przez Mitsubishi Heavy Industries jako następca amerykańskich baterii I-Hawk. Pojazdy te służą w wojskach lądowych (JGSDF, Japan Ground Self-Defense Force) do obrony przed zagrożeniami powietrznymi w promieniu 50 km. Według dostępnych informacji Chu-SAM – wykorzystujący aktywne skanowanie fazowe – może śledzić do setki celów jednocześnie i namierzać dwanaście z nich. Chociaż to system taktyczny to jego wielką zaletą jest mobilność – wyrzutnie te mogą zostać szybko rozlokowane na krytycznym obszarze i zapewnić oddziałom ochronę przed śmigłowcami, samolotami, rakietami manewrującymi i bezzałogowcami.

image
Chu-SAM, fot. Los688 - praca własna, domena publiczna, commons.wikimedia.org

 

Wojska lądowe nasycone są rodzimymi systemami obrony powietrznej. Prócz kołowych stacji radiolokacyjnych JTPS-P18 i JTPS-P25, JGSDF posiada starsze i zastępowane nowymi rozwiązaniami systemy, jak kołowe wyrzutnie typu 81 (Tan-SAM, także w służbie floty i sił powietrznych), czy też lekkie wyrzutnie typu 93 (Kon-SAM). Z nowszych systemów dość wymienić, poza wspomnianym typem 3, kołowe wyrzutnie typu 11 (Tan-SAM Kai II od 2014 roku jako następca typu 81). To rakiety krótkiego zasięgu (12-18 km) na samochodach   4×4 Toyota Mega Cruiser.

Co dalej?

Japonia ma jasną i przejrzystą wizję rozwoju własnych sił obrony powietrznej, choć bardzo często szczegóły nie są podawane opinii publicznej – dotyczy to przede wszystkim systemów rodzimych. Te bez wątpienia będą nadal rozwijane – podstawą japońskiej filozofii od lat jest stawianie na własne rozwiązania techniczne i samodzielne produkowanie możliwie jak największej liczby systemów.

Co do zakupów zagranicznych, to projekt modernizacji baterii Patriot nie nastręcza większych problemów i spodziewać się można, że będzie kontynuowany – wraz z pojawieniem się nowych technologii Tokio będzie je systematycznie wprowadzać do służby. Nie inaczej jest w przypadku niszczycieli z systemem Aegis BMD, które są i będą modernizowane – przede wszystkim w zakresie oprogramowania (przykładowo, w lutym 2021 roku Amerykanie ogłosili wydanie japońskiej wersji J7.B, zintegrowanej z radarami SPY-7).

Niemniej jednak to właśnie z tym programem – harmonijnie zaimplementowanym na okrętach wspomnianych wcześniej trzech typów – wiążą się największe na przyszłość problemy, których póki co nie udało się w pełni rozwiązać. Przypomnijmy, że Japonia przez dłuższy czas planowała rozmieścić wersję lądową (Aegis Ashore z SM-3 Block IIA). Te miały osiągnąć gotowość operacyjną w 2025 roku, ale ostatecznie w czerwcu 2020 roku pomysł został zarzucony (między innymi z powodów finansowych – pierwotny koszt szacowano na 2,15 mld USD wzrósł do 4,1 mld USD).

Rząd Japonii planuje przeznaczyć zaoszczędzone środki z Aegis Ashore na Aegis na morzu. Nie wiadomo z całą pewnością, czy Tokio zdecyduje się na dodatkowe okręty wojenne (mało prawdopodobne), czy też raczej na rozmieszczenie systemu Aegis na platformach wiertniczych lub nawet na większych, przystosowanych do tego zadania statkach. Problemem mogą okazać się jednak fundusze, bowiem według informacji prasowych przygotowanie nawodnych stanowisk Aegis w miejsce Aegis Ashore może wynieść nawet 4 miliardy dolarów. Problemem jest również brak personelu – Japonia od dawna boryka się z niedoborami osobowymi w siłach zbrojnych, a bateria nawodna wymaga nawet dziesięciokrotnie więcej osób obsługi niż wyrzutnia naziemna.

W grudniu 2020 roku rząd premiera Sugi zadecydował o budowie dwóch jednostek nawodnych z systemem Aegis, przeniesionym z Aegis Ashore (Japonia bowiem już zapłaciła za wyrzutnie VLS i radar SPY-7). Pod koniec maja tego roku japońska prasa pisała o naciskach opozycji, która żądała od władz podania szacowanych kosztów nawodnej alternatywy dla Aegis Ashore, ale pełnych danych politykom nie przedstawiono. Dziennik „Asahi Shimbun” napisał jednak, że według uzyskanego przez prasę dokumentu, koszt wprowadzenia do służby i utrzymania dwóch bliżej nieokreślonych jednostek z systemem Aegis BMD wyniósłby około 8,2 mld USD. Tym samym Japonia staje przed sporym problemem – zawieszono program z powodu rosnących kosztów i wybrano alternatywę, która będzie jeszcze bardziej kosztowna.

Pod koniec kwietnia 2021 roku dziennik „Yomiuri Shimbun” opublikował artykuł, wedle którego japońskie wojsko rozważa obecnie szereg różnych scenariuszy, w tym umieszczenie systemu Aegis na niewielkim katamaranie. Wynika to z komunikatu floty z kwietnia 2021 roku, kiedy to JMSDF poinformowało, że szuka partnera przemysłowego, mającego doświadczenie w budowie wielokadłubowych jednostek. Spekuluje się, że JMSDF chciałoby umieścić Aegis na katamaranie, bowiem taka konstrukcja zmniejsza kołysanie na wzburzonych wodach, co przy konieczności precyzyjnego przechwycenia celu w powietrzu ma kluczowe znaczenie.

Reklama
Link: https://sklep.defence24.pl/produkt/orly-i-rakiety/
Reklama

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (6)

  1. dimitris

    "... a bateria nawodna wymaga nawet dziesięciokrotnie więcej osób obsługi niż wyrzutnia naziemna..." - reguła, która Polski oczywiście nie dotyczy. Polska jest ponad rachunek ekonomiczny, w MON.

    1. Alaris

      Taa ale bateria nawodna ( zakładam że ten komentarz był związany z Miecznikiem) jest bardziej mobilna do tego to nie jedna bateria tylko kilka i to średniego, krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu + systemy przeciwokrętowe i ZOP. Więc nie, morska bateria nie potrzebuje 10x więcej ludzi.

    2. wiarus

      Bardziej mobilna? Ciekawe :) Poza tym może tam być nawet kilka silosów, lecz "w jednym miejscu", a dokładniej na ok. 1000 metrach kwadratowych - nie do zamaskowania i "świecąca" w radarze na bardzo daleko. Co jeszcze, nie potrzebuje 10 razy więcej ludzi? To odkrywcze stwierdzenie. Czyżby załoga korwety składała się z kilkunastu osób? Dobiję cię Alaris kosztami: policz sobie: ile kosztuje jedna bateria nadbrzeżna /cała/ w porównaniu do jednego silosu/kontenera okrętowego, wliczając w to cenę nośnika. Jak policzysz koszty utrzymania, to nawet karkołomna matematyka ci nie pomoże. Ruscy wiedzą czego się boją. Można ich nie lubić, ale lepiej nie uważajmy, że są głupcami.

    3. dim

      @Alaris. - nie potrzebuje więcej ludzi ? Cała marynarka wojenna, a raptem kilka ORP o wartości bojowej, to ile to wypada tysięcy osób, na jeden okręt ? Bardziej mobilna ? Ale chyba do patroli na Indyjski ? A potem do oczywistej i jedynej możliwej operacji, czyli Pekin 2 ? O ile w ogóle zdążymy ! Plus także oczywiste uwagi @wiarusa.

  2. andys

    Uwazam , że klasa sama w sobie jest Pancyr. Na pierwszym zdjeciu przedstawiono jakaś protezę

  3. Piotr Głownia

    To wszystko się zgadza. Offshore Aegis padł pod oporem społeczności, która miała mieszkać obok tej instalacji. W 2017 politycy Japonii się obudzili ze swojej drzemki z ręką w nocniku. W odróżnieniu od takiej Polski Japonia ma jednak własny przemysł Ciekawe czy Japończycy się wyrobią. Sytuacja coraz bardziej się nagrzewa w tym regionie. Ostatnimi laty corocznie powtarzają się katastrofy powodzi i głodu w Korei Północnej, która jest pod sankcjami USA. ---------- A w Polsce? Przemysł zaorany, lub obcym oddany, jakby kapitał nie miał barw narodowych. Wojsko garnizonowe na papierze. Historyczne sowieckie kompetencje wyzierają zza kołnierza każdego polskiego profesjonalisty. Nie wiadomo czy szamotanie się Polski w ostatnich latach pokoju zmieni cokolwiek. W RP 2 nawet znaleźli pieniądze na 2-3 lata budowania COP, lecz tym politycznym tłustym kotom to wówczas też nic nie pomogło. Oni tylko nadymali się swoim honorem, aż Hitler nakłuł go i żałośnie pękli.

    1. Adam

      W punkt. Niestety.

  4. NR

    Japonia w ciągu kilku lat będzie miała kompleksową ochłonę nie tylko wobec rakiet balistycznych krótkiego zasięgu ale i średniego, a także przed pociskami hipersonicznymi.

  5. Fakbak

    Japonczycy to madry narod.

  6. Patryk

    Szkoda, że u nas nie ma żadnego długoletniego planu...

    1. Jest 15 letni który zakłada kupujemy wszystko z półki

    2. Piotr Głownia

      Szkoda, że u nas nie rządzimy my gospodarze tej szlacheckiej ziemi. Gospodarz na zagrodzie to wiadomo, wolnoć mu na niej jak wojewodzie, a nie takiemu smrodowi, Polską rządzącemu od 1918... Polska od Japonii zawsze tym polskim burdelem na kółkach będzie się różniła i to nie pozytywnie.

    3. zeneq

      Ależ jest. Tyle że nie pisany w Polsce i nie przez Polaków.

Reklama