Siły zbrojne
Niemiecka fregata po raz pierwszy w Polsce. "Pokojowy" okręt w Gdańsku
22 listopada do gdańskiego portu zawinęła niemiecka fregata rakietowa Nordrhein-Westfalen (F 223). Jest to pierwsza wizyta w Polsce jednego z czterech okrętów typu 125 (Baden-Württemberg), które są najnowszymi fregatami w składzie marynarki wojennej naszego zachodniego sąsiada.
Niemiecka jednostka zacumowała przy nabrzeżu Oliwskim w Nowym Porcie. Wizyta, która potrwa do poniedziałku 25 listopada, ma charakter roboczy i ma na celu odpoczynek załogi oraz uzupełnienie zapasów. Do pierwszej wizyty okrętu tego typu w Polsce mogłoby dojść już trzy lata temu, we wrześniu 2021 r., kiedy to bliźniacza fregata Sachsen-Anhalt (F 224) weszła na redę Gdańska jednak nie zawinęła do portu.
Nordrhein-Westfalen jest drugą jednostkę serii, za budowę których odpowiadało konsorcjum ARGE F125 stworzone przez firmy thyssentrupp Marine Systems i Naval Vessels Lürssen. Położenie stępki tego okrętu nastąpiło 24 października 2012 r., zwodowano go 16 kwietnia 2015 r., zaś wszedł do służby dopiero 10 czerwca 2020 r. Tak długi okres wyposażania i testów spowodowany bardzo dużymi problemami technicznymi z jakimi w trakcie budowy borykały się fregaty tego typu, szczególnie prototypowa.
Czytaj też
Okręty typu 125 określane jako fregaty ekspedycyjne zastąpiły w służbie wycofywane już ze służby jednostki tej klasy typu 122 (Bremen). Zaprojektowane zostały one do działań w warunkach konfliktu asymetrycznego, realizacji misji stabilizacyjnych, nadzorowania obszarów morskich, wsparcia sił specjalnych a nie do uczestniczenia w pełnoskalowym konflikcie zbrojnym. Według założeń w toku normalnej służby fregaty te będą mogły działać poza portem macierzystym portem przez okres nawet dwóch lat, z czego 60% mają przebywać w morzu. W tym celu do obsługi czterech okrętów tego typu utworzono osiem załóg, z których żadna nie jest przypisana do konkretnej jednostki. Miało to pozwolić na efektywniejsze wykorzystanie posiadanych okrętów i ich dłuższe przebywanie w rejonie operacji.
Główne uzbrojenie tych okrętów to armata okrętowa OTO Melara 127/64 LW kalibru 127 mm i osiem wyrzutni pocisków RGM-84 Harpoon (docelowo NSM) służące do zwalczania celów nawodnych i lądowych. Obronę bezpośrednią okrętu zapewniać mają dwie 21-prowadnicowe wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych RIM-116 RAM, dwa zdalnie sterowane działka Rheinmetall MLG 27 kalibru 27 mm oraz pięć zdalnie sterowanych stanowisk karabinów maszynowych OTO Melara Hitrole NT kalibru 12,7 mm. Wyposażenie lotnicze obejmuje dwa śmigłowce NH90, dla których przewidziano lądowisko i dwa hangary, zaś do transportu sił specjalnych służą cztery 11-metrowe łodzie sztywnoburtowe przewożone we wnękach w burtach.
Na fregatach typu 125 ze względu na ich specyfikę planowanych dla nich misji nie przewidziano instalacji stacji hydrolokacyjnych ani wyrzutni torped do zwalczania okrętów podwodnych. Również wyposażenie elektroniczne nie jest zbyt rozbudowane. Najważniejszym jego elementem jest radar Hensoldt TRS-4D z czterema nieruchomymi antenami ścianowymi wbudowane w oba masztokominy. Jest to co prawda system wielozadaniowy, wykorzystujący anteny z aktywnym skanowaniem elektronicznym (AESA),nie zastąpi jednak stacji radiolokacyjnej wykrywania dalekiego zasięgu, której te okręty nie posiadają.
Nic dziwnego, że niemieckie fregaty ekspedycyjne krytykowane są jako okręty zbudowane według założeń, które nie przystają do współczesnych realiów, przez co niedozbrojone i dysponujące niską wartością bojową. Zestaw uzbrojenia, które posiadają predysponuje je przede wszystkim do zwalczania celów nawodnych/lądowych, natomiast dużo słabiej prezentują się ich zdolności do niszczenia celów powietrznych i podwodnych- co oznacza, że w obliczu zmasowanego ataku z użyciem rakiet i dronów powietrznych, jak to obecnie dzieje się na Morzu Czerwonym, okręt tej serii miayłby małe szanse na skuteczną obronę.
Potwierdza to decyzja niemieckiego resortu obrony, aby powracający do kraju, z rejsu dookoła świata, zespół w składzie prototypowa fregata typu 125 Baden-Württemberg (F 222) i zaopatrzeniowiec Frankfurt am Main (A1412),wrócił do Europy nie przez Kanał Sueski, tylko opływając Afrykę, tak jak statki handlowe, co okrętom wojennym na pewno nie przynosi chluby.
Wynikało to z obaw, że fregata ta nie będzie w stanie pokonując Morze Czerwone obronić towarzyszącej jej jednostki zaopatrzeniowej, jak i znajdujących się w rejonie statków przed atakami rakiet i bezpilotowców wystrzeliwanych przez bojowników Huti. W najgorszym wypadku okręt ten mógłby mieć problemy, aby obronić się sam. Nic dziwnego, że myśli się już o dozbrojeniu tych jednostek, przede wszystkim w rakietowe systemy przeciwlotnicze większego zasięgu zdolne do obrony strefowej a nie tylko punktowej.