Jak informuje serwis Defense One, Chuck Hagel wyraził opinię, że europejskie państwa NATO powinny zdecydowanie zwiększyć swój wkład, także o charakterze finansowym, w budowę systemu obrony kolektywnej Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jednocześnie udział we wrześniowym szczycie Paktu Północnoatlantyckiego ministrów finansów poszczególnych państw pozwoliłby im na zaznajomienie się z charakterem zagrożeń, z jakimi musi się zmagać NATO oraz związanym z tym zapotrzebowaniem na dodatkowe środki finansowe. Zgodnie z informacją Departamentu Obrony, rozważa się natomiast zorganizowanie odrębnego spotkania na szczeblu ministrów państw Sojuszu Północnoatlantyckiego z udziałem przedstawicieli resortów finansów.
W chwili obecnej, choć niektóre mniejsze państwa NATO zwiększają swoje wydatki obronne, Stany Zjednoczone przeznaczają na obronę nawet trzykrotnie więcej, niż pozostałe kraje Paktu. Jak zaznaczył Chuck Hagel, dzieje się to pomimo faktu, że PKB 27 państw NATO jest wyższy, niż Stanów Zjednoczonych. Jest to spowodowane procesem cięć wydatków obronnych jaki ma miejsce od zakończenia Zimnej Wojny, nasilonym dodatkowo przez kryzys gospodarczy.
W ostatnich latach jedną z największych przeszkód, hamujących inwestycje Sojuszu Północnoatlantyckiego było poczucie, że zakończenie Zimnej Wojny oznaczało „koniec historii” i koniec zagrożenia ze strony państw narodowych, przynajmniej w Europie. Działania Rosji na Ukrainie obalają ten mit
Warto pamiętać, że Sojusz Północnoatlantycki zaleca swoim członkom przeznaczanie na obronę narodową nie mniej niż 2 % PKB. Jednakże, wydatki obronne zdecydowanej większości państw europejskich znajdują się znacznie poniżej tego poziomu, podczas gdy nakłady na obronę w Stanach Zjednoczonych wyniosły według SIPRI w ubiegłym roku 3,8 % produktu krajowego brutto, pomimo obowiązywania automatycznych cięć budżetowych. Amerykańscy komentatorzy wskazują ponadto, że nawet w wypadku obowiązywania restrykcji Budget Control Act wydatki obronne USA w odniesieniu do PKB będą znacznie większe, niż rozwiniętych krajów europejskich. Państwa Europy muszą jednak przejąć część odpowiedzialności za bezpieczeństwo na Starym Kontynencie, gdyż Stany Zjednoczone nie chcą wkładać nieproporcjonalnie dużego wysiłku w system kolektywnej obrony.
(JP)
OMEN
Taa... No proszę! Wystarczyło 12 lat rządów lewicy w Europie, i Europa już przed ruskimi bezbronna!
jabol
Zwłaszcza Francja gdzie od lat lewica jest bardzo silna ;) Neoliberalne zaczadzenie, rządy pod dyktat międzynarodowych korporacji, których naczelnym postulatem jest obniżanie podatków jest przyczyną takiego a nie innego stanu rzeczy. Utrzymanie jednej z największych zdobyczy cywilizacji Zachodu czyli państwa dobrobytu kosztuje a rządy są zepchnięte do narożnika przez korporacje - patrz np. trudności z wprowadzeniem podatku od obrotu akcjami czy obligacjami (FTT) czy z wprowadzeniem podatku Tobina.
racjonalista
Może i PKB Europy jest wyższe, ale nie ma ona ambicji okupowania całego świata i posiadania 900 zagranicznych baz wojskowych jak USA. Wydatki zbrojeniowe USA są zdecydowanie zbyt duże: jeszcze 2 lata temu były wyższe niż wszystkich innych krajów łącznie (a i teraz są wyższe niż sumaryczne kolejnych 10 potęg militarnych!), trudno więc USA stawiać za przykład. Nie wydaje mi się, by Europa musiała mieć np. zdolność do samodzielnego prowadzenia wojen w Azji czy nawet Afryce i moim zdaniem wystarczy, jeśli będzie zdolna do samodzielnego obronienia swoich granic przed Rosją (nikt inny, nawet potencjalnie, Europie nie jest w stanie zagrozić). I najpierw trzeba postąpić tak jak Australia, gdzie wojsko niedawno zażądało zwiększenia wydatków ponad 2% PKB (obecnie wynoszą 1.8%). Rząd zarządził audyt sił zbrojnych i powiedział wojsku WAŁA - nakazał najpierw zracjonalizować wydatki, bowiem okazało się, że w australijskim departamencie obrony od 2001 przybyło 63% dyrektorów, 58% generałów, 250%(!!!) sekretarek itp (doradcy, konsultanci, prawnicy... )! Nie wiem czy tak jest dalej, ale jeszcze 5 lat temu żołnierki w Australii mogły na koszt podatnika... powiększać sobie silikonem piersi! Obawiam się, że u nas, w UE i USA jest podobnie (może za wyjątkiem silikonów). Tylko w Rosji Szojgu wywalił na ryj 1/3 generałów oraz wyższych oficerów i pozytywne efekty widać.
Jac
USA nie okupuje całego świata. Jeśli już chcesz tak to określić to tylko małą część, bo z większością państw ma podpisane umowy odnośnie stacjonowania swoich wojsk. A podpisywały je legalnie wybrane rządy. Poza tym istnieją w Europie co najmniej 2 państwa, które mają sporo zagranicznych baz wojskowych. Są to UK i Francja. No i skąd wziąłeś liczbę 900? Nie uważasz że jest sporo za duża? Poza tym w 2012 wydatki na wojsko stanowiły niespełna 40% pieniędzy wydawanych na ten cel przez świat i od niemal dwudziestu lat pozostają na podobnym poziomie, nie wydają więc więcej niż pozostali. A w ciągu ostatnich 2 lat udział ten zaczął spadać, choć zdarzało się to już wcześniej w okresie od 1992 roku.
Df24
Wal się ruski idioto
Cezary B.
My, z takim położeniem geograficznym, powinniśmy wydawać na obronę 4% PKB. Może już pora to zrozumieć. Chyba, że "car nie pozwala" wraz polskim stronnictwem moskiewskim czy może prusko-moskiewskim? A może wybierzemy "gwarancje brytyjskie"?
Gość
Zbytnia pewność w swoje bezpieczeństwo krajów z Europy ,doprowadziła do znacznej redukcji potencjału wojskowego. Znowu potwierdza się stara prawda, chcesz pokoju szykuj się do wojny.
RafalN
członkostwo w NATO powinno działać na takich samych zasadach jak członkostwo w każdym innym klubie. Nie płacisz składek, nie spełniasz warunków - wylatujesz. Przede wszystkim należy jednak wymagać od krajów członkowskich spełniania norm jakościowych oraz ilościowych sił zbrojnych. Poziom finansowania jest wartością drugorzędną - można mieć dobre wojsko za 1%PKB i bezwartościowe za 4% - wszystko zależy od efektywności gospodarowania, jakości szkolenia i aktualnego stanu technicznego sprzętu.