- Wiadomości
Koniec z jednoosobowym dowodzeniem w polskiej armii? Generał Skrzypczak ocenia nowe pomysły BBN
Wszystko wskazuje na to, że w ramach reformy systemu dowodzenia i kierowania, z inicjatywy Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) zabrane zostaną kompetencje powoływanego na czas wojny Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych. Jak widać kończy się czas jednoosobowego dowodzenia w polskiej armii. To kolejna bardzo niepokojąca wiadomość z całej serii dotyczących zamieszania wokół zmian dokonywanych w kluczowym dla obronności państwa systemie.
Po uruchomieniu 1 stycznia 2014 r. nowej struktury systemu dowodzenia i kierowania (SDiK) siłami zbrojnymi - okazało się, że nie tylko są one niegotowe, ale również nie wprowadzono docelowego rozwiązania co do obowiązków i ulokowania w hierarchii Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych (NDSZ). Osoby, która w czasie wojny teoretycznie powinna dowodzić wszystkimi działaniami wojskowymi.
Na szczęście rezygnacji w ogóle z powoływania NDSZ skutecznie zapobiega Art. 134.4 Konstytucji RP: „Na czas wojny Prezydent Rzeczypospolitej, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, mianuje Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych…”. Ale reformatorzy postanowili ograniczyć jego kompetencje, korzystając z zapisu tego samego artykułu Konstytucji RP: „…Kompetencje Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i zasady jego podległości konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej określa ustawa”.
„Naczelny Dowódca części Sił Zbrojnych”
W uzasadnieniu do proponowanych reform uznano, że obecne uprawnienia NDSZ mogą mu pozwolić na przejęcie przez niego „…wszelkich władczych kompetencji wobec całych Sił Zbrojnych RP, stawiając Ministra Obrony Narodowej jedynie w roli organu wspierającego”. Ponadto wyjaśnia się, że:
- Nie ma takiej potrzeby strategicznej;
- Stoi to w sprzeczności z istotą politycznego zwierzchnictwa nad wojskiem;
- Koliguje to z innymi regulacjami prawnymi na czas wojny;
- Stanowisko NDSZ nie uwzględnia istoty nowego systemu dowodzenia i kierowania – czyli rozdzielenia dowodzenia operacyjnego i ogólnego (przyznano się więc, że wprowadzona zmiany w SDiK nie pasują do NDSZ - gwarantowanego Konstytucją).
Ponieważ NDSZ ma podlegać bezpośrednio Prezydentowi RP, który w czasie wojny kieruje obroną państwa, dlatego postanowiono, że kompetencje NDSZ „muszą się mieścić w zakresie kompetencji Prezydenta”. I tutaj pojawia się kompletnie nielogiczny wniosek BBN, że w związku z powyższym „NDSZ nie może dowodzić z założenia całością sił zbrojnych, a tylko tymi, które będą uczestniczyć w obronie państwa, które są niezbędne do prowadzenia działań w ramach tej obrony (oczywiście w skrajnej sytuacji, wojny totalnej mogą to być nawet całe siły zbrojne, ale nie zawsze i regulacja prawna musi to uwzględniać)”.
Kto będzie określał, jakie siły są potrzebne do obrony, kto będzie później dawał zgodę by te sił zwiększano lub zmniejszano – twórcy zmian nie uściślili i to prawdopodobnie dlatego, że jest to po prostu niemożliwe.
Kilku równorzędnych dowódców to brak dowódcy
Jak widać BBN bez konkretnego uzasadnienia zaproponował by Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych w czasie wojny nie dowodził całymi Siłami Zbrojnymi, ale tylko ich częścią – czyli tym co obecnie podlega Dowódcy Operacyjnemu Rodzajów Sił Zbrojnych (DO RSZ). W czasie wojny równorzędnym dowódcą dla NDSZ miałby być Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych (DG RSZ), który zabezpieczałby wydzielanie uzupełnień i zaopatrywanie dla działających wojsk. O ile oczywiście się na to zgodzi, nie musząc np. realizować jakiś, swoich zadań.
To co niby jest proponowane - w rzeczywistości jest już realizowane. DG RSZ już publicznie poinformował o przygotowywaniu się do stworzenia swojego własnego stanowiska do „dowodzenia w tylnej strefie działań”. Problem polega na tym, że według koncepcji prezentowanej przez BBN, ma być ono równorzędne ze stanowiskiem dowodzenia NDSZ.
W całej tej sprawie dużą rolę grają sprawy ambicjonalne i awansowe. Po utworzeniu w ramach reformy SDiK dwóch równorzędnych dowództw: DO RSZ i DG RSZ prawdopodobnie zaczął się spór kompetencyjny, kto jest ważniejszy. Kiedyś nad dowództwami RSZ był zawsze szef Sztabu Generalnego ze swoim sztabem i na tej bazie można było tworzyć stanowisko dowodzenia NDSZ. Teraz trzeba było zadecydować, kto w czasie wojny będzie dowodził i to jak widać okazało się niemożliwe.
Nowe stanowisko generalskie
Gdy nie wiadomo o co chodzi – chodzi o pieniądze. Jak się okazało twórcy reformy wprowadzili 1 stycznia 2014 r. możliwość wcześniejszego wskazania (a więc w czasie pokoju) osoby przewidywanej do mianowania na stanowisko NDSZ. Prawdopodobnie okazało się, że po zabraniu kompetencji i ograniczeniu roli szefa Sztabu Generalnego oraz utworzeniu dwóch równorzędnych stanowisk: Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych i Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych nie ma już nikogo, kto obejmował by wszystkie problemy Sił Zbrojnych. Wcześniej byli do tego przygotowywani ludzie ze Sztabu Generalnego, ale ten 1 stycznia został Sztabem Generalnym tylko z nazwy.
Dlatego planuje się ustanowić podstawy prawne przygotowania zawczasu osoby przewidywanej do mianowania na stanowisko NDSZ do pełnienia tej funkcji. Ma to polegać m.in. na jej uczestniczeniu w ćwiczeniach i grach strategicznych, w procesie planowania operacyjnego użycia Sił Zbrojnych na czas wojny oraz w przygotowywaniu Wojennego Systemu Dowodzenia. Nie wskazano przy tym ile gwiazdek będzie miał ten nowo powołany generał i jaki sztab mu się przydzieli - bo kogoś przydzielić mu trzeba.
Rola szefa Sztabu Generalnego
Stara struktura SDiK miała swoją mądrość, o której twórcy reformy tego systemu zapomnieli. Uzasadniając swoje zmiany wskazywali oni, że „Dowodzenie przez Szefa SG WP to jeden z systemowych wyjątków w całej historii wojska (nie tylko polskiego)”. Zapomniano jednak przy tym zaznaczyć, że szef Sztabu Generalnego wcale nie miał dowodzić, ale przygotować w czasie pokoju stanowisko dowodzenia dla Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych w czasie wojny. Dzięki temu NDSZ po objęciu stanowiska miał pod sobą ludzi, którzy doskonale wiedzieli co się dzieje w całej armii. Dodatkowo szukając kandydatów na NDSZ było z czego wybierać, ponieważ szefowie SG się wymieniali i cały czas przygotowywano ich następców.
Teraz BBN wykluczył by szef Sztabu Generalnego był Naczelnym Dowódcą Sił Zbrojnych, ponieważ planuje postawienie mu nowych, ale zupełnie innych obowiązków. Przy okazji wyszło na jaw, że nadal nie wiadomo, jakie docelowe zadania ma obecnie szef SG. Już po reformie bowiem „…proponuje się, aby Szef SG … tę część kompetencji, która dotyczy strategicznego wsparcia władz państwa w zakresie działalności operacyjnej Sił Zbrojnych w ramach obrony państwa wykonywał na rzecz Prezydenta RP kierującego tą obroną”. Zaznaczono przy tym że ma to robić „pozostając w czasie wojny nadal w podległości MON i wykonując wszystkie funkcje na jego rzecz zgodnie z ustawą o Urzędzie Ministra ON”. Ma więc podlegać i pod Prezydenta i pod ministra.
Ostatecznie więc wrócono do starego. Szef Sztabu Generalnego podlegając pod prezydenta jako jedyny wojskowy będzie miał wpływ na działanie dwóch odseparowanych dowództw: NDSZ (stworzonego na bazie DO RSZ) i stanowiska dowodzenia w tylnej strefie działań (stworzonego na bazie DG RSZ). Ale czy po ograniczeniu jego roli do doradztwa i nadzoru będzie on do tego przygotowany – powinni już odpowiedzieć fachowcy.
Gen Skrzypczak o pomysłach BBN
Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie byłego wiceministra Obrony Narodowej, ale co ważniejsze – byłego Dowódcę Wojsk Lądowych generała Waldemara Skrzypczaka:
"Odnosi się pierwsze wrażenie, że proponowane zmiany są zdominowane nie wojskowym charakterem roli NDSZ, a przede wszystkim zachowaniem roli polityków w czasie wojny. Tak jakby za dowodzenie na wojnie miało odpowiadać kilka osób: Prezydent, minister Obrony Narodowej, a dopiero później Naczelny Dowódca i to nie za całość sił.
Moim zdaniem Naczelnemu Dowódcy powinny podlegać całe siły zbrojne, te zaangażowane i te niezaangażowanie. I nawet te które będą poza krajem w ramach np. operacji NATO. Przyjęto fałszywe i bardzo błędne założenia. ND odpowiada za całokształt działania SZ w czasie wojny. Jego sztab powinien koordynować wszystkie przedsięwzięcia wojskowe na poziomie państwa. Prezydent, rząd po ogłoszeniu wojny i powołania NDSZ, powinni decydować o poziomie zaangażowania w wojnie przede wszystkim w aspekcie politycznym i ekonomicznym.
To ND powinien wydzielać wojska do operacji sojuszniczych, narodowych oraz przygotowywać kolejne formacje stosownie do potrzeb. Inaczej mówiąc: będzie trzymał pieczę zarówno nad siłami walczącymi jak i je wspierającymi oraz rezerwowymi. Dowodzenie wojskami operacyjnymi to zadanie dla DO RSZ. ND SZ to dowódca strategiczny, DO to dowódca operacyjny.
W proponowanej strukturze kierowania działaniami wojennymi błędnie założono, że pomimo wojny kraj zachowa swoje granice oraz wszystkie struktury państwowe i samorządowe. Nic bardziej mylnego, nawet niebezpiecznego. Czy przewidziano w tym wariant wyjścia poza kraj prezydenta i rządu - konieczności, której nie można wykluczyć?
Moim zdaniem zachowanie takiej samej roli MON na czas wojny i pokoju nie jest właściwe. Minister ON nie dowodzi, nie wydziela wojsk itp. Minister ON powinien skupić się na tworzeniu na poziomie państwa i międzynarodowym warunków do prowadzenie skutecznej wojny. To polityk.
Mamy za dużo dowodzących w świetle tych propozycji. W wymaganiach na Naczelnego Dowódcę brak zasadniczego warunku:, że ma mieć największą praktykę w dowodzeniu czyli ponoszeniu za to odpowiedzialności. Te które są wymienione odnoszą się li tylko do typowego sztabowca, nigdy nie obciążonego odpowiedzialności, a to jest kuriozalne.
ND dowodzi całymi SZ. Jego sztab powinien być wydzielony ze SG WP (część). Druga część powinna stanowić zabezpieczenie funkcjonowania MON szczególnie w aspekcie współpracy międzynarodowej oraz pozyskiwania wsparcia SZ z zasobów poza krajowych i krajowych.
DO dowodzi wojskami wydzielonymi do operacji militarnych. DG dowodzi wojskami rezerwowymi tzn. odtwarzającymi zdolność bojową, od nowa formującymi się, szkolącymi się i wsparciem logistycznym nie wydzielonym do DO. Natomiast DO i DG powinni podlegać ND. Bez wątpienia cały nasz Wojenny System Dowodzenia obarczony jest mnóstwem nieporozumień, ale mających swe źródło w ambicjonalnych rozgrywkach. I co ciekawe, decyduje o tym coraz więcej ludzi, którzy nawet nie dowodzili brygadą. Nie mówiąc o ćwiczeniach z wojskami co najmniej z poziomu dywizji.
Dowodzenie nie jest przypisane do osoby na zawsze. Dowodzenie to ogromna odpowiedzialność. Dowodzenie to zdolność do podejmowania decyzji. Dowodzenie to wielka samodzielność.”
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]