Siły zbrojne
Jaki okręt trafili Ukraińcy na Morzu Czarnym?
Rosjanie zaprzeczyli, by ich korweta „Wasilij Bykow” została zatopiona przez ukraińskie siły zbrojne 7 marca 2022 roku. Nie przyznali się jednak, co zostało trafione. Bo na pewno coś płonęło na Morzu Czarnym, po ukraińskim ostrzale artyleryjskim.
Ostatecznym zaprzeczeniem, by rosyjska, „niewidzialna" korweta „Wasilij Bykow" projektu 22160 (o długości 94 m i wyporność 1800 ton) została zatopiona po ukraińskim ataku artyleryjskim ma być film opublikowany za zgodą resortu obrony, przedstawiający powrót tego okrętu do Sewastopola. Na jednostce tej nie było widać żadnych śladów uszkodzeń i pożaru, który niewątpliwie został zaobserwowany na Morzu Czarnym w dniu 7 marca 2022 roku.
Czytaj też
Od razu pojawiły się przypuszczenie, że film opublikowany przez Rosjan mógł zostać spreparowany, np. poprzez podstawienie innej, przemalowanej korwety projektu 22160. Podejrzenie padło głównie na trzeci okręt w serii: „Paweł Dzierżawin", który również służy we Flocie Czarnomorskiej. Było to tym bardziej prawdopodobne, że jednostka ta ma numer burtowy 363, podczas, gdy „Vasilij Bykow" ma numer 368. Można go więc w miarę łatwo przerobić.
Dokładne porównanie zdjęć sprzed i po zdarzeniu pokazuje jednak wyraźnie, że mamy do czynienia z tą samą jednostką pływającą. Świadczą o tym chociażby ślady rdzy na burcie, które bardzo trudno byłoby odtworzyć na podstawionej korwecie. Film opublikowany przez Rosję pokazuje więc rzeczywiście korwetę „Vasilij Bykow".
Co ciekawe rosyjska propaganda nie komentowała całego zdarzenia w tak agresywny sposób, w jaki wcześniej próbowano dyskredytować inne informacje ukraińskich sił zbrojnych o stratach poniesionych przez Rosję. Stał się tak prawdopodobnie z dwóch powodów. Po pierwsze Ukraińcy w dniu 7 marca 2022 roku rzeczywiście trafili jakiś rosyjski okręt na Morzu Czarnym na pewno go uszkadzając, a być może nawet topiąc.
Czytaj też
W ataku tym na pewno były też ofiary śmiertelne, ponieważ zaraz po ostrzale przeprowadzonym przez brzegowe systemy artyleryjskie na trafionej jednostce wybuchł gwałtowny, duży pożar, którego nie udało się opanować przez całą noc. Rosjanie oczywiście nie przyznali się do tego, co trafiły ukraińskie rakiety, ale podejrzewa się, że mógł to być nawet duży okręt desantowy „Iwan Gren" projektu 11711 (o długości 135 m i wyporności 9000 ton), który na co dzień służy we Flocie Północnej, jednak przed atakiem na Ukrainę został ściągnięty na Morze Czarne.
Jeżeli tak rzeczywiście było, to straty w ludziach u Rosjan musiały być bardzo duże. Okręt ten był bowiem na pewno wypełniony rosyjskim sprzętem wojskowym, żołnierzami piechoty morskiej oraz amunicją, która miała wystarczyć na opanowanie obszaru objętego desantem. W takiej sytuacji walka o żywotność okrętu jest bardzo utrudniona i załoga rzeczywiście mogła mieć problemy w opanowaniu pożaru.
Rosjanie nie komentują całej sprawy jeszcze z drugiego powodu. Skuteczny ogień ukraiński z 7 marca 2022 roku udowodnił bowiem, że rosyjskie okręty są zupełnie bezsilne wobec ostrzału prowadzonego przez Ukraińców z brzegu. Stawia to pod znakiem zapytania możliwość przeprowadzenia przez Rosję jakiegokolwiek desantu w rejonie Odessy. Podczas operacji desantowania okręty wyładowujące sprzęt muszą bowiem zastopować maszyny stając się tym samym doskonałym celem dla lądowych systemów artyleryjskich, w tym dla zestawów rakietowych ognia salwowego.
Czytaj też
Jest prawie pewne, że Ukraińcy już rozstawili wzdłuż linii brzegowej wyrzutnie BM-21 „Grad", „Bastion" lub „Wierba" posiadające 40-prowadnicową wyrzutnię rakiet kalibru 122 mm. Wyjeżdżające z okrętów transportery pływające byłyby z kolei niszczone z brzegu przez zestawy przeciwpancerne Javelin. Po wydarzeniach z 7 marca 2022 roku Rosjanie więc wiedzą, że ich ewentualny desant z morza może się zakończyć totalną klapą i wszystkie poprzednie ćwiczenia w tej dziedzinie były całkowicie oderwane od rzeczywistości.