Amerykańskie załogi trenują lądowania średnich samolotów transportowych na drogowych odcinkach autostradowych. Chodzi o możliwość rozśrodkowania sił w przypadku wojny z zaawansowanym technicznie i dysponującym dużym potencjałem przeciwnikiem.
W sierpniu na autostradzie w Michigan lądował lekki samolot C-146 Wolfhound należący do amerykańskich wojsk operacji specjalnych, a we wrześniu w Wyoming średni czterosilnikowy C-130J Hercules należący do rezerwy US Air Force. W tym pierwszym przypadku lądowanie Wolfhounda ubezpieczały patrolujące w powietrzu A-10 Warhog. Drugie było elementem ćwiczenia Rally in the Rockies i wymagało zamknięcia drogi przez władze cywilne.
Ćwiczenia mają świadczyć o ponownym zainteresowaniu sił zbrojnych USA rozśrodkowywaniem sił tak, aby w jak najmniejszym stopniu były one przywiązane do podatnych na uderzenia nieprzyjaciela wielkich baz lotniczych. Zupełnie inaczej funkcjonowały one w czasie - zakończonej właśnie - tzw. wojny z terrorem. Przeciwnik był wówczas niewymagający i praktycznie nie stwarzał zagrożenia dla wielkich baz i centrów logistycznych skutkiem czego można było operować z nich w bezpieczny sposób. Przewidywane obecnie wojny, niezależnie od tego czy przeciwko Rosji czy Chinom, podobnego komfortu dawać nie będą. Jak poinformowały same USAF w komunikacie dotyczącym ćwiczenia Rally in the Rockies: „aby efektywnie wykonywać operacje bojowe, obecne scenariusze muszą zakładać, że tradycyjne bazy będą od razu zagrożone”.
Chodzi tutaj o bazy we względnej bliskości linii frontu albo na linii frontu. Lądowaniu i startowi Herculesa towarzyszyła symulowana ewakuacja żołnierzy, którzy utracili wcześniej łączność z własnymi siłami. Lądowanie to było tylko jednym z wielu zadań realizowanych w ramach ćwiczenia Rally in the Rockies prowadzonego w Wyoming i Colorado, pod przewodnictwem 913. Grupy Transportu Lotniczego z bazy Little Rock. W jego ramach wykorzystywanych było łącznie kilkanaście transportowych statków powietrznych US Air Force i Gwardii Narodowej, które prowadziły także zrzuty zaopatrzenia i żołnierzy z dużej wysokości, a także dostarczały w wyznaczone miejsca artylerię. Zadania objęły także dostarczanie zaopatrzenia dla walczących oddziałów a prawdopodobnie także dla samolotów bojowych - pola walki i lotnictwa taktycznego.
Zarówno trenowanie zaopatrywania rozśrodkowanych jednostek wojsk lądowych i lotniczych jak i wykorzystanie w ćwiczeniach jednostek rezerwy USAF i Gwardii Narodowej świadczą o szykowaniu się Stanów Zjednoczonych do konfliktu symetrycznego przeciw przeciwnikowi zdolnemu do osiągania przynajmniej lokalnej przewagi. Zaangażowanie jednostek rezerwowych mówi z kolei zdaniem komentatorów o potrzebie posiadania znacznej floty samolotów transportowych zdolnych do operowania z lotnisk przygodnych, a to z kolei może oznaczać branie pod uwagę takich ewentualności jak rozśrodkowanie znacznej części potencjału lotnictwa bojowego, tak aby nie mogło zostać zniszczone kilkoma zdecydowanymi uderzeniami przeciwnika w bazach, ale także aby mogło względnie bezpiecznie operować z niewielkich baz w pobliżu linii frontu. Może też oznaczać liczenie się z dynamiczną wojną na dużą skalę, taką w której amerykańskie (i sojusznicze) siły mogą znaleźć się w okrążeniu. Taka sytuacja łatwo mogłaby się zdarzyć chociażby w przypadku bronienia przez jednostki amerykańskie państw bałtyckich, ale transportowce mogłyby lądować na przygodnych polach i odcinkach autostradowych chociażby dowożąc posiłki i zaopatrzenia dla broniącego się Tajwanu.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie