Reklama
  • Wiadomości

Gen. Kukuła: musimy nadrobić ostatnie 20-30 lat

Trzeba nadrobić około 20-30 lat niedofinansowania sił zbrojnych - powiedział w środę w TVN24 szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła. Jak podkreślił, najbardziej brakuje obecnie amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm. Przestrzegł, że w 2030 r. Federacja Rosyjska osiągnie potencjał do wojny z NATO.

Od lewej: wicepremier i minister ON, Władysław Kosiniak-Kamysz, gen. Wiesław Kukuła, Szef Sztabu Generalnego WP
Od lewej: wicepremier i minister ON, Władysław Kosiniak-Kamysz, gen. Wiesław Kukuła, Szef Sztabu Generalnego WP
Autor. MON/X.com
Reklama

Szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła przyznał w TVN24, że bardzo często jest pytany „czy będzie wojna, jak się do niej przygotować”. Powołując się na raporty wywiadowcze ocenił, że konflikt zbrojny może grozić Polsce w ciągu pięciu lat. „Jeśli chodzi o konflikt konwencjonalny, w pełni symetryczny, taki, jaki się dzisiaj toczy na Ukrainie, to wszystkie wskazówki, wszystkie dane określają ten czas do roku 2030, że taka sytuacja może się wydarzyć. Po prostu Federacja Rosyjska osiągnie taki potencjał na prowadzenia wojny z NATO” - zaznaczył generał.

Reklama

Podkreślił, że jeśli chodzi o toczącą się na Ukrainie wojnę, najczęściej brane są pod uwagę dwa scenariusze.

„Jeden to jest po prostu zawieszenie broni, które nastąpi na jeszcze nie wiemy jakich warunkach (…). Drugi po prostu polega na tym, że ta wojna będzie się jeszcze toczyć przez długi czas, zmieni tylko swoją intensywność. To będzie wojna średniej, niskiej intensywności, która będzie wojną na wyniszczenie każdej ze stron. I będzie czekanie po prostu na tzw. okno możliwości do ewentualnego zawieszenia broni lub zawarcia pokoju na innych warunkach” - ocenił gen. Kukuła.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Pytany o ocenę tempa zbrojeń generał odparł: „nigdy nie jestem zadowolony i w dużej mierze to niezadowolenie napędza też naszą motywację”. Dodał, że trzeba „nadrobić około 20-30 lat niedofinansowania sił zbrojnych”. Jak zauważył, nawet przy budżecie na obronność wynoszącym 4,7 proc. PKB „potrzebujemy w krótszym okresie czasu wydać większą ilość pieniędzy”.

„I tu są dwie przeszkody” - mówił. „Po pierwsze, wysokość naszego budżetu, który jest ograniczony z wielu powodów, a po drugie też wydajność przemysłu i tego, jak przemysł reaguje na zapotrzebowanie sił zbrojnych” - podkreślił Wiesław Kukuła.

Reklama

„Wykorzystaliśmy szereg szans, na przykład przez zakupy w Korei. Ale dzisiaj rynek się zmienia i wszyscy cieszymy się, że kraje europejskie dramatycznie podnoszą swoje budżety. Ale co to znaczy dla nas na rynku, który jest rynkiem, który się jeszcze nie zaczął dostatecznie szybko rozrastać? To znaczy, że wzrosną ceny zakupów, a to znaczy, że siła nabywcza naszego budżetu spadnie, więc ma to szansę, daje to szansę, ale może mieć negatywny wpływ na rozwój naszych zdolności obronnych. Po prostu zwyczajnie możemy potrzebować jeszcze więcej pieniędzy” - zaznaczył.

Co z amunicją?

Wiesław Kukuła był także pytany o ostatnią wypowiedź szefa BBN gen. Dariusza Łukowskiego, który w ubiegły wtorek w Polsat News na pytanie, czy polskie wojsko ma zapas amunicji na ledwie pięć dni wojny, odpowiedział, że „jest to możliwe w wielu typach amunicji”.

Reklama

Zobacz też

Reklama

„Myślę, że to jest uproszczenie i o ile ja słyszałem tę wypowiedź, to mówił o pewnej grupie, asortymencie amunicji. Rzeczywiście mamy pewne grupy amunicji, z której jesteśmy niezadowoleni, są duże niedobory spowodowane dwoma czynnikami. Pierwszy czynnik: po prostu wiele tej amunicji donowaliśmy na Ukrainę, a drugi, że nie mamy dostatecznej odpowiedzi właśnie z przemysłu na uzupełnianie tych naszych zapasów. Ale też istnieje wiele asortymentów, które pozwolą nam prowadzić tę wojnę, nie daj Boże, nawet przez długie miesiące” - podsumował generał.

Kukuła podkreślił, że to, czego brakuje najbardziej, „to jest ta amunicja 155 mm, kluczowa dla artylerii”. „Tu nie możemy na pewno mówić o pięciu dniach, ale rzeczywiście wciąż jej wartość nie jest zadowalająca z naszej strony” - powiedział. Dodał, że na przeszkodzi stoi dzisiaj już tylko „czynnik czasu, bo znaleźliśmy finansowanie powstania tego typu zdolności”.

Reklama

„Jak grzyby po deszczu i w Europie Zachodniej, i w niektórych innych częściach świata, rośnie zdolność produkcyjna w tym zakresie. Więc pytanie tylko, jak szybko osiągniemy zdolność, żeby kupować tą amunicję w polskim przemyśle. Bo siłą rzeczy dzisiaj najbardziej nam powinno zależeć na tym, abyśmy pieniądze podatnika na dedykowane obronności wydawali właśnie w polskim przemyśle” - powiedział.

Pytany o szefa Polskiej Grupy Zbrojeniowej, który podał się w środę do dymisji, generał odparł, że jeśli to potwierdzona informacja, to życzy nowemu prezesowi, aby „jak najszybciej rozpoczął transformację Polskiej Grupy Zbrojeniowej w taki sposób, aby ona nadążała za transformacją sił zbrojnych”.

Reklama

Zobacz też

Reklama

„Na pewno potrzebujemy ciągłości w zarządzaniu, ciągłości w przywództwie. To jest zupełnie naturalne. Ale proszę wybaczyć, nie znam odpowiedzi, nie znam okoliczności rezygnacji” - dodał.

Gen. Kukuła był też pytany, czy armie krajów Unii Europejskiej są w stanie zapewnić pomoc Ukrainie bez wsparcia USA. Ocenił, że dziś przemysł w UE nie jest „na tyle wydolny, żeby zaspokoić nasze potrzeby i Ukrainy”. Jednakże, w jego ocenie „w dwa do trzech lat prześcigniemy Federację Rosyjską w produkcji”.

Reklama

Pytany o spotkanie przedstawicieli państw sojuszniczych Ukrainy z państw UE i NATO w Paryżu stwierdził: „jeszcze nigdy nie widziałem takiej determinacji - zarówno po stronie przemysłu w Unii Europejskiej, czy również administracji Unii Europejskiej, jak również odpowiedzialnych za obronność w poszczególnych państwach”. Podczas rozmowy padła deklaracja, że do 2035 roku Polska będzie dysponowała armią 300 tys. żołnierzy.

Zobacz też

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama