Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Europa za słaba do obrony. Potrzebuje amerykańskich sił pancernych

W reakcji na ostatnie wydarzenia na Ukrainie amerykański Departament Obrony powinien rozważyć rozmieszczenie co najmniej dwóch ciężkich brygad zmechanizowanych w Europie. Byłaby to adekwatna odpowiedź na bezprecendensowe w historii współczesnej Europy użycie przez Rosję wojsk do aneksji terytorium obcego państwa. 

Czołg M1 Abrams nieistniejącej już 172. brygady zmechanizowanej US Army. Wydarzenia na Krymie pokazują, że jej rozformowanie mogło okazać się błędem. Fot. Markus Rauchenberger/US Army
Czołg M1 Abrams nieistniejącej już 172. brygady zmechanizowanej US Army. Wydarzenia na Krymie pokazują, że jej rozformowanie mogło okazać się błędem. Fot. Markus Rauchenberger/US Army

Takie wnioski płyną z komentarza opublikowanego przez prestiżowy Instytut Lexingtona. Zmiany struktur sił zbrojnych państw NATO ukierunkowane na  zwiększenie zdolności do działań ekspedycyjnych oraz cięcia budżetowe spowodowały bowiem zachwianie równowagi sił pomiędzypaństwami Sojuszu Północnoatlantyckiego a Rosją w obszarze konwencjonalnych wojsk lądowych. W dodatku po rozformowaniu 170. i 172. brygad zmechanizowanych rozmieszczonychw niemieckim Grafenwöhr, w Europie nie stacjonuje obecnie żaden ciężki związek taktyczny US Army.

Jak pisze dr Daniel Gouré, najsilniejsi członkowie NATO – Francja, Wielka Brytania i Niemcy mogliby wystawić łącznie 8 ciężkich brygad zmechanizowanych. Autor komentarza wspomina także o polskich Wojskach Lądowych, które w pewnych obszarach przewyższają liczebnie potencjał zachodnich sojuszników, choć oczywiście jednostki WP nie dorównują British Army czy Bundeswehrze pod względem wyposażenia czy stopnia gotowości bojowej. Co więcej, przez ostatnie lata w dużej mierze zaniechano przeprowadzania ćwiczeń przygotowujących siły sojusznicze do odparcia agresji na skierowanej terytorium członków Sojuszu.

Rozmieszczenie w Europie ciężkich związków taktycznych US Army pozwoliłoby wyraźnie zaznaczyć gotowość Stanów Zjednoczonych do działania w systemie kolektywnej obrony Paktu Północnoatlantyckiego. Przebieg wydarzeń na Krymie powinien także dać do myślenia sztabowcom US Army oraz armii państw zachodnioeuropejskich, uznającym zagrożenie klasycznym konfliktem w Europie za praktycznie nieistniejące.

Co warte podkreślenia, dr Daniel Gouré powołuje się na słowa szefa polskiego MON Tomasza Siemoniaka, słusznie wzywające sojuszników do zwiększenia obecności wojskowej w Europie Środkowej. O ile bowiem prawdopodobieństwo konfliktu zbrojnego w Europie jest nadal bardzo niskie, o tyle przygotowanie do działania systemu obrony kolektywnej jest czynnikiem zmniejszającym ryzyko konfrontacji, a nie zwiększającym je, jak pokazują doświadczenia Zimnej Wojny. Trudno przecież wykluczyć związek między trwającym ograniczaniem obecności NATO w Europie i sposobem, w jaki Federacja Rosyjska dokonała zbrojnej aneksji Republiki Krymu.

Jakub Palowski                

WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133
Reklama
Reklama