Reklama

Siły zbrojne

Estonia: Pocisk AMRAAM przeleciał 80 km, spadł na ziemię i zniknął

Fot. Raytheon
Fot. Raytheon

Według Estończyków rakieta powietrze-powietrze wystrzelona omyłkowo we wtorek 7 sierpnia br. przez samolot myśliwski Eurofighter hiszpańskich sił powietrznych przeleciała 80 km zanim upadła do lasu na niezamieszkanym obszarze w okolicy wsi Jõeküla w Estonii. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale w niewielkim kraterze nie znaleziono szczątków pocisku.

Sytuacja była bardzo groźna, ponieważ rakieta AMRAAM została omyłkowo wystrzelona nad wsią Pangodi w Estonii, w prowincji Tartu, a więc około 50 km od granicy z Rosją. Istniała więc groźba przejęcia pocisku przez Rosjan, a dodatkowo niebezpieczeństwo dla ludzi, którzy mieszkali na trasie jego przelotu. Obawy były jak najbardziej uzasadnione, ponieważ jak się okazało, AMRAAM zanim upadł przeleciał aż nad trzema estońskimi prowincjami niosąc na swoim pokładzie głowicę bojową o wadze około 20 kg (całkowita masa pocisku wynosi około 150 kg).

Siły powietrzne nie przekazały dokładnych informacji co do trasy lotu, ale lokalni dziennikarze określili, że niekontrolowana rakieta bojowa przeleciała m.in. nad ważną drogą łączącą Tallin z Tartu, a także nad wioskami i miastami w takich prowincjach jak: Jõgeva i Järva. Dopiero 8 sierpnia br. dowódca estońskich sił powietrznych pułkownik Riivo Valge wyjaśnił, że na 95% udało się zlokalizować miejsce upadku rakiety. Krater wywołany eksplozją został znaleziony w lesie koło wsi Jõeküla (w pobliżu rezerwatu przyrody Endla) w prowincji Järva. Do czasu konferencji jaka została przeprowadzona wieczorem nie udało się jednak znaleźć fragmentów rakiety.

Ujawniono również nieco szczegółów z samego wypadku. Według pułkownika Valge pilot myśliwca Eurofighter od razu „zrozumiał powagę sytuacji”, gdy tylko pocisk powietrzny AMRAAM opuścił jego samolot i w pierwszej kolejności ostrzegł kolegów o swoim błędzie. W tym czasie w powietrzu nad wsią Pangodi ćwiczyły bowiem cztery samoloty: dwa hiszpańskie myśliwce typu Eurofighter i dwa francuskie typu Mirage 2000.

Zaraz po wypadku hiszpańscy piloci otrzymali rozkaz powrotu do swojej bazy w Szawle na Litwie, gdzie na co dzień stacjonują w ramach misji NATO Baltic Air Policing. Pułkownik Valge wyjaśnił również nieporozumienie, co do sposobu wymiany informacji zaraz po wypadku. Okazało się, że strona estońska została powiadomiona już w kilka minut po zgubieniu rakiety, ale nie zaczęto od razu działać, ponieważ przekazane dane trzeba było potwierdzić i sprawdzić.

Jak się okazało sprawdzanie poprawności raportu zajęło pół godziny, po godzinie powiadomiono policję i służby ratownicze, kolejne pół godziny potrzebne było by ostatecznie potwierdzić wystrzelenie pocisku. Akcja poszukiwawcza (i ewentualnie ratownicza) zaczęła się więc po dziewięćdziesięciu minutach.

Przyznano się, że jeden z radarów estońskich sił powietrznych śledził przez pewien czas omyłkowo wystrzelony pocisk, ale dane te nie pozwoliły na określenie dokładnej trasy lotu, a przede wszystkim miejsca upadku na ziemię. Co ciekawe nie zadziałał samolikwidator, w który mają być podobno wyposażone rakiety AMRAAM. Do poszukiwania miejsca upadku pocisku użyto lekkie śmigłowce Robinson R44 estońskiego lotnictwa i patrole lądowe. 

Szef sztabu estońskich sił zbrojnych poinformował, że wypadek jest traktowany bardzo poważnie. Utworzono specjalną grupę dochodzeniową, w skład której weszli nie tylko przedstawiciele ministerstwa obrony, ale również ministerstwa gospodarki i łączności. Swoją pomoc zadeklarowała dodatkowo: hiszpańska minister obrony Margarita Robles Fernández. oraz Sekretarz NATO Jens Stoltenberg (w rozmowie telefonicznej z estońskim premierem Jüri Ratasem). Założono, że w czasie dochodzenia mają zostać sprawdzone procedury wykonywania lotów oraz sposób prowadzenia ćwiczeń.

Oficjalnie nie wiadomo, co się stało z rakietą AMRAAM. Siły zbrojne odmówiły wszelkich informacji na ten temat zasłaniając się tajemnicą wojskową. Nie jest więc pewne, jakie parametry miał wystrzelony pocisk (od rozpoczęcia produkcji w 1991 roku przeszły one pięć głębokich modernizacji) oraz dlaczego nie zadziałał samolikwidator. Sami wojskowi gubią się tu w wyjaśnieniach twierdząc np. że rakieta działająca według zasady „wystrzel i zapomnij” nie może atakować celu, który sama wybierze (np. samolotu pasażerskiego), ale ten, który wskaże jej pilot przed startem. Nie ujawniono jednak: czy i jaki cel wskazał hiszpański lotnik rakiecie przed jej omyłkowym wystrzeleniem. Prawdopodobnie doszło do tego w czasie walki powietrznej z francuskimi samolotami Mirage 2000 i to właśnie one miały zostać wskazane systemowi naprowadzania w pociskach.

Najważniejsze jest jednak odszukanie szczątków samej rakiety. W domniemanym kraterze nie znaleziono bowiem niczego, co może świadczyć również o tym, że ktoś wysprzątał miejsce przed nadejściem ekip poszukiwawczych. Istnieje również możliwość, że Estończycy specjalnie przekazali nieprawdziwą informację o odnalezieniu miejsca upadku pocisku, ponieważ pocisk mógł polecieć w innym kierunku (np. w stronę Rosji).

Dzięki temu nikt niepożądany nie będzie bowiem szukał „już znalezionego” pocisku do czasu, aż rzeczywiście nie trafią na niego służby ratownicze.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (29)

  1. andy

    Aby wystrzelić pocisk rakietowy nie trzeba namierzenia celu i jego przechwycenia przez głowicę samonaprowadzającą. Jest opcja odpalenia awaryjnego. Wówczas pocisk leci bez wcześniejszego przechwycenia celu i ma to na celu jedynie pozbycie się uzbrojenia z wyrzutni np. przed awaryjnym lądowaniem.

  2. Davien

    As , Rosjanie do tej pory nie potrafili opracować pocisku lepszego od AIM-120 C-5 mimi ze juz dawno mieli do niego dostep, a tu był odpalony najprawdopodobniej własnie C-5. Tyle że w USA wchodzi juz wesja D i jest opracowywany następca AMRAAM-a.

  3. As

    Tylko patrzeć jak Rosjanie będą mieli troche lepszy. Szukajcie w Moskwie. Teraz już tam doleciał.

  4. MWK

    Do dawo. Ważna jest wysokość odpalenia i prędkość nosiciela w momencie odpalenia jak i profil lotu pocisku. W omawianym przypadku niemal napewno pocisk leciał bez przewyższenia jak w trybie do ataku przy małej odległości od celu i niemal napewno nosiciel leciał z prędkością poddzwiekową. Już te dwa parametry wystarczą, żeby uznać warunki odpalenia za nieoptymalne dla osiągnięcia maksymalnego zasięgu lotu pocisku.

  5. nick

    A skąd wiedzią że nie zadziałała auto destrukcja ?

  6. RZESZOW

    50 km od granicy z Rosją. Istniała więc groźba przejęcia pocisku przez Rosjan------------ nie istniala ------- -----istniala grozba WOJNY ----

  7. Remik

    kosmiczna wartosciowa technologia, mikroprozesory, nowoczesne materialy...ten przypadek pokazuje jak ewidetnie wazne sa eltarne szybkoreakcyjne sztafety lekkiej piechoty, ich szybki transport by zabezpieczyc taka sytuacje przed penetracja obcych jednostek.

  8. Bartek 1

    Rakietę odpalono nad Estonią i prawdopodobnie spadła w Estonii. Więc w czym problem dla Rosji ? Nie trzeba było przegrywać Zimnej Wojny i pozwalać Estonii wchodzić do NATO. Teraz mogą tylko siedzieć przed radarami i patrzeć na natowskie samoloty latające tam, gdzie jeszcze 30 lat temu latał wujek Grisza. Jakby ta rakieta spadła na Rosję to co? Już widzę jak bombardują swoje apartamenty w Monaco i szkoły ze swoimi dziećmi w Eton. Gorzej jakby rzeczywiście przejęli te rakiety, ale też bez przesady. Rosjanie są prawie 2 generacje za Zachodem w sprzęcie lotniczym, co oznacza że nie tylko nie są w stanie nadążyć w wyścigu zbrojeń. W chwili obecnej nie są już w stanie ich skopiować i wdrożyć do produkcji. Najgorsze gdyby opyli ją Chińczykom. Wtedy naprawdę mamy problem. Ale Rosjanie też :)

  9. Urko

    Tak w temacie fantazjowania bez żadnych dowodów, to może nie wystrzelił tylko zgubił. Samolikwidator nie zadziałał, bo rakieta nie była aktywna. I może nigdzie nie poleciał tylko sobie spokojnie spadł i oczywiście nie warto informować gdzie dokładnie. Czyli może nie żaden ciąg funkcjonalnych błędów tylko jeden prosty defekt mechaniczny i to nawet nie producenta rakiety (?)

  10. BUBA

    dawo, zależy od wysokości odplenia pocisku. Nie ważne czy to AIM-120, czy R-27. Po prostu o zasięgu decyduje gęstość powietrza na danym poziomie i trajektoria lotu oraz też prędkość i typ nosiciela. Na wysokości 500 m odpalony pocisk klasy R-27R1 przeleci około połowy swojego zasięgu w stosunku do odpalenia go w maksymalnie sprzyjających warunkach. I to i to będzie jego zasięg maksymalny ale dla danych warunków strzelania. To co się stało niewiele mówi bo AIM-120 leciał do pewnego momentu i spadł po tym jak wcześniej skończyło się paliwo a potem wyczerpała jego energia kinetyczna nadana przez silnik. Czyli jest to jego zasięg balistyczny osiagnięty na skutek odpalenia na danej wysokości - bezużyteczny w walce powietrznej.

  11. dim

    @Pirat - w Rosji też obowiązuje służbowa droga każdej info. Poza tym potwierdzenie to jedno, a decyzja o uruchomieniu w tym samym terenie swych agentów, to drugie i też nie podejmowana w ciągu sekund. Estońskie i natowskie służby czeszą, śmigłowce i drony w powietrzu - jasne, że ruskie są wtedy bardzo ostrożni wobec możliwości prowokacji. Prędzej uwierzyłbym, że to miejscowy, bezmyślny chłop zechciał się wzbogacić. Co jednak nie wyjaśnia braku komendy autodestrukcji pocisku. Więc niemal na pewno gra.

  12. dim

    No dobrze, pilot odpalił omyłkowo, to odpalił. Fajnie, że nie z ładunkiem radioaktywnym. Ale jakim cudem nie wysłał natychmiast za rakietą komendy jej samozniszczenia ? Czy to tylko legenda dla kontaktów oficjalnych ? Bo kto powiedział, że na manewrach wszystko ma iść zgodnie z planem ? Przecież wtedy nie byłby to żaden test gotowości.

  13. Dawe

    O takim układzie myślałem od początku. Ruski będą mieć teraz jedną z najlepszych rakiet air-air. Nawet gdyby pilot popełnił błąd to ruski wywiad by odrazu ogarną sprawę i zawiną pocisk. tak czy tak go na pewno mają.

  14. W niosek

    Na czas W trzeba zawsze mieć inne wersje.

  15. Pirat

    Wszystko wymyślona historia żeby zmusić cicho siedzące w Estonii elementy FSB i GRUcdo wystawienia nosa w poszukiwaniu pocisku.

  16. tut

    \"nie znaleziono szczątków pocisku\" Wszystko w temacie....

  17. Sat00

    W pobliżu jezioro Peipus, pocisk mógł wpaść do jeziora a dalej wiadomo, jeśli to AIM 120 C7 to Rosjanie będą go mieli szybciej niż polskie lotnictwo. Następny przypadek niezadziałania samolikwidatora jak w przypadku Stunnera.

  18. bropata

    Nie ma pocisku, nie ma szczątków... Jeśli nie zostanie wystawiony na ebay\'u, to z pewnością trafił w ręce Marsjan.

  19. Yugol

    Stealt AMRAAM ???

  20. dawo

    Pilot EF wziął w łapę od Rosjan, wystrzelił pocisk, Ci już czekali i zawinęli AMRAAMa :). No co Oni też coś chcą mieć z \"Air Policing\". Przy okazji jeżeli był to AMRAAM C5, to te 80 km może potwierdzać jego zasięg maksymalny (lotem balistycznym) na 110 km. Ciekawe co na to Ci którzy są przekonani, że zasięg skuteczny AIM-120 to ok. 30- 50 km, podobnie jak R-27 i R-77...

  21. Xd

    Szanowny panie jak największym dla pana problemem jest przejęcie przez rosjan rakiety wystrzelonej przez samolot nato z terytorium kraju średnio rusofobicznego w ich kierunku to gratuluję. Na antenie jednej z tv powiedział pan o kirownictwie mon że ich znajomość wojska ogranicza się do wiedzy z 4pancernych i zaczyna mi się wydawać że pańska wiedza uzupełniona jest jedynie o stawkę

  22. yaro

    Nie wiadomo jak na razie, gdzie właściwie spadła rakieta odpalona przez hiszpański myśliwiec, ale mając na uwadze fakt, że rakieta została wystrzelona z przestrzeni powietrznej Estonii, państwa wchodzącego w skład NATO, Rosja mogła to równie dobrze odebrać jako agresywną zagrywkę i przypuścić zmasowany atak, przy czym nie tylko na Estonię. Nie będzie przesadą, jeśli się powie, że Rosja mogła w przeciągu kilku godzin zetrzeć z kontynentu pół Europy. „Wrogie stosunki między Rosją i Zachodem to „kwiatki\" w porównaniu do tego, że w stronę Rosji była odpalona rakieta klasy „powietrze-powietrze\". Hiszpański pilot mógł całkiem zasadnie zasłużyć sobie na „jagódki\", bo Północnoatlantycki Sojusz jest kluczowym przeciwnikiem Rosji, a odpalenie rakiety bojowej jest aktem agresji. W przypadku przejawienia agresji nikt nie będzie wdawał się w analizy, czy to był przypadek, prowokacja, czy jawna napaść — zmasowane ataki rakietowe i naloty na Europę, mowa tu co najmniej o Estonii, to nie żadna fikcja, lecz realność, z którą NATO mogło się zderzyć\" — zauważa analityk wojskowy na Avia.pro. ---------------- A mnie się zaczyna wydawać, że cała sprawa to ustawka NATO które chciało sprawdzić jak zadziałają systemy w Kaliningradzie a teraz robi nam się wodę z mózgu, że biedny pilot się pomylił. Cała ustawka nie zadziała i Rosjanie nie dali się wciągnąć w idiotyczna grę.

  23. mwa

    Czy ktoś może mi wyjaśnić jak to możliwe, że podczas walki ćwiczebnej Eurofighter przenosił bojową wersję rakiety?!

  24. yaro

    W kraterze nie odnaleźli pozostałości rakiety ale szczątki su 35 (czyli odmalowamy su 27).

  25. Tomek72

    Ciekawy artykuł, ciekaw jestem czy my (Polska) potrafimy uczyć się na cudzych błędach.

Reklama