Reklama
  • Wiadomości

Drony przeciw Daesh - skuteczne, ale wypadkowe

Amerykanie informują o kolejnym sukcesie dronów w walce z islamistami z Daesh jednocześnie wskazując na dużą ilość wypadków, jakie odnotowano we flocie bezzałogowców.

  • fot. USAF
    fot. USAF
  • Drony MQ-1 Predator i MQ-9 Reaper – fot. USAF
    Drony MQ-1 Predator i MQ-9 Reaper – fot. USAF

Zgodnie z ostatnimi statystykami, w atakach dronów w prowincji Nangarhar w Afganistanie zginęło siedemnastu islamistów Daesh. Trzynastu z nich zabito w nalocie przeprowadzonym w regionie Gargari w dystrykcie Deh Bala, a czterech innych w wiosce Banderkhor w dystrykcie Achen. Drony ponownie udowodniły, że są najbardziej efektywnym środkiem do precyzyjnego eliminowania islamistów.

W międzyczasie w Stanach Zjednoczonych ukazały się jednak opracowania wskazujące, że obraz zaciemniają coraz częstsze wypadki, jakie nękają flotę bezzałogowców. Jest to szczególnie odczuwalne w amerykańskich siłach powietrznych. Z danych ujawnionych przez Washington Post wynika, że ilość katastrof odnotowano w 2015 roku i to przede wszystkim za granicą. W ciągu dwunastu miesięcy dwadzieścia bezzałogowców zostało uszkodzonych (wymagając naprawy kosztującej więcej niż 2 miliony dolarów) lub bezpowrotnie utraconych.

Drony MQ-1 Predator i MQ-9 Reaper – fot. USAF

Statystyka zawarta w Washington Post odnosi się tylko do dronów klasy MALE (średniego pułapu dużej autonomiczności) typu MQ-1 Predator i MQ-9 Reaper. Sześć tej klasy bezzałogowców utracono w Afganistanie, cztery w Rogu Afryki (niedaleka bazy w Dżibuti), trzy w Iraku, a pozostałe w Kuwejcie, Libii, Syrii i Turcji. W dwóch przypadkach nie zlokalizowano miejsca wypadku – co jest jednoznaczne z nieodnalezieniem wraku. W tym samym czasie wojska lądowe utraciły cztery drony MQ-1C Gray Eagle (trzy w Afganistanie i jeden w Iraku), ale nie wynikało to z lepszego wyszkolenia lecz z mniejszej intensywności lotów.

Najbardziej odczuwalne są straty bezzałogowców Reaper, które są stosunkowo nowe i kosztują około 14 milionów dolarów za sztukę. Tymczasem w 2015 r. ciężko uszkodzono lub utracono dziesięć Reaperów, a więc dwa razy więcej niż w jakimkolwiek porzednim roku. Nie wynika to z większej liczby lotów, ponieważ odnotowano dwukrotnie większą liczbę wypadków także przeliczając je na 100 000 godzin lotu. Również w przypadku systemów Predator odnotowano 10 poważnych wypadków lub katastrof z utratą maszyny.

Wypadek dronu Reaper w Nigrze w listopadzie 2014 r. – fot. USAF

Zgodnie z oficjalnymi danymi tylko jeden z tych dronów został zniszczony przez przeciwnika – 17 marca 2015 r. syryjska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła Predatora. Pozostałe wypadki były spowodowane błędem pilotów lub uszkodzeniami. Tak było m.in. w jednym z nielicznych ujawnionych wypadków w 2014 r., gdy silnik uzbrojonego Reapera nagle utracił moc (z powodu wadliwej pracy instalacji elektrycznej), przez co dron rozbił się wracając do bazy lotniczej Kandahar w Afganistanie. 

Jak wskazano w raporcie Washington Post, z 269 bezzałogowców Predator wprowadzonych do amerykańskich sił powietrznych pozostało w linii niewiele więcej niż 50% (reszta została zniszczona lub ciężko uszkodzona). Obecnie planuje się, że utrzyma się je w linii do 2018 r., ale duże zapotrzebowanie ze strony sił zbrojnych na wsparcie systemami bezzałogowymi może tą datę przesunąć. Tym bardziej, że nadal istnieje duża grupa wyszkolonych operatorów Predatorów, których można wykorzystać. Jednocześnie amerykańskie lotnictwo cierpi z powodu braku wyszkolonych operatorów bezzałogowców.

fot. USAF

Tymczasem z powodu braku pilotów amerykańskie siły powietrzne musiały ograniczyć liczbę lotów. Pojawiła się nawet koncepcja by dostarczanie operatorów systemów bezzałogowych zlecić firmom cywilnym i w pewnym zakresie loty są już realizowane przez przedstawicieli przedsiębiorstw cywilnych, jednak są to misje czysto rozpoznawcze bez uzbrojenia. Amerykanie informowali wcześniej, że operacje tego typu mają być rozszerzone, jednak nadal najprawdopodobniej nie będą obejmować działań bezpośrednio związanych z użyciem uzbrojenia.

Przeciwnicy zwiększenia udziału kontraktorów w rynku wskazują jednak, że jeszcze bardziej może to zwiększyć liczbę wypadków i dodatkowo podniesie koszty operacji, ze względu na inny sposób pracy personelu cywilnego. W tym przypadku nie ma bowiem mowy o przepracowaniu i przekroczeniu limitu godzin przed konsolą operatorską, co jest obecnie standardem wśród wojskowych pilotów dronów.

(Maksymilian Dura)

Zobacz również

WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133
Reklama
Reklama