Siły zbrojne
Bunt Prigożyna wyeksponował poważne słabości Kremla
Bunt właściciela najemniczej Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna wyeksponował poważne słabości Kremla i rosyjskiego ministerstwa obrony, wzmacniając jednocześnie Alaksandra Łukaszenkę – ocenił w najnowszym raporcie amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).
"Obraz Putina, występującego w telewizji państwowej, wzywającego do przerwania zbrojnej rebelii i ostrzegającego przed nową rewolucją październikową, a następnie potrzebującego mediacji od zagranicznego przywódcy, będzie mieć długofalowe konsekwencje" – przewiduje ISW.
NITKA. Refleksje po jednodniowym puczu. Bunt najemników wystarczy zdławić pieniędzmi bo najemnik bije się dla kasy.
— Mike Bruszewski (@mikebrusPL) June 25, 2023
- ale z tego puczu Putin wychodzi osłabiony
- Rosja ma system obrony dziurawy jak ser szwajcarski
- na Kremlu tak czy inaczej pęka układ i dojdzie do wymiany pic.twitter.com/xUtaq4P3bE
"Kreml stoi w obliczu niestabilności. Porozumienie wynegocjowane przez Łukaszenkę to rozwiązanie doraźne, nie długofalowe, a bunt Prigożyna wyeksponował poważne słabości Kremla i resortu obrony" – podkreślili amerykańscy analitycy.
Czytaj też
Według ich oceny rebelia zademonstrowała słabość rosyjskich struktur bezpieczeństwa i pokazała, że Putin nie jest w stanie użyć ich odpowiednio szybko, by odpowiedzieć na wewnętrzne zagrożenie, co jeszcze bardziej naruszyło jego monopol na przemoc.
Błyskawiczny marsz Prigożyna ośmieszył rosyjskie siły regularne, a także zademonstrował kremlowskim elitom, że prywatna armia najemników, oddzielona od państwa, może osiągnąć imponujące wyniki. Pokazał również degradację rezerw wojskowych w sytuacji, gdy większość armii jest na Ukrainie, a także ryzyka związane z angażowaniem niedoświadczonych poborowych do obrony granic.
Analizując sytuację Alaksandra Łukaszenki, który miał odegrać kluczową rolę w doprowadzeniu do "deeskalacji" i wynegocjowaniu porozumienia pomiędzy Prigożynem i Kremlem, ISW ocenił, że polityk ten wzmocnił swoje karty.
"Punkt widzenia, według którego Łukaszenka odegrał bezpośrednią rolę w powstrzymaniu zbrojnego marszu na Moskwę, jest upokarzający dla Putina. Mogło to zagwarantować Łukaszence inne korzyści" – przypuszcza ISW, wskazując, że białoruski autorytarny lider będzie zapewne dążyć do opóźnienia sformalizowania państwa związkowego z Rosją oraz niedopuszczenia do zaangażowania wojsk białoruskich na Ukrainie.
Czytaj też
"Ugoda wynegocjowana przez Łukaszenkę prawdopodobnie wyeliminuje Grupę Wagnera jako niezależnego aktora w obecnej formie, chociaż pewne elementy (tej formacji) mogą przetrwać" – czytamy w analizie ISW.
Ośrodek ocenił także, że bunt Prigożyna zademonstrował, iż Rosja nie posiada odpowiednich rezerw wojskowych. Struktury bezpieczeństwa wewnętrznego nie zdołały odpowiednio zareagować i zapobiec zajmowaniu obiektów militarnych oraz marszowi na Moskwę. Gdyby Prigożyn wydał taki rozkaz, jego siły mogłyby dojść do przedmieść stolicy - przyznali eksperci ISW.
Z kolei jak zauważa amerykański think tank Atlantic Council bunt Jewgienija Prigożyna przeciwko Kremlowi dowiódł, że rosyjski system władzy jest bardziej kruchy, niż kiedykolwiek wcześniej; sobotnie wydarzenia pokazały też, że elity w Moskwie prawdopodobnie już nawet nie oczekują, że wygrają wojnę z Ukrainą.
"Fakt, że siły rebeliantów były w stanie dotrzeć tak daleko przy niewielkim oporze (ze strony władz) i przejąć Rostów nad Donem - który jest także kwaterą główną rosyjskich sił inwazyjnych, atakujących Ukrainę - świadczy o tym, że skala słabości i wewnętrznych podziałów w systemie Putina przekracza wszelkie wcześniejsze wyobrażenia. Trudno powiedzieć, w jaki sposób reżim Putina może odzyskać legitymację po tym wydarzeniach" - zauważył dziennikarz i pisarz Vladislav Davidzon.
Czytaj też
Jak dodał, bunt Prigożyna oznacza "początek końca wojny" Rosji z Ukrainą. "Rosyjskie społeczeństwo i elity Putina tolerowały tę wojnę, gdy była daleko. Po zakończeniu tej farsy z pewnością zastanowią się dwa razy, czy zrobić to ponownie" - przypuszcza Davidzon.
"Reżim Putina być może przetrwał wyzwanie rzucone przez Prigożyna, ale niemal każdy aspekt tego epizodu wskazuje, że rosyjski system jest bardziej kruchy, niż kiedykolwiek wcześniej. (...) Autorytarne systemy, takie jak system Putina, opierają się na tworzeniu poczucia nietykalności, a (bunt szefa Grupy Wagnera) podważył ten mit" - zaznaczył ekspert Atlantic Council Doug Klain.
"Jeśli Prigożyn nie zapłaci wysokiej ceny za swoją rebelię, narazi to reżim Putina na poważne niebezpieczeństwo. Stanie się tak, ponieważ zmiany polityczne w Rosji zachodzą, gdy obecne są tam trzy czynniki: podzielone elity, niezadowolone społeczeństwo i brak strachu (przed władzą). Jeżeli z tego równania zostanie usunięty czynnik strachu, reżim znajdzie się w opałach" - przyznał Brian Whitmore, pracownik naukowy University of Texas-Arlington.
Wreszcie, ten kryzys jeszcze bardziej osłabi zdolności bojowe Rosji na Ukrainie w momencie, gdy Kijów intensyfikuje swoją kontrofensywę. Rosyjskie elity już nawet nie zachowują się tak, jak by spodziewały się wygrać tę wojnę - dodał Whitmore.
Czytaj też
"Rebelia Grupy Wagnera jest najpoważniejszym wyzwaniem dla fundamentów państwa rosyjskiego od 1993 roku, gdy parlament zbuntował się przeciwko prezydentowi Borysowi Jelcynowi, a ten sprowadził czołgi, by powstrzymać próbę zamachu stanu. Prigożyn pokazał, jak słaby jest reżim Putina i jak (były) "szef kuchni" przywódcy Rosji jest w stanie oddać kraj uzbrojony w broń nuklearną w ręce kruchej i niezwykle niebezpiecznej dyktatury byłych oficerów KGB i zatwardziałych przestępców" - zauważył analityk Atlantic Council Ariel Cohen.
W piątek właściciel najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn stwierdził, że oddziały rosyjskiej regularnej armii zaatakowały obóz jego bojowników, powodując liczne ofiary. Zapowiedział "przywrócenie sprawiedliwości" w armii i domagał się odsunięcia od władzy skonfliktowanego z nim ministra obrony Siergieja Szojgu. Wagnerowcy opanowali sztab Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem, a następnie skierowali swoje siły na Moskwę.
Jednak po upływie doby, w sobotę wieczorem, Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem negocjacji białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem.
Amerykański wywiad wiedział o zamiarach Prigożyna
Amerykański wywiad dowiedział się już w połowie czerwca, że Jewgienij Prigożyn szykuje zbrojną rebelię - napisał w sobotę dziennik "The Washington Post", powołując się na rozmowy z niewymienionymi z nazwiska wysokimi urzędnikami administracji USA. Zdaniem wywiadu, Putin również został poinformowany o zagrożeniu i było to "zdecydowanie ponad 24 godziny temu" - twierdzi gazeta.
Czytaj też
Z kolei według źródeł CNN, mimo wiedzy o przygotowaniach Prigożyna, nie było jasne, jaki jest jego ostateczny cel. Jednym z sygnałów wskazujących na zamiary watażki miały być ruchy jego wojsk i gromadzenie sprzętu na okupowanych terenach Ukrainy, przy granicy z Rosją, o czym poinformowano w tym tygodniu ośmiu czołowych parlamentarzystów - szefów partii w obu izbach i szefów komisji ds. wywiadu.
Napływające do Waszyngtonu dane wywiadowcze wzbudziły obawy o to, jakie znaczenie może mieć brak ewentualny stabilności na Kremlu dla utrzymania kontroli nad rosyjskim arsenałem nuklearnym - zauważa dziennik.
Gazeta przypomina, że napięcia między Prigożynem a dowództwem armii trwały od dłuższego czasu. "Przez cały czas walk o Bachmut Prigożyn gniewnie narzekał, że rosyjskie ministerstwo obrony nie dostarcza mu sprzętu i amunicji, Groził, że w ogóle wycofa swoje siły" - pisze dziennik, zauważając, że wyżsi rangą rosyjscy przywódcy prywatnie martwili się tyradami właściciela Grupy Wagnera, które uważali zarówno za wiarygodne, jak i podważające ich autorytet.
Pozostaje niejasne, dlaczego Putin nie podjął działań zapobiegawczych - zastanawia się "WP". W administracji USA panuje opinia – twierdzi dziennik - że bezczynność Putina wskazuje na brak koordynacji w rosyjskim rządzie i prawdopodobnie wewnętrzną rywalizację frakcji. Natomiast słaby opór stawiany przez armię Prigożynowi w jego marszu na Moskwę może w opinii zachodnich źródeł wywiadowczych wskazywać, że cieszy się on pewnym poparciem wśród regularnych sił zbrojnych i rosyjskich służb bezpieczeństwa.
Choć rebelia nie wywołała, jak się wydaje, głębszego rozłamu między wewnętrznym kręgiem Putina a przywódcami wojskowymi, to bunt był najpoważniejszym od lat wyzwaniem dla Kremla – zauważa „WP".
"Dotarcie uzbrojonej grupy na odległość 200 kilometrów od Moskwy to poważna sprawa" - powiedział dziennikowi jeden z analityków. Jego zdaniem Putin z pewnością będzie teraz postrzegany jako osłabiony, zaś członkowie rosyjskiej elity będą kwestionować jego przywództwo, stawiając pytania, dlaczego nie powstrzymał tego wcześniej - konkluduje gazeta.
Rusmongol
Moskwa jak zwykle na użytek wewnętrzny podała rosyjską prawdę ze podczas tej zadymy nie zginął żaden żołnierz FR a zestrzelony samolot i śmigłowce były sterowane zdalnie padem z xboxa. Oczywiście żeby to info nabrało mocy zablokowano w Rosji na tą okazję choćby Google news 👍
Igor Aretano
Czy absolutnie szczerze myślisz, że w Rosji nie ma Internetu? Że rosjanie czerpią wiadomości wyłącznie z telewizji?
HataKumba
Oczywiście że tak. 80 procent ludzi nie ma nawet paszportów, i chodzi za potrzebą na dwór. Myślisz że korzystają z netu używając VPN?
Igor Aretano
Słabości, nie słabości... Putin wygrał, w Rosji nie było ani jednej siły, która naprawdę wspierałaby Prigożyna. Żadnej rewolucji oczekiwanej przez Zachód, żadnej wojny domowej i absolutnie żadnego Gorby'ego
Chyżwar
Prywatna armia to całkiem fajne narzędzie. Tyle tylko, że nie może obrosnąć w piórka. Amerykanie dobrze o tym wiedzą, dlatego Academi nie byłaby w stanie zagrozić stabilności państwa.
Sebseb
Nie tylko prywatne armie mają wpływ na losy państwa i wojny. W takich państwa będą to korporacje . Przykład to Elon Musk distarczający starlinki Ukrainie.
Facetoface
Przynajmniej sprawa się wyjasniła dla Macrona i Scholza bo mieliby problem do kogo dzwonić ;)
Darek
Wtedy to już tylko Chiny by im zostały do dzwonienia ;)
Rusmongol
Wyobraźmy sobie że ludzie powiedzmy Rutkowskiego jadą na Warszawę i po drodze rozwalają sprzęt WP i zajmują ich bazy wojskowe. Wtedy scholz zaczyna negocjować z Rutkowskim i pewno pod stołem daje mu 500 baniek oraz azyl w Niemczech aby tylko nie dotarł do stolicy. Czy byłby to pokaż siły czy blamaż Polski?
Darek
Rusmongol... szcholtz to by zapłacił komukolwiek aby poszedł na Warszawę to raz a dwa, że i tak by nic z tego nie było bo poszłyby dziadki i ,,panny" w rurkach ;) Tylko tacy na szczęście teraz chodzą po marszach.
patriota39
Chyba duża część ludzi źle odczytuje zachowanie wagnerowców. To była zwykła awantura, demonstracja siły wewnątrz rosyjskiego układu władzy. Chłopaki chcieli się po prostu pokazać, potwierdzić swoje możliwości jako zbrojne ugrupowanie, stać się faktycznym partnerem rosyjskiej armii. W Rostowie prowadzili negocjacje w siedzibie sztabu. Bunt to płonący Rostów, okradanie hurtownii i sklepów, powszechne pijaństwo, porywanie kobiet, rajdy skradzionymi samochodami. Tutaj była pełna dyscyplina i porządek. Szacunek dla formacji porządkowych.