Reklama

Obchody rocznicy zakończenia bitwy zostały zainaugurowane już 11 maja br. w opactwie benedyktynów na Monte Cassino. Zapalono wtedy i poświęcono Pochodnię Pokoju, którą następnie zaniesiono na cmentarze żołnierzy polskich i brytyjskich. Później w Cassino, odsłonięto popiersie generała Władysława Andersa – zresztą na placu nazwanego jego imieniem. Pomnik odsłonili Antoni Chrościelewski i Wincenty Knapczyk - uczestnicy bitwy oraz córka generała Andersa, Anna Maria Anders. Włosi - by uczcić rocznicę bitwy zorganizowali 16 maja br. na Monte Cassino metę szóstego etapu wyścigu kolarskiego Giro d'Italia, natomiast Polacy - bieg "Bieg na Monte Cassino" w Cassino pod egidą Włoskiej Federacji Lekkiej Atletyki w ramach 13. edycji międzynarodowego biegu na dystansie 10 km "CORRIAMO VERSO L’ABBAZIA"..

W tygodniowych uroczystościach wziął osobiście udział premier Donald Tusk, a także Karolina Kaczorowska, wdowa po ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim. Premier Tusk otworzył m.in. wystawę związaną z Muzeum Pamięci 2. Korpusu Polskiego przy polskim cmentarzu wojennym na Monte Cassino oraz odwiedził obóz harcerski, który zorganizowali uczestnicy wyprawy „Łączymy Pokolenia” (wyprawa ma być symbolem więzi łączących młodzież z kombatantami oraz Polaków i Włochów).

W czasie uroczystości 17 maja Donald Tusk powiedział m.in., że:

„Obecność setek młodych Polaków dzisiaj na Monte Cassino oznacza jedno, że Polacy nigdy nikomu nie oddadzą swojej wolności, którą zawdzięczamy bohaterom spod Monte Cassino. To jest nasze dzisiejsze wielkie zobowiązanie”.

W mszy świętej niedzielnej  na polskim cmentarzu wojskowym obok polskiego premiera weźmie też udział brytyjski książę Harry, który złoży wieniec od królowej Elżbiety II.

Czy wiemy czym była Bitwa o Monte Cassino?

Bitwa o Monte Cassino nie była tylko miejscem walk polskich żołnierzy z niemieckimi, ponieważ wcześniej wzgórza wokół klasztoru próbowali zdobyć Amerykanie, Brytyjczycy, Nowozelandczycy i Hindusi. Dopiero w końcowej fazie walk do szturmu wysłano pododdziały 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa.

Tak naprawdę bitwa trwała od 17 stycznia do 19 maja 1944 r. i miała cztery fazy. Ze względu na intensywność walk jest ona uznawana przez historyków za jedną z najbardziej zaciętych bitew w czasie II wojny światowej. Przy czym alianci, a więc strona atakująca, stracili w niej ponad 2 razy więcej żołnierzy niż Niemcy (54 tysiące rannych i zabitych żołnierzy alianckich w porównaniu do ok. 20 tysięcy niemieckich). Wpłynęły na to m.in. warunki terenowe uniemożliwiające wykorzystanie broni pancernej, brak dobrego rozpoznania we wstępnej fazie działań oraz to, że najważniejsze pozycje zostały obsadzone przez elitarne, dobrze wyszkolone i ostrzelane niemieckie dywizje: 1. Dywizję Strzelców Spadochronowych oraz 1. Dywizję Pancerno-Spadochronową „Herman Göring”.

Ostatecznie Niemcy zagrożeni okrążeniem wycofali się ze wzgórza 19 maja 1944 r. pozostawiając na nim jedynie swoich zabitych oraz najciężej rannych. Sam klasztor został doszczętnie zniszczony przez nalot alianckich bombowców, pomimo, że Niemcy postanowili nie wykorzystywać jego murów w systemie obrony. Po zrzuceniu 15 lutego 1944 r. 576 ton bomb przez 256 bombowców B-17, B-25 i B-26 z historycznego budynku pozostały tylko ruiny, które później Niemcy skutecznie wykorzystywali broniąc się przed kolejnymi atakami. Natomiast samą decyzję generała Alexandra i Freyberga do dzisiaj uznaje się za szczyt głupoty i barbarzyństwa.

Pozostał cmentarz i nasza pamięć

W sumie na wzgórzach wokół klasztoru Monte Cassino od 11 do 19 maja 1944 r. zginęło 924 polskich żołnierzy, 54 zaginęło i 2930 zostało rannych. Jednak na polskim cmentarzu wojskowym, leżącym pomiędzy wzgórzem klasztornym i wzgórzem „593” (a więc na terenie gdzie 3. Dywizja Strzelców Karpackich przeprowadzała główne ataki) spoczywa obecnie 1071 poległych we Włoszech żołnierzy polskich, oraz ich dowódca – generał Władysław Anders. Sam cmentarz został zbudowany w latach 1944 – 1945 przez polskich żołnierzy uczestników bitwy.

Jest on symbolem naszej pamięci o żołnierzach, którzy poświęcili swoje życie walcząc za wolność, symbolem z którego możemy być dumni, gdy się go porówna z zaniedbanymi nekropoliami wojskowymi niemieckimi i brytyjskimi, leżącymi wokół miasta Cassino.

Reklama
Reklama

Komentarze (6)

  1. NAVY

    Cenie waleczność Polskiego żołnierza i naszego narodu ,ale.....nachodzi mnie coraz częściej smutna refleksja,dla kogo i w imie czego przelewaliśmy krew w owej wojnie po 43 roku !? Śmiało mogliśmy złożyć broń....wiedząc już,że wojne przegraliśmy :( Czy nie można było pokierować inaczej naszym losem przed 39' ? Smutne te nasze losy są ... Chwała Poległym [*]

    1. Miroo

      bo w Polsce zamiast ideałów pracy, nauki, techniki, rozwagi, mądrości, roztropności i przewidywania, budowania czegoś przydatnego i namacalnego liczą się "ideały" związane z pięknym gadaniem jedynie: o bogu, "honorze" (tym w głupi i szalony sposób pojętym) i moralności... Widać to na każdym kroku - wystarczy zobaczyć czyim imieniem są nazywane szkoły - ilu naukowców i pożytecznych budowniczych jest patronami a ilu gadaczy co tylko pięknie o banałach gardłować potrafią... Noble polacy dostają tylko literackie i "pokojowe" - oprócz Curie Skłodowskiej żadnych naukowców... żadnych...

  2. jang

    panie ppłk Wareda- Są dość liczne i bardzo mocno uzasadnione poglądy,że ten włoski front ,który angażował kilka dywizji niemieckich to był wynik planów p Churchilla i z taktyką wojskową nie miał nic wspólnego.Teren był taki jak każdy widzi.Nie dla armii przewagi technicznej.Koszty ludzkie oraz zaangażowanie logistyki nie miały nic wspólnego z osiągnięciami militarnym czy politycznymi..Nie było to jedyne "osiągnięcie" p Churchilla jako stratega-wodza.Może dlatego dość cicho nad grobami tych,którzy zapłacili najwyższą cenę za niekompetencję polityków

    1. Jac

      Są jednak przesłanki że było inaczej. Niezależnie kto ten front popierał to był on logiczną konsekwencją wygranej w Afryce. Ale nie to było najważniejsze. Zdobycie południowych Włoch pozwoliło na zwiększenie zasięgu alianckiego lotnictwa strategicznego oraz jego lepszej ochrony. A konsekwencją tego było znalezienie się całego przemysłu naftowy, choć nie tylko, III Rzesz na łasce Aliantów Zachodnich. Co USAF wykorzystał a RAF nieznacznie poprawił sprowadzając marzenia Niemców o produkcji paliw syntetycznych do parteru. Speer napisał że był to początek końca. To że dalsze nacieranie na północ Włoch mogło nie być konieczne to inna sprawa ale nie przyjechali na wojnę stać. Pod Monte Cassino to sami sobie problem zrobili i to dowódcy a nie Churchill ale pomyłki się wszystkim zdarzały więc nie ma co się oburzać. Alianci lubili w tej wojnie bombardować, tak już mieli.

  3. G H

    patrząc z perspektywy lat i obiektywnie to żadnej ze stron nie wolno zarzucić braku odwagi,ani hitlerowcom w końcu to były elitarne jednostki ani naszym żołnierzom ani żadnej z wymienionych przez pana nacji walczących w tej bitwie.Teraz po latach można spekulować można było tak czy siak ale wtedy gen. Anders musiał podjąć decyzję tu i teraz że tak powiem a w grę wchodziła nie tylko wojna ale i polityka chodzi o postawę i zdanie ZSRR o wojsku polskim po wyjściu z tego kraju i o bitwę pod lenino tak mi się wydaje...

  4. z prawej flanki

    podziwiam naszego Pana premiera jak szybko potrafi przystosowywać sie do kaźdej sytuacji ; dzisiaj w tym Miejscu uświeconym krwia tysiaca polskich źolnierzy - stwierdza ,"źe mlodzi Polacy nigdy nie oddadza swojej wolności"...Niezwykle to slowa ,bo jeszcze niedawno wlaśnie uniemoźliwil im obywatelski obowiazek wojskowego przygotowania sie do jej obrony - oznajmiajac przez swego przedostatniego ministra MONu źe w nowej zjednoczonej i bezpiecznej Europie (pomyśleć ,źe bylo to niemal "wczoraj") jest on juź przeźytkiem...Szkoda przeto ,źe obecnie Pan premier nie wyjdzie od czasu do czasu w czapce/niewidce na polska ulice ,nie przejdzie sie korytarzami polskich szkól albo przyslucha sie co wygaduja tzw.celebryci o potrzebie obrony Ojczyzny i oddania za nia źycia. Moźe wtedy naprawde zastanowilby sie Czym kończy sie wychowanie naszej mlodzieźy sprowadzone do wymiaru ; "tu i teraz".

    1. Miroo

      z przykrością muszę przyznać Tobie rację w tej mierze... młodzi ludzie dzisiaj są strasznie puści... mamy dwa rodzaje pustych młodych ludzi: pustych w typie "pop" czyli głupawi, niewykształceni, nie ambitni oraz pustaki w typie "pseudoideały" które się przeżyły i łatwo je w różnych sferach obalić... Takich zwyczajnie mądrze i perspektywicznie myślących oraz wolnych od współczesnych debilizmów dla próżniaków oraz wolnych od starych i głupich fałszywych koncepcji - jest bardzo niewielu... Niestety prostacki podział ludzi na lewicę i prawicę zrobił w tym kraju swoje ogłupiając ten naród dwoma skrajnościami..

    2. Krzysiek

      Dokładnie to samo mówiono o młodzieży w II Rzeczpospolitej.

  5. Podpułkownik Wareda

    Spodziewałem się, że 70 rocznica zakończenia bitwy o Monte Cassino, skłoni wielu internautów do zamieszczenia swoich opinii i przemyśleń na ten temat. Bądź co bądź, jest to portal militarny. Co prawda, zdecydowana większość artykułów na portalu "Defence 24", dot. współczesnej techniki wojskowej oraz zagadnień z tym związanych. Pomimo tego, odrobina historii wojskowości i wojen, ze szczególnym uwzględnieniem historii II wojny światowej - z pewnością nie zaszkodzi. Tym bardziej, że w miarę upływu lat, nasilają się spory na temat celowości podjęcia decyzji o zdobyciu Monte Cassino, jej przebiegu, dowodzeniu bitwą i poniesionymi stratami ludzkimi. Ale tego rodzaju spory są nieuniknione, powiem więcej - one będą nasilały się? I nie chodzi tylko o walki, mające na celu zdobycie klasztoru na Monte Cassino i utorowaniu drogi na Rzym. Dotyczy to również Wojny Obronnej we wrześniu 1939 roku, Bitwy pod Lenino w 1943 roku oraz Powstania Warszawskiego w 1944 roku. To zaledwie kilka przykładów, można ich wymienić o wiele, wiele więcej. Podczas walk o zdobycie Monte Cassino, w okresie od połowy stycznia do 18/19 maja 1944 roku, walczyli żołnierze 10 narodowości: Amerykanie, Anglicy, Francuzi, Hindusi, Marokańczycy, Australijczycy, Nowozelandczycy, Południowoafrykańczycy, Kanadyjczycy i Polacy. Wymieniłem ich świadomie, aby jeszcze raz podkreślić, że walki pod Monte Cassino, to były połączone operacje aliantów. Straty po obu stronach są znane, nie będę ich powtarzał. Słowo na temat Polaków: żołnierze II Korpusu Polskiego generała Władysława Andersa, mają swoją legendę, na którą w pełni zasłużyli. Mają także znaczącą kartę w historii Wojska Polskiego, a tym samym w historii Polski. A to, że w 1944 roku, front włoski był drugorzędnym teatrem działań wojennych i losy III Rzeszy były praktycznie już przesądzone - to jest oddzielne zagadnienie. Decydujące bitwy w tamtym okresie, toczyły się na innym terenie - nie na froncie włoskim. Wszyscy doskonale wiemy i pamiętamy, gdzie to było! Podobnie, oddzielnym zagadnieniem, jest sposób potraktowania Polaków przez wielkie mocarstwa sprzymierzone po zakończeniu wojny. To temat na inny komentarz. Na zakończenie - słowo o Niemcach: po upływie 70 lat od zakończenia walk o zdobycie Monte Cassino, napiszę coś, co dla wielu osób może być nie do przyjęcia. A mianowicie, jak wiadomo, przeciwnikami aliantów podczas walk o Monte Cassino w okresie od 17 stycznia do 18/19 maja 1944 roku, byli żołnierze doborowych jednostek Luftwaffe, tj. 1 Dywizji Strzelców Spadochronowych, generała Richarda Heidricha oraz 1 Dywizji Pancerno-Spadochronowej "Herman Goring", generała Wilhelma Schmalza. Oni także, udowodnili swoje mistrzostwo żołnierskie oraz zasłużyli na najwyższe uznanie za waleczność, odwagę i poświęcenie. Przez wiele lat, negowano ich waleczność. Opinie na ich temat, bardzo często, były nieprawdziwe i niesprawiedliwe. Spadochroniarze niemieccy nie byli ani "szczurami kryjącymi się w ruinach klasztoru", ani tchórzami.

    1. z prawej flanki

      wtrace swoje trzy grosze Panie Komentatorze ; nic dodać - nic ujać. Ktoś mi b/bliski walczyl w czasie Wojny Obronnej 39 roku w slynnym pulku pewnej slynnej brygady kawalerii i nigdy nie wypowiadal sie źle o ó w c z e s n y m niemieckim przeciwniku ; chociaź świadomość ogromniejacych z czasem zbrodni IIIrzeszy nie byla mu przecieź obca wlaśnie ze wzgledu na wojenne ,acz krótkie wrześniowe doświadczenie. Deprawowanie i ośmieszanie wroga ; znane chociaźby z reliefowych przedstawień wojen Egiptu faraonów (czy niestety niedawnej jeszcze propagandy filmowej czasów peerelu) - zawsze niejako pomniejsza źolnierski trud i jego krew - przelana w wywalczeniu Zwyciestwa nad tym wrogiem. Ale i my powinniśmy wymagać i oczekiwać od drugiej (i tej trzeciej - teź) strony - elementarnej prawdy historycznej chociaźby o tej II wojnie ,która nasz zachodni Sasiad zaczyna powoli na róźne sposoby relatywizować na swoja korzyść ,źe o tych wschodnich na dzisiejsza okoliczność juź nie wspomne ... .P.

    2. Miroo

      przeczytałem ale tak naprawdę nie wiem o co Tobie chodzi.. jaki jest morał albo myśl przewodnia? zwłaszcza, że napisałeś ciurkiem zupełnie...

  6. Miroo

    a 6 czerwca rocznica D-Day.. Na bitwie o Monte Cassino oczywiście polacy nie zyskali nic - prócz poklepywania po plecach i słowach uznania... słowa mają jakieś tam znaczenie ale dla słów nie warto umierać... szkoda, że Ci bohaterowie/patrioci którzy tam zginęli nie mogli żyć dalej...