Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Sądy zamiast urzędników! Paraliż groźny dla realizacji celów modernizacji armii


W ostatnich dniach spotkałem się kilkakrotnie z przypadkami, kiedy urzędnicy od szczebla gminnego do ministerialnego boją podejmować się decyzji. Nie trafiają do nich argumenty, że prawo tak zostało skonstruowane aby mieli pewną swobodę w ramach której mogą podjąć decyzję pozytywną. Oni wolą podjąć decyzję negatywną, a więc faktycznie nie podjąć decyzji. Najczęściej padają takie odpowiedzi urzędników namawianych do podjęcia korzystnej dla petenta decyzji: nie będzie się „podkładał”, żeby go Kaczyński nie zamknął do więzienia; obawia się, że ktoś postawi mu zarzut o niedbanie o interes Skarbu Państwa, choć wiadomo, że niezadowolony z decyzji na pewno będzie się odwoływał co pociągnie za sobą niemałe kwoty pieniędzy i sporo czasu; inną wymówką jest to, że nie chce się tłumaczyć przed CBA, CBŚ itp.,. choć nikt mu nie proponuje łapówki, ani jej nie wręcza.

Za każdym razem urzędnik odmawia pozytywnej decyzji, kwitując całą dyskusję propozycją, żeby iść do sądu, bo jak sprawa jest tak oczywista, to przecież nie ma problemu z korzystnym wyrokiem. Nie trafiają argumenty, że to czas, koszty po obu stronach, blokowanie inicjatywy. Wyrok sądu jest dokumentem, który zwalnia urzędnika i jest najbardziej pożądanym dokumentem, będący swego rodzaju „dupokrytką”. Powstaje pytanie, po co w Polsce urzędnicy, może poszczególne ministerstwa przemianujmy na sądy i nie traćmy czasu na przekonywanie tych, którzy nie potrafią podejmować decyzji i brać za nie odpowiedzialności i zastąpmy ich sędziami, którzy bez zbędnej fatygi petentów będą wydawali wyroki co w danej sprawie powinno się zrobić.

W tym miejscu pojawia się moja refleksja, że fenomenem w Polsce jest to ile wysiłku idzie w każdą kampanie wyborczą, ile obietnic, prężenia muskułów, wydanych pieniędzy. Na koniec się okazuje, że polityk zasiada na stanowisku i nie potrafi podjąć decyzji, tłumacząc się skomplikowanymi procedurami, niejasnymi przepisami, które nie mówią wprost co ma robić. Stąd też mój apel do polityków: Jak już startujecie w wyborach to pamiętajcie, że wyborcy was wybierają nie po to, aby sądy podejmowały decyzje w waszym zastępstwie. Jeśli ktoś nie potrafi, boi się decydować, niech zostanie w domu, bo w ten sposób szkodzi Państwu i obywatelom.

Jaka jest na to recepta? Po pierwsze, jako wyborcy musimy pamiętać o tym kto był u władzy i nie podejmował decyzji – taki nie zasługuje na nasz głos ponownie. Po drugie w czasie wyborów warto zapytać kandydata na burmistrza, wójta, gdzie do tej pory pracował, jaki miał zakres obowiązków i jakiego rodzaju decyzje podejmował. Po trzecie czas w polskiej przestrzeni publicznej na ludzi, którzy nie chowają swojej niekompetencji za pod maską niezdecydowania.

Serce krwawi jak słyszę, że urzędnicy Ministerstwa Finansów, mając na stole wszystkie potrzebne opinie i doświadczenie przegranych spraw w sądzie na grube miliony, decyduje, że nie podejmie pozytywnej decyzji. Oni chcą czekać co powie sąd, jeśli nie miał racji to oczywiście wszystko oddadzą z odsetkami. Ciekawe jednak kto płaci za nagrody dla dzielnych urzędników skarbowych, kto płaci odsetki za nienależnie pobrane pieniądze, kto płaci prawnikom koszty procesów sądowych. Odpowiedź jest prosta, za wszystko i tak zapłaci podatnik, tyle tylko, że zamiast finansować budowę dróg, pomoc społeczną czy edukację trzeba zapłacić za to, że ktoś boi się podjąć decyzji jaką nakazuje logika i na którą pozwala prawo.

Chociaż opisane przeze mnie sytuacje nie dotyczą bezpośrednio sektora zbrojeniowego, to niestety przy skali planów zakupowych nakreślonych przez ministra Siemoniaka, można się spodziewać takich praktyk nagminnie. Czy trzeba dużej wyobraźni, aby przewidzieć przyszłe „szachy urzędnicze”, przerażenie kiedy będzie trzeba podjąć jakąś szybką decyzję ? Groźba rozstrzygania wielu spraw w sądach, bo urzędnik będzie się obawiał podjęcia jakikolwiek pozytywnych decyzji, które mogłyby być potraktowane jako sprzyjanie konkretnemu podmiotowi, spowoduje, że kolejne lata realizacji wydatków 1,95 % PKB na obronność, pozostaną papierową teorią.

Przypominam sobie jak kilka lat temu urzędnicy MON zaczarowali ministra odpowiedzialnego za zakupy, wmawiając mu, że zakupy sprzętu dla wojska zostaną przyspieszone, jeśli zamiast kilku departamentów powstanie Inspektorat Uzbrojenia. Okazało się, ze powołanie nowej instytucji nie przyspieszyło zakupów, a przetargi na samolot szkoleniowy czy śmigłowce od kilku lat nie mogą doczekać się szczęśliwego końca. Nie ma czasu, bo i tak wiele go zostało straconego, aby o uzbrojeniu polskiej armii decydowały sądy zamiast urzędników.

 
Reklama

Komentarze

    Reklama