- Analiza
- Wiadomości
Rakietowy kryzys nad Morzem Czarnym. Niebezpieczne konsekwencje aneksji Krymu
Ukraina rozpoczęła dwudniowe testy swoich systemów rakietowych nad Morzem Czarnym i w okolicy Krymu, co wzbudziło protest i nerwowe działania Rosjan. Władze na Kremlu wprost poinformowały, że będą strzelały do przelatujących w pobliżu Krymu rakiet ze swoich systemów przeciwlotniczych. W następstwie rosyjskiej aneksji Krymu w Europie powstał coraz bardziej niebezpieczny punkt zapalny.
Ukraina nie przejęła się protestami Rosjan i rozpoczęła testy swoich systemów rakietowych nad Morzem Czarnym. Sprawę potraktowano jako priorytet i wypowiedział się nawet na jej temat ukraiński prezydent Petro Poroszenko. Próby rakietowe prowadzone są w pierwszej kolejności z wyrzutni rakiet przeciwlotniczych średniego zasięgu, rozstawionych w Obwodzie Chersońskim, a więc na ziemiach południowej Ukrainy bezpośrednio stykających się z Półwyspem Krymskim.
W ten sposób ukraińskie siły powietrzne tworzą szczelną barierę odcinającą lotnictwo Krymu od możliwości nagłego i skrytego przelotu przez granicę. Testowane są dodatkowo systemy przeciwlotnicze średniego zasięgu, co oznacza, że Kijów może mieć możliwość kontrolowania ruchu również nad całym Krymem uziemiając w razie konfliktu znajdujące się tam lotnictwo. Co ciekawe, 1 grudnia br. ukraińskie siły powietrzne użyły rakiet systemu S-300, a więc takiego samego, jaki Rosjanie rozmieścili pod drugiej stronie „granicy” – na Półwyspie Krymskim.
Według Ukraińców były one wcześniej zaplanowane i przebiegają zgodnie z planem. Wskazują oni również, że ćwiczenia nie powodują żadnego zagrożenia dla Krymu i przebiegają zgodnie z prawem międzynarodowym. Innego zdania są jednak Rosjanie. Najbardziej nerwowo nie zareagowało jednak rosyjskie ministerstwo obrony, ale rosyjskie ministerstwo transportu. Jego szef, Maksim Sokołow wskazywał bowiem tydzień wcześniej, że wykorzystywanie rakiet średniego zasięgu zwiększa zagrożenie dla powietrznego transport cywilnego nad Krymem.
Transport lotniczy jest nadal podstawowym sposobem łączności Rosji z zaanektowanym Krymem i trudno go przerwać na czas ukraińskich manewrów. Rosjanie przypominają katastrofę samolotu pasażerskiego Tu-154M rosyjskich linii lotniczych Sibir Airlines (lot 1812 z Tel Awiwu do Noworosyjska), która wydarzyła się 4 października 2001 r. Jak wykazało dochodzenie samolot z 78 osobami na pokładzie został pomyłkowo zestrzelony rakietą przeciwlotniczą średniego zasięgu 5W28E odpaloną z zestawu średniego zasięgu S-200WE podczas ćwiczeń armii ukraińskiej w okolicy Krymu.
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wyraźnie jednak zadeklarował, że nie zamierza przerywać manewrów: „Przez poprzednie 23 lata system obrony powietrznej został zniszczony. Teraz naszym zadaniem jest zbudowanie obrony powietrznej nad Kijowem i całą Ukrainą i nikt nas nie zatrzyma. Będziemy działać w interesie bezpieczeństwa ukraińskiego narodu i państwa ukraińskiego”. Dlatego zapowiedział, że jeszcze więcej rakiet zostanie wystrzelonych 2 grudnia br. (1 grudnia br. wystrzelono w sumie 16 pocisków).
Ujawnił on, że rakiety przelatują w ukraińskiej przestrzeni powietrznej nad pełnym morzem, w pełnej zgodności z prawem międzynarodowym. Wskazał dodatkowo, że strzelanie będzie prowadzone „niezależnie od wszelkich oświadczeń Moskwy. Jeszcze raz podkreślam, jedyna przyczyna, jak nas zmusza nas do przeprowadzenia tych manewrów - to konieczność bycia w pełnej gotowości do odparcia inwazji na pełną skalę ze strony naszego agresywnego sąsiada”.
Dowództwo ukraińskich sił powietrznych podkreśliło, że granice tzw. „strefy niebezpiecznej” w czasie strzelania leży w odległości około 27-30 km poza północno-zachód od wybrzeża Krymu, a miejsce startu - w odległości 90 km, „co eliminuje jakiekolwiek zagrożenie dla krymskich mieszkańców”.
Ukraińcy wybrali ten obszar do testów, ponieważ po aneksji Krymu utracili swój najważniejszy poligon rakietowy koło Teodozji. Wybór jakiegokolwiek innego miejsca teraz wywołuje zawsze nerwowe reakcje Rosjan. Tak było np. podczas testów nowych zestawów rakiet „ziemia-ziemia” typu Olcha na poligonie w okolicach Odessy. Tak jest również obecnie, gdy całkiem naturalnie wybrano akwen Morza Czarnego do prób rakiet przeciwlotniczych średniego zasięgu.
Jak pokazały grudniowe, ukraińskie ćwiczenia, aneksja Krymu przez Rosjan, faktycznie zakończona w marcu 2014 r., nie stanowi problemu tylko dlatego, że Federacja Rosyjska zagrabiła jakiś terenu, ale dlatego że uzurpuje sobie również prawo do przestrzeni powietrznej oraz obszarów morskich. O ile jednak ziemię można sztucznie ogrodzić szlabanami i murami udając, że nic się nie dzieje, o tyle ruch w powietrzu i na morzu może być utrzymany tylko siłowo, za pomocą samolotów i okrętów.
Tymczasem jak widać, Ukraińcy będą próbowali nie dopuścić do blokady akwenów morskich oraz przestrzeni powietrznej w okolicach Krymu i będą się starali co jakiś czas pokazać, że nie należą one do Federacji Rosyjskiej.
„Zgodnie z prawem międzynarodowym Krym jest naszym terytorium, więc możemy przeprowadzać testy, gdzie uważamy za stosowne”
Reakcja Rosjan w jakimś momencie może być początkiem kolejnego, poważnego konfliktu nad Morzem Czarnym.