- Wiadomości
- Analiza
Zmodernizowane Osy dla Ukrainy? Pomostowe zdolności potrzebne od zaraz
Broniąca się przed rosyjską agresją Ukraina będzie się zmagać z coraz trudniejszym do rozwiązania problemem wyczerpania zapasów rakiet przeciwlotniczych. Zachód ma ograniczone możliwości ich uzupełnienia, bo nie dysponuje systemami posowieckimi. Pewnym wsparciem może być tutaj jednak koncepcja modernizacji przeciwlotniczych zestawów Osa, jaką przed laty opracował polski przemysł obronny.

Autor. Ştefan Ciocan/ministerstwo obrony Rumunii
Ukraińska obrona przeciwlotnicza odgrywa w czasie obrony przed rosyjską agresją bardzo ważną rolę. Chroni zarówno miasta i infrastrukturę, jak i wojska walczące na froncie. O jej skuteczności świadczy taktyka, do przyjęcia jakiej – jej działaniami – zostało zmuszone rosyjskie lotnictwo.
I tak, uderzenia na cele w głębi terytorium Ukrainy prowadzone są „na dystans", czyli za pomocą broni dalekiego zasięgu, jak rakiety manewrujące, balistyczne (czy nawet przeciwlotnicze używane w roli rakiet ziemia-ziemia). Z kolei nad linią styczności wojsk lotnictwo (samoloty i śmigłowce szturmowe) z reguły stosują taktykę zwaną („spray and pray" – ang. „odpal salwę i módl się). Polega ona na dolocie do rejonu celu na bardzo małej wysokości, odpaleniu salwy rakiet niekierowanych w trakcie tzw. „górki" (ogniem pośrednim) i szybkim odejściu z zagrożonego rejonu. To przekłada się na niską celność.
Rosyjskie lotnictwo nie operuje więc swobodnie nad Ukrainą, co jest najlepszym dowodem skuteczności OPL Ukrainy. Można postawić tezę, że była ona zaskoczeniem dla dużej części komentatorów. W przyszłości będzie ona jednak wymagać większej pomocy z państw zachodnich, bo zapasy posowieckich pocisków będą nieuchronnie się kończyć.
Jednocześnie kraje NATO mają małe zapasy własnych zestawów przeciwlotniczych (ponad systemami bardzo krótkiego zasięgu) z uwagi na cięcia prowadzone w ubiegłych latach, więc nowe systemy muszą pochodzić z nowej produkcji. A ta jest i kosztowna i przede wszystkim czasochłonna. I choć pierwsze decyzje (zamówienie dwóch baterii NASAMS przez USA i jednej IRIS-T przez Niemcy) zostały już podjęte, to potrzeby są ponad dziesięciokrotnie większe. Warto zastanowić się nad sposobami wzmocnienia tej obrony przeciwlotniczej.
Ukraińska OPL składa się z zestawów pochodzenia rosyjskiego/radzieckiego: średniego/dalekiego zasięgu typu S-300PS/PT, nielicznych S-300W, zestawów Buk-M1, które można klasyfikować jako systemy średniego lub krótkiego zasięgu, a także zestawów krótkiego zasięgu Osa, nielicznych systemów Tor i Newa. Stosunkowo największe wsparcie Kijów otrzymał w segmencie bardzo krótkiego zasięgu, w postaci zestawów Stinger, Piorun, Starstreak, posiada też własne systemy samobieżne Tunguska oraz Strzała-10M i przenośne Igła. Do posowieckich zestawów samobieżnych dołączyły niedawno niemieckie Gepardy i brytyjskie Starstreak HVM, jednak jest ich mało.
Zobacz też
Wśród zestawów używanych przez Ukrainę wyróżnia się system przeciwlotniczy krótkiego zasięgu Osa, służący do ochrony mobilnych zgrupowań wojsk lądowych. To zestaw krótkiego zasięgu, mogący zwalczać cele na dystansie do 10 km (inne źródła mówią o 13 km) i pułapie 5 km. Z punktu widzenia wsparcia dla Ukrainy cechą „wyróżniającą" Osę jest to, że jest ona używana w krajach NATO (m.in. Polska, Rumunia, Grecja). I w przeciwieństwie do innych zestawów, które w czasach ZSRR nie były eksportowane poza dawny Układ Warszawski (np. Buk, Tunguska), jest znana przemysłowi zbrojeniowemu z krajów NATO (w tym polskiemu).
Polskie zestawy Osa przeszły zakończoną kilka lat temu głęboką modernizację, a obecnie są dalej modyfikowane. Wymieniono w nich szereg elementów analogowych na cyfrowe, zmodernizowano stacje radiolokacyjne, zainstalowano też głowice optoelektroniczne z kamerami termowizyjnymi i wideotrakerami oraz nowe środki łączności. Zestawy te noszą nazwę Osa-P. Bez zmian pozostały natomiast kierowane komendowo pociski rakietowe. To one dziś najbardziej ograniczają zdolności Os, bo sposób naprowadzania, w tym konieczność wypracowania danych do kierowania lotem rakiet przekłada się na wydłużenie czasu reakcji (wg „Encyklopedii Najnowszej Broni Palnej", wyd. Bellona 2001-2002 wynosi on 15 sekund dla standardowego systemu Osa).
Ponadto, pociski muszą być naprowadzane radiokomendowo przez cały czas lotu. Zestaw przeciwlotniczy nie może więc rozpocząć zwalczania innych celów dopóki pierwszy nie zostanie porażony, a cel musi być „widziany" przez stację radiolokacyjną wyrzutni. To wszystko ogranicza skuteczność w dynamicznym środowisku współczesnego pola walki.
Rozwiązaniem mogłaby być wymiana pocisku rakietowego. Prace koncepcyjne w tym kierunku prowadził polski przemysł zbrojeniowy. Kilka lat temu na targach MSPO zademonstrowano nawet Osę z makietami nowych rakiet. Były to niemieckie IRIS-T – rakiety powietrze-powietrze krótkiego zasięgu, które mogą być stosowane również w aplikacji ziemia-powietrze. W taki sposób wykorzystuje je na pewno armia szwedzka, a wkrótce najprawdopodobniej do niej dołączą (lub już dołączyły) siły zbrojne Norwegii, na dwóch różnych zestawach przeciwlotniczych.
Wprowadzenie na zestawy Osa pocisków IRIS-T lub innych o podobnych parametrach (samonaprowadzanych na podczerwień, o zasięgu kilkunastu km i pułapie do 6-8 km przy odpaleniu z ziemi) spowodowałoby znaczący wzrost ich możliwości bojowych. Zestawy Osa byłyby w stanie zwalczać większą liczbę celów w krótkim czasie, nie byłoby też konieczności naprowadzania pocisków z zestawu przeciwlotniczego, co zwiększyłoby elastyczność działania i bezpieczeństwo operatorów OPL.
Najprawdopodobniej skróciłby się też czas reakcji zestawu na zagrożenie, co ma bardzo istotne znaczenie w dynamicznym środowisku działań obrony przeciwlotniczej. Nie mówiąc już o tym, że państwa zachodnie dysponują dość znacznymi zapasami rakiet tej klasy i mogłyby je uzupełniać. Do chwili obecnej Ukrainie przekazywane są rakiety przeciwlotniczej zachodniej produkcji o zasięgu nie przekraczającym 7 km. Zastosowanie rakiet krótkiego zasięgu, de facto dostosowanych rakiet powietrze-powietrze, umożliwiłoby zwalczanie celów na większych odległościach i pułapie.

Autor. Defence24.pl
Obok IRIS-T, innym potencjalnym rozwiązaniem, dającym podobne możliwości, mógłby być na przykład amerykański AIM-9 Sidewinder w jednej z nowszych wersji. Warto dodać, że zarówno IRIS-T, jak i AIM-9X Sidewinder są zgodne z zestawami NASAMS, które mają trafić na wyposażenie sił zbrojnych Ukrainy w ramach pomocy wojskowej.
Zobacz też
Tak o pracach na temat zwiększenia zdolności zestawów Osa wypowiada się Polska Grupa Zbrojeniowa: „Wojskowe Zakłady Uzbrojenia S.A. widzą możliwość wyposażenia PRWB OSA w nowy środek bojowy, co zwiększyłoby zdolności bojowe wozu oprócz osiągniętych w wyniku wykonanej modernizacji. Potencjalne nowe zdolności obejmują m.in. możliwość naprowadzania pocisków nowej generacji dzięki zastosowaniu głowicy optoelektronicznej. Nowy system wyposażenia PRWB (głowica optoelektroniczna) umożliwia zastosowanie na wozie rakiety typu „wystrzel-zapomnij" oraz zwiększenie jego siły ognia." (...) Przeprowadzono wstępne rozmowy techniczne z producentem pocisku typu IRIS T SL - firmą Diehl BGT. Podczas rozmów uzyskano informacje o podstawowych parametrach technicznych i taktycznych oraz testach tego typu pocisku z naziemnej wyrzutni. Na podstawie uzyskanych informacji pozytywnie oceniamy możliwość zastosowania tego środka bojowego na PRWB. Opracowano kompletny interfejs mechanicznej integracji na PRWB oraz ogólną koncepcję interfejsu elektrycznego. Od strony technicznej nie ma przeszkód do kontynuowania opracowania docelowego rozwiązania".
W pracach koncepcyjnych nad wprowadzeniem nowego środka bojowego dla zestawów Osa brano też pod uwagę pocisk przeciwlotniczy AIM-9 w wersji, używanej na polskich myśliwcach F-16 (AIM-9X). Na razie, jak zapewnia PGZ, rozmowy w sprawie integracji nowych pocisków nie są prowadzone.
Oczywiście przeprowadzenie prac integracyjnych zestawów Osa z nowym pociskiem przeciwlotniczych wymagałoby czasu. Najpierw należałoby ukończyć i przetestować prototypową integrację, a następnie wykonać prace na seryjnych zestawach, co oczywiście wymaga ich transportu do miejsca przeprowadzenia prac, zamówienia i wykonania podzespołów oraz samej integracji.
W trakcie analiz należałoby też uwzględnić, czy taki zmodernizowany zestaw miałby zachować wsteczną kompatybilność ze starymi pociskami. Jeśli tak, byłby bardziej elastyczny z uwagi na zachowanie dwóch typów rakiet o różnych systemach naprowadzania, jeśli nie – byłby prostszy w obsłudze i de facto stałby się innym zestawem przeciwlotniczym, ale bez możliwości użycia istniejących zapasów rakiet Osa. To wszystko ma swoje przełożenie także na szkolenie operatorów i liczbę członków załóg.
Zobacz też
Trzeba pamiętać, że konflikt na Ukrainie będzie trwał, a potrzeby Kijowa w zakresie systemów obrony powietrznej będą tylko się zwiększać. A zapasy państw zachodnich, jeśli chodzi o podobne systemy przeciwlotnicze własnej produkcji są bardzo ograniczone. W przeciwieństwie do rakiet powietrze-powietrze krótkiego zasięgu, które można by udostępnić Ukrainie bez ponoszenia znacznego ryzyka dla własnych zapasów. Czynnik czasu przemawia zresztą za tym, by integrację przeprowadzić z istniejącą rakietą, a nie z nowym pociskiem (np. opracowywanym w ramach programu SONA).
Istnieje co najmniej kilka wariantów, w których modernizacja Os poprzez integrację ich z nowymi pociskami przeciwlotniczymi mogłaby wzmocnić ukraińską obronę przeciwlotniczą:
- Pierwszy to modernizacja zestawów ukraińskiej armii, w ramach dokonywanych w krajach NATO remontów/napraw. Minusem takiego rozwiązania jest konieczność czasowego wyłączenia ich z służby, jednak w miarę eksploatacji takie remonty i tak będą konieczne;
- Drugi to modernizacja zestawów będących na uzbrojeniu krajów NATO – Polski, Grecji, czy Rumunii. W takim wypadku państwa te mogłyby polegać wyłącznie (lub prawie wyłącznie) na nowych pociskach, podczas gdy Ukraina mogłaby wzmocnić swoje zapasy.
- Trzeci wariant to pewnego rodzaju połączenie dwóch pierwszych: modernizacja wszystkich zestawów państw NATO, przekazanie części z nich Ukrainie, a następnie stopniowa modernizacja ukraińskich Os. W takim wypadku Ukraina miałaby do dyspozycji stopniowo rosnącą pulę zmodernizowanych zestawów, a państwa NATO częściowo skompensowałyby utratę własnych zestawów poprzez znaczące zwiększenie potencjału tych, które pozostałyby w służbie.
- Czwarty wariant to przeprowadzenie modernizacji zestawów z nadwyżek państw, które wycofały już Osy z eksploatacji. Kilka lat temu swoje zestawy oferowała na sprzedaż Jordania, aczkolwiek część z nich zakupiła Armenia, być może dostępne zapasy są również w innych państwach (Bułgaria?).
Ewentualne dostarczenie walczącej Ukrainie zestawów Osa dostosowanych do odpalania nowych rakiet mogłoby stanowić znaczące wzmocnienie tamtejszej obrony przeciwlotniczej. Będzie to wymagało analizy różnych koncepcji i podjęcia prac przez przemysł.
Można oczywiście mówić, że Kijowowi należałoby dostarczać wyłącznie nowy sprzęt, ale moce produkcyjne są ograniczone, a potrzeby – ogromne, bo w perspektywie trzeba będzie wymienić dziesiątki baterii i setki wyrzutni przeciwlotniczych różnych typów. I to w sytuacji, gdy państwa NATO same muszą odbudowywać swoje zdolności OPL po latach cięć. Dostarczenie rakiet powietrze-powietrze, dostosowanych do pełnienia roli rakiet ziemia-powietrze byłoby dużo łatwiejsze bo USA i kraje europejskie mają tutaj pewne zapasy, ale warunkiem jest zapewnienie Ukrainie również ich wyrzutni.

Autor. Boeing Defense/Twitter
Warto zastanowić się nad tym, czy ich rolę mogłyby pełnić zmodernizowane Osy. Są co najmniej dwie opcje efektora (IRIS-T lub różne warianty Sidewindera). Gdyby zresztą państwa zachodnie zdecydowały się przekazać znaczną liczbę pocisków IRIS-T Ukrainie, to w ich miejsce – czasowo – mogłyby otrzymać pewną liczbę Sidewinderów z zapasów sił zbrojnych USA, bo większość samolotów przenoszących IRIS-T może strzelać również Sidewinderami. Byłoby to zresztą idealne zastosowanie ustawy Lend&Lease. Dodajmy, że ostatnie informacje o zastosowaniu rakiet HARM na Ukrainie, na rosyjskich samolotach – jeśli się potwierdzą – mogą być dowodem, że integracja posowieckich systemów z zachodnim uzbrojeniem wcale nie musi być tak trudna i czasochłonna, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, zwłaszcza w warunkach wojennych, gdy nie trzeba długotrwałych certyfikacji...
Oczywiście pod uwagę trzeba wziąć również inne rozwiązania. Przykładowo, przemysł amerykański proponował dostosowanie do odpalania rakiet Sidewinder zestawów Avenger, a część przedstawicieli Kongresu USA wezwała do przekazania Avengerów Ukrainie. Taki zestaw byłby podobny do używanych jeszcze w latach 90. Systemów Chapparal. Integracja pocisków powietrze-powietrze naprowadzanych na podczerwień na zestawach przeciwlotniczych wraz z głowicami optoelektronicznymi powinna być dość prosta do przeprowadzenia – pytanie o dobór podwozi, czas dostawy komponentów itd. – zarówno w wypadku wyboru wariantów modernizacji Osy, jak i budowy nowych wyrzutni z zachowaniem istniejących rakiet.
Jedno jest pewne – obrona przeciwlotnicza Ukrainy, w tym obrona przeciwlotnicza jej wojsk lądowych musi zostać wzmocniona i to poprzez modernizacje lub dostawy nowych zestawów (albo nowych dla Ukrainy rakiet, gdyby te zintegrowano np. z Osami), bo sprzęt posowiecki kiedyś się skończy, a końca wojny (i zagrożenia ze strony Rosji, nawet gdyby np. ogłoszono zawieszenie broni) nie widać.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]