- Wiadomości
USA: emeryci przy produkcji Stingerów
Koncern Raytheon był zmuszony sięgnąć po emerytowanych pracowników, by móc produkować pociski przeciwlotnicze Stinger – pisze Defense One.

Autor. Samuel King Jr/USAF
Jak pisze Defense One, Raytheon zatrudnił emerytowanych pracowników w celu prowadzenia szkolenia niezbędnego do wznowienia produkcji przeciwlotniczych pocisków Stinger. Nie były one w pełnoskalowej produkcji od około 20 lat, więc teraz – jak informowano już wcześniej – trzeba odtwarzać zdolności do produkowania określonych komponentów i przeprojektowywać je.
Do niedawna bowiem produkcja Stingerów, wyłącznie na potrzeby ograniczonej liczby użytkowników eksportowych odbywała się z wykorzystaniem gotowych już komponentów, ale ich zapasy się skończyły. A w 2022 roku amerykańska armia zamówiła ponad tysiąc pocisków, by uzupełnić zapasy po przekazaniu dużej liczby (1700) Stingerów. W praktyce jednak dostarczone będą one dopiero około 2026 roku.
Okazuje się jednak, że odtwarzanie produkcji to nie tylko projektowanie sprzętu i zakupy nowych lub przywracanie do eksploatacji starych, dawno wycofanych maszyn, które – jak pisze Defense One – trzeba oczyszczać z pajęczyn po wyciągnięcu z magazynów. Amerykański przemysł utracił zdolności do produkcji przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych klasy MANPADS, ale także wiedzę, jak je produkować.
Dziś, emerytowani pracownicy Raytheona, często w wieku powyżej 70 lat, wracają do pracy po to by nauczyć tych nowo przyjmowanych, jak produkować zestawy przeciwlotnicze. A jest czego uczyć – bo proces montażu rakiet odbywa się w dużej mierze ręcznie, by było inaczej, trzeba go przeprojektować w szerokim zakresie.
Taka sytuacja spowodowana jest tym, że władze USA przez długi czas nie widziały potrzeby produkcji nowych zestawów przeciwlotniczych klasy MANPADS, czyli odpalanych z ramienia (ale też używanych na systemach klasy Avengera lub IM-SHORAD, z wyrzutniami rakiet bardzo krótkiego zasięgu na pojazdach).
Zobacz też
Wzrost zagrożenia konfliktem pełnoskalowym, w którym nie można zakładać że własne i sojusznicze siły będą panować w powietrzu, a także upowszechnienie środków napadu powietrznego takich jak bezzałogowce i rakiety manewrujące powodują, że Amerykanie jeszcze przed pełnoskalową agresją Rosji na Ukrainę ponownie rozszerzyli zastosowanie Stingerów i zaczęli analizować kierunki wprowadzenia ich następcy. Zakupili nawet partię polskich Piorunów (wcześniej zamawiano Gromy).
Po wybuchu pełnoskalowej wojny potrzeba wymiany przenośnych zestawów stała się jednak paląca, a program następcy Stingera to jeden z priorytetów. Docelowo może zostać zamówionych nawet 10 tys. nowych rakiet. W programie uczestniczy też polski przemysł, który oferuje swoje rozwiązania, oczywiście we współpracy z USA.
Polska, a konkretnie należące do PGZ zakłady Mesko, współpracujące w zakresie systemu naprowadzania z CRW Telesystem-Mesko cały czas od ponad 20 lat konsekwentnie produkują przenośne zestawy przeciwlotnicze. Najpierw Grom, a od 2018 roku dostarczany jest będący jego rozwinięciem Piorun, który bardzo dobrze sprawdza się na Ukrainie, zwalczając samoloty, śmigłowce, w tym Ka-52, a także bezzałogowce i pociski manewrujące. Polski przemysł pracuje już nad kolejną generacją Pioruna. Przenośne zestawy przeciwlotnicze to więc jeden z niewielu obszarów, w których krajowa zbrojeniówka ma przewagę nad USA, jeśli chodzi o zdolności produkcyjne. A sytuacja jaka jest obecnie w Stanach Zjednoczonych pokazuje, że kompetencje łatwo utracić, a trudno jest odbudować, nawet tym najsilniejszym.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu