- Wiadomości
US Navy z dylematem: Jak zabezpieczyć okręty na morzu przed koronawirusem?
W związku ze zwiększającą się ilością zachorowań na COVID-19 wśród personelu wojskowego, amerykański Departament Obrony ma otrzymać dodatkowe 8,3 miliarda dolarów na walkę z epidemią. Część z tych pieniędzy ma zostać przeznaczonych na testy dla załóg okrętów przebywających w morzu, które obecnie samodzielnie muszą sobie radzić w walce z koronawirusem.

Według danych Pentagonu z 18 marca br. pozytywne testy na koronawirusa miało już 49 osób z amerykańskiego personelu wojskowego. Są to jednak wyniki niepełne, ponieważ żaden z 82 okrętów marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych nie otrzymał zestawów testowych koronawirusa dla swoich załóg. Nie wiadomo więc wcale, czy tych chorych nie jest o wiele więcej. Sytuacja jest o tyle niebezpieczna, że zestawów testowych nie otrzymały nawet te jednostki pływające, których marynarzy mieli pozytywne wyniki testów na lądzie i zostali tam poddani kwarantannie.
Czytaj też: US Navy przygotowuje okręty szpitalne
Przedstawiciele US Navy tłumaczą się, że obecnie nie ma rozwiązania rozpoznającego zarażonych koronawirusem, które byłoby zatwierdzone przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (US Food and Drug Administration) i które nadawałyby się do przekazania na okręty operujące na morzach w oddaleniu od własnych baz. Oznacza to, że dowódcy okrętów nie mają innego wyjścia, jak pobierać samemu próbki i wysyłać je do badań do laboratoriów na lądzie. Sposób, w jaki to będzie realizowane, zależy od rodzaju jednostki pływające i od miejsca, w którym ona wykonuje swoje zadania.
Amerykańska marynarka wojenna ma tylko trzy okręty (jeden lotniskowiec, jeden śmigłowcowiec desantowy dok i okręt dowodzenia USS „Blue Ridge”, które posiadają odpowiednio wyposażone zespoły medyczne oraz przenośne urządzenia testowe do wykrywania COVID-19. Nie ma jednak szans, by z ich pomocą zabezpieczać potrzeby wszystkich jednostek pływających działających daleko na morzu.
Amerykanie próbują sobie radzić, ustalając standardy i procedury działania. Zgodnie z nimi okręty po opuszczeniu portów mają np. organizować czternastodniową kwarantannę. Może ona dotyczyć całej załogi, albo też osób, które były na lądzie i później wróciły na pokład. Tak potępiono w przypadku ostatniej wizyty w wietnamskim porcie Da Nang lotniskowca USS „Theodore Roosevelt” i krążownika rakietowego USS „Bunker Hill”. Po opuszczeniu Wietnamu dokonano samokwarantanny i jak na razie nie zgłoszono żadnego przypadku z objawami zarażenia koronawirusem.
W najgorszym przypadku są atomowe, strategiczne okręty podwodne, na których załogi nie mogą się przez wiele tygodni wynurzać na powierzchnię, zdradzając pozycję realizowania zadania. Obecnie może się zdarzyć, że z powodu koronawirusa taka misja zostanie przerwana, co zdarzało się jedynie w wyjątkowych przypadkach.
To właśnie dlatego próbuje się jednak stworzyć zestawy testowe, które pozwoliłyby na szybkie eliminowanie zagrożenia bez potrzeby absorbowania transportu lotniczego „morze-ląd”. Taki transport jest nie tylko niebezpieczny (szczególnie w trudnych warunkach pogodowych), ale również drogi. Dodatkowo amerykańska marynarka wojenna działa również w rejonach, gdzie pobliskie państwa nie zawsze mają odpowiednie środki i wolę, by zająć się Amerykanami podejrzanymi o zarażenie koronawirusem.
Tym bardziej że liczba zachorowań w Stanach Zjednoczonych się cały czas zwiększa, z powodu COVID-19 zmarło już ponad 100 osób, a działania zapobiegawcze są nieporównywalne do drastycznych środków podejmowanych w Chinach czy krajach europejskich.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS