Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Perspektywy modernizacji Sił Zbrojnych w kryzysie

Fot. Bundeswehr/Andrea Bienert
Fot. Bundeswehr/Andrea Bienert

Oczywistym jest, że będziemy mieli kryzys gospodarczy. Prognoz jest mnóstwo, ale nikt nie wie, jak będzie naprawdę. Kryzys nie ominie także modernizacji naszego wojska i przemysłu zbrojeniowego, zarówno państwowego jak i prywatnego.  Typowe państwo w takiej sytuacji wspiera rodzimy biznes celem utrzymania miejsc pracy. Zamówienia wojskowe to jeden z najlepszych sposobów wspierania miejsc pracy i własnego biznesu.

Mamy zagwarantowany ustawowo wzrastający budżet na obronę narodową w stosunku do PKB. Truizm, ale spadek PKB będzie powodował także spadek wydatków na obronność. W sytuacji kryzysu najłatwiej jest ścinać wydatki zbrojeniowe i w sumie to jest racjonalne.

Co więc robić w takiej sytuacji? Po pierwsze, nie ulegać panice i zachować odrobinę chłodnego umysłu. Decyzje należy podejmować wtedy, gdy już będzie wiadomo, jak głęboki jest kryzys.

Z prawniczego punktu widzenia najtańsze i najlepsze jest wdrożenie ustawy o zamówieniach publicznych na wzór tej wprowadzonej w Niemczech. Zmian nie powinno być za dużo. Tamtejsze przepisy wydają się być proste, jasne oraz wyraźnie pozwalają na faworyzowanie miejscowych dostawców. Ponadto, wzorowanie się na naszych zachodnich sąsiadach może być bardzo trudne do zakwestionowania przez Komisję Europejską, która zwykle ma pewne obawy przed kwestionowaniem niemieckich rozwiązań. Wtedy, zgodnie z prawem i bez łamańców będzie można dokonywać wyborów krajowych dostawców także w przy inwestycjach w infrastrukturę krytyczną.

Z praktycznego punktu widzenia natomiast, należy dokonać przeglądu programów modernizacyjnych pod względem kosztów i efektów, a zwłaszcza wziąć pod uwagę zaangażowanie rodzimego przemysłu – czyli tego z siedzibą w Polsce, który daje pracę naszym obywatelom. Na proces trzeba patrzeć na zimno – jak już się zainwestowało dużo w jakiś program zakupowy, np. Wisła czy HIMARS, zapłacono zaliczki nawet przekraczające 50% wartości kontraktu, to nie opłaca się z nich rezygnować. Wisła jest niezbędna, żeby jakoś zamarkować posiadanie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.

Pewnie druga faza Wisły nie zostanie uruchomiona. Takim projektem mogącym rozwinąć polski przemysł i zapewnić pracę i przetrwanie w kryzysie jest Narew. Po zakupie licencji na efektor większość projektu można zrealizować w oparciu o polski przemysł. Byłby to ogromny impuls rozwojowy dla gospodarki i zapewnienie przetrwania w kryzysie. Potrzeba posiadania systemu obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu dla Sił Zbrojnych jest oczywistą oczywistością. Ludzie mieliby pracę a nasze, czyli podatników pieniądze, pozostałyby w kraju i przyczyniłyby się do rozwoju technologicznego.

Powstaje pytanie co dalej z Harpią. Poprzedni, ten sprzed „dobrej zmiany”, Minister ON nawoływał do renegocjacji lub wycofania się z projektu, podobnie były szef BBN. Oczywiście popierający rząd i media rządowe wychwalają tą transakcję mówiąc m.in. 32 samoloty zapewnią nam panowanie nad niebem i niezauważalne wejście w strefy niedostępne dla potencjalnego przeciwnika. O ile jednak nie zapłaciliśmy zbyt dużej zaliczki, to można umowę renegocjować lub próbować z niej wyjść. To prawda, istotnie potencjalny przeciwnik jest sprawny, zwinny i dużo ćwiczy w sposób przemyślany, co znajduje odzwierciedlenie w wielu opracowaniach, także takich instytucji jak OSW.

Kilka argumentów:

- jak nadejdzie wielki kryzys, czego sobie i innym nie życzę, to i tak może się okazać, że program Harpia będzie skasowany;

- F-35 został kupiony bez przetargu. Procedując bez przetargu nie ma szans na osiągnięcie podobnych warunków jak Belgia, gdzie LM musiał przebić ofertę 3 konkurentów;

- zakup nie daje korzyści gospodarce, a jedynie generuje duże koszty utrzymania i eksploatacji, o modernizacji nie wspominając.

W sytuacji kryzysowej powinniśmy wszystko analizować na zimno, dbać przede wszystkim o swoje interesy. MON musi opracować kilka wariantów, co będzie jak nastanie wielki kryzys, co i w jaki sposób musimy ściąć, a także przygotować założenia negocjacyjne. Możemy apelować o obniżenie ceny, przesunięcie płatności, lepsze warunki, argumentować że nie stać nas na tak drogi produkt bez korzyści dla naszych firm. Możemy też mówić, że w zamian za ustępstwa za kilka lat dokonamy w USA innych zakupów, a w przeciwnym razie trzeba będzie rozważyć innych dostawców. Oczywiście niełatwo się negocjuje, ale moim skromnym zdaniem MON powinien wykazać się stoicyzmem i sporą dozą cynizmu (druga strona jest w tej kwestii bardzo dobrym nauczycielem) i interesy Polski (w tym gospodarki) mieć na uwadze jako pierwsze. Resort obrony i Sztab Generalny przecież powinny być ostoją opanowania i zimnej kalkulacji. A tak na koniec pozostaje mieć nadzieję, czego sobie i wszystkim życzę, że kryzys będzie nieduży lub błyskawicznie go zwalczymy i wszystko pozostanie po staremu.

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. ekspert

    Rwnegocjowac zamianę F35 na F16V i modernizację istniejących do tego standardu.

  2. Marek1

    Bardzo dobre i słuszne wnioski. Tyle tylko, ze NIE dla upartyjnionego do imentu personelu MON. Pan MB&Co działa wyłącznie z pobudek politycznych generowanych z ośrodka władzy na Nowogrodzkiej, który ma katastrofalną sytuację sprzętową WP po prostu gdzieś. Zdolności obronne RP NIE są i nigdy nie były realnie dla ośr. władzy priorytetem, a jedynie kolejną możliwością kreowania swego PR adresowanego do elektoratu. Dowodzą tego od lat irracjonalne finansowo i mało sensowne zakupy oraz "wyspowa" i propagandowa modernizacja SZRP. Po 6 latach rządów "dobrej zmiany" nadal NIE mamy absolutnie priorytetowych zdolności dalekozasięgowego rozpoznania i rażenia celów w zasięgu 42km+, wystarczających zdolności WL w kwestii ppanc. plot, p.rakiet, fatalny stan wojsk pancernych(MBT/BWP), Sił Powietrznych, agonię MW i lotnictwa morskiego.

  3. Tg

    Ale ekspert

    1. konkretny

      No cóż. Uprawianie mitologii skończył kryzys. Król jest znowu nagi ...