Reklama

Geopolityka

Groźby Turcji niszczą spójność NATO i wiarygodność wobec Rosji [KOMENTARZ]

Ministrowie obrony Rosji i Turcji w Ankarze. Fot. mil.ru.
Ministrowie obrony Rosji i Turcji w Ankarze. Fot. mil.ru.

Sygnały, że Turcja blokuje rozwiązania przeznaczone dla wsparcia obrony krajów bałtyckich i Polski, przewidziane na spotkanie szefów rządów i państw w Londynie, są kolejnym potwierdzeniem, że polityka Ankary stanowi zagrożenie dla spójności Sojuszu Pólnocnoatlantyckiego. Może to mieć poważne konsekwencje również dla Polski.

O tym, że Turcja grozi zawetowaniem planu pomocy NATO dla Polski i krajów bałtyckich, poinformowała jako pierwsza agencja Reutera, powołując się na czterech wysokiej rangi przedstawicieli Sojuszu. Ankara ma uzależniać wsparcie dla Polski i krajów bałtyckich (a konkretnie nowe plany tego wsparcia) złożeniem przez NATO deklaracji o poparciu dla walki z kurdyjską YPG, którą Turcja uznaje za organizacje terrorystyczną, choć wiele państw NATO, w tym USA, podkreśla rolę Kurdów w zwalczaniu zagrożenia ze strony ISIS.

Doniesienia agencji nie zostały – przynajmniej na razie – oficjalnie potwierdzone, a rzeczniczka NATO Oana Lungescu stwierdziła, że Sojusz ma plany obrony wszystkich państw członkowskich i niezachwiane zobowiązania do ich obrony. Możliwe więc, że do spotkania ministrów uda się wynegocjować odpowiednie rozwiązania. W praktyce jednak już samo pojawienie się takich sygnałów ze strony tureckiej – nawet nieoficjalnie – świadczy o poważnym zagrożeniu dla spójności NATO, tym bardziej, iż Sojusz znajduje się w kryzysie politycznym. Przekłada się to na uwarunkowania bezpieczeństwa państw wschodniej flanki, w tym Polski.

Grudniowe spotkanie szefów państw i rządów NATO miało – w założeniu – być okazją do demonstracji spójności Sojuszu Północnoatlantyckiego, a także podsumowania postępów we wdrażaniu postanowień wcześniejszych szczytów, dotyczących - na przykład - rozwoju zdolności obronnych, czy wydatków na obronę. Osiągnięcie tego założenia stoi jednak pod dużym znakiem zapytania, a przyczyną jest między innymi – ale nie tylko – właśnie postępowanie Turcji.

Na początku listopada prezydent Francji Emanuel Macron stwierdził, że NATO znajduje się w stanie „śmierci mózgowej”. Miesiąc wcześniej o wycofaniu większości swoich wojsk z Syrii zdecydowały, pod presją Turcji, Stany Zjednoczone (a właściwie prezydent Trump, przy co najmniej chłodnym stosunku części administracji). W efekcie tego, w miejscach które do niedawna zajmowali Amerykanie, rozmieszczono wojska rosyjskie, częściowo zresztą współpracujące z turecką armią. Decyzja o wycofaniu Amerykanów nie była jednak konsultowana z sojusznikami, choć niektórzy z nich – w tym Francja – aktywnie uczestniczą w działaniach w rejonie.

Deklaracja Macrona spotkała się z ostrą krytyką, m.in. ze strony Stanów Zjednoczonych, Polski, Niemiec, a także samego NATO. Tego typu komunikat, wygłoszony przez przywódcę jednego z najsilniejszych militarnie krajów Sojuszu w Europie, dysponującego przecież własnym systemem odstraszania nuklearnego, i uczestniczącego w misjach NATO, musi budzić wątpliwości co do wiarygodności Sojuszu.

Obecnie, tuż przed spotkaniem szefów państw i rządów, pojawia się kolejna informacja, dyskredytująca zdolności obronne NATO. Generalną zasadą Sojuszu jest przecież obrona wszystkich członków, a w szczególności ich integralności terytorialnej, natomiast Turcja ma blokować wzmocnienie tej obrony – wobec najbardziej zagrożonych państw – warunkując to podjęciem decyzji nie związanych ze wschodnią flanką NATO. Nawet, jeżeli ta informacja się nie potwierdzi, komunikat jaki mogą odczytać interesariusze zewnętrzni, jest dość jednoznaczny – obrona i odstraszanie NATO są mniej wiarygodne, skoro spory i próby „targów” wychodzą na światło dzienne już w czasie planowania.

Może to skłaniać do podejmowania agresywnych i ryzykownych działań przez państwa trzecie. Dochodzi więc do paradoksu – w momencie, gdy Sojusz Północnoatlantycki po latach „letargu” powoli, ale jednak wzmacnia się wojskowo (podnosi gotowość wojsk, rozmieszcza jednostki na wschodniej flance, zwiększa wydatki obronne), to jego polityczne podstawy są kwestionowane. Gdyby - bo takiej sytuacji nie można wykluczyć - na szczycie NATO doszło do otwartego sporu, będzie to jeszcze większym ciosem w wiarygodność Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Należy pamiętać, że to właśnie wiarygodność NATO w dużej mierze decyduje o jego skuteczności. Jednocześnie, system podejmowania decyzji w Sojuszu z zasady jest jednomyślny. Brak jednomyślności może skutkować jeśli nie paraliżem, to spowolnieniem procesu reakcji NATO na zagrożenia. I to nie tylko wtedy, gdy rozmawiamy o kolejnych etapach planowego procesu wzmocnienia obrony, ale przede wszystkim w sytuacji bezpośredniego niebezpieczeństwa dla członków NATO. Jednocześnie eksperci od dawna podkreślają, że obok samych zdolności obronnych i związanych z nimi elementów (np. infrastruktury służącej do przerzutu wojsk), to właśnie ten proces podejmowania decyzji jest jednym z najważniejszych czynników ryzyka dla kolektywnej obrony. Jeśli więc w sytuacji zagrożenia jedno z państw powie twardo „nie”, inni sojusznicy, nawet przy najlepszych intencjach (w co można wątpić), będą musieli wypracowywać zmodyfikowane mechanizmy działań, tracąc bezcenny czas, energię i inicjatywę na rozwiązywanie wewnętrznych sporów.

Spory między sojusznikami w NATO trwają od dawna, ale z reguły są omawiane w zaciszu gabinetów, i nie prowadzą do otwartego (lub prawie otwartego) kwestionowania podstawowych założeń działań Sojuszu. Dlaczego w wypadku Turcji stało się inaczej?

Ankara na kursie kolizyjnym z NATO

Trudno nie zauważyć, że od próby przewrotu wojskowego stosunki pomiędzy Turcją a szeroko pojmowaną wspólnotą euroatlantycką bardzo się zaostrzyły. Prezydent Erdogan zdecydował się na zintensyfikowanie nacjonalistycznej polityki, czystki w armii (mające na celu odsunięcie dużej części oficerów, którzy służyli w strukturach NATO), wreszcie – zacieśnienie relacji z Rosją, czego przykładem jest zakup systemu S-400. Zrealizowany, dodajmy, przy otwartym sprzeciwie USA i innych sojuszników, skutkującym usunięciem Ankary z programu F-35.

Strona turecka twierdzi, że została „zmuszona” do pozyskania S-400, bo nie otrzymała adekwatnego wsparcia, lub atrakcyjnej oferty systemów przeciwrakietowych od sojuszników z NATO. Tylko, że przez większość czasu od 2013 roku, w Turcji były (i są) baterie przeciwrakietowe państw Sojuszu, choć ich liczba stopniowo się zmniejszała.

Turcja uznaje też za zagrożenie formacje kurdyjskie, z którymi współpracuje USA. Ta kooperacja doprowadziła do radykalnego ograniczenia zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, co wcześniej nie było możliwe, takiego efektu nie zdołała osiągnąć również Turcja i współpracujące z nią formacje zbrojne. Coraz bardziej zaostrzone są też relacje Ankary z Unią Europejską.  

Obecne kierownictwo polityczne Turcji radykalnie zmieniło orientację prowadzonej polityki i utrzymanie spójności NATO oraz dobrych relacji z USA nie jest już na szczycie listy tureckich priorytetów. To sytuacja dość odmienna od tej sprzed lat, kiedy to na straży dobrych relacji ze wspólnotą transatlantycką stał także wojskowy establishment (stopniowo niszczony przez Erdogana jeszcze przed nieudanym przewrotem).

Mamy więc do czynienia z nową i niebezpieczną dla NATO sytuacją, w której jeden z najsilniejszych sojuszników kwestionuje cele Sojuszu, podejmując przy tym ścisłą współpracę wojskową z państwem, które część państw członkowskich uznaje za egzystencjalne zagrożenie. Mowa oczywiście o Rosji. To symboliczne, że informacje o warunkowaniu przez Turcję wsparcia dla państw wschodniej flanki pojawiają się prawie dokładnie w momencie, gdy tureckie siły zbrojne testują radary rosyjskich S-400 z użyciem myśliwców F-16. To rodzi kolejne wątpliwości co do wiarygodności Turcji – bo przecież na takich próbach może skorzystać (i prawdopodobnie skorzysta) Rosja.

Podjęcie nowego, groźnego i konfrontacyjnego wobec NATO kursu nie oznacza oczywiście automatycznie paraliżu Sojuszu. Państwa członkowskie mogą realizować określone inicjatywy, przygotowywać siły do reakcji, bez udziału Ankary. Mogą też próbować ją izolować, tak politycznie, jak i wojskowo. Szczególnie to ostatnie może być jednak trudne, na terenie Turcji znajduje się przecież sojusznicze dowództwo komponentu lądowego (w Izmirze), nie wspominając o bazie Incilrik, w której rozmieszczona jest amerykańska broń jądrowa przeznaczona do programu Nuclear Sharing.

Sam fakt podjęcia współpracy z Rosją naraża również turecką armię (a wraz z nią i NATO) na infiltrację wywiadowczą, np. w czasie wspólnych szkoleń, i przekazanie Moskwie wrażliwych informacji. Nawet wbrew rzeczywistym intencjom strony tureckiej (wszak Turcja wciąż oficjalnie deklaruje, że nadal chce być członkiem NATO i spełniać zobowiązania…). Wiele wskazuje jednak na to, że współpraca przemysłowa Rosji i Turcji będzie się rozszerzać i trudno oczekiwać, by Moskwa nie wykorzystała takiej „okazji” do pozyskania informacji o strukturach, sprzęcie czy planach NATO.

Ostatnie sygnały o możliwym wstrzymywaniu środków wzmocnienia NATO dla państw bałtyckich i Polski przez Turcję nie są więc odizolowanym wydarzeniem, ale symptomem szerszego procesu i polityki Ankary, coraz bardziej kwestionującej zaangażowanie w euroatlantycki system bezpieczeństwa. To kolejne wyzwanie – i poważne zagrożenie – dla Sojuszu. NATO zapewne będzie musiało mierzyć się z nim jeszcze długo po zakończeniu spotkaniu szefów przywódców w Londynie.

Reklama
Reklama

Komentarze (30)

  1. PL

    Myśli, ze jest cwany i najlepszy w swym narodzie. Jeden i drugi hehe, a to bardziej cwane menele spod monipolowego ktorzy robia "Wielką Politykę- zenada, zal zwyklych dobrych ludzi

  2. Radar

    USA oczywiście nikomu nie zagraża choć okupuje pół świata i wszędzie prowadzi wojny.

  3. obserwator

    Do tego dochodzi trwający już kilka lat zwrot w polityce z UE. Na początku Turcja starała się o wejście do UE. Miała sprostać tysiącom wymagań (ekonomicznych, prawnych i politycznych) by dobrać się kasy unijnej. Zamiast negocjacji na kolanach, wstali z nich, odeszli od stołu wypuszczając jednocześnie na Europę lawinę uchodźców z Syrii. Zaszantażowali UE, że jak nie dostaną kasy to wypuszczą jeszcze więcej. Dostali więc od Unii kasę. Polityka szantażu jest widać wpisana w wachlarz skutecznych narzędzi Ankary. Niestety uleganie presji szantażu zwiększa apetyt szantażysty.

  4. Zbigniew

    Turcja uwiarygodnia się wobec Rosji gdyż położyła krzyżyk na Zachodzie i gra na nowe rozdanie nie mogąc doczekać się swoich szans na wejście do UE.

  5. lotnik w s.sp

    Czytając ten artykuł ...doszedłem do wniosku iż o czymś zapomniano ???? Ot i taka ciekawa konkluzja się narzuca --- Co stało się po słynnym PUCZU w Turcji ???? Że Erdogan ---- odszedł od USA - NATO ---- tak daleko w stronę Rosji !!!! A przecież Tureckie lotnictwo zestrzeliło Rosyjską maszynę nad Syrią .....???? Nikt z naszych komentatorów na D24 ...nawet autor ----- nie rozważa przyczynę tej sytuacji ...? A cieśnina Bosfor,Dardanele ...morze Marmara .....to strategiczny punkt dla morza Czarnego ? Czego jeszcze oczekiwać ---jak to nie którzy opisują " aby ich z NATO ---- Wywalić ! A Putin cierpliwie czeka na taki rozwój sytuacji ???? Gdzie analitycy w Polsce , Europie czy USA ???? O forowiczach D24 , nie wspominam --- bo tu od kilku lat jedni i ci sami prognozują i nic im to nie wychodzi ... byle coś napisać na każdy temat ?????? No gdzie !!!! Wystarczy spojrzeć na MAPS i przekonać się -----KTO ma w garści , całe NATO ... i KTO się z tego śmieje ? KREML czyli PUTIN ...... Czy jeszcze coś trzeba dodać ? KONKLUZJA się sama uwidacznia ! Kto stał za PUCZEM w Turcji .....???? Snucie iż jak się pożrą - to my skorzystamy ? Tylko znów pytanie co skorzystamy że bomby atomowe schowie USA na terenie Polski ??? Same pytania - a brak odpowiedzi !

    1. Milutki

      Turcja jest bardzo przewidywalnym krajem, od razu powiedzieli że YPG to terroryści będą bronić swoich granic przed nimi . Teraz Turcja to realizuje, to pozostałe państwa NATO są nieprzewidywalne, mają obowiązek kolektywnej obrony a zamiast tego wspierają bojówki wrogie jednego z krajów członkowskich

  6. Dalej patrzący [dla tych, co nie ogarniają CAŁOŚCI geostrategicznej]

    @młody grzybku - po przeczytaniu Twojej oceny, że Kaukaz to środek Rosji...no comment. Ciekawe, co by na to powiedziały państwa i narody Kaukazu..? [znajomość geografii przez wzgląd na Twój młody wiek pominę]. "Przyjaźń" jest akcentowana w oficjalnej narracji Kremla i Ankary, dlatego pisze ją w cudzysłowach - bo ja mówię REALNIE - czyli o interesach, i o tym, że te wspólne interesy właśnie się wyczerpują na rzecz narastających strukturalnych sprzeczności. A wtedy, gdy będzie już "na twardo" z Rosją, Turcja pierwsza pobiegnie do Polski, by w ten sposób uniknąć bezpośredniej Canossy w Waszyngtonie. I to powinniśmy zawczasu rozumieć i zawczasu mieć przygotowane plany ewentualnościowe, ale także polityczne i ekonomiczno-przemysłowe.To kwestia interesów państw jako naczyń połączonych względem wspólnego styku z Rosją. Zarówno Skandynawowie, jak i reszta Wschodniej Flanki [doliczając Ukrainę - choć nie w NATO], nawet Turcja, nawet Gruzja - w swoich wewnętrznych kalkulacjach, w razie gry "na twardo" względem Rosji - zawsze patrzą na Polskę. I wszyscy wiedzą doskonale - prócz naszych uśpionych i biernych elit politycznych, że bez Polski nic się nie da zrobić względem Rosji. Polska to centrum grawitacyjne całego styku z Rosją. A co do układu o nieproliferencji broni jądrowej - stał się nieaktualny po Krymie 2014 - czyli po złamaniu Traktatu Budapesztańskiego 1994 - i to złamaniu przez jego gwaranta - czyli Rosję. Sednem traktatu - przyjętym jako wzorcowy na skale globalna co do zasady - był nowy porządek post-zimnowojenny, gdzie państwa atomowe gwarantowały bezwarunkowa i bezwzględna integralność terytorialną dla Ukrainy za wydanie 1300 głowic i środków przenoszenia. Po Krymie 2014 wszystkie państwa nieatomowe odebrały i zrozumiały dwie ważne strategiczne lekcje - 1) że gwarancje ze strony państw atomowych państwom nieatomowym są niewarte papieru, na którym je podpisano 2) że tylko atom jest gwarantem nietykalności i suwerenności danego państwa. Ba - nawet Putin mówi wprost: "Państwu z atomem się nie grozi".... Efekt - od Krymu 2014 wszystkie nieatomowe średnie i większe państwa kalkulują i próbują pod stołem pod pozyskanie broni jądrowej. I to na pewno da skutki, bo jak raz znikło poczucie bezpieczeństwa i ład jednobiegunowy jest zastępowany dwu- a właściwie wielobiegunowym, to teraz państwa grają wg kalkulacji asekuracyjne z priorytetem braku zaufania, czyli: "uzbrójmy się w atom, nim ościenni sąsiedzi to zrobią, nie mówiąc o presji państw oficjalnie posiadających atom". Mleko się wylało, wyścig i gra na atom rozpoczęta i postępuje pod stołem na różne sposoby - nie da się tego cofnąć. Oficjalnie status "klubu atomowego" bez zmian - nieoficjalnie wszyscy patrzą podejrzliwie na wszystkich, wiedząc, że to nie CZY? tylko KIEDY? jest pytaniem co co czasu, gdy nastąpi "samowolne" dołączenie kolejnych państw do "klubu" REALNYCH państw atomowych... Takie były skutki złamania przez Rosję bezwarunkowej integralności terytorialnej Ukrainy - skutki niestety globalne, powodujące nakręcenie spirali zbrojeń atomowych. @dudley - Turcja jest bardzo przewidywalna - od 2016 gra na siebie i lewaruje graczy @lotnik w s.sp. - od 2016 piszę , także na d24, o Turcji i różnych opcjach wyzyskania jej gry na naszą korzyść. Także we wpisie poprzedzającym Pana wpis.

  7. Dumi

    Mam nadzieję, że w KOŃCU nasi politycy przejrzeli na oczy co wiąże się ze słowem TURCJA... Przypomnijmy, że jeszcze nie dawno braliśmy pod uwagę w przetargach sprzęt turecki... Ale dobrze się stało bo bardziej wymownie dotrze do naszych polityków, że liczenie na sojusze to śliski i niepewny temat. Własna armia, własny przemysł zbrojeniowy (maksymalnie jak to możliwe - obecnie więcej wydajemy niestety za granicami naszego kraju...), własny sprzęt wojskowy (na ile to możliwe). To są cele, które MAJĄ PRZYŚWIECAĆ POLITYKOM. Nie zgadzam się na 'handel polityczny" w przypadku armii. 60% budżetu na modernizacje wydajemy w Polsce albo staniemy się kolonią obcych państw...

    1. Dudley

      Nadal powinniśmy brać pod uwagę sprzęt Turecki, jeśli przejęlibyśmy technologie pozwalające na utrzymanie tego sprzętu w gotowości to czego nie? Kto nam udostępni zaawansowane technologie USA? Oni to nam sprzedadzą technologię malowania i obsługi młotka w cenie rakiety kosmicznej. Technologie powinniśmy pozyskiwać z każdego dostępnego źródła Chiny, Turcja, Ukraina, a jeśli to nie groziłoby sankcjami to również z KRLD i Iranu, bez oglądania się na dylematy moralne.

  8. Dalej patrzący

    W 2016 Szojgu stwierdził, że dzięki aneksji Krymu i relokacji tam systemów rakietowych, ofensywnych i defensywnych, a także dzięki wzmocnieniu floty i lotnictwa, Rosja uzyskała panowanie nad Morzem Czarnym. Czyli niezależnie od medialnych "przyjaźni" i uścisków, faktycznie narasta konfrontacja z Turcją. Tak samo coraz większe usadowienie w Syrii i obrót Kurdów na Rosję, plus walka o wpływy na Kaukazie - powodują narastającą i nieusuwalną strukturalną niezgodność interesów - militarnie to groźba konfliktu, nawet wojny. A "czerwoną linią" dla Kremla są ambicje Ankary do broni jądrowej. Przejście od słów do działań zakończy na pewno TYMCZASOWĄ "przyjaźń" Kreml-Ankara. Myślę, że obaj gracze zdają sobie z tego sprawę. Obaj już oderwali kupony od taktycznej "przyjaźni" - wkrótce jej bieżący bilans stanie się coraz bardziej ujemny dla obu stron. Kto rozumie prawdziwy bieg spraw - ten może to wykorzystać. Zwłaszcza Polska. Proszę pamiętać - dla Kremla Polska i Turcja to naczynia połączone. Gdy Turcy zestrzelili Su-24, od razu Kreml ostro zadeklarował zdecydowaną kontrę wobec wszelkich "agresywnych działań" Wschodniej Flanki - na czele z Polską. Gdy "przyjaźń" Ankara-Kreml minie, Polska będzie dla Turcji mostem powrotnym i pierwszym KONIECZNYM BEZPOŚREDNIM sojusznikiem dla lewarowania Kremla w ramach zbiorowego rozpraszania presji Rosji. Stąd uzyskanie know-how i najnowszej techniki wojskowej Turcji - a mają tego sporo i to akurat w dziedzinach przydatnych Polsce - może się odbyć po bardzo atrakcyjnej cenie dla Polski. Nie mówiąc o współpracy w innych aspektach - gospodarczych, komunikacyjnych, geostrategicznych.

    1. młody grzybek...

      @Dalej parzący Piszesz o "walce o wpływie na Kaukazie" ?!?! ależ to jest środek terytorium Rosji. Wyjaśni,j kto o to walczy ? Rosja o własne terytorium, czy siły zewnętrzne o fragment terytorium Rosji ?!?! O jakiej przyjaźni piszesz ? Nie ma przyjaźni, a jest zbieżny interes pomiędzy Państwami, przyjaźń to może być dzieciaków w piaskownicy. Rosja bez Krymu także panowała nad Morzem Czarnym, ponieważ posiada porty nad Morzem Czarnym. Nad Morzem Czarnym panuje też Turcja, bo kontroluje cieśniny pomiędzy Nim a Morzem Śródziemnym. Nad Mozrem czarnym panuje także NATO, ponieważ conajmiej jeden z jego członków posiada porty nad Morzem Czarnym a więc NATO panuje... Piszesz o "ambicjach Ankary do broni jądrowej" - ale jest, obowiązuje układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej - polecam zapoznanie się z jego treścią. tyle z tego dalekiego patrzenia zostało..

  9. MAZU

    28.11.19 godz. 14.00 - "Niemiecki "FAZ" napisał, że Macron napisał w liście do Putina, że Francja jest gotowa do "wnikliwego przeanalizowania" zaproponowanego przez Rosję wprowadzenia moratorium na rozmieszczenie rakiet pośredniego i średniego zasięgu w Europie. Według niemieckiej gazety Macron proponuje, by omówić tę kwestię w wielostronnych i dwustronnych formatach. Prezydent Francji zaznaczył w liście, że w tym celu konieczne są "budzące zaufanie" wzajemne środki kontroli. "Frankfurter Allgemeine Zeitungt" podkreśla, że inicjatywa Macrona jest sprzeczna ze stanowiskiem NATO. "Po raz drugi w krótkim czasie stawia pod znakiem zapytania zgodność wewnątrz Sojuszu Północnoatlantyckiego" - dodaje. Macron w wywiadzie dla tygodnika „Economist” z 7 listopada mówił o „śmierci mózgowej” NATO z powodu braku przywództwa Stanów Zjednoczonych."

    1. Tropiciel

      No akurat Francja to ma czym przeprowadzić uderzenie odwetowe. Rosja może nie chce wojny z Europą ... tylko szkoda ze ciągle pomachuje szabelką. Sami tymi swoimi działaniami ściągają wroga pod swoje granice.

  10. As

    NATO to od dawna spójność i wspólnota wobec piratów na dętkach u brzegów Afryki, ale nie wobec Rosji. Za wysokie progi.

  11. aptekarz

    Napisze coś pewnie kontrowersyjnego - gdyby USA miały obecnie jaja, to momentalnie ustaliłoby w szereg tych bufonów z Francji i Turcji. Po pierwsze Francja wyleciałaby z NATO, po drugie Turcja straciłaby gwarancje pomocy ze strony Sojuszu i broń atomową, która zostałaby przeniesiona do Polski. Po trzecie USA ogłosiłyby sankcje przeciwko każdej firmie współpracujące z Francją i Turcją w zakresie obronności. Gwarantuję, że jeszcze szybciej niż w przypadku Iranu - te państwa zostałyby same ze swoimi mocarstwowymi planami i ogromną dziurą budżetowa by wypełnić lukę bezpieczeństwa po utracie gwarancji natowskich.

  12. Dalej patrzący

    Mili towarzysze Fanklubu Daviena - USA tylko czeka na takie ruchy Rosji na Kubie i Wenezueli. Bo to jej daje dobry pretekst do interwencji tam, gdzie Rosja jest bardzo słaba. Co do USA - dużo wody upłynie, nim się rozleci, a tylko pozornie paradoksalnie największym sojusznikiem stabilizacji USA są... Chiny - które mają największe na świecie rezerwy dolarowe i aktywa dolarowe w bieżących rozrachunkach, a zmianę dolara jako waluty światowej zamierzają przeprowadzić na juana bardzo powoli, by gospodarka światowa, z której Chiny żyją i rosną, nie zaliczyła katastrofy. Prędzej padnie Rosja - 53% młodych ludzi w wieku do 24 lat chce wyjechać [wg Centrum Lewady - dane z tego miesiąca] na stałe z Rosji, bo tam nie widzi swojej przyszłości dla siebie i dzieci. A już Syberia - to dramat - stamtąd młodzi uciekają, co sił...a starsi tylko wegetują... Mam znajomego Rosjanina, programistę, który przeniósł się z Nowosybirska do Kanady po tym, jak mu żona pokazała na wycieczce w Pekinie atlas geograficzny dla chińskich uczniów, gdzie 2/3 Syberii było zaznaczone [już TERAZ] jako "domena chińska". Nawet na portalu "3 Rzymu" są rosyjskie filmy, jak Rosjanie pokazują wprost takie chińskie atlasy...a Kreml udaje głupiego i oszukuje własny naród... Kwestia nie CZY? tylko KIEDY? Chiny przejmą Syberię i Arktykę...zapewne po 2035, gdy dokonają zaplanowanego na ten okres skoku RMA...i przestaną bać się rosyjskich rakiet i hipersoników, bo żaden taki efektor nie prześcignie megawatowych laserów i emiterów szczelnego Chińskiego Laserowego Wielkiego Muru...a tak w ogóle, to Wam też z serca radzę pomyśleć o swoim losie i rodzinie...póki jeszcze można...

    1. fanklub J. Bartosiak

      Podejrzewam rze nie jest w interesie USA aby Rosja sie zawalila bo to daloby Chinom Syberie i hegemonie w Azji. Raczej to NATO bedzie jeszcze bronic ginacej Rosji przed Chinami, i Polacy beda walczyc o Rosje. Historia jest bowiem pelna takich ironii.

    2. bender

      Od kilkudziesięciu lat Zachód próbuje przeciągnąć Rosję na swoją stronę, ale oni z uporem maniaka wolą konfrontację wierząc, że to Zachód padnie, a oni przetrwają jeszcze więksi niż są teraz. Nie mają przy tym żadnych realnych argumentów po swojej stronie, poza arsenałem atomowym i quasi religijnymi bujdami o Rosji jako kolejnym Rzymie. Swoją drogą to paradoks, że obywatele zlaicyzowanego państwa, gdzie stosowanie 10 przykazań nie jest specjalnie popularne, bez problemu wierzą w swoją wyjątkowość i opiekę bądź co bądź jednak moralnego Boga. W rosyjskiej przestrzeni medialnej znajdziesz apokaliptyczne mrzonki typu podwodne eksplozję nuklearne, które miałyby zniszczyć wybrzeża i niziny Europy i USA nie wyrządzają szkody rozległym obszarom rosyjskiego interioru. Kompletne szaleństwo, ale oni w to wierzą. Stare polskie przysłowie uczy, że ‘jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz’, więc nie zanosi się na obronę Rosji przez Zachód, jeśli już to raczej na spełnienie scenariusza z bardzo starego kawału o spokoju na granicy polsko-chińskiej.

    3. mobilny

      Od dawna czytam bajania bajarzy o upadku FR (choć mile bym takowy zobaczył) i równie długo czytam bajania bajarzy o chińskiej Syberii itp baśnie bajki legendy. Oczywiście trwa wojna mocarstw i w pełni zgadzam się z tym że szeroko pojęty zachód (wbrew temu co widzimy) próbuje Rosję przeciągnąć na swoją stronę w jego (głównie USA) walce z Chinami a co powinno dać nam troszkę do myślenia. Prawdopodobieństwo zawarcia takiego sojuszu (zachód-FR) uważam za mało prawdopodobny. Zarówno dla FR jak i Chin (nie bez racji) to USA są głównym przeciwnikiem, tak był, jest (pomimo chwilowego rozejmu) i będzie! Nie oznacza to że Rosja kocha Chiny i na odwrót ale wspólny wróg jednoczy jak mało kto. Historia nauczycielką życia mało kto o tym pamięta. Obstawiam w najbliższym czasie zaostrzenie konfliktu chińsko- amerykańskiego, osłabienie jedności państw europy zachodniej na korzyść FR co spotęguje np. kryzys ekonomiczny. Za 10-20 lat konflikt zbrojny między USA a Chinami a kto z kim pójdzie i dlaczego a także wynik tego starcia jest niewiadomą. Straci świat który stworzył potwory

  13. rED

    Zakładając że ten kurs się utrzyma i pewnego dnia Turki wylecą z NATO. Czy wtedy w jakimś pianym amoku zaryzykują konflikt z Grecją? W taki sytuacji... mogą stracić zachodni brzeg Bosforu.

  14. ktos

    O ile sie orientuje artykul 5 nie oznacza ze dany kraj wysle wojsko ale w "stosowny sposob" wykaze sie pomoca. Moze to byc wyslanie czolgow a moze byc nota protestacyjna. Jesli turcja otwarcie sprzeciwia sie wzmocnieniu wschodniej flanki ma prawo... inne kraje moga to olac i robic swoje. Natomiast w razie ataku na Turcie te kraje tez moga zareagowac stosownie czyli nota protestacyjna.

  15. Jacek

    Turcja ciagle chce do EU....my mamy prawo weta...

    1. Kocurro

      Od jakiegoś czasu już nie chce.

    2. Palmel

      Turcja 50 lat starała się wejść do Unii i nic a Rosja dała im lepszą ofertę przelicytowałą Unię

    3. Milutki

      Turcja już się nauczyła że jej negocjacje o czlonkostwo w UE to tylko metoda nacisków przez kraje Europy i wymuszanie uległości , a członkostwa i tak może nie być nawet po spełnieniu wszystkich wymagań. Europie chodzi o to aby Turcja goniła zajaca i go nigdy nie złapała .

  16. Dalej patrzący

    Każde zagrożenie, każda sytuacja kryzysowa - to jednocześnie SZANSA. Tylko tak powinniśmy się nauczyć patrzeć na takie sprawy. Taka sytuacja to bardzo dobry pretekst do przeniesienia B61 z Incirlik do Polski. Oczywiście "tymczasowo" i z "naglącej potrzeby wynikłej ze stanu wyższej konieczności w imię dobra wspólnego i bezpieczeństwa jako nadrzędnego kryterium". Co nasi "politycy" NATYCHMIAST powinni "sprzedać" Waszyngtonowi - jako interes USA. Czyli - USA wychodzi z twarzą z całej sytuacji, ba, potwierdza TYM BARDZIEJ swoje przywództwo i swoją sprawczość jako SKUTECZNY lider NATO. Polska "bocznymi drzwiami" dostaje de facto NATO Nuclear Sharing. Zaś Turcja staje się przykładem dla innych, jak kończy się obstrukcja i szantaż. Tylko, czy ktokolwiek z mrowia naszych "decydentów" w ogóle na to wpadnie? A jeszcze - czy "ośmieli się" wrzucić taki sygnał do Waszyngtonu? Na razie mieliśmy przykład wizyty naszego prezydenta w Waszyngtonie. Na pytanie "dlaczego nie poruszył kwestii 447?" - odpowiedział ze szczerością dziecka: "bo strona amerykańską nie miała tego w agendzie". No comment dla takiej "aktywności" politycznej i TAKIEGO dbania o polska rację stanu....

    1. Fanklub Daviena

      Jak myślisz że USA przeniosą broń atomową do Polski by Rosja odwetowo reaktywowała bazę bombowców strategicznych na Kubie lub utworzyła nową w Wenezueli, to się mylisz. Bez tego USA ma kłopoty: już 4 stan się zbuntował przeciw FED i dolarowi i uchwalił, że złoto i srebro są na ich terenie równoprawnym z dolarem środkiem płatniczym... A jeszcze do 1972 posiadanie złota w USA za wyj. osobistej biżuterii było zakazane...

    2. golden

      "zakazane" było posiadanie monet i sztabek inwestycyjnych. "zakazane", bo nikt tego nie egzekwował :) część państw (tych mocno zadłużonych) UE ponoć chce takiej powtórki u siebie ...

    3. Davien

      No funku usmiałem sie jak norka:) Kuba to z wami nic wspólnego nie chce mieć, raz juz chcieliście miec tam bazę i jak niepyszni zwiewaliscie z powrotem, w Wenezueli to wam ta baze na złom rozbiorą, a bajki o jakims buncie to sobie opowiadaj na Syberii może ktos ci uwierzy:)

  17. Polish blues

    Czas przestać zaklinać rzeczywistość. Turcja stała się przyjacielem Rosji a wrogiem NATO (w tym Polski) - nawet jeśli twierdzi coś innego - liczą się czyny a nie słowa - a jakie są czyny Turcji każdy widzi. Im szybciej się tę narośl wytnie, tym mniej szkód uczyni. Przedłużanie członkostwa Turcji w NATO zabije sojusz jak rak.

    1. Adam

      Ruski lubią pola minowe. Nie pamiętacie co robili? Gonili piechotę przez miny i pole samo się rozminowywało. Teraz będzie tak samo.

    2. Milutki

      Nie to NATO stało się wrogiem Turcji, państwa NATO wspierają wrogie Turcji bojówki i wyrażają sprzeciw wobec usuwania z armii puczystow którzy dokonali zamachu na demokratyczne władze. NATO powinno się poprawić

    3. Marek1

      Wracaj bredzić do swej ambasady - w Polsce wszyscy wiedzą JAK jest naprawdę i dokąd prowadzi Turcję Erdogan

  18. fan Bartosiaka

    Co by sie stalo jak Turcja zawetowalaby pomoc zbrojna w razie napadu Rosji na kraje Baltyckie albo Polske? Takie weto opozniloby reakcje NATO o jakies 2 tygodnie, wystarczajac Rosji aby opanowac wschod Polski.

    1. hgikjhikuyiu

      Strategicznie Turcji nie opłaca się wzmacniac Rosji, ale kwestia kurdyjska jest dla Turcji b. ważna, pozatym Erdogan nie do końca myśli racjonalnie, dlatego w Syrii jest non stop ogrywany przez Rosję.

  19. Dyktatorek

    Taka sytuacja ,że Polską pogrywa sobie taka Turcja świadczy o słabości naszego państwa o utracie renomy w ostatnich latach , kolejny przykład to tzw ustawa 447 , jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia ,żeby w oficjalnych wizytach pomiedzy USA /Polska był ten temat na piedestale ....smutne ale prawdziwe

    1. mobilny

      Niestety ale paradoksalnie powinniśmy Turcji podziękować. Pokazuje jak papierowe jest NATO. Kto normalny buduje swą obronność opierając się na sojuszach? Kto normalny w dzisiejszych czasach zaprasza obce wojska do siebie i jeszcze im za to płaci?

    2. niepoprawne ale proste

      Nie, to świadczy o tym że powinniśmy zawierać wszelkie umowy bezpośrednio z USA, a nie z NATO. Oczywiście wszyscy piewcy UE, Rosji na to się oburzą i zaczną straszyć np. 447.

    3. mobilny

      Ustawa 447 jest faktem. Pytanie kiedy oraz w jaki sposób będzie egzekwowana. Silna Polska to silna armia a potem dopiero sojusze nie odwrotnie. USA to żaden gwarant

  20. MAZU

    Turcja robi wszystko żeby wylecieć z NATO. Dlaczego? Erdo chce mieć broń atomową i być nietykalnym (jak Kim). Dowód: Szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel. – Jeśli doprowadzimy do wypchnięcia Turcji z NATO, będzie próbowała stać się nową siłą nuklearną i rozpocznie zbrojenia. Tylko członkostwo w pakcie to uniemożliwia – mówił w niemieckim radiu Deutschlandfunk.

  21. Milutki

    Autorzy bolejący że Turcja niszczy spójność NATO ignorują fakt że ta spójność już wcześniej została zniszczona przez USA i inne państwa NATO wspierając wrogie Turcji bojówki. Teraz autorzy ci żądają aby Turcja zrzekła się przysługujących sobie praw w NATO do kolektywnej obrony po to aby kraje Europy środkowej zachowały poczucie spójności. Główną rolą YPG w Syrii była legitymizacja pobytu tam wojsk USA , dlatego też ISIS było długo utrzymywane przy życiu przez USA i YPG. Bez YPG ISIS też zostałoby pokonane, jeżeli nie przez USA to przez Asada i Rosję oraz Turcję która pokonywała ISIS w AlBab, państwa NATO też by sobie poradziły w inny sposób. To zupełnie normalne że władze Turcji robią czystki w armii po tym gdy armia próbowała przeprowadzić pucz. Branie w obronę puczystow przez zachodnich polityków i komentatorów pokazuje ich nieczyste intencje i jest wskazówką dla tureckich władz że muszą być wobec NATO ostrożni, to nie sprzyja spójności NATO i Turcja nie jest temu winna

    1. Taaa

      Dokładnie. Dopracować potem taktykę użycia i mamy bardzo wredne narzędzie do wyhamowywania natarcia broni ciężkiej. Ale ktoś w MON od kat to przeciąga , więc wyraźnie tego nie chce!!

    2. gg

      Jednym z powodów, dla których Turcja nie została przyjęta do Unii Europejskiej - w przeciwieństwie do np Bułgarii, co bardzo Turcję boli - jest fakt łamania podstawowych praw mniejszości kurdyjskiej, łącznie z torturami i porwaniami dokonywanymi przez Jandarma i Policje. Nie będę pisał o szczegółach, można pogooglac. To po prostu nie są standardy cywilizowanego świata. YPG w Syrii powstało, by miejscowa ludność mogla się bronić przed horrorem Daesh, i nikt Kurdów nie może winić, za to że postanowili się bronić. Okazało się, że potrafią się bronić skutecznie, chociaż Turcja robiła wiele by im przeszkodzić, na przykład gdy Kobani było szturmowane przez dżihadystów Daesh. Teraz dżihadyści przeszkoleni i wyposażeni w Turcji, noszący tureckie mundury NATO, doprowadzili do exodusu ponad 200.000 rdzennych mieszkańców ziem kurdyjskich wzdłuż granicy. I według propagandy tureckiej nie jest to czystka etniczna. Jakie są owe nieczyste intencje Zachodu wobec Turcji? Oczekiwanie przestrzegania standardów demokratycznego państwa prawa i podstawowych praw mniejszości narodowych? Przyznanie się do ludobójstwa mniejszości Armeńskiej (według rożnych źródeł około 1.5 mln ofiar w latach 1914- 23)? Może faktycznie Turcji Erdoğana bardziej po drodze jest z Rosją Putina?

    3. Dudley

      NATO nie jest policją, jest strukturą dbającą o integralność terytorialną swoich członków. To nie Kurdowie z Syrii i Iraku atakują państwo tureckie zagrażając jej integralności terytorialnej a na odwrót Turcja zaatakowała inne państwo zajmując jej terytorium, wcześniej wspierając ISIS w walce z Kurdami i syryjską opozycją demokratyczną. Erdogan to islamista marzący o przywróceniu Imperium Otomańskiego, chcący grać pierwsze skrzypce w regionie, konkurujący z AS, Iranem i Egiptem, najchętniej przywłaszczyłby sobie roponośne tereny Syrii i Iraku pod pretekstem walki z "terroryzmem Kurdyjskim". NATO powinno ewakuować cały personel z Turcji, zawiesić Turcję w prawach członka sojuszu, a UE nałożyć sankcje za nielegalne odwierty na Cyprze i poczekać aż Recep sam się ugotuje we własnym sosie. Ciekaw jestem ile Turcja wytrzymałaby, konkurując z tyloma przeciwnikami. W izolacji politycznej militarnej i gospodarczej. Po paru latach jakby im bieda zajrzała w oczy, powinny im wywietrzeć z głowy ekspansjonistyczne zapędy i wspieranie islamistów w regionie. A jak nie to nikt po nich płakać nie będzie niech idą własną drogą. Armia w Turcji od dziesięcioleci stała na straży laickiego państwa i cieszyła się wysokim poparciem mimo kolejnych przewrotów. A bajki o zwalczaniu ISIS przez Turcję to opowiadaj gdzie indziej, tutaj to raczej masz małe szanse że ktoś tobie uwierzy. Sunnicki Islamista Erdogan wykorzystywał sunnickich islamistów z ISIS do walki z alawickimi heretykami i Kurdami w Syrii oraz szyitami w Iraku.

  22. het

    zastanawiam się co turcja robi jeszcze w NATO ?

  23. BUBA

    Czy nikt turkom niepowiedzial ze NATO jest sojuszem obronnym a nie agresorem.

  24. Romeo_Charlie

    Jak tam zwolennicy Turcji? Jakieś komentarze? Moim zdaniem sprawa S400 vs F16 została właśnie wyjaśniona.

  25. pamiętliwy

    Grozić może tylko USA.