Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Defence24: Domykanie systemu czyli modernizacja polskiej artylerii

Autor. Fot. Mirosław Mróz

Modernizacja polskiej artylerii trwa praktycznie od połowy lat 90. ubiegłego wieku. Została zainicjowana nieomal tuż po zakończeniu produkcji i wdrażania w Wojsku Polskim systemu artylerii samobieżnej opartego na haubicy 122 mm 2S1 Goździk. Podjęte już wówczas w Hucie Stalowa Wola prace studialne nad systemem samobieżnej artylerii w natowskim standardzie 155 mm po latach, i nie bez przeszkód, doprowadziły do zakupu w 2001 r. licencji na system wieżowy sh AS90/52. Doprowadziło to do powstania programu Krab, który wyewoluował w program kompletnego DMO (Dywizjonowy Moduł Ogniowy) Regina. 

Reklama

Wdrażanie tego systemu artyleryjskiego rozpoczęto w 2012 r., ale proces ten nabrał tempa dopiero w 2014 r., po rozwiązaniu kwestii wadliwie zaprojektowanego i wykonanego podwozia  Kraba. Po zawarciu w grudniu 2016 r. kontraktu na seryjne DMO Regina HSW SA systematycznie dostarcza SZ RP kolejne moduły. W międzyczasie ten sam producent dostarczył wojsku partię 75 wyrzutni rakietowych 122 mm WR-40 Langusta, a w latach 2006-2007 opracował system samobieżnego moździerza automatycznego 120 mm Rak, którego dostawy rozpoczęto realizować w oparciu o serię umów zainaugurowanych wiosną 2016 r. Można więc śmiało postawić tezę, iż w dziedzinie środków ogniowych komponent artyleryjski SZ RP rozwijany jest skutecznie, mimo np. pewnych opóźnień w programach amunicyjnych.

Reklama

 Mniej optymistycznie przedstawia się (przedstawiała do tej pory?) kwestia bardzo ważnego komponentu związanego z zapewnieniem WRiA odpowiadającego klasie i możliwościom środków rażenia systemów rozpoznania i automatycznego dowodzenia działaniami artylerii. O ile w stosunku do programu Rak problemy te zostały rozwiązane kompleksowo już w fazie projektowania KMO (Kompanijny Moduł Ogniowy, w składzie którego przewidziano i wozy dowodzenia AWD, i wozy rozpoznania AWR), o tyle zabrakło tego w pewnym stopniu w odniesieniu do DMO Regina (brak integralnego komponentu rozpoznania), a także do użytkowanych w wojsku systemów WR-40, sh 152 mm wz. 1977 Dana oraz sh 122 mm Goździk. W przypadku tych systemów, dysponujących przecież dającymi wszelkie możliwości ZZKO Topaz, zabrakło zintegrowanych z modułami ogniowymi komponentów rozpoznania bądź rozpoznania i automatycznego dowodzenia.

Jeszcze inaczej wygląda sprawa w przypadku programu Homar. Pierwotnie miał on być dostarczony przez krajowy przemysł we współpracy z partnerem zagranicznym, następnie zdecydowano się na zakup jednego modułu w konfiguracji amerykańskiej, a według ostatnich deklaracji MON ma być kupione nawet około 500 wyrzutni HIMARS, jednak zintegrowanych z Topazem. Na rzecz pozyskiwania danych rozpoznawczych dla artylerii miały działać wdrażane stopniowo chaotycznie systemy bsl FlyEye, radary artyleryjskie, głównie krajowy Liwiec, a także – to efekt decyzji zakupowych z ostatnich miesięcy – systemy bsl TB-2 Bayraktar oraz Gladius.

Reklama

W efekcie tych dość złożonych uwarunkowań trudno było dotychczas mówić jednoznacznie o czymś takim jak „połączony system rozpoznania i rażenia Wojsk Lądowych" w obecnie przyjętym znaczeniu tego określenia. Tym bardziej, jeśli się wprowadzi do tych rozważań ważny – jak dowodzą doświadczenia wojny ukraińskiej – czynnik amunicji precyzyjnego rażenia.

Płk Wojciech Dalka, Szef Oddziału Sprzętu Wojskowego i Rozwoju, reprezentujący Zarząd Wojsk Rakietowych i Artylerii i Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych: – Amunicja precyzyjna jest potrzebna do wykonywania wielu zadań na polu walki. Artyleria odchodzi od rażenia powierzchniowego, „na hektary", na rzecz precyzji, i to zarówno precyzyjnych uderzeń wykonywanych amunicją tradycyjną, jak uderzeń amunicją precyzyjnego rażenia. Odniósł się także do fetyszyzowania pojęcia „amunicji inteligentnej": – Według mnie amunicja jest tak „inteligentna", jak inteligentny jest człowiek, który jej używa. Po drugie: amunicja jest tak precyzyjna, jak precyzyjne są dane do strzelania. Powiem tak: w przypadku amunicji naprowadzanej sygnałem GPS pocisk uderzy we współrzędne, a nie w cel. Dobrze byłoby, aby te współrzędne pokryły się z celem... Użycie APR jest wyzwaniem dla artylerii, ale jest też wyzwaniem dla rozpoznania będącego „dawcą" tejże informacji o celu.

Według W. Dalki pododdział artylerii, aby przetrwać, nie powinien być na swoim stanowisku dłużej jak 2 minuty od otwarcia ognia, przy czym trzeba mieć około 30 sekund na odbój. Czyli mniejszą ilością amunicji i w krótszym czasie trzeba wykonać zadanie ogniowe. Według niego stosowanie APR nie zwalnia artylerzystów od ograniczania wpływu wszystkich czynników, negatywnie wpływających na trajektorię pocisku po jego wystrzeleniu, bez względu na to, czy pocisk precyzyjny naprowadzany jest torem laserowym, czy naprowadzany jest sygnałem INS/GPS.

Płk Krzysztof Poliński, Szef Oddziału Rozpoznania Obrazowego i Zabezpieczenia Geograficznego, reprezentujący Zarząd Rozpoznania i Walki Elektronicznej, przywołał zasady, w myśl których rozpoznanie obrazowe na potrzeby wojsk lądowych ma zostać sprowadzone na każdy poziom dowodzenia, czyli batalionu, brygady, dywizji oraz szczebli operacyjnego i strategicznego. To wiąże się z zapewnieniem dostępu wszystkich pododdziałów Wojsk Lądowych do systemów rozpoznania obrazowego. Potrzebują tego dostępu, naturalnie, także pododdziały wojsk rozpoznawczych. Wdrożenie tej zasady wymaga kolejnych rozwiązań, takich jak sprawny, szybki i skuteczny system zbierania, analizy i dystrybucji informacji pozyskiwanych z sensorów rozpoznania. Mają do tego służyć systemy Sowa i Pająk w obrębie dalekiego rozpoznania. To, jak szybko i przejrzyście te dane zostaną wprowadzone do systemu Topaz artylerzystów, decydować będzie o tym, jak szybko możliwe będzie wykorzystanie zdobytych danych do wprowadzania danych dla artylerzystów w czasie rzeczywistym.

Mirosław Iwaćkowski, Pełnomocnik Zarządu CRW Telesystem Mesko, zwrócił uwagę na to, że w tej firmie prowadzone są prace, których efektem jest powstanie „triady środków" związanych z amunicją precyzyjną korzystających z jednego systemu laserowego podświetlania celu. Obejmuje ona środki rażenia operujące ppk Pirat oraz APR120 (Rak) i APR155 (Krab), co pozwala na pokrycie oddziaływaniem obszaru w przedziale odległości 2,5-20 tys. metrów, i nie są to ostateczne granice zasięgu. Jak wykazały testy poligonowe, Pirat uzyskuje trafienia w 30-centymetrowej średnicy plamkę śladu laserowego z 1-2,5 tys. m, APR155 uzyskuje analogiczne efekty przy odległości strzału w pełnym dystansie rażenia. System naprowadzania z użyciem laserowego podświetalacza celów jest niezależny od INS/GPS, a to pozwala na rażenie celów będących w ruchu. Mało kto o tym wie, że twórcy pocisku Excalibur pochwalili się tym, że zawarte w ich pocisku moduły elektroniczne głowicy naprowadzającej wykazują odporność na przeciążenia ponad 10 tys. g przy wystrzale. Mało kto wie o tym, że nasze krajowe rozwiązania, od podstaw stworzone w polskim przemyśle, dawno już mogą pochwalić się takim samym parametrem. Każdy z tych systemów zawiera w sobie, tak jak PPZR Grom i Piorun, całkowicie krajowe rozwiązania, od detektora po autopilota. Także dorobkiem krajowego przemysłu jest rozwój środka podświetlania celu, którego masa, poprzez zmianę technologii lasera, została zredukowana z 10 kg do nieco ponad 4 kg, i to nie ostatnie słowo. Prace nad systemami podświetlaczy laserowych z torem nocnym, prowadzone przez CRW Telesystem-Mesko i PCO pozwalają na to, że powstanie całkowicie krajowe rozwiązanie, którego wykorzystanie nie będzie mogło być ograniczane przez żadnych partnerów zewnętrznych. To otwiera ogrom możliwości: docelowo kompaktowy laserowy system podświetlania celu możliwy do implementacji na bsl ma być zdolny do wskazywania celów dla Raka czy Kraba. W perspektywie jest opcja, że przy obecnych już kompetencjach polskiego przemysłu można skonstruować polski odpowiednik systemu Hellfire o zdolności rażenia na dystansie 6-7 km. – Jeśli jesteśmy w stanie oferować sh Krab z systemem APR, mamy przewagę nad konkurencją – twierdzi M. Iwaćkowski

Bartłomiej Zając, Prezes Zarządu Huty Stalowa Wola SA: – Sam efektor, ani też amunicja, nie są dziś problemem. Jest nim przetwarzanie informacji. Śledząc konflikt ukraiński widzimy, że wojna, już nie samo rozpoznanie, toczy się w czasie rzeczywistym. To, co jest w kamerze drona, po 10 minutach jest w mediach społecznościowych. Doszło do tego, że siły zbrojne Ukrainy muszą prosić, aby pewnych informacji nie ujawniać. To stawia pytanie o to, czy przy tym tempie przetwarzania informacji  na różnych etapach jej przetwarzania tajność jest elementem kluczowym na polu walki. Dla załogi Kraba, uważa B. Zając, nie ma znaczenia, z jakiego sensora otrzymuje informacje o celu, jego koordynaty. Zagadnieniem staje się to, kto i jak przetwarza mnogość informacji uzyskiwanych z pola walki. W NP BWP  Borsuk zabudowane są sensory, które pozwalają uzyskiwać informacje taktyczne z odległości ok. 10 km, mogą więc one być dostawcą danych dla systemów artyleryjskich. Trzeba zatem wiedzieć, jak to wykorzystać, jak systemowo zbudować cały łańcuch przetwarzania informacji i ich wykorzystania.

Sh Krab ma już doświadczenia z APR-ami, nie tylko polskiej produkcji, ale też niemieckimi i francuskimi rozwiązaniami. W APR o cechach inteligentnych nie wolno zapominać o jednym: to nie są elementy szybujące, w momencie wystrzału pocisk otrzymuje energię kinetyczną, dzięki której, oraz dzięki podsterowaniu, dolatuje we wskazany rejon i precyzyjnie uderza w cel. To określa, jak istotne są dostarczane dane. – Osobiście widziałem coś, co do niedawna wydawało się niemożliwe: że załoga haubicy w 10 sekund oddaje 3 strzały – powiedział. – Zatem kluczem jest zdolność percepcji i przetwarzania danych oraz odpowiednia dawka danych, których nie może być za dużo. Mówiąc o Krylu: daje on o wiele większą mobilność i elastyczność w terenie. Kraba nie da się wysłać na gąsienicach znad granicy niemieckiej nad Bug, Kryl to może zrobić bez transportu kolejowego i naczep niskopodwoziowych. Czy to nie jest czas, aby powrócić dyskusji o Krylu – w kontekście manewrowości i sposobu oraz czasu wykorzystania informacji. To jest jak z pożarem: nie jest najważniejsze, ile jednostek straży wyślemy, ale kiedy będą one przy pożarze.

W trakcie dyskusji pojawiło się też pytanie o to, czy nie czas, aby rozważyć, czy nie wprowadzić na uzbrojenie jednostek lekkich, np. WOT, lekkich haubic holowanych 105 mm, które mogą być szybko transportowane nawet przygodnym pojazdem holującym. Jak wyjaśnił prezes HSW SA, spółka już współprodukuje takie działa we współpracy z zachodnim producentem.  Działa holowane (ciągnione) są znacznie łatwiejsze do przerzutu, np. sh M777. To ważny sygnał, że warto w tym kierunku pójść, i nic nie stoi na przeszkodzie, aby takie haubice mogły być „podpinane" np. do nowego wielozadaniowego pojazdu taktycznego 4x4 z HSW.... Co ważne czas wytworzenia prostego działa ciągnionego liczony jest w dniach, ciężkiego Kraba – w miesiącach. Zaawansowana technologia wymaga czasu – i na etapie produkcji, i szkolenia, i serwisowania w warunkach bojowych. Nadto: nie można koncentrować się na ciężkim sprzęcie, on już jest, dosłownie „za chwilę" będą Himarsy. Może więc warto wprowadzić na dużą skalę coś, co jest tanie, lekkie, szybkie i niezawodne, i co w razie potrzeby pozwoli wiązać siły przeciwnika działaniami nękającymi. Jak w trakcie dyskusji wykazano, WOT mają mieć na wyposażeniu Piraty, a więc i podświetlacze celu CLU, zatem może wskazywać cele dla lotnictwa i ciężkiej artylerii. Bez niej prawdziwych działań na współczesnym polu walki nie da się prowadzić, ponieważ, jak powiedział klasyk  – „bitwa bez artylerii staje się zwyczajną bijatyką".

Konkluzja: już dziś, w znacznej mierze dzięki HSW, dostarczającej nowoczesny i niezawodny sprzęt, Polska już dziś jest w Europie państwem z silną artylerią. – Które państwo może dziś wystawić ponad 20 dywizjonów ogniowych artylerii i 28 kompanii wsparcia, w znacznej części z nowoczesnym samobieżnym moździerzem 120 mm? – retorycznie pyta prowadzący panel gen. bryg. rez. dr Jarosław Kraszewski.

Autor. K. Glowacka/Defence24.pl
Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Hubert

    Cały czas brakuje nam debaty na temat stanu posiadania, na temat liczb ponieważ można mieć domknięty system jakiegokolwiek rodzaju sił zbrojnych, skomplementować co potrzebne aby to wszystko funkcjonowało jednak bez odpowiedniej ilości sprzętu nie będzie to skuteczne i na niewiele się zda. Od jakiegoś czasu staram się przebić z liczbą +/- 1000 artylerii samobieżnej i jak na debacie słusznie zauważono z artylerią holowaną 105 mm łącznie. Jeśli chodzi o artylerie rakietową to Wojsko Polskie powinno mieć 400/500 jednostek artylerii rakietowej z możliwością wyrzutu rakiet na krótką jak i daleką donośność.

    1. Prezes Polski

      1000 szt. w kalibrze >100mm to odpowiednia liczba. Korea pld. ma nawet więcej. Tylko skąd na to pieniądze? Przez 30 lat armia popadała w ruinę, kupiono znikoma ilość nowoczesnego sprzętu, np. f16. Zmiana tego stanu rzeczy jest możliwa, ale...zajmie min. 10 lat, a bardziej prawdopodobne, że 15-20. Wynika to nie tylko z naszych ograniczeń budżetowych, ale i czasu potrzebnego na produkcję nowoczesnego uzbrojenia. Pytanie, czy mamy tyle czasu. Ukraina obecnie za wysoką cenę ten czas nam kupuje, więc trzeba im kibicować, żeby upuścili sowietom jeszcze więcej krwi.

    2. Chyżwar

      @Prezes Polski Pytanie czy faktycznie kupuje. Bierz pod uwagę Pacyfik. Jak tam pierdyknie, to Chińczycy błyskawicznie dostarczą ruskom sprzęt, żeby mogli narozrabiać tutaj. Wtedy oni nie tylko pójdą sami, ale przy pomocy batogów pognają Łukaszenkę.