Reklama

Geopolityka

Chińskie skrzydła nad Himalajami

Samolot wielozadaniowy J-10B. Fot. Alert5 (CC BY-SA 4.0)
Samolot wielozadaniowy J-10B. Fot. Alert5 (CC BY-SA 4.0)

Informacje o wycofaniu się chińskich wojsk ze spornego rejonu Himalajów wydają się nieco na wyrost – wycofały się tylko niektóre pododdziały i to o zaledwie kilka kilometrów. Tymczasem obydwie strony pozostają bardzo aktywne w rejonie linii rozgraniczenia. Wysoką aktywność przejawiają chińskie statki powietrzne różnych typów i klas.

Chińskie media donosiły m.in. o różnych typach śmigłowców transportowych ze składu 76. Grupy Armii, które ćwiczyły na płaskowyżu po swojej stronie przeloty na minimalnej wysokości w czasie ćwiczenia lotów na penetrację, czyli przenikanie przez systemy obronne nieprzyjaciela. W ćwiczeniu, które odbyło się 22 czerwca, brały udział chińskie Mi-17, a także nowego typu śmigłowce Z-8G (maksymalna masa startowa 13,8 t), wywodzące się od francuskiego Super Frelona. Maszyny te są zdolne do operowania w środowisku wysokogórskim i mogą przewieźć 5 ton ładunku albo 30 żołnierzy na odległość 1000 km, mają więc nieco większe możliwości niż Mi-17 będące dzisiaj rosyjskim hitem eksportowym.

Z kolei 5 lipca chińskie media opublikowały fotografie jednosilnikowych myśliwców Chengdu J-10 Měnglóng, których piloci również ćwiczyli przełamywanie obrony nieprzyjaciela. Samoloty te należały do jednostek podporządkowanych rozkazom Dowództwa Północnego Teatru, a zatem do rejonu, który nie graniczy z Indiami. Nie oznacza to jednak, że nie mogły tam zostać potem przerzucone.

O pojawieniu się 40 samolotów J-10 w pobliżu spornej granicy informowały w ostatnich dniach media indyjskie. Miały się one pojawić w kontrolowanej przez Pakistan części Kaszmiru, a dokładnie w bazie Skardu, gdzie wcześniej zaobserwowany został chiński samolot tankowania powietrznego Ił-78. Przesunięcie to jest komentowane jako dodatkowe zabezpieczenie Pakistanu, bądź pakistańskiego frontu w ewentualnej wojnie.

Indyjscy komentatorzy podkreślają, że w przypadku konfliktu pakistańskie lotnictwo nie miałoby szans na powstrzymanie uderzenia lotnictwa indyjskiego, przez co mogłoby tutaj nastąpić przełamanie obrony sprzymierzonych - ChRL i Pakistanu. Byłoby to znacznie łatwiejsze niż przełamanie się przez samoloty J-16 (odpowiednik Su-30), stacjonujące w Chinach po drugiej stronie Himalajów. Z drugiej strony to, że piloci J-10 szkolili się sami w działania ofensywnych, mogłoby oznaczać, że ich samoloty stanowiłyby komponent uderzeniowy osłaniany przez dysponujące większym zasięgiem samoloty z baz w Chinach.

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Leon

    Zastanawiam się czy istnieje ewentualność wybuchu konflIktu proxy pomiędzy Pakistanem a Indiami, wspieranymi odpowiednio przez USA i CHRLD.

    1. Gnom

      Jako konflikt zastępczy - tak, ale wątpię by Indie były na tyle naiwne.

  2. Niuniu

    Leon - USA to nadal sojusznik Pakistanu.

    1. Antysrutnik

      A reżim dyktatora z Kremla za kim jest