Reklama
  • Wiadomości

Amerykanie wycofują się z finansowania rozwoju samolotów F-16?

Według specjalistów rezygnacja Amerykanów z programu CAPES - rozwoju awioniki samolotów F-16 (combat avionics programmed extension suite), może mieć negatywny wpływ na proces modernizacji samolotów F-16 na Tajwanie i w drugiej kolejności w Singapurze. Ale jak się okazuje może mieć również wpływ na rozwój tych samolotów w Polsce.

Amerykanie mogą wycofać się z programu modernizacji swoich samolotów F-16 pozostawiając jego finansowanie tylko krajom wykorzystującym te samoloty – fot. USAF
Amerykanie mogą wycofać się z programu modernizacji swoich samolotów F-16 pozostawiając jego finansowanie tylko krajom wykorzystującym te samoloty – fot. USAF

Raport przedstawiony w Defence News nie pozostawia złudzeń. Decyzja Pentagonu o przerwaniu programu CAPES, choć jeszcze nie potwierdzona (amerykańskie siły powietrzne odmawiają jakichkolwiek komentarzy na temat budżetu przed jego ogłoszeniem 4 marca), wpłynie na proces modernizacji samolotów F-16 w innych państwach użytkujących te statki powietrzne. I niewątpliwie zwiększy ich koszty.

Jak się okazuje amerykańskie siły powietrzne prawdopodobnie postanowiły w ramach oszczędności nie tylko ograniczyć wydatki na program rozwoju systemów pokładowych samolotów F-16, ale jednocześnie przerzucić pozostałe w nim środki na program SLEP (service-life extension program) – związany z pracami remontowymi prowadzonymi na tych statkach powietrznych.

Teoretycznie może to oznaczać, że Amerykanie ostatecznie postanowili zaprzestać inwestowania w „szesnastki” czekając po prostu aż się one wykruszą z jednostek kolejno wylatując swoje resursy. Znamienny w tym wszystkim jest fakt, że po przerobieniu ostatniego samolotu F-4 na bezzałogowy, zdalnie sterowany cel powietrzny – teraz takie same przeróbki robi się na myśliwcach F-16. Czy tylko takie zadanie przewiduje się w USA dla samolotów, które w wielu państwach stanowią podstawę ich obrony powietrznej?

„Szesnastki” w USA to nie to samo co „szesnastki” w innych krajach

Program CEPES przewidywał modernizację systemów pokładowych na 300 amerykańskich i 144 tajwańskich F-16. Wbrew rachunkom przerwanie prac w Stanach Zjednoczonych będzie miało o wiele mniejszy wpływ na możliwości bojowe amerykańskiego lotnictwa niż ograniczenie programu CEPES w odniesieniu do Tajwanu.

Związane jest to nie tylko ze stanem samolotów amerykańskich, które w oczywisty sposób są lepiej wyposażone od tajwańskich, ale również z wagą zadań jakie przypisuje się tym statkom powietrznym w obu tych państwach. O ile bowiem w Stanach Zjednoczonych F-16 powoli zaczynają tracić znaczenie na rzecz myśliwców nowej generacji o tyle na Tajwanie to właśnie one stanowią i jeszcze długo będą stanowić gwarancję bezpieczeństwa przed permanentnym zagrożeniem ze strony Chin. Mówiąc brutalnie Tajwańczycy pozostaliby na lodzie z problemem i jak się niestety okazuje nie tylko Tajwańczycy.

Co teraz mogą zrobić użytkownicy „szesnastek”?

Jednym z najważniejszych zadań stojących przed programem CEPES była integracja na „szesnastkach” radaru SABR (scalable agile beam radar) z elektronicznym kształtowaniem i sterowaniem wiązką opracowanego przez koncern Northrop Grumman, za którego integrację miał odpowiadać Lockheed Martin.

Jeżeli Amerykanie rzeczywiście wycofają się z finansowania CEPES to Tajwan będzie musiał znaleźć odpowiedź na pytanie co dalej. Najprostszym rozwiązaniem jest oczywiście samodzielne sfinansowanie tego programu, bez amerykańskiego wsparcia finansowego. Biorąc pod uwagę ograniczenia budżetowe i długi, jakie już w tej chwili ma Tajwan za uzbrojenie wobec Stanów Zjednoczonych jest to jednak praktycznie niemożliwe.

Specjaliści wskazują, że drugim rozwiązaniem jest odejście z programu CEPES i przeprowadzenie takiej modernizacji wspólnie z Koreą Południową, tyle że w oparciu o radar Raytheon z koncernem BAE Systems jako podmiotem odpowiedzialnym za całość prac. Ponieważ w Korei Południowej prace dotyczą 134 samolotów KF-16C/D może to w znaczny sposób rozłożyć koszty.

Trzecią opcją jest dalsze naciskanie na Stany Zjednoczone by zgodziły się na sprzedaż nowych samolotów F-16C/D lub nawet F-35, co jednak ze względów na stanowisko Chin jest  bardzo trudne i o czym już nieoficjalnie informują sami Amerykanie (szczególnie w odniesieniu do najnowszych technologii zastosowanych na F-35).

Tajwańczycy już od lat skarżyli się na nieformalne embargo nałożone na nich jeżeli chodzi o najnowsze technologie wojskowe. Sygnałem, że coś się zmieni był właśnie kontrakt podpisany w 2011 roku za 5,3 miliarda dolarów na modernizację 146 tajwańskich samolotów F-16A/B, które Amerykanie przekazali im w latach 90-tych.

Singapur a ucięcie programu CAPES

Drugim państwem, które teoretycznie może odczuć przerwanie finansowania programu CAPES jest Singapur. 14 stycznia br. Pentagon  poinformował bowiem Kongres o możliwym rozpoczęciu modernizacji 60 singapurskich samolotów F-16C/D za 2,43 miliarda dolarów. Jednym z głównych celów prac miała być zabudowa na tych statkach powietrznych nowego radaru pokładowego (zaplanowano kupno 70 stacji radiolokacyjnych z aktywną anteną ścianową).

Singapur jest jednak w o tyle lepszej sytuacji, że podobnie jak Tajwan może się podłączyć do programu modernizacji południowokoreańskich „szesnastek” (rozkładając koszty), albo po prosty przyśpieszyć proces pozyskiwania samolotów F-35 (jest to drugi poza Japonią kraj azjatycki, który ma szansę otrzymać te statki powietrzne).

Najmniej prawdopodobna jest próba wspófinansowania z Tajwanem programu CAPES, ponieważ nawet wkład finansowy Singapuru nie zniweluje tego, czego zabraknie po odejściu z niego Amerykanów.

Polska a ucięcie program CAPES

Polska kupiła od Stanów Zjednoczonych 36 jednomiejscowych F-16C Block52+ i 12 dwumiejscowych F-16D Block52+, a więc otrzymaliśmy najnowocześniejszą wersją tego samolotu w Europie. I tak jeszcze będzie przez kilka lat. Niestety nawet najnowsze systemy pokładowe się starzeją i już należy myśleć o ich modernizacji. Jak widać po Tajwanie i być może Singapurze może to nie być wcale takie proste.

Przy założeniu, że Amerykanie będą pokrywali większość kosztów związanych z rozwojem „szesnastek” (co wynikało z ilości tych myśliwców wykorzystywanych w Stanach Zjednoczonych) nie byłoby z tym większego problemu, jednak ograniczenie finansowe mogą całkowicie zmienić tą sytuację.

Teraz priorytetem dla amerykańskiego lotnictwa jest jak najszybsze wdrożenie samolotu F-35 i jeżeli zajdzie taka potrzeba odbędzie się to kosztem cięć w budżecie przeznaczonym na F-16. Czy więc stać nas będzie na samodzielne utrzymanie amerykańskich specjalistów, by ci pracowali nad dalszym rozwojem polskich „szesnastek”? Sami tego zrobić nie możemy, i to nie tylko dlatego, że nie mamy pełnej dokumentacji, ale przede wszystkim dlatego, że tego po prostu nie potrafimy.

Amerykański sekretarz obrony Chuck Hagel w czasie swojej wizyty w Polsce otrzymał wyraźny sygnał, że Polska jest zainteresowana modernizacją starych i zakupem nowych samolotów F-16. MON dementuje te informacje, ale wojskowi optują za takim rozwiązaniem, ponieważ odpadnie problem przygotowywania i przeprowadzenia przetargu oraz będą mieli argument, by wcisnąć koszty takich prac w program modernizacji technicznej sił zbrojnych.

Tymczasem powinien ich przynajmniej zastanowić proces systematycznego zmniejszania środków przeznaczonych przez Amerykanów na prace nad modernizacją samolotów F-16, które w ciągu ostatnich ośmiu lat ograniczono prawie czterokrotnie (z około 550 milionów dolarów w 2006 r. do 144, 4 miliona dolarów w 2014 r.). I nie pociesza fakt, że według oficjalnych prognoz Pentagonu od 2015 r. ta tendencja ma się odwrócić, ponieważ decyzja w sprawie CAPES wskazuje na coś zupełnie innego.

Może więc rzeczywiście już nastał czas, by zacząć zastanowić się nad planem B.

 

Zobacz również

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama