Reklama
  • Analiza

Program Harpia. Czy jesteśmy spóźnieni? [OPINIA]

Siły Powietrzne RP czeka niełatwa decyzja wyboru następcy Su-22 i MiGów-29, czyli starszej połowy bojowych odrzutowców, które, jak pokazał rok 2018, nie spełniają nie tylko wymogów pola walki, ale również bezpieczeństwa. Decyzję taką podejmiemy w NATO jako ostatni, gdyż Bułgaria i Słowacja, dwa z trzech krajów sojuszu jakie używają nadal MiGów-29, w ostatnich miesiącach 2018 roku wybrały na ich następcę najnowszy wariant myśliwca F-16 Super Falcon. Jaką decyzję podejmie Polska w programie Harpia?

Fot. st. chor. szt. Adam Roik/CC DO SZ
Fot. st. chor. szt. Adam Roik/CC DO SZ

Program Harpia, czyli myśliwca wielozadaniowego dla Sił Powietrznych RP, jest jednym z tych elementów programu modernizacji, który jest równie trudny co pilnie potrzebny. Dotyczy on pozyskania samolotów bojowych, które zastąpią eksploatowane obecnie maszyny Su-22 i MiG-29. Złośliwi twierdzą, że powinny trafić pod opiekę konserwatora zabytków. Jest to niestety smutny żart, gdy połowa naszych samolotów bojowych to skansen poradzieckiej technologii, niebawem ostatni w NATO.

Poradzieckie eskadry NATO

Samoloty myśliwsko-bombowe w wersji jednomiejscowej Su-22M4 i dwumiejscowe Su-22UM3K obecnie reprezentują nikłe zdolności bojowe, a planowane na rok 2014 wycofanie ich ze służby nie doszło do skutku z przyczyn szkoleniowych, nie zaś operacyjnych. Siły Powietrzne RP nie posiadają wystarczającej liczby samolotów nie tylko do szkolenia dostatecznej liczby pilotów, ale również podtrzymania umiejętności załóg już wyszkolonych. Polskie Su-22 służą więc do szkolenia, nie tylko pilotów, ale też wojsk lądowych w zakresie współpracy z lotnictwem i są częstym gościem na poligonach. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Polska jest ostatnim w Europie użytkownikiem tych maszyn. Na świecie w czynnej służbie mają je nadal państwa takie jak Iran, Wietnam, Syria i Angola.

Jeśli chodzi o MiGi-29, słynne „smokery”, to po utracie 3 maszyn w służbie pozostaje 29 samolotów tego typu. Do polskiego lotnictwa wojskowego trafiły one w 1989 roku, tak więc roku 2019 zamyka trzecią dekadę ich służby. Dziewięć spośród polskich MiGów-29 to samoloty pozyskane z Niemiec, wyeksploatowane w dużo większym stopniu niż pozostałe maszyny. Z pozostałych 20 samolotów, 15 przeszło w WZL-2 modernizację do wersji określanej jako MiG-29M, która dostosowała je do współdziałania w ramach sił NATO.

Polska jest jednym z trzech krajów NATO, które nadal eksploatują samoloty MiG-29. Pozostałe dwa to Bułgaria i Słowacja, które jednak planują w najbliższych latach zastąpić je maszynami F-16 Block 70. Słowacja 11 lipca 2018, w pierwszym dniu szczytu NATO, ogłosiła decyzję o zakupie 14 fabrycznie nowych samolotów Lockheed Martin F-16 Block 70. Bułgaria kilka lat temu wybrała na następcę swoich MiGów szwedzkie Gripeny, jednak w atmosferze politycznego skandalu przetarg został anulowany, co doprowadziło do eksploatowania przy ogromnych kosztach ostatnich sprawnych MiGów-29. Doprowadziło to do sytuacji, w której dziś przestrzeni powietrznej Bułgarii bronią rotacyjne samoloty NATO w ramach misji Air Policing. Jest jednak światełko w tunelu. 21 grudnia 2018 roku bułgarskie ministerstwo obrony ogłosiło, iż w rozpoczętym w październiku postępowaniu komisja analizująca cztery złożone oferty rekomenduje pozyskanie 8 samolotów F-16 Block 70 w ramach kontraktu międzyrządowego z USA.

Harpia – czy będzie „samolotem myśliwskim nowej generacji”?

 Minister Mariusz Błaszczak polecił Szefowi Sztabu Generalnego Wojska Polskiego przyśpieszenie realizacji programu, którego efektem będzie pozyskanie samolotu myśliwskiego nowej generacji wprowadzającego nową jakość w działaniach lotniczych, jak też wsparcia pola walki – można było przeczytać w enigmatycznym komunikacie MON z listopada 2018 roku, gdy od niemal roku trwała już faza analityczno-koncepcyjna programu Harpia, którego celem jest pozyskanie samolotów - nadal nie wiemy dokładnie jakich. Chociaż nieco światła na sprawę może rzucić lista producentów biorących udział w dialogu technicznym. Są to amerykańskie firmy Lockheed Martin i Boeing, włoski Leonardo oraz szwedzki Saab.

F-35A w barwach US Air Force. Fot. US Air Force
F-35A w barwach US Air Force. Fot. US Air Force

Czytając słowa ministra Błaszczaka o „pozyskaniu samolotu myśliwskiego nowej generacji” myślimy oczywiście o maszynie 5. generacji, a w tej kategorii dostępny jest dla Polski jedynie Lockheed Martin F-35, stający się dziś nowym standardem maszyn wielu bogatszych państw NATO. Jednak jego wprowadzenie, jak wynika zarówno z ministerialnych analiz, upublicznionych w ostatnich latach, jak też z opinii wyrażanych przez wysokich dowódców, niesie ze sobą dwa ogromne wyzwania.

Pierwsze i najbardziej prozaiczne to pieniądze. Co prawda koncern Lockheed Martin chwali się stałym spadkiem ceny maszyn, która dla wersji podstawowej F-35A ma spaść niebawem poniżej 90 mln dolarów, ale jest to cena dla krajów będących uczestnikami programu JSF, takich jak no. Włochy, Turcja czy Wielka Brytania. Dla Polski, która nie współdzieliła ogromnych kosztów finansowania projektu cena byłaby prawdopodobnie bliższa tej, jaka negocjują obecnie Belgowie, którzy wyceniają „swoje” F-35A na ponad 130 mln dolarów. Polska potrzebuje od 48 do 64 maszyn, co daje nam ogólne pojęcie o kosztach, ale nie o złożoności problemu.

Drugim problemem jest system samolotu działającego wg. całkiem innej koncepcji, którego zadaniem jest uniknięcie wykrycia i zniszczenie kluczowych systemów przeciwnika, takich jak jego obrona powietrzna czy system dowodzenia. Jednak taka maszyna może pełnię swoich możliwości wykorzystać, gdy przenosi uzbrojenie wewnątrz kadłuba, tak więc jest go znacznie mniej niż w maszynie konwencjonalnej. Potrzebuje też całego systemu rozpoznania, wsparcia i wymiany informacji, którego w kraju nie posiadamy. De facto nie posiadamy nawet systemu rozpoznania adekwatnego do obecnie posiadanych systemów uzbrojenia. Ale to temat na odrębną analizę. Podsumowując, aby zakup F-35 miał dziś sens, potrzebowalibyśmy przede wszystkim więcej pieniędzy na samoloty i na system umożliwiający wykorzystanie ich możliwości. 

Tak więc zastąpienie MiGów-29 i Su-22 maszynami F-35, który to wybór nęci politycznie i technologicznie, nie wydaje się dziś optymalnym rozwiązaniem dla Polski. Bardziej uzasadnione jest pozyskanie w pierwszej kolejności co najmniej dwóch eskadr maszyn późnej 4 generacji. W dalszej perspektywie wsparłaby je co najmniej jedna eskadra "przełamująca" samolotów F-35, której celem byłaby eliminacja kluczowych środków obrony powietrznej przeciwnika i otwarcie drogi dla innych systemów ataku powietrznego. 

Warto też zwrócić uwagę, że w działaniach powietrznych nastąpiła istotna zmiana od czasu gdy powstał projekt F-35. Pewnym trendem stało się dziś oddziaływanie na przeciwnika spoza zasięgu jego systemów przeciwlotniczych, czyli precyzyjne uzbrojenie kierowane o zasięgu dziesiątek a nawet setek kilometrów. koncentrowanie się na nosicielach uzbrojenia jest pewnym archaizmem, gdyż dzięki zwiększaniu zasięgów pocisków kierowanych mogą one często unikać w strefę działania obrony powietrznej czy samolotów przeciwnika. W tym kontekście kluczowa jest wielozadaniowości i zdolność do wykorzystania informacji pochodzących z różnych źródeł i środków rozpoznania, umożliwiających skuteczne wykorzystanie uzbrojenia typu „standoff”.

Należący do RAF Eurofighter Typhoon FGR.4 z podwieszonymi bombami Pavewey IV. – fot. BAE System
Należący do RAF Eurofighter Typhoon FGR.4 z podwieszonymi bombami Pavewey IV. – fot. BAE System

Tajfun, Gryf i Szerszeń

Możliwości aktywnego i pasywnego wykrywania celów, oraz wykorzystania sieciocentrycznego systemu wymiany danych do pozyskania informacji od sojuszniczych jednostek oferują samoloty określane czasem jak „generacja 4,5” czy generacja 4+. Takie możliwości rozwija m. in. oferowany Polsce za pośrednictwem koncernu Leonardo samolot Eurofighter Typhoon, który stanowi podstawowe uzbrojenie sił powietrznych Niemiec, Włoch, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Jest to maszyna dwusilnikowa, znacznie większa niż F-35 czy też eksploatowane przez Polskę F-16C/D Jastrząb. Obecnie oferowane samoloty Eurofighter posiadają coraz szerszy arsenał uzbrojenia kierowanego nie tylko do zwalczania celów powietrznych, jak wczesne generacje tych maszyn, ale również do niszczenia celów naziemnych, w tym bomby kierowane i pociski manewrujące. Istotnym argumentem na korzyść tej oferty może być proponowany, szeroki udział polskiego przemysłu w produkcji Typhoonów. Maszyny te mogą latać z naddźwiękową prędkością przelotową (supercruise).

Wadą tych maszyn z polskiej perspektywy jest znaczny koszt, wg. niektórych szacunków porównywalny z F-35, oraz arsenał uzbrojenia nie do końca kompatybilny z polskimi F-16. Dotyczy to szczególnie pozyskanych niedawno pocisków JASSM, których europejskimi odpowiednikami stosowanymi na Eurofighterach są systemy Taurus oraz Storm Shadow.

Gripen E. Fot. Saab
Gripen E. Fot. Saab

Koncern Saab może zaproponować samoloty Gripen C/D, które służą już m. in. w lotnictwie Węgier i Czech, jednak ich możliwości do zwalczania celów naziemnych są ograniczone. Zaletą jest natomiast niski koszt eksploatacji. Oferta szwedzkiego producenta może też obejmować nowy model myśliwca wielozadaniowego Gripen E/F, jednak są to maszyny będące obecnie w fazie prototypu i ich szybkie wprowadzenie do służby może być trudne. Podobnie jak Eurofighter, również Gripen nie jest w pełni kompatybilny z uzbrojeniem jakim dysponuje dziś polskie lotnictwo, ma natomiast możliwość lotu z naddźwiękową prędkością przelotową.

Trzecią opcją jest oferowany przez koncern Boeing samolot F/A-18E/F Super Hornet, który eksploatowany jest m. in. przez amerykańską marynarkę wojenną i piechotę morską. Jest to obecnie również mocna propozycja w przetargu na nowy myśliwiec dla Finlandii, która podobnie jak Polska dysponuje pociskami JASSM. Finowie byliby jednak w nieco lepszej sytuacji niż Polska, gdyż obecnie eksploatują maszyny F-18C/D Hornet. Natomiast zaletą Super Hornetów jest z pewnością możliwość korzystania z pełnej gamy amerykańskiego uzbrojenia jakim dysponujemy obecnie oraz możliwość poszerzenia kooperacji z koncernem Boeing. 

Kolejna generacja Jastrzębi

Ostatnia propozycja dla Polski to opcja, którą w 2018 roku wybrały pozostałe kraje użytkujące jeszcze myśliwce MiG-29, czyli Bułgaria i Słowacja a więc F-16 Block 70/72. Jest to najnowsza generacja tych maszyn, wykorzystujących wiele rozwiązań zastosowanych w samolotach F-35, szczególnie w zakresie awioniki i systemu walki. Jest wśród nich np. radar AESA Northrop Grumman AN/APG-83 SABRE (ang. Scalable Agile Beam Radar) na bazie stacji radiolokacyjnej AN/APG-81 stosowanej w F-35 oraz celownik nahełmowy Joint Helmet Mounted Cueing System. Umożliwia to wykorzystanie uzbrojenia kierowanego najnowszej generacji, w tym pocisków powietrze-powietrze AIM-120C7 i AIM-9X, powietrze-ziemia JASSM czy AARGM oraz bomb kierowanych Paveway IV i JDAM. Napęd stanowi silnik nowej generacji typu General Electric F110 lub Pratt & Whitney F100 o znacznie niższych kosztach eksploatacji.

Fot. Lockheed Martin
Fot. Lockheed Martin

Istotną zaletą tego rozwiązania jest jego wysoka kompatybilność z posiadanymi przez Polskę maszynami F-16 Block 52+ dla których posiadamy już system szkolenia i wsparcia eksploatacji. Jednocześnie daje ono szereg możliwości maszyny F-35, bez jej ograniczeń i wysokich kosztów, ale również bez zdolności stealth. Kolejną zaletą jest możliwość wykorzystani tych samych rodzajów uzbrojenia, jakie pozyskano już dla F-16 Jastrząb. W perspektywie możliwa jest dalsza unifikacja floty, poprzez podniesienia polskich F-16 Block 52+ do standardu F-16V, czyli maksymalnie zbliżonego do standardu Block 70 w zakresie możliwym dla maszyn wcześniejszych generacji. Jest to sytuacja, która daje tej ofercie w programie Harpia większy handicap niż mają np. Super Hornety w fińskim przetargu, gdyż nie chodzi o wymianę maszyn na nowsze, ale zwiększenie floty i potencjalne zwiększenie jej unifikacji. 

Problem stanowią niestety czas i pieniądze. Eksploatacji samolotów MiG-29 i Su-22 nie można będzie wydłużać w nieskończoność, a tymczasem w programie Harpia brak jest zarówno decyzji jak też pieniędzy na jego realizację. Mało realistyczne zdają się założenia MON, wg. których umowa ma zostać zawarta w roku 2020 z dostawami już 2 lata później. Czas dostawy, w optymistycznej wersji to 3-5 lat od zawarcia umowy, natomiast Inspektorat Uzbrojenia jest dziś w fazie analityczno-koncepcyjnej, a więc do zawarcia umowy i dostaw może minąć wiele czasu.

Jak wiele, może nam pokazać proces zakupu systemu Patriot, który został rekomendowany w 2014 roku, pierwsza faza podpisana w 2018 a do dostaw zostało nam jeszcze kilka lat. Potrzebne są więc szybkie i zdecydowane działania, mające na celu zarówno wybór maszyny i zawarcie umowy, jak też zabezpieczenie środków na jej realizację. Warto w tej ostatniej kwestii, podobnie jak przy zakupie samolotów F-16 Jastrząb 15 lat temu, zdecydować się na odpowiednią ustawę. Pozwoli to na uregulowanie nie tylko dostaw i finansowania, ale też szczegółowy zakres współpracy przemysłowej lub offsetu. Kluczowe jest jednak dokonanie odpowiedniego i możliwie szybkiego wyboru. Jego skutki będą kształtować możliwości bojowe polskiego lotnictwa w nadchodzących dekadach.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama