Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie
Poniedziałkowy przegląd prasy: Kto odpalił rakietę? Zacieranie śladów zbrodni, Uderzenie w Kreml, Armia nieco niższa stopniem, Twierdza Azoty, Watażka, który wstrząsnął światem, Krwawa bitwa pod Gazą
Poniedziałkowy przegląd prasy
Przegląd prasy
Nasz Dziennik, Kto odpalił rakietę, Z kmdr. por. rez. Maksymilianem Durą, ekspertem portalu Defence24.pl, rozmawia Piotr Falkowski:
(...) Czego można się dowiedzieć o wyrzutni i rakiecie, badając szczątki samolotu?
- O wyrzutni nic. To, czyja była wyrzutnia, można stwierdzić, kiedy się ją znajdzie. A zapewne już dawno ją wywieziono i zniszczono. Natomiast o rakiecie bardzo dużo. Jeśli się znajdzie jej fragmenty, to będzie wiadomo, jaka to rakieta. Na jej silniku są numery produkcyjne (i prawdopodobnie na głowicy bojowej). Stąd już łatwo się dowiedzieć, do kogo należała i kto mógł ją odpalić. Prawdopodobnie właśnie teraz ci bandyci, którzy to zrobili, przeczesują teren, żeby znaleźć wszystkie fragmenty i je usunąć. Bo mogłoby się np. okazać, że wystrzelona rakieta w tym czasie powinna znajdować się na terenie Rosji. Ale to można rozpoznać po zbadaniu wraku. Ważną rolę odgrywają ciała ofiar. Myślę, że właśnie dlatego teraz ktoś wywozi zwłoki, ponieważ w części z nich mogą być odłamki od pocisku.
Pod koniec czerwca separatyści zajęli jednostkę wojsk obrony przeciwlotniczej w Doniecku, która miała na wyposażeniu wyrzutnię Buk, chociaż podobno nie działała. Czy jest możliwe, że to jej użyto do zestrzelenia malezyjskiego boeinga?
- Tak, jest taka możliwość. Oczywiście zepsutą wyrzutnię można naprawić. Przecież ona znajdowała się na terenie jednostki, gdzie musiały być warsztaty i odpowiednio przeszkoleni ludzie. Mogli zostać zmuszeni do pomocy przy naprawie albo pomagać separatystom dobrowolnie.
Możemy wykluczyć, że ten samolot zestrzeliła armia ukraińska, jak twierdzi Rosja
- Teoretycznie oczywiście nie, ponieważ Ukraina posiada odpowiednie wyrzutnie i rakiety. Tak samo jak nie możemy wykluczyć, że nie było żadnej rakiety i na pokładzie wybuchła bomba. Dlatego tak ważne jest zbadanie wraku. Ale te trudności z dopuszczeniem międzynarodowej komisji, wywożenie zwłok, zacieranie śladów -to wszystko wskazuje na separatystów, a właściwie, mówiąc bez ogródek, bandytów. Jedno można powiedzieć na pewno: jeżeli tam strzelała regularna armia ukraińska albo rosyjska, to znaczyłoby, że wiedzieli, do czego strzelają. Zawodowy operator takiej wyrzutni łatwo się zorientuje, jaki to samolot. Musiałby otrzymać rozkaz zniszczenia samolotu pasażerskiego, w co ja osobiście nie wierzę.
Rzeczpospolita, Zacieranie śladów zbrodni, Piotr Jendroszczyk: Prorosyjscy rebelianci kontrolują dostęp do miejsca tragedii samolotu malezyjskich linii lotniczych, wywożą jego szczątki. Krewni ofiar katastrofy nie mają pojęcia, co się stało z ciałami ich bliskich, a w całym regionie trwają zacięte walki pomiędzy rebeliantami a siłami ukraińskimi - tak wyglądał wczoraj trzeci dzień po zestrzeleniu boeinga 777 nad Ukrainą. Do wczorajszego wieczoru udało się odnaleźć ciała 196 osób. Podobno są w trzech wagonach chłodniczych w miejscowości Torez. 38 ciał znajduje się w jednym ze szpitali Doniecka. Nadal brakuje jednak zwłok ponad 100 ofiar tragedii. Wiele ciał wystawionych było na działanie wysokiej temperatury i są w bardzo złym stanie. Władze w Kijowie negocjują z separatystami wywiezienie zwłok.
W sieci, Boeing uderza w Kreml, Piotr Skwieciński: (....)Tragedia boeinga jest więc w oczywisty sposób korzystna dla Ukrainy. Widowiskowo przypomina bowiem konflikt, który zdążył już zacząć schodzić z czołówek światowych mediów. Rosja w tej odsłonie pełni rolę jednoznacznie czarnego charakteru. Kijowski rząd walczy z tym czarnym charakterem. Jest słabszy, a jednak odnosi w tej walce sukcesy. To wzbudza sympatię, a sympatia jest w obecnym świecie bardzo ważnym, sprawczym czynnikiem politycznym. Jeśli nawet w najbliższych dniach Putin zdecyduje się rozciąć zacieśniający się wokół niego gordyjski węzeł i rozpocząć otwartą inwazję na Ukrainę, to teraz, po strąceniu cywilnego samolotu, trudno sobie wyobrazić gorsze dla niego w sensie politycznym i PR-owskim okoliczności tej operacji.
Dziennik Wschodni, Koniec Sokoła? Załoga protestuje: Zarząd PZL-Świdnik planuje zakończenie produkcji Sokołów - alarmują związkowcy 0 planach dotyczących flagowego produktu świdnickiej fabryki związkowcy usłyszeli podczas spotkania z zarządem. Natychmiast zaalarmowali pozostałych pracowników przez radiowęzeł! stronę internetową. - Według słów dyrektora zarządzającego planuje się za 2-3 lata zaprzestanie produkcji Sokoła - czytamy w związkowym komunikacie. -Tym samym okazało się, że uzyskiwane podczas procesu prywatyzacji zapewnienia, że Sokół będzie modernizowany i oferowany jako uzupełnienie oferty marketingowej koncernu, nie zostaną dotrzymane. Związkowcy nie kryją rozgoryczenia. - Jesteśmy jedynym zakładem w tym kraju, który jest w stanie zaprojektować, przetestować, scertyfikować i wprowadzić do produkcji, a następnie sprzedać i serwisować śmigłowiec. Mamy również nowoczesny ośrodek, w którym szkolimy pilotów i mechaników naszych klientów - wylicza Piotr Sadowski, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej Związku Zawodowego Inżynierów i Techników w PZL-Świdnik S.A. - Zakład straci swoją rangę. Z producenta staniemy się jedynie montownią.
Dziennik Gazeta Prawna, Armia nieco niższa stopniem, Maciej Miłosz: W służbie czynnej w Wojsku Polskim jest obecnie 84 generałów i admirałów. Wprawdzie pod koniec ubiegłego roku było ich jeszcze 90, ale w ostatnich tygodniach na emeryturę przeszli m.in. generałowie Andrzej Malinowski, Stanisław Butlak i Krzysztof Górecki.
Tendencję spadkową w liczbie aktywnych generałów można zauważyć od lat. Jeszcze w 2009 r. było ich 140, a np. w połowie lat 80, prawie 200. Ale o ile wcześniej taka liczba najwyższych rangą oficerów była uzasadniona liczbą pozostałych żołnierzy (bywały lata, że w wojsku polskim służyło ich ponad 200 tys.), to po przejściu na zawodowstwo w latach 2009-2010 i związanym z tym radykalnym zmniejszeniem ogólnej liczby wojskowych tak duża liczba generałów była anachronizmem. Kosztownym. Dla wojska różnica finansowa po ich przejściu na emeryturę jest duża. Uposażenie podstawowe generała to od 8,4 tys. zł (dowódca brygady) do 14,9 tys. zł (szef Sztabu Generalnego). Do tego dochodzą różne dodatki (np. za długoletnią służbę wojskową ponad 30 proc. podstawowy). Trudno więc znaleźć generała, który zarabiałby mniej niż 12 tys. zł brutto. Na emeryturze nie ma dodatków, a po 30 latach w wojsku dostaje się na emeryturze 75 proc. uposażenia podstawowego. Tak więc odejście jednego generała na emeryturę to miesięcznie kilka tysięcy złotych, które zostaną w budżecie MON.
Rzeczpospolita, Zbrojeniówka na finiszu konsolidacji: Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wziął pod lupę integrację z Polską Grupą Zbrojeniową dziewięciu państwowych firm należących do Polskiego Holdingu Obronnego. - To początek finału konsolidacji branży zbrojeniowej, mimo że przed nami wciąż większość procedur rejestracyjnych - potwierdza Waldemar Dąbrowski, prezes PGZ. Przyszły narodowy czempion obronny ma zatrudniać 14 tys. pracowników pochodzących z ok. 30 spółek i osiągać roczne przychody sięgające 6 mld zł, przy kapitale zakładowym 6,5 mld zł. Już wcześniej UOKiK zaakceptował koncentrację w PGZ z siedzibą w Radomiu 16 pierwszych firm z sektora obronnego, co zdaniem prezesa urzędu związane jest z "realizacją strategii rozwoju systemu bezpieczeństwa Polski". W pierwszym etapie konsolidacji do PGZ dołączyło m.in. 11 wojskowych firm remontowo-produkcyjnych, na czele z produkującymi rosomaki Wojskowymi Zakładami Mechanicznymi w Siemianowicach, gdyńskim Centrum Techniki Morskiej i czołową artyleryjską spółką Podkarpacia Hutą Stalowa Wola.
Newsweek, Twierdza Azoty, Radosław Omachel: Czy rosyjski oligarcha zmusi państwo polskie, by drogo odkupiło od niego akcje spółek, które wcześniej tanio sprzedało? (...) - Jest i trzecia, najbardziej prawdopodobna możliwość: Kantor planuje to, co giełdowi gracze określają mianem "green mail" - mówi osoba znająca kulisy rozgrywki z Acronem. Chodzi o przestraszenie głównego właściciela i doprowadzenie do sytuacji, w której skłonny będzie dla świętego spokoju odkupić akcje od rywala. Oczywiście po wyższej cenie, niż je nabył.
- Sprzedanie akcji Azotów to najbardziej sensowna rzecz, jaką Acron może teraz zrobić - mówi nasz informator doradzający resortowi skarbu przy niektórych operacjach na rynku finansowym. Trzy lata temu rząd Węgier, po długich negocjacjach, za prawie dwa miliardy dolarów odkupił od rosyjskiego koncernu Surgutnieftiegaz pakiet 21 proc. akcji swojej rafinerii MOL. Węgrzy tak zmienili statut, że Rosjanie i tak nie mieli żadnego pożytku z posiadanych walorów. Czy w przypadku Azotów w grę wchodzi podobny scenariusz Kilkanaście miesięcy temu skarb państwa zmienił wewnętrzne przepisy chemicznej grupy. Dopóki jej dominującym akcjonariuszem jest państwo, żaden inny inwestor nie może dysponować na walnym więcej niż 20 procentami głosów.
Wprost, Watażka, który wstrząsnął światem, TATIANA KOLESNYCZENKO: Za zestrzeleniem malezyjskiego boeinga stoi najprawdopodobniej "Striełok", rosyjski pułkownik GRU, jeden z najgroźniejszych terrorystów w Donbasie. -Trzeba było nie latać na naszym niebie - podsumowuje w czwartek "Striełok" na swoim profilu w serwisie społecznościowym, komentując informację o zestrzeleniu ukraińskiego An-26 w rejonie Toreza. Newsa chętnie powielają m.in. rosyjskie media. Po niecałej godzinie okazuje się jednak, że w tym samym miejscu doszło do katastrofy boeinga 777 z prawie 300 pasażerami na pokładzie. Choć informacja, którą pochopnie opublikował "Striełok", czyli Igor Striełkow (prawdziwe nazwisko Girkin), niemal natychmiast znikła z rosyjskich stron, obecnie jest jednym z ważniejszych dowodów, że to prorosyjscy bojówkarze są winni największej od dekady katastrofie lotniczej. Striełkow to dla ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa Ukrainy jeden z najgroźniejszych terrorystów w Donbasie. Dla rosyjskich mediów - dzielny dowódca sił zbrojnych tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej. W rzeczywistości jest obywatelem Federacji Rosyjskiej, który jeszcze do niedawna mieszkał pod Moskwą, udając niepozornego męża i ojca dwójki dzieci. Według Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Girkin jest pułkownikiem Głównego Zarządu Wywiadu Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej (GRU).
Gazeta Wyborcza, Krwawa bitwa pod Gazą, Robert Stefanicki: Ponad 60 Palestyńczyków zginęło w intensywnym ostrzale miasta Szedżija. Hamas stawił silny opór, zabijając 13 żołnierzy. Wieczorem podał, że wziął do niewoli izraelskiego żołnierza. Od dwóch dni izraelska armia namawiała stutysięczną populację Szedżii, 3 km na wschód od miasta Gaza, do ewakuacji. Wielu mieszkańców pozo stało jednak w domach, nie wierząc, że atak będzie tak potężny. W niedzielę rano dostali się pod intensywny ogień artylerii i samolotów bojowych.
Według dyrektora miejscowego szpitala wśród 62 zabitych jest 17 dzieci, 14 kobiet i czworo starców. Około 400 Palestyńczyków zostało rannych. Reporter agencji Reuters donosił, że ranni leżą na podłodze w kałużach krwi. Pewien starszy Palestyńczyk powiedział mu, że był to najsilniejszy atak izraelski od wojny z 1967 roku, kiedy to Izrael zdobył Strefę Gazy. Po południu ogłoszono dwugodzinny rozejm humanitarny w celu ewakuacji rannych, ale po godzinie znów słychać było strzały. Według Izraela rozejm został naruszony przez Hamas.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie