Reklama
Reklama
  • Wiadomości
  • Wywiady
  • Polecane

Polska głównym beneficjentem „wojskowego Schengen”? [WYWIAD]

„Najbardziej wymierne i najszybsze efekty może przynieść likwidacja barier biurokratycznych” – mówi pytany o mobilność wojsk UE europoseł Michał Dworczyk w rozmowie z Defence24.

Autor. Casey Slusser (PAO)

W poniedziałek 24 listopada Komisja Transportu i Obrony Parlamentu Europejskiego wezwała do szybkiego ułatwienia przemieszczania wojsk i sprzętu wojskowego w UE. O pilnej potrzebie wdrożenia takiego projektu i największych wyzwaniach stojących przed jego sprawną realizacją rozmawialiśmy z europosłem Michałem Dworczykiem, wiceprzewodniczącym Komisji Bezpieczeństwa i Obrony Parlamentu Europejskiego.

Reklama

Michał Górski, Defence24: Jak ocenia Pan zaprezentowany niedawno plan dotyczący unijnej mobilności wojskowej?

Michał Dworczyk, wiceprzewodniczący Komisji Bezpieczeństwa i Obrony Parlamentu Europejskiego: Zaproponowany przez Komisję Europejską i zaprezentowany w poprzedni poniedziałek na komisji SEDE pakiet dotyczący mobilności wojskowej oceniam pozytywnie, choć z pewnymi zastrzeżeniami.

Niewątpliwie jest to projekt bardzo potrzebny, tym ważniejszy, że mobilność wojskowa stanowi główny zakres praktycznej współpracy w ramach NATO, a wzmacnianie zdolności do szybkiego przerzutu wojsk i sprzętu jest fundamentem bezpieczeństwa naszego regionu – wschodniej flanki NATO i UE.

W proponowanym pakiecie cieszy przede wszystkim zapowiedź radykalnego uproszczenia i skrócenia procedur oraz inwestycji w infrastrukturę, w celu dostosowania europejskich dróg, mostów, linii kolejowych, portów i lotnisk do ciężkiego sprzętu wojskowego. To kierunek właściwy i oczekiwany. Oczywiście, jak zawsze przy inicjatywach unijnych, diabeł tkwi w szczegółach. Na razie zostały one jedynie ogólnikowo nakreślone, dlatego trzeba będzie się dokładnie przyjrzeć założeniom „wojskowego Schengen” i upewnić się, że nie jest to kolejna próba przejęcia „tylnymi drzwiami” kompetencji państw członkowskich z obszaru bezpieczeństwa i ich centralizacji na poziomie instytucji unijnych. Niestety, jest to stała tendencja widoczna w wielu projektach z zakresu bezpieczeństwa i obrony w tej kadencji.

Warto jednak przypomnieć, że nie jest to pierwszy unijny plan w tym obszarze, a dotychczasowe doświadczenia z podobnymi inicjatywami niestety nie napawają optymizmem. W poprzedniej perspektywie finansowej, podczas negocjacji, budżet na mobilność wojskową został przez Unię obcięty aż o 75%, co drastycznie ograniczyło realizację wielu projektów. Działo się to w sytuacji narastającego zagrożenia bezpieczeństwa w Europie. Trudno uznać takie decyzje za odpowiedzialne – i nie możemy dopuścić, aby podobny scenariusz się powtórzył.

Jednocześnie trzeba jasno powiedzieć: Unia Europejska zwlekała z tym tematem zdecydowanie zbyt długo. Pełnoskalowa wojna w Ukrainie trwa już kolejne lata, a dopiero teraz pojawia się realne zrozumienie, że mobilność wojskowa jest koniecznością. To opóźnienie budzi uzasadnione pytania o priorytety i tempo reakcji Brukseli.

Autor. Michał Dworczyk

Co możemy uznać za największy problem utrudniający sprawny przerzut wojska i sprzętu z jednego krańca Europy na drugi? Biurokracja? Stan techniczny dróg? Nośność mostów i wiaduktów? A może liczba lotnisk, szczególnie na wschodniej flance NATO?

Mamy dwie podstawowe kwestie do rozwiązania, słusznie podkreślone w pakiecie mobilności wojskowej: biurokrację i infrastrukturę. Usprawnienie złożonych, długotrwałych i rozbieżnych przepisów oraz procedur krajowych, a tam, gdzie to możliwe – derogacja, harmonizacja oraz cyfryzacja – ma m.in. umożliwić wydawanie pozwoleń na transport wojskowy w trzy dni robocze. Biorąc pod uwagę, że w niektórych państwach członkowskich jest obowiązek informowania o transporcie tego typu z 45-dniowym wyprzedzeniem, skrócenie tego czasu do trzech dni będzie ogromnym postępem. Czy to realne – na razie nie wiemy, ale założenie jest słuszne.

Druga, równie ważna kwestia to szeroko pojęta infrastruktura. Zróżnicowany rozstaw szyn kolejowych w Europie oraz zły stan części infrastruktury drogowej i mostowej stanowią poważną przeszkodę dla sprawnej mobilności wojskowej, utrudniając szybkie i skoordynowane przemieszczanie wojsk oraz ciężkiego sprzętu. Pakiet zakłada priorytetowe inwestycje w 500 projektów tzw. „hotspotów”, które mają doprowadzić do usunięcia „wąskich gardeł” w korytarzach mobilności wojskowej. Ponieważ państwa członkowskie wskazują te punkty na swoim terytorium, liczę, że nasz rząd wykorzysta tę możliwość, np. do wsparcia projektu CPK albo przedłużenia Centralnego Systemu Rurociągów NATO (CEPS) o odcinek do Polski.

Komisja Europejska chce, by w nowym, unijnym budżecie po 2027 roku na wojskową mobilność przeznaczonych zostało ponad 17,5 miliarda euro. Czy to jest kwota, która pozwoli znacząco poprawić sytuację? Na co w głównej mierze powinny być przeznaczone te środki?

Jak już wspomniałem, propozycja Komisji to jedno, a ostateczna kwota, która zostanie zarezerwowana w przyszłych ramach finansowych na mobilność wojskową, to zupełnie co innego. Nie chcę nadmiernie studzić entuzjazmu, ale historia pokazuje, że jest za wcześnie na ogłaszanie sukcesu. Proces negocjacyjny się toczy, a zatem uważam, że nie pora jeszcze na dzielenie skóry na niedźwiedziu. Zresztą, jak weźmiemy pod uwagę, że UE to dziś 27 państw i ponad 4,2 miliona kilometrów kwadratowych, a do tego dołączymy skalę potrzeb, to ta kwota nie jest nadmiernie duża.

Jeśli jednak tak znaczny wzrost środków, z 1,7 mld EUR w obecnych WRF do 17,5 mld EUR w przyszłych WRF, stanie się faktem, a ja miałbym wskazać obszary, które powinny zostać wsparte w pierwszej kolejności, to jest to rzecz jasna infrastruktura na wschodniej flance.

Reklama

Czy w ramach tych funduszy będziemy mogli też usprawnić logistykę Sił Zbrojnych RP, zdolności naszego wojska do przerzutu sprzętu i ludzi?

Pakiet ten może wesprzeć logistykę Sił Zbrojnych RP, choć głównie poprzez inwestycje pośrednie i wzmocnienie zdolności. Dofinansowanie infrastruktury podwójnego zastosowania – dróg, mostów, linii kolejowych, portów i lotnisk – zwiększy nasze zdolności przerzutowe. Ponadto, projekt wprowadza także tzw. Solidarity Pool, czyli europejską pulę solidarnościową zdolności transportowych, z której państwa członkowskie będą mogły korzystać przy dużych operacjach logistycznych. Na chwilę obecną trudno jest przewidzieć, jak ta pula będzie działała w praktyce, i mam do tego pomysłu pewne zastrzeżenia, zakładam jednak, że jest tu potencjał realnego wsparcia zdolności państw członkowskich.

Czy unijny pakiet mobilności dotyczy wyłącznie ew. transportu z Zachodu na Wschód Europy czy brany jest również pod uwagę transport z Południa na Północ?

Chociaż w debacie o „wojskowym Schengen” zazwyczaj koncentrujemy się na przerzucie wojsk z Zachodu na Wschód Europy – co wynika z oczywistego zagrożenia ze strony Rosji – to przedstawiony pakiet mobilności wojskowej nie ogranicza się tylko do tego kierunku. Proponowane rozwiązania dotyczą całej Unii i mają usprawnić ruch wojsk we wszystkich kierunkach. Komisja podkreśla podejście „360 stopni”, czyli zagwarantowanie swobody przemieszczania na całym obszarze UE, w bliskiej koordynacji z NATO.

Według dziennikarki Polskiego Radia Beaty Płomeckiej (powołującej się na rozmowy z unijnymi urzędnikami) Polska ma szansę stać się największym beneficjentem „wojskowego Schengen”. Na co w głównej mierze Polska mogłaby wydać ew. środki? Jaką pracę mogą podjąć europarlamentarzyści, aby te środki wywalczyć?

Polska z oczywistych względów musi uzyskać największą kwotę wsparcia w ramach pakietu. Poza oczywistymi inwestycjami, jak np. budowa nowych przepraw, wzmacnianie funkcjonujących mostów do podwyższonej nośności, dostosowanie dróg i tuneli do potrzeb transportu wojskowego, pierwszy projekt, który w mojej ocenie kwalifikuje się do finansowania z pozycji na mobilność wojskową, to pierwotny, ambitny i rozbudowany plan Centralnego Portu Komunikacyjnego oraz związanej z nim sieci kolejowej. Liczę na to, że w tej kwestii górę weźmie interes państwa, a nie polityczne doktrynerstwo.

Innym ważnym z mojego punktu widzenia projektem jest przedłużenie natowskiego rurociągu CEPS do Polski. Unijny pakiet mobilności obejmuje swoim zakresem również infrastrukturę krytyczną niezbędną dla mobilności wojskowej. CEPS jest takim właśnie przedsięwzięciem. Jego dodatkowym atutem jest fakt, iż jest strukturą w pełni zintegrowaną z planowaniem wojskowym NATO, a jego rozbudowa na wschodnią flankę znacznie zwiększyłaby odporność logistyczną UE i uniezależniła nasz region od mniej bezpiecznych form transportu paliw.

Jaką pracę mogą podjąć europarlamentarzyści, aby wywalczyć te środki dla Polski? Wbrew niektórym wypowiedziom medialnym polskich eurodeputowanych, nasze realne możliwości są dość ograniczone – i wynika to bezpośrednio z traktatowego podziału kompetencji. Polscy posłowie mogą oczywiście zabiegać w Parlamencie Europejskim o utrzymanie wysokiej kwoty 17,5 mld euro zarezerwowanej na mobilność wojskową podczas negocjacji budżetowych. Ostateczna decyzja w tej sprawie należy jednak zawsze do Rady.

Największą rolę ma tutaj do odegrania rząd RP – zarówno na etapie negocjacji budżetu, jak i przy zgłaszaniu konkretnych projektów do objęcia pakietem mobilności (w tym identyfikacji tzw. „hotspotów”).

Europosłowie dysponują również instrumentami pozalegislacyjnymi. Przykładem jest głosowane w poniedziałek na posiedzeniu komisji SEDE sprawozdanie z własnej inicjatywy dotyczące mobilności wojskowej. Jest to jednak jedynie dokument wyrażający stanowisko Parlamentu (oczywiście po jego przyjęciu w głosowaniu na sesji plenarnej, co wciąż jest przed nami) i nie ma on charakteru wiążącego ani dla Komisji, ani dla Rady.

Niezależnie od unijnych planów Polska współpracuje też w węższych formatach (w ubiegłym roku podpisano porozumienie Polski, Niemiec i Niderlandów właśnie w kwestii rzeczonej mobilności). Czy takie umowy mogą przynosić realne skutki?

To porozumienie pokazuje, że państwa członkowskie lepiej i szybciej identyfikują zagrożenia niż Bruksela, są w pełni świadome znaczenia mobilności wojskowej i potrafią działać sprawniej, nie czekając na instrukcje Komisji Europejskiej. W praktyce oznacza to realne skrócenie czasu i zwiększenie efektywności przerzutu wojsk z Europy Zachodniej do Polski, co można było zaobserwować już w ramach ćwiczeń i transportów sojuszniczych.

Musimy też pamiętać, że to NATO pozostaje kluczową strukturą odpowiedzialną za planowanie wojskowe, logistykę i przerzut sił. Warto podkreślić, że koncepcja mobilności wojskowej (Military Mobility) nie jest unijnym wynalazkiem, lecz inicjatywą wywodzącą się z Sojuszu. Każde porozumienie państw członkowskich UE, które przyspiesza mobilność i jest zgodne z natowskimi standardami – wzmacnia odstraszanie i podnosi gotowość całego Sojuszu.

Naczelny dowódca NATO w Europie gen. Alexus Grynkewich w ostatniej rozmowie z Defence24 pytany o to, czy z punktu widzenia NATO potrzebny jest CPK, odpowiedział: „Z centralizacją wiąże się efektywność, ale w czasie konfliktu trzeba być gotowym do rozproszenia i mieć możliwość działania w sposób rozproszony. Dotyczy to zarówno lotnisk, jak i tras logistycznych. Możemy mieć główny plan, ale potrzebujemy kilku planów zapasowych gotowych w każdej chwili. To buduje odporność naszego systemu jako całości”. Czy takie rozproszenie nie jest potrzebne także w kontekście unijnej mobilności?

Zasada rozproszenia jest uwzględniona w unijnych planach mobilności wojskowej. Pakiet wyznacza kilka korytarzy i chce wzmocnić wiele węzłów infrastruktury w różnych miejscach Europy. Dzięki temu, jeśli jedna trasa zostanie uszkodzona lub zablokowana, są alternatywne szlaki.

Chociaż według mnie projekt CPK powinien być kluczowym polskim przedsięwzięciem w ramach pakietu mobilności, to jednak będzie to również szansa na modernizację i dostosowanie mniejszych lotnisk na wschodniej flance do celów podwójnego zastosowania. Podobnie z drogami i koleją.
Michał Dworczyk, Wiceprzewodniczący Komisji Bezpieczeństwa i Obrony Parlamentu Europejskiego

Dodatkowo zasadę rozproszenia w pakiecie mobilności wojskowej potwierdza 500 zidentyfikowanych „hotspotów” w ramach czterech głównych korytarzy, które muszą zostać dostosowane do potrzeb mobilności wojskowej i zabezpieczone przed atakami fizycznymi, ale także w sferze cyber. Pakiet stawia na modernizację i usprawnienie setek „wąskich gardeł” rozsianych po całej Unii.

Czy Europa jest w stanie zlikwidować wspomniane przez Pana „wąskie gardła”, zanim Rosja osiągnie gotowość do uderzenia na NATO (wspomniany gen. Alexus Grynkewich mówił o możliwej wojnie w 2027 roku)?

Osobiście uważam, że mało prawdopodobna jest realizacja pełnego planu w założonym czasie. Unia potrzebowała blisko czterech lat, aby otrząsnąć się z letargu i realnie spróbować wnieść wartość dodaną tam, gdzie faktycznie ma ku temu narzędzia. Sam fakt, że Bruksela przeszła od deklaracji do konkretnych działań, należy ocenić pozytywnie, jednak w moim przekonaniu dzieje się to zdecydowanie zbyt późno.

Komisja wyznaczyła ambitny cel – stworzenie ogólnounijnego obszaru mobilności wojskowej do 2027 r. – ale uważam, że jest to mało realne. Likwidacja „wąskich gardeł” wymaga ogromnych nakładów inwestycyjnych w infrastrukturę, a sama faza przygotowawcza takich projektów – od analiz, przez decyzje administracyjne, po przetargi – potrafi trwać miesiącami, jeśli nie latami. Dodatkowo pojawiają się wątpliwości co do zakresu kompetencji Unii oraz obawy przed nadmierną centralizacją i stopniowym przejmowaniem części uprawnień przez Brukselę.

W mojej ocenie, w kontekście pakietu mobilności wojskowej, najbardziej wymierne i najszybsze efekty może przynieść likwidacja barier biurokratycznych – i tutaj jestem ostrożnym optymistą. Odpowiednie regulacje mogą zostać przyjęte na poziomie unijnym już w 2026 r. i wejść w życie do 2027 r. Jeżeli uda się skrócić czas uzyskiwania zezwoleń na transport wojskowy z obecnych 45 dni do kilku, to już znacznie poprawi naszą gotowość.

Reklama
WIDEO: Rywal dla Abramsa i Leoparda 2? Turecki czołg Altay
Reklama
Reklama