Reklama

Polityka obronna

Piątkowy przegląd mediów; Wojsko ocenia Homara-K; Zatopiona Ropucha pogrąża admirała i Krym

Autor. Robert Suchy/Defence24

Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

: Rp.pl:„Izrael atakuje szpital, Joe Biden apeluje do Beniamina Netanjahu o ochronę cywilów” „Prezydent USA Joe Biden w telefonicznej rozmowie z premierem Izraela Beniaminem Netanjahu ponownie zaapelował do niego, by izraelska armia nie podejmowała ofensywy w Rafah, mieście na granicy Strefy Gazy z Egiptem, nie posiadając dającego się zrealizować planu ochrony cywilów przebywających w mieście. Biden rozmawiał z Netanjahu po ra drugi w ciągu ostatnich kilku dni. Biden ponownie przestrzegał premiera Izraela przed podjęciem działań militarnych w Rafah, gdzie zgromadziło się ok. miliona Palestyńczyków, bez planu, który pozwoliłby zapewnić bezpieczeństwo cywilom. Prezydent USA rozmawiał też z premierem Izraela o negocjacjach w sprawie uwolnienia zakładników wziętych przez Hamas w Izraelu w czasie ataku z 7 października.

W lutym Joe Biden mówił, że reakcja Izraela na atak Hamasu z 7 października była „przesadna”. Nieoficjalnie media podają, że Biden jest coraz bardziej zirytowany zachowaniem Netanjahu, który nie chce zgodzić się na zawieszenie broni w wojnie z Hamasem. Zaniepokojenie USA budzi rosnąca liczba ofiar cywilnych konfliktu. W ataku Hamasu na Izrael z 7 października zginęło 1 200 osób, a 253 zostało wziętych przez Hamas jako zakładnicy. Tymczasem w działaniach odwetowych Izraela miało zginąc już 28 663 cywilów, w większości kobiet i dzieci — podaje strona palestyńska. Ponadto większość z 2,3 mln mieszkańców Strefy Gazy musiało uciekać ze swoich domów. Tymczasem w czwartek izraelska armia przeprowadziła rajd na największy działający szpital w Strefie Gazy. Na nagraniach ze szpitala widać chaos, słychać krzyczących ludzi i odgłosy strzałów na ciemnych korytarzach. Izraelska armia twierdzi, że rajd w Szpitalu Nassera był akcją „precyzyjna i ograniczoną” a przeprowadzono go w oparciu o doniesienia, że bojownicy Hamasu ukrywają się w placówce i przetrzymują w nich zakładników. Tymczasem strona palestyńska temu zaprzecza i oskarża Izrael o to, że zmusił do opuszczenia szpitala personel medyczny, pacjentów i uchodźców wewnętrznych szukających schronienia w placówce. Organizacja Lekarze bez Granic twierdzi, że Izrael dokonał rajdu na szpital nad ranem. Rzecznik izraelskiej armii, admirał Daniel Hagari zapewnił, że operacja w szpitalu była „przygotowana precyzyjnie i przeprowadzona przez izraelskie siły specjalne, które przeszły specjalistyczne szkolenie”. Izrael twierdzi, że jednym z celów operacji było zapewnienie, iż szpital będzie mógł nadal leczyć pacjentów ze Strefy Gazy. Izraelska armia zapewnia, że nie zmuszała lekarzy ani pacjentów do ewakuacji oraz że zorganizowała dostawy leków i paliwa do szpitalnych generatorów.”

Maciej Miłosz: Dziennik Gazeta Prawna:„Zbrojeniówka, głupcze” „Wydając zaledwie kilkanaście miliardów złotych, możemy znacznie poprawić nasze bezpieczeństwo. Lista inwestycji strategicznych, w które ma być zaangażowane państwo, a o które tak gorąco ostatnio się spieramy, jest dosyć krótka, lecz potencjalne koszty ich realizacji sięgają setek miliardów złotych. Ku wielkiemu zdumieniu na liście nie ma przemysłu obronnego. Tymczasem wydając ledwie kilkanaście miliardów (może trochę więcej), możemy zapewnić sobie zdolności produkcyjne, które nie dość, że przyniosą zyski, to jeszcze radykalnie poprawią bezpieczeństwo państwa. Rządzący PiS próbował rozruszać zbrojeniówkę. W 2016 r. Polska Grupa Zbrojeniowa otrzymała od państwa 300 mln zł, by kupić znajdującą się w upadłości likwidacyjnej Stocznię Marynarki Wojennej w Gdyni. W tamtym czasie trwały w niej ostatnie prace przy najdłużej budowanym okręcie w polskiej historii (stępkę położono w 2001 r.) - korwecie „Gawron”, która ostatecznie stała się patrolowcem „Ślązak”. Choć negocjacje z syndykiem były trudne, to PGZ przejęła gdyński zakład w 2017 r. Proces włączania w struktury nowej firmy był żmudny - po drodze zdarzały się m.in. opóźnienia w wypłatach pensji, a pierwsze zyski stoczni pojawiły się pięć lat później. Problem polegał na tym, że choć państwo powiedziało A, to nie chciało powiedzieć B. Kupno stoczni miało być pierwszym krokiem, a kolejnym - zamówienia na okręty. Tymczasem MON umowę na program Miecznik, budowę trzech fregat, podpisało dopiero cztery lata po przejęciu stoczni. I choć obecnie powstaje olbrzymia, mająca ponad 40 m wysokości hala, w której będą budowane korwety, to trudno oprzeć się wrażeniu, że sporo czasu zmarnowano. Niemniej Stocznia Wojenna ma zapewnione zamówienia i, co istotne, gdy fregaty wejdą do służby, zakład będzie je remontował czy modernizował.Warto podkreślić, że realizacja programu „Miecznik” jest możliwa dzięki kooperacji z partnerem zagranicznym, bo rodzimy przemysł nie posiada know-how koniecznego do budowy tego typu okrętów. W ubiegłym tygodniu położono stępkę pod pierwszą korwetę. Powstające Mieczniki są oparte na projekcie fregaty Arrowhead 140 firmy Babcock, który to projekt jest także fundamentem dla nowych fregat typu 31, budowanych dla Wielkiej Brytanii - mówił podczas tej uroczystości Paul Armstrong z Babcock International. Druga duża inwestycja dotyczy Skarżyska-Kamiennej. Państwo dokapitalizowało projekt „400 MĘSKO” kwotą 400 mln zł. Inicjatywa ta ma na celu odtworzenie oraz rozbudowę państwowej wytwórni prochu w Pionkach, wraz z uzyskaniem nowych zdolności i zwiększeniem potencjału produkcji mało-, średnio- i wielkokalibrowej amunicji, a także rakiet w Męsko SA. Planowany termin zakończenia projektu to 2024 r. - informuje dział komunikacji PGZ. Ten program premier Mateusz Morawiecki zapowiedział w 2018 r., oficjalnie został uruchomiony pod koniec 2019 r., planowo miał się zakończyć w 2022 r. Dziś można mieć nadzieję, że faktycznie uda się tę inwestycje sfinalizować z dwuletnim „tylko” opóźnieniem. Nie zmienia to faktu, że PGZ samodzielnie by się na taki projekt nie porwał.”

polskieradio.pl:„Polska liderem w NATO, jeśli chodzi o wydatki na obronę” „Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że Polska jest liderem w NATO, jeśli chodzi o wydatki na obronę. Szef MON mówił o tym w Brukseli na spotkaniu ministrów obrony państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Spośród państw NATO wydajemy najwięcej w stosunku do naszej gospodarki. 4,23 procent PKB wydajemy na uzbrojenie, w tym ponad 50 procent idzie na modernizację armii. To jest dla nas niezwykle ważne. Pokazujemy i dajemy dobry przykład. Zresztą państwa wschodniej flanki NATO zdają ten egzamin i wszystkie wydają powyżej 2 procent - powiedział wicepremier, minister obrony.(…) Przez wiele lat Stany Zjednoczone przewodziły krajom NATO, jeśli chodzi o wydatki na obronę, ale w ubiegłym roku przegoniła je Polska, która w tym utrzymała najwyższą pozycję, zwiększając jeszcze pulę pieniędzy na zbrojenia. Z ogłoszonych wczoraj danych przez sekretarza generalnego Sojuszu wynika, że 18 krajów członkowskich z 31 państw spełnia obecnie 2-procentowy wymóg. W ubiegłym roku było to 11 krajów.”

Dziennik.pl:„”Pierwsza taka inicjatywa”. W Polsce powstanie centrum szkolenia NATO-Ukraina” „W Bydgoszczy powstanie Centrum Edukacji, Analiz i Szkolenia NATO-Ukraina. „Cieszę się, że wszystkie państwa członkowskie wspierają tę inicjatywą. To pierwsza tego typu inicjatywa między NATO a Ukrainą” - powiedział w czwartek w kwaterze głównej Sojuszu Północnoatlantyckiego w Brukseli wicepremier RP Władysław Kosiniak-Kamysz po spotkaniu ministrów obrony NATO. Polska jest jednym z liderów państw NATO. Podczas swojego wystąpienia podkreśliłem wydatki Polski na zbrojenia, na armię, na obronę narodową. Spośród państw NATO wydajemy najwięcej w stosunku do naszej gospodarki - to jest 4,23 proc. PKB. (…) W tym ponad 50 proc. idzie na modernizację armii. Pokazujemy i dajemy dobry przykład podkreślił szef polskiego resortu obrony.(,…) Podczas rozmowy z dziennikarzami Kosiniak-Kamysz poinformował też, że w Bydgoszczy powstaje centrum edukacji, analiz i szkolenia NATO-Ukraina. Decyzja zapadła na dzisiejszym posiedzeniu ministrów obrony państw NATO. Mamy pełną zgodę. Rozpoczynamy tworzenie tego centrum - zadeklarował szef polskiego MON, odnotowując, że centrum będzie zajmować się zbieraniem „doświadczeń płynących z wojny na Ukrainie” i dawaniem wsparcia dla walczącego kraju. Pytany, czy podczas spotkania ministrów obrony była poruszana kwestia niedawnej wypowiedzi Donalda Trumpa, który zagroził, że gdy ponownie zostanie prezydentem USA nie będzie chronił przed potencjalną rosyjską agresją krajów NATO, które nie wypełniają swoich zobowiązań finansowych wobec Sojuszu, zaznaczył, że NATO jest sojuszem państw, które zawsze szanuje wyniki demokratycznych wyborów. I tak będzie zawsze. To Amerykanie zdecydują, kto będzie ich prezydentem. Niezależnie od tego, stoimy na jednym, wspólnym stanowisku: zasada NATO, +jeden za wszystkich, wszyscy za jednego+ jest zasadą nadrzędną. (…) Wierzę się, że emocje kampanijne nie przełożą się na działania już po kampanii - skonkludował Władysław Kosiniak-Kamysz.”

Onet.pl:„Szef Floty Czarnomorskiej odchodzi po zatopieniu „Cezara Kunikowa” „Admirał Wiktor Sokołow został usunięty ze stanowiska – informują rosyjskie kanały militarne w Telegramie. To efekt zniszczenia przez ukraińskie drony dużego okrętu desantowego „Cezar Kunikow”. Jak pisze kanał Rybar, zbliżony do rosyjskiego Ministerstwa Obrony, faktyczne dowodzenie, zamiast Sokołowa, który kierował flotą od jesieni 2022 r., przejął szef sztabu. Według strony internetowej rosyjskiej Floty Czarnomorskiej stanowisko to zajmuje wiceadmirał Siergiej Pinczuk, który wcześniej dowodził Flotyllą Kaspijską.

O rezygnacji Sokołowa, odznaczonego Orderem „Za Zasługi dla Ojczyzny”, Orderem „Za Zasługi Wojskowe” i Orderem Nachimowa, który dowodził kampanią rosyjskiej floty u wybrzeży Syrii w 2020 r., poinformował również kanał Alex Parker Returns. Potwierdza on nominację dla 53-letniego Pinczuka, pochodzącego z Sewastopola, który od lutego 2022 r. jest objęty sankcjami personalnymi przez Unię Europejską.

Doniesienia o zmianie dowódcy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej — drugiej od początku wojny z Ukrainą — pojawiły się dzień po tym, jak duży okręt desantowy „Cezar Kunikow” został zatopiony na Morzu Czarnym w wyniku ataku armii ukraińskiej. 112-metrowy okręt został zniszczony w wyniku ataku drona morskiego Magura V5 w pobliżu Ałupki u południowych wybrzeży Krymu. Na pokładzie okrętu mogło znajdować się 89 marynarzy, którzy według wstępnych informacji przeżyli. Rosyjski MON nie skomentował ataku.”

Dziennik.pl:„Brytyjski wywiad: Było dziesięć, zostały trzy. Tam Rosjanie odczują zatopienie Cezara Kunikowa” „”Zatopienie przez siły ukraińskie rosyjskiego kolejnego okrętu desantowego klasy Ropucha ogranicza wsparcie logistyczne dla Floty Czarnomorskiej, a także utrudnia wsparcie logistyczne dla okupowanego Krymu” - przekazało brytyjskie ministerstwo obrony.

W codziennej aktualizacji wywiadowczej przypomniano, że w środę ukraińskie siły przeprowadziły skuteczny atak przy użyciu dronów nawodnych na rosyjski okręt desantowy typu 755 (w kodzie NATO: Ropucha) Cezar Kunikow. Operacja - jak twierdzą brytyjscy analitycy - „niemal na pewno zakończyła się zatopieniem jednostki” i oznacza, że w wyniku ukraińskich ataków zniszczone zostały już trzy z 10 okrętów tej klasy. Jak wyjaśniono, na okrętach klasy 755 w dużej mierze opiera się wsparcie logistyczne dla rosyjskiej Floty Czarnomorskiej i wojny na Ukrainie, a utrata jednej z tych jednostek niemal na pewno jeszcze bardziej zawęzi ograniczone rosyjskie zasoby na Morzu Czarnym i pozostawi wsparcie logistyczne dla Floty Czarnomorskiej podatnym na dalsze ataki. Ponadto jeszcze bardziej zmniejszy to dostępność wsparcia logistycznego pomiędzy głównym terytorium Rosji a Półwyspem Krymskim w czasie, gdy most Kerczeński jest zamknięty.”

Wyborcza.pl:„Ciężkie walki w Awdijiwce. Ukraińska armia w bardzo trudnej sytuacji” „Sytuacja w Awdijiwce, która jest szturmowana przez rosyjskie wojska, jest „groźna i niestabilna” oraz „niezwykle krytyczna” - wynika z komunikatu opublikowanego w czwartek w mediach społecznościowych przez 3. brygadę szturmową Sił Zbrojnych Ukrainy. Żołnierze podkreślili, że rosyjska armia przerzuca w okolice Awdijiwki coraz to nowe siły. Według ukraińskiej armii w ciągu ostatniej doby Rosjanie atakowali miasto 34 razy. „Rosyjskie wojska nie rezygnują z prób okrążenia Awdijiwki. Ukraińskie wojsko utrzymuje obronę, zadając wrogom znaczne straty” - napisano w komunikacie armii Ukrainy. Z analizy na temat Awdijiwki, która ukazała się na łamach niezależnej redakcji Meduza, wynika, że nowa faza walk o miasto rozpoczęła się 10 lutego, kiedy Rosjanie, wykorzystując utrzymującą się mgłę, przeprowadzili atak wsparty przez lotnictwo i artylerię. Dzięki temu posunięciu udało im się nie tylko zadać poważne straty ukraińskiej armii, ale i odciąć Awdijiwkę od głównej linii zaopatrzenia w koksowni. Rosyjskie wojska starają się też odizolować Awdijiwkę od dostaw sprzętu, atakując tyły ukraińskiej armii. „Rosyjskie lotnictwo i siły rakietowe przeprowadziły dziesiątki ataków na całej długości ukraińskich tyłów operacyjnych”, opisuje Meduza. Jeśli armii Rosji uda się odciąć Awdijiwkę, tysiące pozostających w niej ukraińskich żołnierzy znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji. Nie będą mieli się dokąd wycofać, a kurczące się rezerwy spowodują, że nie będą w stanie się długo bronić.”

WP.pl:„Wojsko Polskie ocenia wyrzutnię. Wojskowy wskazuje zalety Homara-K” „Polski 18. Pułk Artylerii w Nowej Dębie przeciera szlaki w użytkowaniu systemu wyrzutni Homar-K – podaje Polska Zbrojna. Na temat broni osadzonej na podwoziu Jelcza wypowiedział się podpułkownik Michał Fedorowicz.Wymienia najważniejsze zalety Homara-K. Pierwszy egzemplarz artyleryjskiego systemu rakietowego Homar-K dotarł do Polski w połowie ubiegłego roku. Broń, której nie ma nikt na świecie, powstała dzięki współpracy Polski i Korei Południowej – pierwszy kraj dostarczył podwozie Jelcza, drugi natomiast zapewnił elementy systemu K239 Chunmoo.

Program Homar, który zakłada wdrożenie do Wojska Polskiego nowoczesnej artylerii rakietowej, poskutkował pozyskaniem amerykańskich wyrzutni HIMARS i wyrzutni Homar-K. Na temat tych drugich wypowiedział się w ostatnim czasie ppłk Michał Fedorowicz, dowódca 3. Dywizjonu Rakiet z 18. Pułku Artylerii, w rozmowie z Polską Zbrojną.

Patrząc na budowę tego systemu, przede wszystkim skupiając się na podwoziu firmy Jelcz, na pewno atutem tego rozwiązania jest ilość miejsca dla obsługi w środku pojazdu – podkreśla Fedorowicz. Wojskowy zwraca uwagę na przestrzeń, która znajduje się wewnątrz pojazdu, jednak zaznacza też, że Homar-K dysponuje innymi udogodnieniami dla załogi. System jest wyposażony w klimatyzację, Webasto, system filtrowentylacji, czyli ochrony przed skażeniami – dodaje. Takie połączenie dodatkowych usprawnień w wozie sprawia, że przygotowanie i praca z systemem Homar-K jest bardziej komfortowa w porównaniu z maszynami o mniejszej kubaturze. Fedorowicz podkreśla, jak ważne jest zapewnienie komfortowych warunków żołnierzom znajdującym się w wyrzutni na podwoziu Jelcza. Zauważa też, że biorąc pod uwagę konflikt w Ukrainie, duża kabina pozwala lepiej przystosować się do ciężkich warunków w warunkach wojennych.

Żołnierze w różnych maszynach po prostu żyją i ważna jest organizacja zwykłego trybu typu przygotowanie śniadania, przebranie się, zabranie ze sobą własnego bagażu – wyjaśnia podpułkownik. Rzeczy tak na pozór proste i trywialne wpływają jego zdaniem na ogólną wydajność i samopoczucie żołnierzy. Fedorowicz zwraca też uwagę na możliwości Homara-K w kontekście siły rażenia. Mówi o miejscu na montaż dwóch tzw. podów, czyli miejsc na rakiety CGR-080 (zasięg do 80 km) lub CTM-290 (pocisk balistyczny kal. 600 mm o zasięgu niemal 300 km). Wyrzutnia pozwala wystrzelić dwa pociski CTM-290 naraz lub jeden CTM-290 i sześć CGR-080. Możliwe jest też wypełnienie podów pociskami CGR i użycie w jednym zadaniu bojowym 12 kierowanych pocisków rakietowych. W tym momencie ciężko mówić o bezawaryjności – komentuje wojskowy. Wynika to z faktu, że obecnie Homar-K jest nową konstrukcją na gwarancji. Podpułkownik wierzy natomiast, że wszelkie dotychczasowe testy gwarantują bezawaryjne użytkowanie sprzętu.”

Onet.pl:„Zmiana kierownictwa najważniejszej uczelni wojskowej. Gen. Mieczysław Gocuł pokieruje Akademią Sztuki Wojennej” „Na czele największej i najważniejszej polskiej uczelni wojskowej w Polsce stanie były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Mieczysław Gocuł — dowiedział się Onet. Zastąpi on na tym stanowisku gen.Roberta Kosowskiego, którego na rektora-komendanta akademii wyznaczył poprzedni minister obrony Mariusz Błaszczak. Gen. Kosowski nie odejdzie jednak z wojska. Zostanie szefem sztabu Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Za czasów ministrów obrony Macierewicza i Błaszczaka ASzWoj podupadła. Polska stała się jedynym krajem w NATO, który swoich generałów kształcił tam na zaocznych kursach. Uczelnia stała się też celem potężnego ataku hakerskiego. Wykradziono wrażliwe dane dotyczące systemu obronnego. Ze skutkami ataku ASzWoj boryka się do dziś. Nowy szef uczelni jest jednym z nielicznych polskich generałów docenianych w NATO. W 2017 r. odszedł z wojska, ponieważ nie był w stanie współpracować z ekipą Macierewicza. Teraz wraca na eksponowane stanowisko. Akademia Sztuki Wojennej (ASzWoj) jest największą polską uczelnią wojskową o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa i obronności kraju. Nie tylko kształci żołnierzy, lecz przede wszystkim przygotowuje oficerów do piastowania najwyższych stanowisk w wojsku. W ostatnich ośmiu latach uczelnia utraciła jednak prestiż i znaczenie. Stało się tak przede wszystkim za sprawą ogromnej czystki wśród kadry dydaktycznej, najpierw za czasów Antoniego Macierewicza, potem Mariusza Błaszczaka. Pierwszy z wymienionych ministrów obrony za rządów PiS zlikwidował poprzedniczkę ASzWoj, Akademię Obrony Narodowej. Następnie przystąpił do zwalniania kadry naukowo-dydaktycznej. W konsekwencji mury uczelni opuścili uznani profesorowie belwederscy i doświadczeni praktycy — dowódcy liniowi. Wówczas także akademia, która przygotowuje oficerów do piastowania najważniejszych stanowisk w armii, radykalnie obniżyła standardy. Zamiast kształcić przyszłych generałów na rocznych, podyplomowych studiach polityki obronnej, wprowadzono kursy zaoczne i weekendowe. Zmniejszono również liczbę godzin i zrezygnowano z podróży studyjnych oficerów do jednostek i instytucji NATO. W konsekwencji Polska stała się jedynym krajem w Sojuszu Północnoatlantyckim, który swoich generałów kształcił na zaocznych kursach. Akademię dodatkowo w ostatnim czasie osłabił atak hakerski, o którym latem poinformował Onet. Przypomnijmy, tuż przed szczytem NATO w Wilnie, 10 lipca, ASzWoj padła ofiarą gigantycznego ataku hakerskiego przeprowadzonego przez grupę CyberTriad powiązaną z Rosją i być może również z Chinami. Hakerzy wykradli wrażliwe dane dotyczące polskiego systemu obronnego. Zaszyfrowali też komputery uczelni w taki sposób, że padł cały system. Do dziś skutki ataku nie zostały usunięte, a wielu pracowników akademii nie ma dostępu do swoich komputerów i służbowej poczty.”

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. DiDD

    "Polska liderem w NATO, jeśli chodzi o wydatki na obronę". Sęk w tym, żeby pieniądze wydawać mądrze zapewniając realny wzrost zdolności SZ RP. Mam nadzieję, że tak się stanie!!!!! Trzymam kciuki!!!!

    1. Qwest

      Wszystkiego brakowało, więc co byś nie kupił to jest realny wzrost i mądrze wydane pieniądze.

    2. tkin ważny

      Qwest nie do końca się z tobą zgadzam - zakup jednego rodzaju czołgu, którego jakieś elementy już są np. Leopard i dokupienie najnowszej rozwojowej wersji to najlepsza wersja. Niestety Niemcy nie widzieli możliwości ażebyśmy dostali licencje na Leo. To kiepsko. Kupiliśmy licencje na K2 Pl i 180 K2 to już gorsza wersja i jedynie możliwa - nic się nie poradzi. Kupienie Abramsów to tragedia śrubki w calach, dalmierze w jardach, silniki to turbiny, paliwo to nafta lotnicza, Pali 200 l na 100 km, cysterna za każdym czołgiem, 70 ton wagi wali mosty i naczepy. Do d... z takim zakupem. Dodatkowo ten złom Amerykanie sprzedali i zaprzestali używania przez armię amerykańską oraz produkcji czołgów i najlepszej amunicji do nich po co skoro ich nie używają. Przez włazy będziemy rzucać granaty ppanc. takie na trzonku Tak wygląda zakup 40 letniego złomu. Logistyki do 3 rodzajów czołgów nie ma żaden cywilizowany kraj bo tego nie da się udźwignąć. Najlepsza armia świata PiS-u analfabeci wojskowi.

  2. Rusmongol

    Kraje bałtyckie były częścią Związku Radzieckiego i jest tam wciąż wiele mniejszości rosyjskich. Putin mógłby stwierdzić, że trzeba tym Rosjanom "pomóc". Paradoks polega na tym, że to właśnie rosyjskojęzyczni mieszkańcy Ukrainy najbardziej ucierpieli w wyniku ataku Putina i są obecnie najwytrwalszymi orędownikami ukraińskiej suwerenności. Europa musi pamiętać, że dla Putina każde kłamstwo jest dobrym pretekstem do ataku.

    1. DanielZakupowy

      Rusmongol Nie ma sensu porównanie mniejszości rosyjskojęzycznych na Ukrainie i w krajach bałtyckich. Litwa, Łotwa i Estonia to w porównaniu z Ukrainą w miarę nowoczesne i dobrze funkcjonujące państwa ze sprawnym aparatem bezpieczeństwa itp. Na Ukrainie był szereg autonomii wyszaroanych jeszcze w latach '90, np. Krym, czego nie ma w krajach bałtyckich. Obecność sojusznicza na terenie krajów bałtyckich czego nie było na Ukrainie.... Można tak długo wymieniać :)

    2. GB

      DanielZakupowy, po prostu Estonia, Łotwa i Litwa weszły odpowiednio wcześniej do UE i NATO, stąd obecność sojuszników i przyjęcie zachodnich standardów prawnych i bezpieczeństwa. Ukraina nie ma takich standardów stąd m.in taka tam korupcja.

    3. DanielZakupowy

      GB: I dlatego właśnie nie ma sensu porównanie krajów bałtyckich do Ukrainy, bo one są w UE i NATO. Tylko tyle i aż tyle.

  3. Zam Bruder

    Regularna anihilacja zasobów floty czarnomorskiej w praktyce nie przekłada się na poprawę ogólnie złej sytuacji na froncie ; co z tego że po raz kolejny zmiejszono możliwości logistyczne i na Krym popłynie mniej zaopatrzenia skoro ukraińska armia sama już utraciła zdolności do jego odbicia?

    1. OptySceptyk

      Armia ukraińska nie istnieje w próżni, tylko w wojnie akurat z armią rosyjską. Więc gdyby udało się znacząco osłabić logistykę ruską, to może się okazać, że istniejące zdolności ukraińskie są wystarczające do odbicia swojego terytorium.

    2. GB

      Ukraińcy niszczą ruską flotę minimalnym nakładem sił i środków. I zauważ, teraz nie muszą utrzymywać kilku brygad pod Odessą w celu obrony przed desantem morskim, a na początku wojny było takie zagrożenie, tylko mogą te kilka brygad wykorzystać na linii styku z ruskimi. A stało się tak dzięki zatopieniu krążownika Moskwa i zniszczeniu, i uszkodzeniu kilku okrętów desantowych. Co więcej umowa zbożowa została wycofana, ale statki docierają do portów ukraińskich i z nich wychodzą, co też jest sporym sukcesem Ukraińców.

Reklama